Rozdział 28. Wyjaśnienie.
Cofnąłem się parę kroków w ogromnym szoku. Wspomnienia uderzyły we mnie z wielką siłą. Uderzyły tak mocno jak powódź w czasach Noego. Gabriel cicho się śmiał widząc moje pierwsze łzy które spływały po moich policzkach. Nie mogłem uwierzyć w dwie rzeczy. Pierwsza. Crowley ukrywał przede mną prawdę o tym jakim był aniołem przed upadkiem Lucyfera. Zaś drugą było to, że wielki archanioł Gabriel okłamał mnie, że Raphael zginął. Podskoczyłem lekko kiedy usłyszałem klaskanie.
-Proszę, proszę. Archanioł Gabriel przyznał się do kłamstwa. Nie sądziłem, że takie wyznanie usłyszę.- Powiedział nagle Crowley. Odwróciłem się do niego. Zignorowałem Gabriela który się ulotnił przeczuwając, że zaraz między nami dojdzie do kłótni. Na widok mojej twarzy Crowley spuścił wzrok drapiąc swój kark.
-Jak długo? Jak długo miałeś zamiar to ukrywać?!- Krzyknąłem po czym się rozpłakałem. Usłyszałem kroki po czym poczułem jak ten mnie przytula. Wtuliłem się w niego płacząc. Czułem jak ten głaszczę mnie po głowie. Jak tylko się uspokoiłem usiedliśmy na kanapie.
-Aniołku posłuchaj mnie. Chciałem ci to powiedzieć wiele razy ale słysząc z ust jakiegoś demona o tym, że ty myślisz o... O tym, że Raphael umarł z rąk Lucka to zrezygnowałem. Wiedziałem też, że demonowi byś nawet nie uwierzył w takie słowa. No chyba, że powiedziałbym tobie wtedy jaką stworzyłem dla ciebie konstelację.- Powiedział przyglądając się mi. Wytarłem oczy z łez.
-Przez wieki myślałem, że Raph... Znaczy, że ty kiedy byłeś aniołem nie żyjesz. Strasznie się bałem.- Powiedziałem przyglądając się mu. Crowley przysunął się do mnie bliżej i zaczął głaskać mój policzek. Kiedy był aniołem robił tak samo kiedy byłem po ostrej rozmowie z archaniołami.
-Zakochałem się w tobie od kąt jeszcze byliśmy oboje aniołami. Kiedy rozmawiałem z Lucyferem... On powiedział... Wręcz obiecał mi, że jeśli dołączę do niego i jego zwierzchników to będziemy mogli żyć we dwoje tak jak normalne istoty. Ignorowalibyśmy wszystkie zasady z nieba. No i oczywiście byśmy nie mieli obaw ale stało się jak stało.- Powiedział Crowley patrząc na mnie.- Wiedz, że jak widziałem ciebie przez tyle lat ja chciałem ci wyznać miłość ale nie wiedziałem czy to aby nie popsuje naszych relacji. W końcu jestem demonem, a ty aniołem.- Dodał patrząc mi w oczy. Poczułem jak policzki mi się lekko czerwienią ale szybko odwróciłem wzrok
-Muszę to przemyśleć Crowley i... Przespać się ze wszystkich. Głowa mnie boli od tych emocji.- Powiedziałem patrząc na swoje nogi. Demon wziął koc którym nas po chwili szczelnie okrył. Przytuliłem się do niego powoli po czym wsłuchałem się w spokojne bicie jego demonicznego serca.- Crowley?- Zapytałem na co ten mruknął.- Jako były pół serafin chyba powinieneś mieć sześć skrzydeł.- Powiedziałem patrząc na niego. Wtedy demon westchnął cicho przyglądając się mi.
-Po wojnie dorwali mnie i... Nim upadłem odcięli mi dodatkowe skrzydła. Przez te rany które mam mogłeś nie zauważyć blizn.- Powiedział Crowley. Faktycznie to ma sens. Poza tym dopiero teraz zorientowałem się, że Crowley jest jedynie w krótkich spodenkach. Zarumieniłem się lecz mimo to przytuliłem się do ciepłej prawie jak ogień skóry i wsłuchiwałem się w bicie serca Crowley'a które jak się okazuje od wieków było darowane tylko i wyłącznie dla mnie. Czułem się jak w tym filmie o piratach. Pirat wycina swoje serce które w skrzyni podarowuje miłości swojego życia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro