Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

W białej sukni i butach na wysokim obcasie czuję się jak księżniczka. Uśmiecham się szeroko, powoli idąc w stronę pana młodego. Sumire i Yamaguchi stoją po obu jego stronach. Uparłam się, żeby ślub był w stylu amerykańskim i w dodatku na świeżym powietrzu. Akatsu i Oikawa uśmiechają się do mnie z pierwszego rzędu, mama już płacze w ramionach męża, a Kageyama o dziwo nie pokazuje swojej niechęci do mojego narzeczonego. Mężczyzna, mający udzielić nam ślubu, kiwa głową w moją stronę. Staję naprzeciwko mojego ukochanego i przygryzam wargę. Patrzę w jego brązowe oczy i staram się nie rozpłakać. Makijaż, który tak długo robiła mi Mei nie może ot tak sobie spłynąć. Dziewczyna by mnie zabiła.

— Czy ty, Matzuawa Yuki, bierzesz tego oto mężczyznę za męża?

— Tak — odpowiadam, uśmiechając się szeroko. Trzymam go za rękę. Czuję ciepło jego dłoni. Jestem szczęśliwa.

— A czy ty, Tsukishima Kei, bierzesz tę oto kobietę za żonę?

— Nie — mówi poważnie chłopak. Zamieram. Niemal słyszę jak cała sala wstrzymuje oddech. Nie wierzę, że to dzieje się naprawdę.

— Żartuje — prycha, jakbym mogła się spodziewać takiego żartu. — Tak — odpowiada. Rzucam się na niego zanim usłyszę pozwolenie i całuję go, przelewając całą swoją miłość w ten jeden pocałunek. Zapominam o obrączkach, zapominam o gościach. W tej chwili mam ochotę po prostu go zabić.

***

Biorę łyka szampana i wzdycham ciężko. Kto by pomyślał, że bycie panną młodą może być tak wyczerpujące. Czuję silne ramiona, obejmujące mnie w talii. Obracam się i patrzę na męża z uśmiechem.

— Zdałem sobie sprawę, że nie mogę już mówić do ciebie "Matsuzawa" — mówi, a ja wybucham śmiechem.

— Jak ty to przeżyjesz? — pytam, głaszcząc go po włosach. Nawet w dziesięciocentymetrowych szpilkach jestem od niego niższa o głowę.

— Chyba będę musiał zacząć używać twojego imienia — mówi i wzdryga się.  — Okropność.

Śmieję się i składam na jego ustach krótki pocałunek.

— Tsukishima Yuki — szepcze.

— Pięknie brzmi, nieprawdaż? — pytam.

— Lepiej niż Matsuzawa — prycha. Uśmiecham się. Słyszę chrząknięcie i niechętnie odrywam się od męża.

— Mogę panią prosić na słówko? — pyta Oikawa, skłaniając się lekko i podając mi dłoń. Biorę go za rękę i pozwalam poprowadzić się w głąb sali, gdzie czeka Akatsu. W dłoniach trzyma białą kopertę i uśmiecha się lekko.

— A tamten gdzie? — pyta, nie widząc Tsukkiego. — Mam dla was prezent ślubny.

Odwracam się i szukam wzrokiem męża. Blondyn rozmawia z moimi rodzicami.

— Nie będę im przeszkadzać — mówię. Akatsu wzrusza ramionami i podaje mi kopertę.

— Najlepsze życzenia, siostrzyczko.

Otwieram kopertę i wyciągam z niej dwa bilety do Nowego Jorku. Zasłaniam usta dłonią, nie mogąc uwierzyć własnym oczom.

— Wiemy, że zawsze o tym marzyłaś — odzywa się Tōru. Przytulam obu po kolei, szczerząc się jak głupia.

— A wy, kochani? — pytam. — Czyje nazwisko pierwsze przyjmiecie po ślubie.

— Moje — odzywa się Oikawa. — Oikawa-Matsuzawa Tōru.

— Nigdy nie odpuścisz? — pyta Akatsu z uśmiechem. — Poza tym nasze nazwiska brzmią razem beznadziejnie.

— Jestem w stanie się poświęcić i zrezygnować z twojego — mówi Tōru. — Co powiesz na Oikawa Akatsu?

Śmieję się. Akatsu kręci głową z dezaprobatą.

— Czy wy dwoje kiedykolwiek pojmiecie, że jestem hetero?

— Myślę, że już dla nich za późno — mówi Sumire i po chwili odciąga mnie na bok. — Jasna... Jestem twoją druhną, a w ogóle nie mogę się do ciebie dopchać.

Całuję ją w policzek.

— Dziękuję, Sumire — mówię. — To co zorganizowałaś jest... cudowne.

— Tylko mi tu nie płacz — śmieje się.

— Panna młoda nie powinna płakać na własnym weselu — dodaje Daichi, stając obok i obejmując Sumire ramieniem. Patrzę z uśmiechem na pierścionek zaręczynowy na dłoni dziewczyny.

— Tak w ogóle miałam zamiar się na ciebie obrazić — prycha blondynka. — Przez was musimy czekać ze ślubem, aż wrócicie z miesiąca miodowego.

— Wybacz — śmieje się. — Kto pierwszy ten lepszy.

Dziewczyna przewraca oczami.

— Widzieliście Mei? — pytam. Chyba tylko z nią jeszcze nie rozmawiałam. Sawamura śmieje się nerwowo.

— Jest trochę zajęta — odpowiada. — Tanaka i Nishinoya dobrali się do stołu z alkoholem.

— Błagam nie — jęczę. — Tylko tego mi brakuje.

Sumire śmieje się cicho.

— Spokojnie. Mei na pewno poradzi sobie z dwoma pijanymi facetami.

— Dzięki — mówię i ponownie całuję dziewczynę w policzek, po czym odchodzę szukać zagubionego męża. I tym razem mi się nie udaje, gdyż nagle na mojej drodze pojawia się Kageyama.

— Zatańczysz? — pyta. Uśmiecham się i podaję mu dłoń. Wchodzimy na parkiet i tańczymy wolnego.

— Nie wierzę, że za niego wyszłaś — wzdycha.

— Nie zaczynaj — ostrzegam. Chłopak obraca mnie i unosi kącik ust w uśmiechu.

— Zależy mi tylko na twoim szczęściu, Matsuzawa.

— Tsukishima — poprawiam go. Brunet kręci głową z nisdowierzaniem

— Nigdy się nie przyzwyczaję — mówi. Opieram głowę o jego ramię, czując zmęczenie mimo dość wczesnej pory.

— Starczy tego — mówi Kei, odciągając mnie delikatnie od bruneta. Blondyn bierze mnie w ramiona i zaczyna kołysać się w rytm muzyki. Opieram głowę o jego klatkę piersiową i wdycham zapach perfum które mu kupiłam. Słyszę bicie jego serca. Chciałabym zostać tak na zawsze.

— Kocham cię, Yuki — szepcze i całuje mnie w czoło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro