Rozdział 5. Lekcja oklumencji.
Po rozmowie z przyjaciółmi i odrobieniu lekcji postanowiłam wykorzystać czas wolny jeszcze przed kolacją. Uznałam, że rozmowa z Hagridem poprawi mi nie co humor do czasu kolacji. Idąc przez ścieżkę przyszłam do chatki przyjaciela. Zapukałam do drzwi. Po chwili Hagrid otworzył drzwi.
-O Hermiona. Jak miło cię widzieć.- Powiedział Hagrid uśmiechając się i wpuszczając mnie do środka. Usiadłam przy stole kiedy Hagrid nalał mi do filiżanki herbatę.- To opowiadaj. Jak minęły wakacje?- Zapytał się Hagrid dając po chwili coś do jedzenia dla Kła. Po chwili napił się herbaty ze swojej filiżanki.
-Lipiec normalnie minął ale... Przez większość dni w sierpniu śniły mi się koszmary w których ktoś umierał. Ostatnim razem śnił mi się Profesor Snape i kiedy się obudziłam miałam wyryte na lewym przedramieniu napis... "Szlama".- Powiedziałam patrząc na Hagrida. Mężczyzna gdy usłyszał moje słowa mało co się nie zakrztusił herbatą.
-Jak to śniły ci się koszmary ze śmiercią osób? Skoro Profesor Snape również się w nim pojawił to już podejrzane.- Powiedział Hagrid patrząc na mnie.- Poza tym jak to wyryty ten... Napis?- Zapytał się Hagrid. Podwinęłam rękaw i pokazałam mu napis. Mało co oczy mu nie wypadły.
-Cóż nie wiem dlaczego te koszmary i ten napis się pojawiały. Ale zapytaj Harry'ego i Rona. Widzieli ten napis. Profesor Snape, Profesor Dumbledore oraz pani Profesor McGonagall też widzieli. Dziś po kolacji mam prywatną lekcję u Snape'a. Ma on jakieś podejrzenia. Nie dziwie się.- Powiedziałam patrząc na przyjaciela po chwili zakrywając napis. Rozmowa toczyła się dalej. Hagrid wprost powiedział mi, że śmierć niektórych Śmierciożerców, moje koszmary oraz ten napis są jakoś powiązane. Na samą myśl musiałam się jakoś trzymać. Nie chciałam być zdenerwowana podczas zajęć u Snape'a. Kiedy zbliżał się czas kolacji wróciłam do szkoły gdzie pokierowałam się do Wielkiej Sali. Usiadłam przy swoim stole. Zaczęliśmy po chwili jeść.
-Hermiona jak mogłaś mi nie powiedzieć.- Powiedziała nagle Ginny. Spojrzałam na nią nie co zaniepokojona jej słowami. Czyżby chłopaki jej powiedzieli? Nie. Raczej by tego nie zrobili.
-Ale o co ci chodzi Ginny? O czym niby ci nie powiedziałam bo nie rozumiem.- Zapytałam się mając nadzieję, że nie chodzi o to co myślę. Zaczęłam powoli jeść kolację przyglądając się przyjaciółce.
-Jak to o co mi chodzi? Pokarz lewe przedramię.- Powiedziała stanowczo ale cicho Ginny. W szoku mało co się sokiem dyniowym nie zakrztusiłam. Fred zaczął mi klepać plecy. Neville podał mi w międzyczasie chustkę.
-Skąd o tym wiesz?- Zapytałam się wycierając się chusteczką. Ginny ciężko tylko westchnęła i spojrzała na swoich braci bliźniaków. Spojrzałam na nich.
-Przez przypadek usłyszeliśmy gdy byłaś z chłopakami w pociągu. Przysięgamy na Huncwotów, że tylko Ginny powiedzieliśmy o tym. Cóż ale wygląda na to, że Neville i Seamus też już wiedzą.- Mówiący to drugi z bliźniaków wskazał na dwóch Gryfonów którzy zagadali Rona i Harry'ego. Cicho westchnęłam. Nie chciałam by wszyscy wiedzieli, a szczególnie Ślizgoni o tym napisie. Po skończonej kolacji wszyscy zaczęli się zbierać do swoich pokojów wspólnych. Złapałam Harry'ego za rękaw jego szaty by się zatrzymał. Spojrzał na mnie.
-Zaraz do was przyjdę. Muszę coś załatwić. W tej sprawie.- Powiedziałam pokazując mu wzrokiem na swoją rękę. Mój przyjaciel skinął głową po czym zaczął iść razem z resztą. Powolnym krokiem zaczęłam zmierzać w stronę lochów. Nagle zatrzymał mnie nie kto inny jak nasz powariowany woźny.
-No proszę. Szwendasz się po korytarzach, a niebawem cisza nocna. Ciekawe co na to powie...- Mężczyzna nie dokończył, ponieważ oboje usłyszeliśmy charakterystyczny stukot butów. Butów Profesora Snape'a który po chwili stanął koło mnie i złapał swoją dłonią moje ramię.- No proszę. Panie Profesorze złapałem...- Ponownie mężczyzna przerwał wypowiedź gdy Snape wyciągnął w niego swoją różdżkę.
-Jakby chciał pan wiedzieć panie Filch to panna Granger ma u mnie pewne zajęcia dodatkowe zlecone przez Dumbledore'a. Więc teraz niech się pan przesunie. Wole mieć skończone szybko te zajęcia.- Powiedział ozięble Snape na co Filch momentalnie się przesuną. Mistrz Eliksirów zaczął iść ciągnąc mnie za sobą. Starałam się nadążyć nad czarnowłosym mężczyzną. Snape po wejściu do swojego gabinetu dosłownie posadził mnie na krześle.- Co wiesz o oklumencji Granger?- Powiedział podchodząc do biurka na którym było pełno fiolek z substancjami.
-Jest to przydatna umiejętność. Służy ona do bronienia się przed wejrzeniem się kogoś do swojego umysłu. Domyślam się, że najpierw będzie Profesor sprawdzać jakieś swoje teorie.- Powiedziałam gdy po chwili nauczyciel eliksirów spojrzał na mnie z różdżką w ręce.
-Owszem Granger. Przygotuj się.- Powiedział wyciągając w moim kierunku różdżkę.- Legilimens.- Powiedział i zaczął grzebać mi w myślach. Szczególnie w tych koszmarach. Przyznam bolało jak tortury zaklęciem niewybaczalnym. Zaciskałam ręce na podłokietnikach czując ciskające się łzy mi do oczu. Po ból znikł jakby wyszedł z mojego umysłu. Mój oddech był nierówny.- Chyba zapomniałaś wspomnieć Albusowi, że śniło ci się coś w rodzaju śmierci Czarnego Pana.- Spojrzałam na niego gdy to mówił. Przełknęłam ślinę starając się uspokoić.
-N-Niby o czym? W-Wszystko powiedziałam.- Powiedziałam patrząc na nauczyciela. Cóż. Miał mnie. Kompletnie o tym zapomniałam. Mężczyzna westchnął po czym podszedł do mnie. Podniósł mnie i zabrał mnie prosto pod drzwi mojego dormitorium. Kazał mi od razu iść do pokoju do spania.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro