Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22. Liście.

Minęło parę dni od zachowania Crowley'a. Cieszyło mnie, że był obok. W końcu mnie uratował. Właśnie oboje spacerowaliśmy po parku. Cały park był ozdobiony przez ozdobione ciepłymi kolorami liśćmi. W czasie spaceru widziałem jak dzieci będące z rodzicami na spacerach zbierały liście lub żołędzie które następnie chowały do woreczków. Spojrzałem widząc znajomą mi osóbkę która ganiała się z malutkimi wiewiórkami koło wielkiego dębu. Powoli podszedłem wyjmując z kieszeni parę orzechów. Kucnąłem wyciągając rękę na co malutkie włochate kuleczki podbiegły nieco nie pewnie po czym zabrały orzeszki zabierając je do dziupli.

-Pan Fell!- Krzyknęła na mój widok Rosie która na mnie następnie skoczyła sprawiając, że oboje wylądowaliśmy w niewielkiej kupce liści. Pisnąłem cicho kiedy poczułem jak jakieś igiełki wbijają się mi w plecy. Jak tylko usiadłem usłyszałem głośny śmiech Crowley'a.

-O S-Szatanie... Masz pasażera na gapę!- Krzyczał ze śmiechem demon po czym tego "pasażera" odczepił od mojego płaszcza i nam go pokazał. Tym małym gościem okazał się jeżyk który co chwile wystawiał język żując w międzyczasie jakiegoś robaczka. Demon postawił zwierzaka który potuptał sobie w głąb parku. Postanowiłem się odegrać na demonie za jego zachowanie. Nabrałem nieco liści i w niego rzuciłem. Zabawnie wyglądał na co ja i Rosie zaczęliśmy się śmiać.

-Masz za swoje Crowley.- Powiedziałem wstając po chwili. Nawet chwila nie minęła, a Crowley obsypał mnie liśćmi. Cała nasza trójka zaczęła się na wzajem obsypywać kolorowymi, jesiennymi liśćmi. Wyglądała to jak bitwa na śnieżki leż bardziej klimat jesienny. Zmęczeni walką uznaliśmy remis. Lecz nasz odpoczynek, a przede wszystkim mój odpoczynek nie trwał długo. Powodem tego było to, że Rosie zaczęła się z nami bawić w berka. Myślałem, że zaraz zemdleje ze zmęczenia gdyby nie to, że pojawił się mężczyzna o czarnych lokach w czarnym płaszczu i granatowym szalikiem na szyi.

-Co mówił ojciec Rosie? Nie oddalasz się. Chodź tu urwisie.- Powiedział mężczyzna po czym wziął dziewczynkę na ręce. Ta cały czas się śmiała.

-Wujku, wujku! Skoczyłam na pana Fella, a w jego plecy wbił się jeżyk!- Krzyknęła rozbawiona dziewczynka. Mężczyzna przyjrzał się mi po czym przeniósł wzrok na demona.

-Uraz oczu czy operacja?- Zapytał się mężczyzna patrząc na Crowley'a. Rudowłosy wytrzepał swoje włosy z liści.

-Już takie mam.- Powiedział demon po czym zaczął iść. Spojrzałem na niego po czym na Rosie i jej wujka. Pomachałem do nich po czym poszedłem szybko do demona. Oboje po kilkunastu minutach doszliśmy do naszej ulubionej restauracji. Zajęliśmy stolik i zaczęliśmy czekać na kelnera. Gdy ten przyszedł ja poprosiłem o danie zaś Crowley podał nazwę wybranego przez nas szampana. W czasie czekania ciszę między nami przerwał demon.- Nie wiem o co chodzi temu facetowi.- Powiedział bawiąc się nożem. Westchnąłem cicho.

-Rosie opowiadała mi o swoim wujku. Jest dość... Specyficzny. On i ojciec Rosie zajmują się rozwiązywaniem zagadek więc no... Mam do kogo się zgłosić gdyby skradziono mi jakąś książkę.- Powiedziałem przyglądając się Crowley'owi w chwili kiedy kelner przyniósł moje danie oraz szampana.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro