Rozdział 33. Przeszłość.
(Perspektywa Crowley'a)
Kiedy wszedłem z butelką wina w jednej ręce i lampkami w drugiej widok jaki zauważył rozgrzał moje demoniczne serce. Widziałem mojego anioła śpiącego w moim łóżku. Był wtulony w pościel i uśmiechał się uroczo w czasie spokojnego snu. Zaniosłem z powrotem do kuchni lampki i alkohol. Wracając do sypialni zużyłem cud aby przebrać się do spania. Był to dla mnie klasyczny strój. Czarne spodnie i bielizna pod spodem. Powoli ułożyłem się pod kocem koło anioła. Kiedy przymknąłem oczy w pewnej chwili poczułem coś. Gdy uchyliłem powieki ujrzałem jak mój anioł się we mnie wtula. Uśmiechnąłem się i obejmując go zasnąłem. Biegałem po niebie w czasie wojny która była między aniołami, a... A aniołami które przeszły na stronę Lucka. Każdy dawał z siebie wszystko. Nawet moja mała kochana gwiazdka walczyła dzielnie mimo, że Lucyfer rozciął mu nieco rękę. Niestety nie wiem jak i kto nagle uderzył mnie w tył głowy. Prawdopodobnie upadłem kiedy straciłem przytomność. Obudziłem się dopiero w... Tym miejscu. Znałem je z opowieści Boga. Te miejsce to granica nieba. To tu właśnie anioły zostają potępione i stają się demonami. Byłem skuty niebiańskim łańcuchem. Zauważyłem, że moje wielkie, białe skrzydła serafina były rozwinięte. Szarpnąłem się lekko lecz na marne. Drgnąłem na dźwięk kroków kilku osób. Spojrzałem i po chwili ich zauważyłem. Gabriel, Michał, Uriel, Sandalphon i Saraqael. Cała piątka patrzyła na mnie z obrzydzeniem. Całe otoczenie oświetlał płomienny miecz który trzymał ten idiota Gabriel.
-Michał, Sandalphon... Przytrzymajcie go.- Powiedział oschle najwyższy archanioł na co wymieniona dwójka podeszła do mnie i mocno trzymała moje ramiona. To co się następnie wydarzyło działo się bardzo szybko. Gabriel odciął mi mieczem moje dwa pozostałe pary skrzydeł. Ból był koszmarny. Po tym jak upadłem ci wyrzucili mnie z nieba. Ten upadek przypieczętował to, że stałem się demonem. Lecz uczucie gdy siarka polała moje rany przyprawiła mnie o głośny krzyk. Przez ból przemieniłem swoje ciało. Wyglądałem jak coś groźnego. Byłem czarny, a mój brzuch pod moją drugą formą był czerwone. Zaś oczy żółte prawie jak płomienie. Poderwałem się budząc się z koszmaru. Rozglądając się spojrzałem czując jak coś się przytula do mnie. Odetchnąłem z ulgą na widok anioła. Ostrożnie wyszedłem z łóżka po czym się przemieniłem. Nieco wyglądałem jak słynna Meduza. Zawinąłem się wokół Aziego i przytulając go do siebie zasnąłem mając w głowie obrazy z mojego upadku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro