Rozdział 2. Nowy klient.
Z kwestii, że niestety nie dobiliście dziesięciu gwiazdek postanowiłam, że wstawię dla was drugi rozdział tej książki.
&
Zaraz po otworzeniu następnego dnia księgarni zająłem się ustawianiem książek na półki. Przysunąłem w pewnej chwili drabinę do jednego z regałów w celu ustawienia książek na wyższe półki. Powoli wszedłem na nią z kilkoma książkami w rękach. Zacząłem je układać. Spojrzałem słysząc dzwonek na znak, że ktoś przyszedł.
-Już idę!- Zawołałem po czym wychyliłem się by odstawić ostatnią książkę. Nagle zachwiałem się na drabinie. Już się bałem i spodziewałem bolącego upadku gdy zamiast bólu poczułem jak ktoś łapie mnie za biodra ratując tym przed upadkiem. Spojrzałem w dół. Zauważyłem młodego mężczyznę. Miał brązowe loki i zielone oczy. Gdyby nie fakt, że mieszkam na ziemi od tylu tysięcy lat powiedziałbym, że widzę Oscara Wilde'a. Był do niego podobny. Aż przypomniało mi się gdy go poznałem. Wielokrotnie z nim rozmawiałem o książkach. Crowley nie raz wtedy mówił, że wyglądam wtedy jak jego kochanka.
-Nic panu się nie stało?- Zapytał się na co otrząsnąłem się ze wspomnień. Ton jego głosu wyrażał zmartwienie. Powoli zszedłem z drabiny po czym odłożyłem ją na miejsce. Spojrzałem na młodego mężczyznę.
-Tak spokojnie. Wszystko jest w porządku.- Powiedziałem ze spokojem. Mimo, że czułem jak moje serce bije szybko.- Dziękuję za ratunek.- Dodałem na co ten się uśmiechną.- Więc w czym mogę panu pomóc?- Zapytałem patrząc na niego spokojnie.
-Nie ma za co. Każdy by postąpił jak ja. Właściwie to szukam pewnego rzadkiego egzemplarza książki Oscara Wilde'a. Prezent dla moich... Matek.- Powiedział chłopak z zawahaniem mówiąc ostatnie słowo. Cóż momentalnie domyśliłem się o co chodziło. Kobieta kochająca kobietę. Albo któraś z nich wcześniej zmieniła płeć. Nie wiem dlaczego dla wielu to grzech.
-Rozumiem. Chyba coś powinienem znaleźć.- Powiedziałem i zacząłem szukać kiedy mężczyzna się na mnie patrzył.- Nigdy pana nie widziałem w Londynie. Jest pan tu nowy?- Zapytałem chcąc jakoś rozpocząć rozmowę. Lubiłem rozmowę z nowymi klientami.
-Można tak powiedzieć. Miesiąc temu tu wróciłem. Mieszkałem pięć lat w Paryżu gdzie zajmowałem się poezją. Moje rodzicielki uwielbiały Wilde'a. Właściwie to było inaczej. Moja ma... Właściwie ojciec pobrał się z moją matką. Mieli układ, że jeśli uda się im mieć dziecko to zmieni płeć. Oboje od razu powiedzieli, że pragną syna. Można by rzec, że mój przypadek to ironia losu bo nazywam się Oscar Wilde. Zabawne prawda?- Zapytał się rozbawiony na co się lekko zaśmiałem. W końcu znalazłem to czego szukałem. Poszliśmy oboje do głównego pomieszczenia. Szczerze. Miło mi się rozmawiało z Oscarem. Oboje uwielbialiśmy książki. Cieszyłem się, że znalazłem kogoś kto również uwielbia książki. Z Gabrielem czy Crowley'em nie da się o nich spokojnie porozmawiać. W końcu nie interesują się nimi. Młody mężczyzna powiedział sam, że gdy będzie szukać kolejnej książki przyjdzie do mnie. Rozmawialiśmy chyba prawie godzinę po której Oscar postanowił wrócić do siebie. Przegnaliśmy się z uśmiechem. Fart chciał, że minął się on z Crowley'em w drzwiach. Demon spojrzał za siebie kiedy dwudziestopięciolatek wyszedł po czym spojrzał na mnie.
-Kto to był?- Zapytał się z warknięciem demon. Podszedłem do regału gdzie odłożyłem parę książek. Popatrzyłem na niego.
-To był Oscar. Mój nowy klient. Szukał jakiegoś rzadkiego egzemplarza autorstwa Wilde'a. Poleciłem mu jedno i rozmawialiśmy trochę.- Powiedziałem uśmiechając się do demona.
-Nie podoba mi się ten typ. Zbyt grzeczny.- Powiedział, a wręcz warknął Crowley. Westchnąłem kręcąc głową. Wiem, że jest jaki jest ale nie może nikogo oceniać po zachowaniu czy wyglądzie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro