Rozdział 12. Zemdlałeś.
Oddychałem ciężko i szybko patrząc na ciało które kilka kroków ode mnie leżało. Powoli wstałem trzymając się za podrapaną rękę. Podszedłem do demona i sprawdziłem jego oczy. Były normalne. Po jego ruchach klatki piersiowej wiedziałem, że szybko oddycha. Powoli jak mogłem przeniosłem go na kanapę i okryłem kocem. Po chwili udałem się do sypialni gdzie zabrałem czyste ubrania. Następnie poszedłem do łazienki gdzie się wykąpałem po czym opatrzyłem swoje rany. Nieco trudne było bandażowanie rannej ręki samemu. Ale nie miałem innego wyjścia. Kiedy tylko byłem gotowy udałem się na dół. Zrobiłem sobie gorącej herbaty i kilka kanapek z wędliną, serem i pasztetem. Usiadłem na kanapie dając głowę demona na swoje kolana. Piłem powoli gorący napój jedząc kanapki mimo iż dalej drżały mi dłonie i nogi po tym co się wydarzyło. Kiedy usłyszałem ciche mruczenie Crowley'a momentalnie na niego spojrzałem. Widok budzącego się demona ulżyło mi widokiem jego normalnych oczu.
-A-Aziraphale? Co... Co się stało?- Zapytał się starając się podnieść. Złapałem go powstrzymując przed podniesieniem się.- S-Szatanie co ci się tu stało?- Zapytał się z przerażeniem przyglądając się opatrunkowi na moim policzku który po chwili dotknął. Złapałem jego dłoń delikatnie.
-Spokojnie Crowley. Nic się mi nie stało po prostu... Ktoś z dołu ciebie opętał i no... Mnie zaatakowałeś. Na szczęście nic mi się nie stało i jak widzisz żyję więc się nie martw.- Powiedziałem przyglądając się demonowi głaszcząc jego głowę. Wyraz twarzy rudowłosego się zmienił. Usiadł po czym odsunął się. Wydawał się jakby chciał ode mnie uciec.
-C-Cholera... P-Prawie cie zabiłem.- Warknął Crowley wbijając swoje palce w ramiona kuląc się na drugim końcu kanapy. Widząc krew na jego ubraniu postanowiłem przynieść mu coś na zmianę.
-Odpocznij sobie Crowley. Napij się herbaty i zjedz. Zaraz przyniosę ci coś na przebranie. Twoje ubrania okropnie wyglądają.- Powiedziałem wstając powoli. Podszedłem do niego po czym okryłem kocem. Kiedy go dotknąłem widziałem i czułem jak się spina. Martwiłem się o niego. Nie raz słyszałem od klientów pytania czy posiadam książki jak pomóc osobie ze stresem pourazowym. Sądziłem, że Crowley może mieć coś takiego. W końcu... Nie świadomie mnie skrzywdził.
(Perspektywa Crowley'a)
Byłem przerażony. Mało brakowało, a bym zabił Aziraphale'a. Musiałem zrobić coś gorszego skoro okrył mnie kocem i poszedł po ubrania dla mnie. Spojrzałem na swoje ubrania. Miałem krew. Szczególnie na dłoniach w okolicy paznokci i pod nimi. Z zawahaniem powąchałem je i wyczułem metaliczny zapach krwi. Wiedziałem czyja ona jest. Wstałem szybko i uciekłem jak najszybciej z księgarni. Wróciłem do swojego mieszkania. Kiedy tylko wszedłem do środka zamknąłem drzwi na wszystkie zamki. Udałem się do toalety. Rozebrałem się do naga po czym ubrania wrzuciłem do pralki. Puściłem wodę do wanny do której wszedłem. Gdy woda prawie wylewała się z wanny zakręciłem wodę. Starałem się zmyć krew z dłoni. Moczyłem się tak chyba z dwie godziny. Cały czas słyszałem dzwonienie swojego telefonu. Zaś automatyczna sekretarka mówiła, że jestem nie dostępny. Zanurzyłem się pod wodą. Jednak długo nie wstrzymałem pod nią i szybko się wyłoniłem w międzyczasie łykając trochę wody. Po chwili wyszedłem z wanny i owinąłem się ręcznikiem. Udałem się do na drżących nogach do sypialni. Wytarłem się szczelnie i nałożyłem bieliznę. Położyłem się do łóżka i starałem się zasnąć. Nie dawałem rady. Ciągle w głowie słyszałem jego przerażony anielski głos błagający mnie bym przestał go atakować.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro