Rozdział 17. Miłość?
Minęło parę dni od... Od tego strasznego ataku Malfoya. Do dziś nie mogę zrozumieć jednego. Czemu Snape uderzył Dracona? Może to co robił sprawiło u Profesora jakąś otwartą ranę z przeszłości? Sama nie wiem. Opcji jest wiele. Jedynie Ginny wyjawiłam co się wydarzyło. Oczywiście o sztylecie nic nie mówiłam. Siostra Rona obiecała nikomu o tym nie mówić. Wczoraj Mistrz Eliksirów podarował mi fiolkę z eliksirem szybko gojącym. Chciał sprawić aby moje rany zagoiły się szybciej. Jeśli chodzi o te od próby samobójczej to tak ale ten napis... Nie zniknął. Właśnie spacerowałam z Harrym po Hogwarcie po zajęciach. Każdy wiedział, że za tydzień przyjedzie szkoła Beauxbatons i szkoła Durmstrang. Oboje z Harrym się domyślałam, że Hagrid nie może się doczekać chwili spotkania z dyrektorką szkoły Fleur. Na kilometr było widać, że się w niej kocha.
-Hermiona chodźmy do Hagrida. Na pewno zastanawia się co by kupić swojej ukochanej.- Powiedział Harry po czym cicho się zaśmiał. Uśmiechnęłam się po czym poszłam z przyjacielem do domu gajowego. Zaraz po otworzeniu otworzył nam Hagrid. Przykłada szmatkę do nosa. Materiał był trochę pobrudzony krwią.
-Aaa to wy wchodźcie dzieciaki.- Powiedział po chwili wpuszczając nas do środka. Zaraz po wejściu usiadłam z Harrym jak zawsze przy stole.- A gdzie zgubiliście Rona?- Zapytał się na co popatrzyłam na przyjaciela.
-Znów lata za Brown. Lepiej powiedz Hagrid co sobie zrobiłeś.- Powiedziałam patrząc na olbrzyma. Hagrid westchnął i zaczął mi i Harry'emu podowiadywać o tym jak się zaciął usuwając siwe włoski. Wyjęłam z torby fiolkę po czym kilka kropel dałam na ranę. Już po chwili po ranie nie było ani śladu.
-Skąd wzięłaś ten eliksir?- Zapytał Harry na co ja na niego popatrzyłam.
-Snape wczoraj mi go dał. Chciał się chyba upewnić czy moje rany się zagoją.- Powiedziałam pokazując na ręce. Ostatecznie z przyjacielem musieliśmy doradzić Hagridowi co ma zrobić w tej całej sytuacji. Jednak po powrocie do szkoły zaczęłam szukać swojego kota. Znalazłam go po trzech godzinach na schodach do lochów.- Krzywołap ty uparty kocie.- Powiedziałam na co zwierzak na mnie spojrzał. Podszedł do mnie machając ogonem. W międzyczasie słyszałam mały dzwoneczek. Podniosłam go. Do nozdrzy wleciał zapach alkoholu. Nie czystego czy mugolskiego piwa. Ale mocnej whisky. Zobaczyłam, że ma opatrzoną łapę oraz obrożę z doczepioną karteczką.- Usiadłam na parapecie dając zwierzaka na kolana. Wzięłam kartkę i rozwinęłam ją.- Pilnuj swojego kota z dala od nietoperzy inaczej znów go któryś dziabnie.- Przeczytałam szeptem. Nie musiałam myśleć nawet. Po piśmie domyśliłam się, że to nasz nauczyciel eliksirów napisał. Zaczęłam analizować kilka rzeczy. Silne perfumy, whisky, pocałunek ze Snape'm oraz uspokojenie się w jego ramionach po koszmarze w którym on ginie. Nie byłam na sto procent pewna ale... Chyba się zakochałam w nauczycielu od eliksirów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro