Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część trzecia

— Yuki! — zawołał ciemnowłosy chłopak, wchodząc do pokoju.

— No i czego się drzesz? — zapytałam, odkładając na szafkę nocną magazyn sportowy. Spojrzałam na brata z irytacją. Wysoki szesnastolatek o brązowych włosach i ciemnych oczach o identycznym odcieniu jak moje, uśmiechał się kpiąco.

— Mama cię woła — powiedział.

— No dobra — westchnęłam, po czym podniosłam się z łóżka i ruszyłam w stronę brata. — Posprzątałbyś w pokoju — mruknęłam.

— Nie mów mi jak mam żyć — warknął, przepuszczając mnie w drzwiach.

— Moja połowa jest czysta — poinformowałam chłopaka zgodnie z prawdą.

— Nie ty tu rządzisz, Yuki — powiedział.

— Jestem starsza o całe siedem minut, Akatsu — przypomniałam.

— Coś czuję, że będziesz mi o tym przypominać do końca życia — jęknął.

— No widzisz, frajerze, nawet urodzić się pierwszy nie mogłeś — zaśmiałam się, uchylając przed ciosem bliźniaka i pobiegłam do kuchni.

— Mam do ciebie wielką prośbę — powiedziała brązowowłosa kobieta, szukając czegoś w torebce.

— Hmm? — mruknęłam, sięgając po szklankę wody, stojącą na stole.

— Dam ci adres i pójdziesz do mojej znajomej z pracy po kilka dokumentów, dobrze? Nie mieszka daleko.

— A nie mogłaś wysłać Akatsu? — zapytałam.

— Trochę zależy mi na wizerunku, Yuki — westchnęła, posyłając mi porozumiewawcze spojrzenie. Parsknęłam śmiechem.

— I wszystko jasne. Wychodzisz? — zapytałam.

— Na chwilę — odparła kobieta, podając mi małą kartkę z adresem. Zerknęłam na niego. Rzeczywiście niedaleko.

— Mam iść teraz? — upewniłam się, mając nadzieję na przeczącą odpowiedź.

— Owszem — odparła mama. — Dziękuję, słońce.

— Nie ma za co — mruknęłam i ruszyłam w stronę wyjścia.

***

Spojrzałam na dom i po raz kolejny upewniłam się czy trafiłam pod właściwy adres. Zerknęłam na tabliczkę na płocie i wstrzymałam oddech. “Tsukishima”.

— No bez żartów — mruknęłam do siebie. — Nie… On tu nie mieszka. To tylko zbieg okoliczności…

Nie wierzę w zbiegi okoliczności. Zaklęłam w duchu i podeszłam do drzwi. Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam dzwonek. Po chwili otworzył mi Tsukishima Kei, we własnej osobie.

Spodziewałam się tego.

Chłopak uniósł brwi, lekko zszokowany moim widokiem, po czym wykrzywił wargi.

— Jesteś dość słabym stalkerem, skoro dzwonisz do drzwi, kretynko — powiedział. Wstchnęła ze zrezygnowaniem.

— Nawet nie mam siły się odgryźć — odparłam. — Mama przysłała mnie po jakieś papiery. Najwyraźniej nasze matki się znają. Mógłbyś ją zawołać?

— Nie ma jej w tej chwili, ale będzie za jakieś pięć minut — powiedział.

— To ja poczekam — mruknęłam, krzyżując nogi w kostkach i wkładając ręce do kieszeni.

— Wejdź — powiedział obojętnie. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Tsukishima Kei właśnie zaprosił mnie do swojego domu. Powinnam to zanotować?

— Ta kobieta mnie zabije, jeżeli cię tu zostawię — dodał i odsunął się żeby mnie przepuścić. Cały czas prysł. Weszłam do środka i rozejrzałam się. Dom jak dom. Posprzątany, zadbany. Chłopak zaprowadził mnie do salonu. Usiadłam przy stole i przeczesałam palcami rozpuszczone włosy. Starałam się nie wyglądać na spiętą. Bądź co bądź, trochę mi na nim zależało. Tylko trochę.

— Zaproponuje ci herbatę z czystej kultury, ale mam nadzieję, że odmówisz — powiedział, patrząc na mnie z góry. Uśmiechnęłam się.

— Dzięki za propozycję, ale nie trzeba — odparłam. Chłopak najwyraźniej zadowolony z mojej odpowiedzi, usiadł naprzeciwko mnie i podparł reką głowę, patrząc na mnie obojętnie brązowymi oczami. Zmierzyłam go szybkim spojrzeniem.

— Zastanawiam się co ci powiedzieć — odezwałam się.

— Nic — odparł. — Nikt nie mówił, że musisz się odzywać.

— Ale tak by wypadało — odpowiedziałam. Chłopak zamknął oczy.

— Czasami lepiej milczeć.

Patrzyłam na niego przez dłuższą chwilę. Na jego zamknięte oczy, jasne włosy, wąskie usta i czarne oprawki okularów. Nie byłam w stanie stwierdzić dlaczego mi się podoba. To chyba całokształt.

Po kilku minutach cisza zaczęła mi ciążyć. Nie była niezręczna, ale… nieprzyjemna. Chciałam żeby się odezwał tym swoim spokojnym głosem. Chciałam żeby zapytał mnie o cokolwiek. Chciałam przełamać to milczenie.

— To głupie — stwierdziłam. Chłopak powoli otworzył oczy i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. — Mieliście dzisiaj trening?

— Pytasz o cokolwiek, byleby się odezwać?  — prychnął.

— Nie. Akurat to mnie interesuje, bo Kageyama nie daje znaku życia — odpowiedziałam. Blondyn zerknął gdzieś w bok.

— A dlaczego miałby? — zapytał od niechcenia.

— Jesteśmy przyjaciółmi — powiedziałam pewnie. Blondyn zerknął na mnie, po czym ponownie wbił wzrok w punkt za mną.

— Kei, skarbie... — do pokoju weszła jasnowłosa kobieta, z torebką przewieszoną przez ramię. Uśmiechnęła się na mój widok. — Witaj, ty pewnie jesteś Yuki?

— Tak, proszę pani — odpowiedziałam z uśmiechem.

— Twoja mama mówiła, że wpadniesz po dokumenty — dodała. — Zaraz ci je przyniosę. Kei, mam nadzieję że się przedstawiłeś?

— Znamy się — powiedział blondyn, przenosząc wzrok na matkę.

— Ze szkoły? — zapytała.

— Tak — odparłam.

— No dobrze, poczekaj chwilę — powiedziała i wyszła, by po chwili wrócić z czarną teczką. — Proszę — uśmiechnęła się, podając mi ją.

— Dziękuję — odpowiedziałam i zerknęłam z ukosa na blondyna, który patrzył na mnie obojętnie, opierając się ścianę w przedpokoju.

— Nie chcesz zostać na herbatę? — zapytała kobieta.

— Nie, nie, muszę już iść — odparłam najgrzeczniej jak umiałam. Kobieta pokiwała głową ze zrozumieniem, a uśmiech nie schodził jej z twarzy. Ponownie zerknęłam na blondyna.

— Do zobaczenia — powiedziałam.

— Na razie — mruknął cicho. Matka Tsukishimy spojrzała na niego jak na kretyna, po czym popchęła go lekko w moją stronę.  Zastygłam w bezruchu.

— No, Kei, chyba odprowadzisz koleżankę, prawda? — spojrzała na niego wymownie. — Jest zimno i ciemno, samej jej nie puszczę.

— To z nią idź — odparł Tsukki, po czym wyszedł z pomieszczenia. Jego mama spojrzała na mnie z przepraszającym uśmiechem.

— Daj mi dwie minuty, złotko.

Wyszła z pomieszczenia i ruszyła za synem. Po chwili usłyszałam trzask drzwi. Potem dwa łupnięcia i krótki krzyk, a potem wyraźną odpowiedź Keia  “Nie. ” Potem jeszcze jedno tąpnięcie i coś co przypominało pęknięcie szkła. “Bo ci zabiorę słuchawki!”. Wobec takiego argumentu zapanowała cisza.  Po chwili do kuchni wszedł lekko zaczerwieniony z gniewu blondyn.

— Chodź — rzucił, niemalże wypychając mnie z pomieszczenia. — Nie mam całej nocy na włóczenie się po mieście z jakimiś randomowymi laskami.

Uśmiechając się lekko ruszyłam ulicą, szczęśliwa, że mogę jeszcze kilka minut spędzić w obecności blondyna. Przez chwilę szliśmy w ciszy, którą postanowiłam przerwać.

— Ehm… Ładna dziś pogoda — powiedziałam. Chłopak spojrzał na mnie z uniesionymi  brwiami. — Znaczy no….  Była.

— Przez większość dnia padał deszcz.

— I co z tego!? - zapytałam. — Przecież była ładna.

— Dopóki nie przyszłaś.

— To mogło jedynie poprawić twój dzień, słońce.

— Polemizowałbym.

— Bo jesteś głupi.

— Jestem w lepszej klasie. To znaczy że  jestem mądrzejszy.

— Albo że znasz dyrektora. Nie mnie to oceniać.

Chłopak zapowietrzył się i zamilkł. Po chwili powiedziałam nieśmiało:

— Przyszedłbyś może do mnie na zawody?

— Nie. Dlaczego niby? — zapytał.

— Bo cię o to proszę?

— A co będę z tego miał?

Zatrzymałam się. Spojrzałam na niego z poważną miną. Podeszłam do niego, stanęłam na palcach i wyszeptałam mu do ucha:

— Nic. — odsunęłam się od niego i przez dłuższą chwilę patrzyłam na jego osłupienie. Blondyn złożył usta w dzióbek, po czym powiedział:

— Jakoś mnie to nie przekonuje.

Wzruszyłam ramionami.

— Miło by było gdyby kibicował mi ktoś inny niż moi rodzice, nadpobudliwy brat i Kageyama — powiedziałam, ruszając dalej.

— Przemyślę to, ale na nic nie licz — mruknął. Uśmiechnęłam się.

— Od początku nie liczyłam — dodałam. Przez kolejną minutę szliśmy w milczeniu, po czym zatrzymaliśmy się przed moim domem.

— To… dziękuję — powiedziałam.

— Ta — mruknął chłopak. — Nie powiem, że nie ma za co, bo jest.

Uśmiechnęłam się.

— Do zobaczenia — powiedziałam, przechodząc przez furtkę.

— Część — mruknął i ruszył w swoją stronę. Podeszłam do drzwi i zatrzymałam się z ręką na klamce.

— Tsukishima — powiedziałam. Chłopak odwrócił się i spojrzał na mnie pytająco. — Liczę, że jednak przyjdziesz — uśmiechnęłam się i weszłam do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro