Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25. Odpoczynek.

Wieczorem sprzątając książki nagle zauważyłem jakąś kopertę. Bałem się, że to od Gabriela ale na szczęście lub nie to nie było od archanioła. Kiedy przeczytałem jej zawartość wedle reguły spaliłem ją po czym udałem się w dane miejsce. Ktoś kto napisał ten list kazał mi go zaraz po przeczytaniu spalić oraz jak najszybciej udać się do zniszczonego powojennego kościoła niedaleko lasu. Po przybyciu na miejsce zacząłem się rozglądać po okolicy. Nic nie znalazłem więc postanowiłem wejść do środka. Gdy tylko wkroczyłem do środka... Zamarłem. Na ziemi leżał ranny i nieprzytomny Crowley. Podbiegłem do niego i sprawdziłem jego funkcje życiowe. Uspokoiłem się widząc, że oddycha. Demon jednak miał wiele poparzeń na twarzy, rękach, a zapewne również miał je pod ubraniem. Ostrożnie go podniosłem i zacząłem iść szybko. Ciągle rozglądałem się by mieć pewność, że nikt nas nie śledzi. Zabrałem rannego i nieprzytomnego Crowley'a do swojej księgarni. Po dotarciu do księgarni wszedłem do środka. Zaraz po zamknięciu drzwi księgarni szybko udałem się na górę gdzie ułożyłem w łóżku demona. Wróciłem na dół skąd zabrałem apteczkę, miskę z wodą i szmatką. Następnie wróciłem do Crowley'a. Zaraz po ustawieniu wszystkiego zacząłem z niego zdejmować ubrania zostawiając go w samej bieliźnie. Najpierw przemyłem rany mokrą szmatką, a następnie opatrzyłem je wszystkie. Kiedy tylko opatrzyłem mu wszystkie rany ubrałem go w ciepłą piżamę i ułożyłem w łóżku. Aby nie zmarzł okryłem go kocem i po cichu udałem się na dół. Zrobiłem sobie herbaty i dwie kanapki. W czasie czekania aż woda się zagotuje usłyszałem pukanie do drzwi księgarni. Powoli i po cichu poszedłem sprawdzić kto to. Uspokoiłem się widząc, że pukającym jest Azreal. Wpuściłem go do środka.

-Panie Aziraphale stało się coś strasznego.- Mówił zestresowany patrząc na mnie kiedy zamknąłem drzwi.

-Azreal spokojnie. O co chodzi? Co się takiego stało?- Zapytałem się przyglądając się mu. Oboje usiedliśmy na kanapie.- Więc? O co chodzi?- Zadałem ponownie pytanie przyglądając się młodemu aniołowi.

-Seraph jakiś czas temu poszedł na Ziemie. Chciał się o coś zapytać archanioła Gabriela ale... Zauważył jak Gabriel, Sandalphon, Uriel i Michał katują takiego demona z wężowymi oczami. Odwrócił uwagę aniołów i uciekł. Nikomu nie mówiłem ale ja i Seraph my... Czujemy to co ludzie, że chcemy być przy sobie ale... Teraz on raczej trafi do piekła... Prawda?- Mówił zdenerwowany, a na koniec wypowiedzi niepewnie. Pogłaskałem go po głowie. Byłem mu wdzięczny za to, że poinformował mnie kto skrzywdził Crowley'a. Gdybym miał na tyle odwagi bym się im sprzeciwił.

-Prawdopodobnie upadnie ale kto wie. Może uda wam się spotykać na Ziemi aby wypełniać swoje zadania. Ale musielibyście być bardzo ostrożni.- Powiedziałem patrząc na anioła który skinął głową. Kiedy ten wyszedł resztę nocy spędziłem koło Crowley'a czuwając przy nim. Chciałem mieć pewność, że będzie z nim dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro