Rozdział 4. Kochanek?
Zaskoczyło mnie, że Oscar po chwili poprawił mi opadający kosmyk moich blond włosów na twarz. Patrzył na mnie. Wręcz patrzył się głęboko w moje błękitne oczy. Czułem się nieco jak w czasach poety. Spojrzałem mu w oczy. Z mojego czoła brunet przeniósł swoją dłoń na mój policzek. Zaczął się zbliżać do mojej twarzy. Zacząłem się niepokoić zachowaniem chłopaka.
-Oscarze co chcesz...- Nim zdążyłem dokończyć ten zamknął nasze usta w pocałunku. Zaskoczył mnie swoim zachowaniem. To był mój pierwszy pocałunek. Nie wiem co bym musiał zrobić i powiedzieć gdyby Gabriel się dowiedział. Brunet odsunął się ode mnie słysząc chrząknięcie. Spojrzałem w tamtym kierunku i ujrzałem archanioła. Momentalnie moje mięśnie w ciele się spięły. Gabriel stał ze skrzyżowanymi rękoma. Powoli wstałem z kanapy. Wilde na mnie spojrzał pytająco.- Proszę Oscarze wyjdź. Innym razem porozmawiamy... O tym. Proszę.- Powiedziałem nie patrząc na niego. Spojrzałem jedynie gdy wyszedł. Popatrzyłem na archanioła.
-Co ty znowu na Boga wyprawiasz Aziraphale? Znów się zaczynasz mieszasz w boski plan?- Zapytał się wściekły archanioł Gabriel przyglądając się mi. Nie rozumiałem o co mu chodziło.
-Gabrielu ja nie rozumiem. Poznałem Oscara tydzień temu kiedy do mnie przyszedł po jedno z dział Wilde'a. Nie wiedziałem nic o boskich planach w stosunku do niego. Nawet się nie spodziewałem, że mnie... Pocałuje.- Powiedziałem patrząc się na archanioła. Ostatnie słowo ledwo przeszło mi przez gardło.
-Mhm... Cóż dla twojej wiadomości ten człowiek będzie w coś zamieszany i trafi do więzienia. Tak wiem przypomina to jak życie tego grzesznika jak i poety. Nie wiem jak może mężczyzna z mężczyzną.- Powiedział Gabriel wzdychając. Odwróciłem głowę. Mieszkam na Ziemi tyle tysięcy lat i nie raz widziałem rozwój homoseksualizmu. Zdania na ten temat były, są i będą podzielone. Niektórzy brali to za chorobę lub grzech, inni to tolerowali, a jeszcze inni mieli neutralny stosunek. Nie wiem co o tym myśleć. Będę musiał na pewno porozmawiać poważnie o tym co się wydarzyło między mną, a Oscarem. Spojrzałem w stronę Gabriela. Nie widziałem już archanioła. Znikną. Wziąłem głęboki oddech i zająłem się sprzątaniem księgarni. Postanowiłem na dwa dni zostawić zamkniętą księgarnie. Wziąłem notes leżący obok telefonu. Napisałem na czystej kartce dzisiejszą date oraz dopisek.
-Zadzwoń do Crowley'a by z nim porozmawiać na temat Oscara.- Powiedziałem po czym położyłem ją koło telefonu. Wiedziałem, że ta rozmowa może być dla nas obu trudna. Szczególnie po takiej kłótni. Jak tak teraz myślę to by Crowley za pewne dałby mi kazanie, że mnie ostrzegał. Dodatkowo nawet taka spokojna rozmowa może spowodować między nami kłótnie większą niż dziś. Napisałem na kartce to co Gabriel mi powiedział jeśli chodzi o Oscara. Może chodzi o coś niebezpiecznego? W końcu teraz w dwudziestym pierwszym wieku nie jest się karanym więzieniem za bycie osobą homoseksualną. Miałem nadzieję, że Crowley nie będzie wybuchowy w czasie naszej rozmowy. Jednak wiem, że po nim wszystkiego można się spodziewać. W końcu to demon którego znam doskonale od ponad 6000 lat.
&
Moi kochani... Jak widać ciastko_96 chyba stało się prorokiem w tym oto rozdzialiku🤣.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro