Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 18

Następnego dnia była sobota, ale wczesnym świtem obudziło nas energiczne pukanie do drzwi. Madison zaspana zwlekała się z łóżka i w swojej koszuli nocnej otworzyła drzwi naszym natrętnym gościom. W progu stała Sofia. Wszystkie poderwałyśmy się z łóżek w pełni już obudzone i rzuciłyśmy się jej w ramiona. Do niedawna była u swoich rodziców, po tym jak gwałtowanie opuściła szkołę. Bella i Olivia stały tuż za nią na korytarzu, wszystkie razem dzieli jeden pokój.

- Jak dobrze, że wróciłaś!

- Co się stało? Czemu cię nie było?

- Opowiadaj, wszystko że szczegółami!

Wołałyśmy jedna przez drugą, a Sofia się tylko śmiała i nas serdecznie przytulała.

- Wszystko wam opowiem bez obaw – powiedziała z uśmiechem na twarzy.
Weszłyśmy do naszego pokoju i rozsiadłyśmy się wygodnie słuchając co ma nam do powiedzenia.

- Wiem, że tak nagle wyjechałam bez pożegnania, ale to była pilna sprawa. Jak pewni już wiecie lub nie mój ojciec jest chory na księżycową chorobę.

Anastazja wciągnęła gwałtowanie powietrze.

- Na to samo chorowała Bella – mówi cicho, a dziewczyna kiwa głową przytakując.

- Tak, zgadza się, to to samo - ciągnie Sofia – Nie było z moim tatą najlepiej, więc rodzice chcieli bym wróciła do domu na jakiś czas. Teraz na szczęście wszystko jest dobrze i odesłali mnie z powrotem do domu. Ale tak się bałam... - jej głos się załamał.

- To ta dziwna i niewytłumaczona choroba? - upewniam się, a dziewczyny kiwają głowami. Już kiedyś o niej rozmawiałyśmy, czarodzieje dalej nie wiedzą o co w niej chodzi i jak ją leczyć. - Dobrze, że wróciłaś i wszystko jest w porządku.

Pogadałyśmy jeszcze trochę po czym dziewczyny wyszły, a my końcu się ubrałyśmy. Potem ruszyłyśmy na śniadanie, ale nie zaszyłyśmy zbyt daleko. Tuż przed wejściem do jadalni stał dyrektor i przyglądał uważnie się wszystkim przechodzącym obok niego uczniom. Kiedy nas zauważył jego twarz zmarszczyła się ze złości.

- Chyba mamy problemy – powiedziała Anastazja kiedy dyrektor szedł w nasza stronę.

- Do mojego gabinetu. W tej chwili – powiedział kiedy stanął obok nas. Było widać że jest wściekły.

Nie wiedząc co innego mogłybyśmy zrobić, poszłyśmy za nim potulnie. Kiedy weszłyśmy do gabinetu dyrektora, ten zatrzasnął za nami drzwi i ledwo pohamowując wybuch emocji usiadł przy swoim biurko. My stałyśmy skruszone po jego drugiej stronie.

- Powiedźcie mi – zaczął - gdzie byłyście wczoraj wieczorem i co robiłyście?

I wtedy do mnie dotarło, że mamy przechlapane. Wbrew naszym przypuszczeniom NieCatherine musiała mu o wszystkim powiedzieć, a to przysporzy nam dużo kłopotów. Żadna z nas nie odpowiedziała i wszystkie patrzałyśmy na swoje buty, bo wszyscy w tym pomieszczeniu wiedzieliśmy jaka jest odpowiedź.

- Słucham – dyrektor domagał się odpowiedzi.

Anastazja wiedział się w garść i wystąpiła przed szereg.

- Proszę pana i my dobrze wiemy i pan dobrze wie, że z Cathrine jest coś nie tak. Musiałyśmy coś zrobić bo pan nie reagował...

- Nie interesują mnie wasze wymówki! Pogwałciłyście szkolny regulamin!

- Nie zrobiłybyśmy tego gdybyśmy nie miały powodu! - Anastazja też już była na granicy złości.

- To co dzieje się w mojej szkole jest tylko i wyłącznie moją sprawą i wam nie wolno się w to wtrącać. To ja będę decydował kiedy jest coś nie tak i kiedy trzeba reagować. Nie mam zamiaru słuchać waszych bzdur!

- Ale ona współpracuje z wiedźmami! Dlaczego pan zamyka się przed problemem?! Niech nas pan wysłucha!

- Dość tego! - dyrektor uderzył pięścią w biurko na co my wszystkie podskoczyłyśmy ze strachu. - To ja tu żądze, a wy nie macie żadnego prawa kwestionować moich decyzji i robić co was się żywnie podoba. Nie jesteście nie wiadomo kim. Za swoje zachwianie zostaniecie ukarane. Zgłosicie się do sekretariatu i pomożecie sekretarce segregować akta, każdego wieczoru przez kolejny tydzień. A teraz odejść. Jeszcze jeden wyskok, a zostaniecie zawieszone – powiedział i nie zaszczycił już nas ani jednym spojrzeniem.

Posłusznie opuściłyśmy gabinet, a Anastazja powiedziała:

- To już wiecie czemu mówiłam, że dyrektor nam nie uwierzy...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro