Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3. Sprzeczność zdań.

Od poznania Oscara minął tydzień. Miło się mi z rozmawia. Od kąt się poznaliśmy zaczęliśmy się spotykać w kawiarni by porozmawiać o książkach. Wczoraj Crowley w czasie rozmowy przez telefon zrobił mi awanturę o to, że rozmawiam z Oscarem. Mocno się wściekł. On się zachowuje jakby był zazdrosny. Przecież nie ma on o co być zazdrosny. Przecież my tylko rozmawiamy. Nie wiem co temu demonowi wlazło do głowy. Właśnie spacerowałem po parku nucąc sobie pod nosem. Spojrzałem na jedno z drzew. Był o nie oparty Crowley. Pamiętam, że raz pokłóciliśmy się o to, że nazywałem go Crawley.

-Musimy pogadać.- Warknął spoglądając na mnie. Demon podszedł do mnie ze skrzyżowanymi rękoma na klatce piersiowej. Nim zdążyłem coś powiedzieć ten odezwał się pierwszy.- Nie chce tego kretyna widzieć koło ciebie.- Powiedział wściekle patrząc na mnie. Prychnąłem krzyżując ręce na klatce piersiowej.

-Crowley to co z tobą mam rozmawiać o książkach przy winie? Ja tego nie widzę. Poza tym Oscar jest miły i z nim normalnie mogę porozmawiać o książkach.- Powiedziałem wściekły patrząc na demona.

-Ta rozmawiacie. Co będzie dalej? Wylądujecie w łóżku?!- Krzyknął wściekły na co pokręciłem głową wściekły.- Co kręcisz głową jak tępy?! Prawdę mówię! Tacy jak oni poczekają na okazję by potem się takimi jak ty zabawić by oszczędzić to co ma w kieszeni!- Ponownie krzyknął Crowley patrząc się na mnie niczym rozjuszony byk.

-Wiesz co? Odczep się ode mnie i zajmij się swoim nosem Anthony J. Crowley'u.- Warknąłem wściekle po czym poszedłem w swoją stronę. Kłótnia z tym demonem podniosła mi ciśnienie. Jedyne co by mi teraz pomogło to porządna lampka wina i dobra książka.

-Aziraphale!- Usłyszałem wołanie Oscara. Odwróciłem się i zauważyłem chłopaka. Biegł w moją stronę. Od zaczęcia się naszej znajomości przeszliśmy na "ty" by było nam wygodniej.- Coś się stało? Nie wygląda pan wesoło jak zawsze.- Powiedział chłopak patrząc na mnie.

-Po prostu... Pokłóciłem się z przyjacielem z którym znam się szmat czasu. Po prostu nie rozumie on tego, że zacząłem poznawać nową osobę. Zaczął wygadywać głupoty o tej osobie i... Pokłóciliśmy się.- Powiedziałem patrząc się na Oscara.

-Cóż też tak miałem kiedyś w Paryżu. Mój współlokator się mocno martwił o mnie aż żyć mi nie dawał. W końcu nie wytrzymałem i wyjechałem zostawiając mu krótki list.- Powiedział brunet po czym zaczynając z nim iść. W czasie drogi rozmawialiśmy. W końcu doszliśmy do mojej księgarni. Weszliśmy do środka.

-Nie wiem co ci zaproponować. Mogę zrobić kawę, herbatę albo kakao.- Powiedziałem zdejmując płaszcz który powiesiłem na wieszaku tak samo zrobił młody Wilde. Ten spojrzał na mnie z uśmiechem.

-Może kakao. Najlepiej z piankami.- Powiedział uśmiechając się zadowolony. Również się uśmiechając poszedłem przygotować nam gorące kakao. Kiedy je przyniosłem usiedliśmy naprzeciwko siebie. Zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim.- Nie wiem czy to już ktoś ci mówił ale... Wyglądasz jak prawdziwy anioł.- Powiedział łapiąc mnie za dłoń. Odwróciłem wzrok.

-Oscarze nie gadaj głupot. Nie wyglądam jak anioł. Nie mam nawet chudej sylwetki.- Powiedziałem zabierając nieco ręce. Na moje słowa zielonooki się zaśmiał.

-Daj spokój jak dla mnie jesteś jak anioł i to najprawdziwszy.- Powiedział Oscar na co się uśmiechnąłem patrząc na niego. Może miał rację, a może nie. Dobrze, że nie wie o tym, że jestem na prawdę aniołem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro