Rozdział 30. Obrona.
Część nocy spałam lecz co jakiś czas budziłam się by sprawdzić stan Severusa. Można powiedzieć, że z panią Pomfrey... Na zmianę sprawdzałyśmy jego stan. Przeciągnęłam się gdy się rano obudziłam. Widząc jak pielęgniarka sprawdzała stan nauczyciela bez gadania poszłam do swojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic i przebrana wycierając przy tym włosy wróciłam.
-Całe szczęście gorączka spadła.- Powiedziała pani Pomfrey gdy weszłam do pomieszczenia. Uśmiechnęłam się patrząc jak kobieta zanosi miskę z ręcznikiem w odpowiednie miejsce.
-To dobra wiadomość.- Odparłam siadając obok. Przyglądałam się Severusowi gdy ten się zaczął budzić.- Jak się pan czuje?- Zapytałam się poprawiając mu włosy które opadły mu na włosy. Gdy tylko Ginny przyniosła nam posiłek nie dość, że sama zjadłam to i pomogłam zjeść nauczycielowi. Spojrzałam gdy w pewnej chwili do środka wpadł wkurwiony Knot ze swoimi ludźmi. Wrzeszczeli nie tylko na panią Pomfrey ale i na Severusa. Wyszarpali go dosłownie z łóżka i zaczęli ciągnąć. Z przyjaciółką podążyłam za nimi.- Zawołaj wszystkich.- Powiedziałam przyglądając się tym tyranom. Kiedy lekko się odwróciłam ujrzałam nauczycieli i uczniów. Zerknęłam widząc jak strażnicy i Knot stają oglądając się za sobą.
-Albusie. Severus Snape został skazany na pocałunek dementora.- Kiedy tylko minister magii to powiedział wręcz wszyscy zaczęli o tym szeptać. Wyjęłam ze swojej kieszeni różdżkę. Wycelowałam ją w ministra i jego ochroniarzy.
-Drętwota!- Krzyknęłam i kiedy cała trójka poleciała na drugi koniec korytarza zaczęłam podchodzić. Stanęłam wręcz u boku Severusa trzymając w swojej dłoni mocno różdżkę. Patrzyłam wręcz wściekłym spojrzeniem.- Jeśli chcecie wysłać Profsora Snape'a na pocałunek dementora musicie wziąć też mnie!- Krzyknęłam patrząc na ludzi z ministerstwa którzy powoli zbierali się z podłogi po ataku zaklęciem. Spojrzeli w moją stronę słysząc moje słowa. Momentalnie mieli na twarzach wypisany szok. Nie zdziwiłam się. Czułam na sobie wzrok wszystkich osób oraz to jak po chwili na moich ramionach usiadły nietoperze Severusa.
-Hermiona zdurniałaś?!- Krzyknął Harry. Spojrzałam na niego poważnym wzrokiem.
-Skoro tak to...- Knot nie dokończył z powodu gdyż podeszła do mnie i Snape'a Ginny.
-Skoro chcecie zabrać Hermionę i Profesora zabierzcie i mnie!- Wrzasnęła moja przyjaciółka. Momentalnie moi przyjaciele zaczęli podchodzić robiąc "mur" obronny.
-Snape do cholery idziesz z nami!- Wrzasną wściekle minister. Spojrzałam na nietoperza który pociągnął za mój włos. Przyglądał się mi. Spojrzałam ministra i jego "ochroniarzy". Uśmiechnęłam się w przerażający sposób.
-Bierzcie ich.- Powiedziałam na co jak na rozkaz wielka chmara nietoperzy zaczęło lecieć w ich stronę. Widzący to minister zrezygnował z aresztowania i dosłownie zaczął uciekać wrzeszcząc po drodze jakby ktoś wsadził mu w spodnie fajerwerki. Wiedział, że wszystkich nie może aresztować. Kiedy dyrektor z Hagridem zaprowadzili Severusa do skrzydła szpitalnego ja poszłam do szkolnej kuchni. Przyszłam do nauczyciela dopiero wtedy gdy ugotowałam dla niego rosół.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro