Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23. Pocałunek.

Od zabawy w berka i obrzucania się liśćmi minęły dwa dni. Wczoraj udałem się do sklepu gdzie kupiłem parę przedmiotów związanych z Halloween. Takimi rzeczami były lampki do powieszenia w krzątacie duchów, dyni lub nietoperzy lub zabawkowe pająki. Troszkę tego kupiłem. Może przegiąłem z ilością lampek ale ewentualnie będę je dawać dzieciom z cukierkami. Kto wie? Może i ja się przebiorę? Przynajmniej rozbawię tym niektórych klientów. Właśnie spokojnie robiłem tematyczną witrynę gdzie może kiedyś Crowley jako wąż by wypoczywał. Ustawiłem lampki, sztuczne i prawdziwe liście oraz parę innych przedmiotów. W całej dekoracji pomogła mi właścicielka sklepu z płytami. Maggie była cudowna. Zawsze uśmiechnięta i pomocna. Kiedy interes jej nie szedł brałem płyty za czynsz. Leprze dla mnie są płyty od pieniędzy. W końcu mogę muzyki w czasie pracy posłuchać. Aż podskoczyłem na widok tego jak czarny bentley parkuje przed księgarnią, a z niego wysiada wściekły Crowley. Odszedłem od okna ustawiając ostatni przedmiot. Chwila nie minęła, a demon wszedł z hukiem do mojej księgarni.

-Kiedy miałeś mi zamiar powiedzieć?!- Krzyknął wściekle Crowley. Nie rozumiałem o co mu mogło chodzić.

-Crowley mój drogi spokojnie. O co chodzi?- Zapytałem się przyglądając się demonowi który podszedł do mnie wściekle. Jego wściekłość widziałem doskonale. Nawet przez okulary. Zapewne gdybym był Gabrielem nie zahamowałby się przed uderzeniem.

-Nie uspokoję się! Kiedy kurwa miałeś zamiar mi powiedzieć, że dostałeś lepsze stanowisko w niebie?!- Krzyczał wściekle. Z emocji złapał mnie mocno za ramiona. Jego czyn mnie przeraził więc oczywistym dla takiej sytuacji było odepchnięcie. Po chwili rozpętała się pomiędzy nami kłótnia. On uparcie mówił o moim awansie którego nie dostałem, a przynajmniej o tym się jeszcze nie dowiedziałem. Zaś ja uparcie go uświadamiałem, że nie wiem o tym niczego. Jednak nagle rozjuszony niczym byk Crowley podszedł do mnie. Złapał mnie za kołnierz mojej marynarki po czym mocno do siebie przyciągnął. Nasze usta nagle się połączyły w pocałunku. Starałem się coś powiedzieć lecz bez skutków. Gdy tylko się odsunął ja patrzyłem jak opuszcza księgarnię bez słowa. W szoku dotknąłem ust. W głowie miałem tylko jedno. To, że demon się we mnie kochał. Zająłem się pracą by zająć czymś myśli. Jednak mój spokój nie trwał długo. Z tego powodu, że pojawił się Gabriel.

-O Aziraphale dobrze, że jesteś. Słuchaj góra przysyła mnie z ważną sprawą.- Powiedział archanioł podchodząc do mnie. Nie odpowiedziałem tylko zajmowałem się swoją pracą. Gabriel coś do mnie mówił lecz ja za bardzo zagłębiłem się w myślach. Szczególnie jeśli chodzi o pocałunek. Wróciłem do rzeczywistości kiedy złapał moje ramię.- Dlatego trzeba to zrobić dla dobra ludzi. Rozumiesz?- Zapytał się mnie archanioł na co ja na niego spojrzałem i pokiwałem głową. Ten tylko się uśmiechnął po czym opuścił moją księgarnię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro