Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16. Pociąg.

Minęły dwa dni od widoku Crowley'a w fatalnym stanie psychicznym. Ciągle się o niego martwię. Obawiałem się najgorszego, że nie wytrzyma emocjonalnie i coś sobie zrobi. Szczerze wiedziałem, że nie mam na to wpływu ale chciałem mu udowodnić, że nie jest tym potworem za jakiego siebie bierze. Właśnie układałem książki na regałach spokojnie. Spojrzałem gdy ktoś wszedł do mojej księgarni. Uśmiechnąłem się mimo strachu.

-Dzień dobry Rosie. Co ciebie dzisiaj sprowadza?- Zapytałem się podchodząc do dziewczynki. Ta z wielkim uśmiechem po chwili zaczęła wyjmować różnego typu zabawki ze swojego plecaka.

-To na wystawę proszę pana.- Powiedziała z wielkim uśmiechem. Uśmiechnąłem się czule oglądając przeróżne zabawki. Wiedziałem, że nie mogę ich wziąć. Mi się i tak nigdy nie przydadzą.

-Ojejku Rosie... To bardzo miły gest ale moja droga to zbyt wiele. Ja jestem zdecydowanie za duży na takie zabawki. Wystarczy mi, że mam pełno książek. Ale wiesz co możesz zrobić?- Zapytałem się na co mała Watson pokręciła główką.- Zbierz wszystkie zabawki jakie masz w domku i rozdziel do dwóch pudełek. Do jednego które zostawiasz wiedząc, że się nimi pobawisz, a resztę do oddania. Część zabawek możesz dać do szpitalnego oddziału dla dzieci, a część dla dzieci które nie mają rodziców.- Powiedziałem głaszcząc ją po głowie. Miała ona sobie coś z małego demona jak i aniołka.

-Dobrze ale jak powie pan co pana gryzie.- Powiedziała szczerząc się. Dziewczynka będąc bardzo bystrą musiała zauważyć, że coś się musiało stać. Wziąłem głęboki wdech po czym wydech. Popatrzyłem na nią.

-Mój przyjaciel ostatnio ma bardzo trudne chwile i staram się mu pomóc. Trudno mi go czasem zrozumieć mimo, że się znamy bardzo wiele lat.- Powiedziałem na co dziewczynka ze sterty maskotek podała mi dwa niewielkie misie. Pierwszy był biały z jasnym odcieniem beżu. Posiadał na główce kokardę w szkocką kratkę w kolorze jasnej wręcz czekoladowej kawy. Drugi miś był czerwony z czarnym brzuszkiem i pyszczkiem. Posiadał dodatkowo czarne okulary przeciwsłoneczne przez co bardziej przypominał Crowley'a. Uśmiechnąłem się gdy podała mi misie.

-To dla pana i dla pana przyjaciela aby ten się rozweselił.- Powiedziała z wielkim uśmiechem na buzi. Jednak słysząc wołanie Rosie pobiegła do swojego opiekuna wcześniej zabierając pozostałe zabawki. Po wyjściu dziewczynki postawiłem maskotki na moim miejscu pracy. Zacząłem sprzątać w międzyczasie obsługując przychodzących klientów. Spojrzałem gdy w pewnej chwili pod księgarnią zaparkował policyjny radiowóz. Zlekceważyłem to i zająłem się sprzątaniem dalej. Jednak po chwili usłyszałem dzwonek, a gdy spojrzałem zauważyłem policjanta. Mężczyzna podszedł do mnie.

-Witam. Czy pan nazywa się Aziraphale?- Na pytanie policjanta skinąłem głową.- Pojedzie pan ze mną do szpitala. Pana partner miał groźny wypadek samochodowy.- Na słowa policjanta oblał mnie zimny pot. Obawiałem się, że chodziło o Oscara. Bałem się, że będzie chciał zemsty.

-O-Oscar wyszedł na wolność?- Zapytałem z trudem na co mina policjanta była zaskoczona moimi słowami.

-Oscar? Myślałem, że chodzi o pana...- Policjant przerwał i zaczął grzebać w kieszeniach. Po chwili wyciągnął on kartkę.- Sądziłem, że chodzi o pana Anthony'ego J. Crowley'a.- Jak tylko to powiedział zbladłem. Podszedłem do wieszaka i zabrałem z niego moją marynarkę. Po nałożeniu jej wyszedłem razem z policjantem. Wraz z nim wsiadłem do policyjnego pojazdu i ruszyliśmy w drogę. W czasie drogi mężczyzna powiedział mi, że Crowley nie zdołał zahamować przed torami i wpadł pod pociąg. Zaś nim stracił przytomność wołał moje imię. Zacząłem się strasznie o niego bać. Miałem aż łzy ze strachu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro