Rozdział 48. Piknik.
Minęło sporo czasu od naszego powrotu z Hawai. Świąteczny czas już dawno znikł ale za to pojawił się okres wiosenny. Wszystko budziło się do życia po śnie zimowym. Spędzałem czas jak zawsze. Zajmowałem się księgarnią oraz spotykałem się z moim narzeczonym. Lecz nadal wykonywałem dobre uczynki aby góra nie podejrzewała czegoś. Właśnie spędzałem czas jak co dzień w księgarni. Spojrzałem kiedy do księgarni wszedł Crowley trzymający koszyk piknikowy.
-Masz klientów?- Zapytał się demon rozglądając się na co ja sam sprawdziłem czy ktoś jest poza nami w księgarni.
-Nie nikogo nie ma. Dlaczego pytasz?- Zapytałem się biorąc kilka książek i podszedłem do regału. Powoli zacząłem wchodzić na drabinkę. Jednak złapałem się półki kiedy zakręciło się mi w głowie. Poczułem jak Crowley łapie mnie za biodra na co na niego spojrzałem.- Jest ok mój drogi. Tylko się mi zakręciło w głowie.- Powiedziałem stawiając po chwili książki na regał. Zszedłem z drabinki na podłogę z pomocą Crowley'a. Następnie ubrałem płaszcz i razem z demonem pojechaliśmy do parku gdzie zrobiliśmy sobie piknik. W czasie pikniku jedliśmy owoce i piliśmy z butelki po wodzie wino. Leprze było oszukanie ludzi, że mamy tam wodę niż bycia przyłapani na piciu wina.
-Jakieś plany na okres wiosenny?- Spytał demon biorąc do ust winogrono które po chwili zjadł ze smakiem. Uśmiechnąłem się. Oboje spojrzeliśmy kiedy było słychać znajomy głos. Już po chwili do mnie przytuliła się Rosie.
-Długo się nie widzieliśmy Rosie.- Powiedziałem kiedy dziewczynka mnie puściła mając na swojej buzi uśmiech.
-Jak pan spędził Sylwestra?- Zapytała się z uśmiechem siadając koło mnie na kocu. Pogłaskałem ją po głowie kiedy Crowley przysunął pudełeczko z owocami. Widziałem jak dziewczynka zaczyna zajadać się owocami.
-A pojechaliśmy z Aziraphalem na Hawaje.- Powiedział Crowley pokazując po chwili dziewczynce zdjęcie gdzie pływałem w basenie gdzie były delfiny.- Nie chciały mi anioła oddać. Kiedy do mnie płyną to te go pyszczkami go szturchały jakby był piłką.- Dodał demon na co ta zaczęła się śmiać. Sam się zaśmiałem na wspomnienie tego wydarzenia.
-Ale i tak najlepsze było to jak ciebie foka wepchnęła do basenu.- Odparłem biorąc z koszyka pudełko z makaronikami. Wziąłem jedno i zacząłem jeść. Spojrzałem kiedy Rosie podała mi jakąś kopertę. Wziąłem i przyjrzałem się jej.
-To zaproszenie na ślub taty i wujka.- Powiedziała pokazując swoje białe jak puch ząbki. Spojrzałem na Crowley'a który jadł czekoladki.
-Aniele złap bukiecik wtedy.- Powiedział ruszając brwiami na co się zarumieniłem. Lecz słysząc wołanie imienia dziewczynki spojrzeliśmy. Zauważyłem ojca Rosie i jego partnera. Byli ubrani w garnitury. Widziałem jeszcze fotografa więc było pewne, że jest to sesja ślubna. Dzięwczynka na pożegnanie przytuliła mnie i pobiegła do bliskich. Uśmiech mi się pojawił na twarzy gdy mój narzeczony przytulił się do mnie.- Aniele... A może po ślubie adoptujemy jakiegoś bąbelka?- Zapytał się demon na co na niego popatrzyłem. Usłyszałem jego cichy śmiech. Poczochrałem go po włosach w międzyczasie wsadzając mu do ust makaronika.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro