Rozdział 34. Zaspany.
Obudziło mnie ciche chrapanie koło mojego ucha. Uchyliłem lekko powieki aby dowiedzieć się kto mi przerwał miły sen. Spojrzałem w bok i ujrzałem Crowley'a. Ta gadzina była od pasa w dół jako wąż. Uśmiechnąłem się i pocałowałem go lekko w czoło. Demon oblizał się przez sen i przestał chrapać niczym miś w czasie snu zimowego. Kiedy powoli wstałem udałem się do swojej kuchni. Wstawiłem wodę do czajnika i kiedy czekałem aż ta się zagotuje wsypałem sobie do filiżanki trochę granulowanej herbaty, a do kubka trzy łyżki kawy. W czasie czekania aż woda się zagotuje wziąłem książkę którą zacząłem czytać. Wiedziałem, że już zostało mało czasu na przygotowania do Bożego Narodzenia. Pamiętałem ten dzień wspaniale. Mimo, że od samego rana bałem się wtedy czy coś pójdzie nie tak. Z moich myśli wyrwał mnie dźwięk czajnika. Wstałem zamykając książkę. Podszedłem do kuchenki. Wziąłem czajnik i zalałem swoją herbatę oraz kawę dla Crowley'a. Kiedy dodałem cukru do herbaty przemieszałem ją. Wziąłem oba naczynia i udałem się do sypialni. Postawiłem kubek i filiżankę na nocnej szafce. Usiadłem koło demona i podrapałem go za uchem.
-Crowley.- Powiedziałem drapiąc go za uchem jak psa na co ten zamruczał lecz nie obudził się. Zacząłem go dalej drapać.- Crowley śpiochu wstawaj.- Powiedziałem patrząc na niego. Lecz nawet to nie pomogło. W końcu wpadł mi do głowy pewien pomysł. Lecz skutki były by... Opłakane gdyby niebo się dowiedziałem. Jednak postanowiłem to zrobić. Nachyliłem się nad uchem demona.- Crowley... Wstawaj. Mam na sobie grzeszną, koronkową bieliznę.- Wyszeptałem mu na ucho rumieniąc się. Crowley uśmiechnął się i zaczął się budzić.
-Półnaga sesja w erotycznej, koronkowej bieliźnie.- Powiedział i spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem. Przetarł oczy.- Aż mnie kusisz anie...- Nie zdążył dokończyć przyglądając mi się po chwili.- Ty zły aniele... Okłamałeś mnie!- Krzyknął patrząc na mnie.- Gdzie ta twoja erotyczna, koronkowa bielizna?!- Krzyknął ponownie patrząc na mnie. Zacząłem się cicho śmiać będąc zarumienionym.- Ty kłamczuchu... Chodź tu!- Krzykną Crowley po czym zaczął mnie gonić. Ja za to przed nim uciekałem. Śmiałem się z tego co mówi pod wpływem emocji. Jednak demon w pewnej chwili mnie złapał i zaczął mnie łaskotać. Szarpałem się śmiejąc się czując łaskotanie.- Oj i po co mnie podkusiłeś aniele?- Powiedział nie przerywając łaskotek. Przerwał kiedy zacząłem się wręcz dusić ze śmiechu. Gdy się tylko uspokoiłem Crowley przytulił się do mnie mrucząc jak kot.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro