Część 13
W drodze powrotnej do pokoju nadal jestem w mocnym szoku. Mój mózg odmawia posłuszeństwa. Za dużo się wydarzyło, za wiele się dowiedziałam i teraz nie umiem tego przyswoić i poukładać sobie w głowie. Dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane i pomieszane? I straszne? Nie potrafię zrozumieć tego wszystkiego i ogarnąć.
Weszłam energicznie do pokoju i bez żadnych zbędnych pytań powiedziałam dziewczynom by poszły za mną do tajemniczego pokoju w bibliotece. Tylko tam mogłyśmy mieć pewność, że nikt nas nie podsłucha, a to była bardzo istotna kwestia. Kiedy już usadowiłyśmy się w fotelach w naszym pokoiku, zaczęłam opowiadać. Mimo, że był środek nocy obydwie od razu były rozbudzone i słuchały uważnie. Były tak samo poruszone jak ja. To wszytko nie mieściło się w głowie. Niestety na tą chwilę nie wiedziałyśmy co mamy z tym wszystkim zrobić. Nie miałyśmy pojęcia co się stało z Catherine, ale wiedziałyśmy, że nie możemy pozwolić jej tak po prostu robić co jej się żywnie podoba. Lecz byśmy bezradne.
W końcu po kilku dniach skończyła się przerwa wśród semestralna i każda frakcja dostała swój nowy plan lekcji. Nic nie udało nam się zdziałać w sprawię Catherine podczas tych kilku dni, mimo, że bacznie ją obserwowałyśmy, nie zaszyłyśmy nigdzie dalej. Mówiąc szczerze nie mogłam się wręcz odczekać tych nowych zajęć. Byłam zadowolona, że wybrałam akurat frakcje zaklęć bojowych, czułam się dobrze w tej dziedzinie. Kilka pierwszych lekcji mieliśmy w klasach, by omówić całą teorie i zasady zachowania bezpieczeństwa. Słuchałam uważnie tego co nauczyciele mają do powiedzenia, lecz tak naprawę nie mogłam się już doczekać, aż przejdziemy do praktyki.
W końcu się doczekałam dnia kiedy po raz pierwszy wyszliśmy na arenę. Przypominała ona boiskiem z betonowym podłożem i znajdowała się na dworze tuż obok szkoły. Byłam nią oczarowana i tym, że to właśnie tu będziemy ćwiczyć. Innie uczniowie piątych klas mieli bardzo podobne miny do mojej kiedy rozglądali się w około.
Było mi przykro, że nie trafiłyśmy razem z Madison i Anastazją do jednej frakcji, ale wiedziałam, że każda z nas wybrała to co jej najbardziej odpowiadało. Uśmiechnęłam się radośnie do Belli która stała obok mnie. Od tej pory coś mi się wydaję, że spędzę z nią dużo czasu. Ona również rozglądała się oczarowana po arenie, a promienie słońca odbijały się od jej plakietki oznajmującej frakcje.
- Zbierzcie się tu wszyscy moi drodzy! - zawołał nauczyciel z którym mieliśmy w tym momencie lekcje. - Jak wiedzcie znajdujemy się na arenie treningowej gdzie frakcja zaklęć bojowych ma większość lekcji. Starsze klasy wiedzą, jak to wszystko wygląda – skinął głową w stronę starszych uczniów – więc chętnie posłużą wam radą i odpowiedzą na wszelkie pytania. A teraz dobierzcie się w pary i stańcie na przeciwko siebie po przeciwnych stronach boiska. Zaraz przejedzmy do ćwiczeń, lecz najpierw przypomnę, że ściśle przestrzegamy zasad bezpieczeństwa, starsi uczniowie nie mają prawa rywalizować z młodszymi i że jak coś się stanie należy się od razu zgłosić do szkolnego uzdrawiacza. A teraz do dzieła!
Wszyscy dobrali się w pary i ustawili zgodnie z poleceniem nauczyciela. Jak się można domyślić ja byłam z Bellą i znalazłyśmy sobie kawałek miejsca na końcu areny. Ćwiczenia miało polegać na tym, że jedna osoba z pary rzuca zaklęcie, a zdaniem drugiej jest je odpić lub unicestwić.
Na początku szło nam bardzo kiepsko i niemrawo, bo nasze zaklęcie nawet nie dolatywały do drugiej osoby i nie dawały efektu jaki zamierzałyśmy. W jej przypadku z powodu tego, że tego nie potrafiła, a ja bałam się w pełni korzystać z magii by nie uszkodzić Belli. Wtedy poszedł do nas nauczyciel i powiedział, że to całkowicie normalne dla nowych uczniów i pokazał nam co mamy poprawić by skutecznie rzucać czary, a mi kazał nabrać więcej odwagi i pewności. Łatwo mu było mówić.
Pod koniec zajęć okazało się, że było mnóstwo wypadków wśród nowicjuszy i część osób wyglądała jakby rzeczywiście stoczyła walkę na śmierć i życie. My z Bellą nie wyglądałyśmy wcale lepiej, bo jak się można domyślić, nie jedno zaklęcie nie wyszło, lub nie udało się nam go obronić. Starsi uczniowie wyglądali jakby siłą próbowali się z nas nie śmiać. Ewidentnie bark nam jeszcze wprawy, albo jak to powiedział nauczyciel, w frakcji zaklęć bojowej zawsze jest najwięcej rannych. Mimo że byłam wykończona i obolała po ćwiczeniach czułam jakaś taką satysfakcje i nie mogłam się doczekać powrotu na arenę.
Po południu potkałam się z moimi współlokatorkami na obiedzie. W jadali panowała podekscytowana atmosfera, zresztą jak zawsze od rozpoczęcia frakcji. Usiadłyśmy przy stole i zabrałyśmy się do jedzenia.
- Jak było? - pytam je rozmasowując obolałe ramię, jednocześnie pochłaniając zupę w zawrotnym tępię. Wysiłek fizyczny potęguje głód.
- Ja jestem w sowim żywiole – mówi Anastazja i wdać było jak świecą się jej oczy z podekscytowania.
- Mi też się podobało - mówi Madison z pełną buzią. Ona podobnie jak ja tez była lekko poturbowana, jak się spodziewam ich lekcje przypominają odrobinę nasze.
Dziewczyny podskoczyły zaskoczone, kiedy odstawiałam z impetem kubek.
- Mam pewien pomysł co do Catherine – mówię cicho nachylając się w ich stronę. - Dziś wieczorem w pokoju w bibliotece.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro