Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ślub Akatsu

Natsumi spojrzała na mnie znad kartki i przygryzła końcówkę długopisu.

- Kotek - zaczęła cicho. Z trudem oderwałem wzrok od ekranu i zatrzymałem grę.

- Hmm? - mruknąłem, starając się nie okazywać oznak zirytowania.

- Kogo bierzemy na świadków? - zapytała. Wypuściłem ze świstem powietrze, przeczesując włosy palcami.

- Yuki i Oikawa - odparłem szybko i wróciłem do gry.

- Oboje od ciebie? - prychnęła dziewczyna i usiadła obok mnie. Delikatnie pocałowała mnie w policzek i wyjęła mi kontroler z rąk.

- Hej! - warknąłem. Blondynka uśmiechnęła się.

- Bierz Oikawe, ja biorę Asumi - powiedziała, wpatrując się w ekran.

- Dobra - mruknąłem zirytowana i skrzyżowałem ramiona na piersi.

***

- Toast za młodą parę! - krzyknął Akihide, unosząc kieliszek. Wyszczerzyłem zęby i objąłem żonę ramieniem.

- Toast! - odkrzyknęli wszyscy i zgodnie wlali w gardła trochę czystej.

- Sprzeciw, Wysoki Sądzie! - usłyszałem i odwróciłem się. Oikawa stał kilka metrów dalej w rozpiętej koszuli i z miętowym krawatem wokół głowy. W dłoni trzymał kieliszek czerwonego wina i mierzył we mnie oskarżycielsko palcem.

- Kurwa, Oikawa... - jeknąłem cicho. Szatyn opróżnił kieliszek jednym łykiem i rzucił nim o ziemię. Szkło poleciało we wszystkie strony, kilka osób odskoczyło. Przyłożyłem dłoń do czoła.

- Przyznaj się w końcu, Matsu-chan! Przyznaj się!

- O czym ty, do cholery, mówisz? - zapytałem, marszcząc brwi.

- Przyznaj się, że tak naprawdę kochasz mnie, a ona jest tylko przykrywką! Przyznaj się w końcu, że jesteś gejem!

Otworzyłem usta ze zdziwieniem. Natsumi stojąca obok mnie skrzyżowała ramiona na piersi i spojrzała na mnie idealnie pomalowanymi oczami.

- K-kochanie, to nie tak - jąkałem się przerażony. - Ja nie jestem gejem, kocham tylko ciebie, nie słuchaj tego debila!

Natsumi położyła mi dłoń na ramieniu z cichym westchnieniem.

- Wyjaśnijcie to sobie - powiedziała i odeszła w stronę swojej druhny. Warknąłem kilka przekleństw pod adresem szatyna, po czym podszedłem do niego i złapałem go za ramię, ciągnąc w stronę wyjścia z sali. Pod drodze podchwyciłem tylko współczujące spojrzenie siostry, stojącej obok swojego męża. Zacisnąłem zęby i wyszedłem na chłodne, wieczorne powietrze.

Trzepnąłem szatyna w głowę i zacisnąłem dłonie w pięści.

- Stary, co ty właśnie odkurwiłeś?! - zapytałem wściekle. Tylko przy Oikawie mogłem przeklinać ile wlezie, a zwłaszcza jak byłem wściekły.

- Ale ja cię kocham, Akatsu -wyjęczał, wieszając mi się na szyi. - Jesteś moim najlepszym przyjacielem! Nie możesz mnie zostawić dla... dziewczyny! - powiedział z odrazą. Przewróciłem oczami.

- Sam kazałeś mi sobie kogoś znaleźć - westchnąłem. - Cholera, Oikawa, musisz mi robić dramę na moim własnym weselu?

Szatyn spojrzał na mnie z powagą i uniósł w górę palec wskazujący.

- Tak! - powiedział pewnie i zachwiał się. Jęknąłem, błagając wszystkie znane mi bóstwa o litość i złapałem go pod ramię, ciągnąc w stronę pokojów na piętrze lokalu.

- Przypomnę ci, Tōru, że masz chłopaka - warknąłem. - I dziwi mnie, że go nie zaprosiłeś.

- Iwa-chan nie lubi imprez - mruknął szatyn, wieszając się na mnie. - Ale ja go kocham, Matsu-chan! Chcę go poślubić! Chęć mieć z nim dzieci! Kocham gooooo...

- Więc przestań pieprzyć, że kochasz mnie! - warknąłem.

- Ciebie też kocham, Matsu-chan - wybełkotał, stawiając niepewne kroki na kolejnych stopniach marmurowych schodów. - Już wiem! Trójkąt! Jestem pewny, że Iwa-chan się zgodzi!

- Kurwa, Oikawa, masz dożywotni zakaz na alkohol, czaisz? - jeknąłem, czując jak z każdym kolejnym krokiem szatyn robi się coraz cięższy.

- Nie mów mi jak mam żyć, matko! - zawołał wręcz płaczliwie i zaniósł się długim zawodzeniem. Westchnąłem ciężko, otwierając drzwi do pokoju i popychając szatyna na łóżko. Chcąc nie chcąc zdjąłem mu z głowy krawat i zacząłem rozpinać jego koszulę.

- Oh, Matsu-chan, jakiś ty bezpośredni! - mruknął, cały zarumieniony.

- Zamknij się - warknąłem i już po chwili chwytałem za klamkę, zostawiając szatyna w samych bokserkach na wielkim łożu małżeńskim.

- Zaśpiewasz mi kołysankę, Matsu-chan? - zapytał nieco piskliwie.

- Wal się - warknąłem i wyszedłem z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Następnie wróciłem na salę i zacząłem rozglądać się w poszukiwaniu żony. Uśmiechnąłem się pod nosem i parsknąłem śmiechem. Oikawa to jednak debil.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro