Rozdział 37
Baris
Przez cały lot nie zamieniliśmy ani słowa. Każdy z nas był milczący. Nie mogłem znieść myśli, że facet, który zabił Rebekę, to były facet mojej żony. Między nami powstał niewidzialny mur i nie miałem pojęcia co dalej. Czy będę umieć patrzeć na nią, nie myśląc o tym, co ją łączyło z tym gnojkiem? Kurwa, każdy, ale nie on.
Jamie zaproponowała, że możemy zrezygnować z dalszej podróży i wrócić do Londynu, ale ja się uparłem, że mimo wszystko polecimy na Sardynię. Nie mogłem się teraz wycofać. Ojciec nie dałby mi spokoju ciągłymi pytaniami.
Moje uczucia do tej kobiety się nie zmieniły, ale nie potrafiłem na tym przejść do porządku dziennego. Musiałem ochłonąć, pozbierać myśli. Przeszłość wróciła do mnie ze zdwojoną siłą. Zdawałem sobie sprawę z tego, że Jamie cierpi tak samo, jak ja, ale nie mogłem się przemóc.
Po zameldowaniu w hotelu poszedłem do baru na drinka. Chciałem, chociaż na chwilę zapomnieć o tym, co się wydarzyło wczoraj.
– Jeszcze jedną whisky poproszę – powiedziałem do barmana, wstawiony po kilku kolejkach.
– Proszę. Widzę, że kiepski dzień dzisiaj mamy – odparł chłopak, stawiając przede mną drinka.
– Żebyś, kurwa, wiedział. – odparłem.
– Pewnie przez kobietę, co? Problemy z żoną? – zagadywał mnie dalej.
– Moja żona to najcudowniejsza kobieta na świecie – odpowiedziałem mu, patrząc na obrączkę, którą miałem na palcu.
– Więc czemu siedzisz tu sam?
– Widzisz, wszystko się zjebało
– Skoro mówisz, że twoja żona jest wspaniała, to chyba nie jest aż tak źle – stwierdził.
Popatrzyłem na niego i poczułem potrzebę wygadania się. Nie wiem, czy to przez alkohol, ale pierwszy razem postanowiłem się zwierzyć zupełnie obcemu człowiekowi, nie zważając na nic.
– Stary, współczuje ci, mogę się tylko domyślać, co czujesz, ale zdajesz sobie sprawę z tego, że to nie jest wina twojej żony, racja? – zapytał.
– Wiem, ale kiedy na nią patrzę... kurwa, nie mogę przestać myśleć o tym, że ona była w samochodzie, który spowodował wypadek, odbierając mi kobietę, którą kiedyś kochałem. Myśl o tym, że ten facet położył kiedyś na niej łapy, nie daję mi spokoju – bełkotałem, podstawiając szklankę do kolejnego drinka.
– Kochasz ją? – zadał pytanie wprost.
– Jeszcze pytasz? Jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało. – odpowiedziałem.
– Więc weź się w garść i przestań się rozczulać nad przeszłością jak ciota. Staw czoła temu, co było i nie obwiniaj bogu ducha winną dziewczynę. Mogę się założyć, że jej też nie jest lekko. Zamiast siedzieć tutaj i użalać się nad sobą, idź do żony i z nią porozmawiaj, nim jej jeszcze nie straciłeś na dobre – rzekł barman z wyraźną dezaprobatą.
Początkowo chciałem mu nawtykać, jak śmie mnie oceniać, ale zdałem sobie sprawę z tego, że miał rację. Zachowałem się jak dupek. Jamie nie była niczemu winna. Sama była ofiarą tego gnojka, a ja zamiast być przy niej, odsunąłem się od niej. Zachowałem się jak tchórz.
– Dobra, stary, będę się zbierać – oznajmiłem, płacąc kelnerowi należną kwotę.
Chciałem wstać z krzesła, ale nie było to wcale takie proste.
– Chyba ktoś do ciebie idzie – powiedział barman, wskazując głową w drugą stronę.
Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem Jamie. Szła w moim kierunku. Na jej twarzy malowało się zmartwienie i smutek.
– Hej – powiedziała niepewnie.
– Hej.
– Nie ma cię od kilku godzin. Martwiłam się o ciebie – odezwała nieśmiało.
– Martwiłaś się o mnie? Dlaczego? – zapytałem zdziwiony. Zostawiłem ją samą w pokoju hotelowym, nie rozmawiałem z nią, a ona, mimo to, martwiła się o mnie.
– Baris, jest już późno, proszę, chodź do pokoju – odparła drżącym głosem.
– Dzięki, kolego – pożegnałem się i wstałem. Zrobiłem krok, ale zachwiałem się dość mocno.
– Pomogę ci – oznajmiła moja żona. Chwyciłą mnie w pasie i poprowadziła do windy.
Dałem jej się zaprowadzić do pokoju i położyć na łóżku. Jamie w ogóle się nie odzywała. Ściągnęła mi buty z nóg, przykryła kołdrą i poszła do łazienki.
Rano obudziłem się z potwornym bólem głowy. Pieprzony kac dał o sobie znać. Usiadłem i zobaczyłem, że mam na sobie garnitur. Przeanalizowałem wczorajszy wieczór i poczułem się jak dupek. Znowu zraniłem Jamie, ale była tak zatroskana o mnie, że nie zraziła się do mojej osoby.
Wstałem po cichu, nie chcąc obudzić kobiety leżącej obok mnie i zamknąłem się w łazience. Wziąłem długi chłodny prysznic, pozwalając sobie na chwilę relaksu i zebranie myśli.
Gdy, ubrany, wyszedłem z łazienki, Jamie jeszcze spała. Wyszedłem z sypialni do restauracji, zamawiając śniadanie do pokoju i wróciłem na górę.
Rozejrzałem się po pokoju z niepokojem, nie widząc jej nigdzie. Początkowo pomyślałem, że uciekła ode mnie, ale usłyszałem szum wody z łazienki i odetchnąłem z ulgą.
Zanim kobieta weszła z powrotem do sypialni, obsługa przyniosła śniadanie.
– Witaj, Jamie. Zamówiłem nam śniadanie. Zjemy na tarasie – oznajmiłem z lekkim uśmiechem.
– Dobrze – rzekła bez humoru.
Podobało mi się, kiedy ludzie czuli przede mną respekt, ale smutek, jaki dostrzegłem w oczach Jamie, powodował nieprzyjemny ucisk na sercu. Chciałem ponownie móc widzieć blask, który towarzyszył jej spojrzeniu.
Atmosfera przy śniadaniu była na tyle niezręczna, że oboje pochłanialiśmy posiłek z głowami wlepionymi w swoje talerze.
– Dziękuję za śniadanie – powiedziała po skończonym posiłku i weszła do środka.
– Musimy porozmawiać Jamie – oznajmiłem, udając się za nią.
– Owszem. Pora byśmy zakończyli tę farsę. Niepotrzebne zresztą tutaj przyjeżdżaliśmy. – odpowiedziała z wyrzutem.
– Jamie, posłuchaj. – zacząłem, ale mi przerwała.
– Chcę rozwodu. – wyparowała, unikając mojego wzroku.
– Co? – zapytałem, zastanawiając się, czy się przypadkiem nie przesłyszałem.
– Chcę rozwodu. Nie ma dłużej sensu, ciągnąć tego małżeństwa. Jeśli za każdym razem, kiedy na mnie spojrzysz, będziesz widział osobę winną śmierci swojej narzeczonej, to nie ma sensu. Oszczędzę ci cierpienia i niechcianego widoku – dumnie uniosła głowę.
– Nie mówisz poważnie – rzekłem, starając się panować nad wybierającym się we mnie gniewem.
– Owszem, jestem całkowicie poważna. Chcę wrócić do Londynu i jak najszybciej zacząć procedurę rozwodową. Poszukam sobie mieszkania. Mam nadzieję, że to ciebie satysfakcjonuje. Nie będziesz musiał już mnie oglądać. – odpowiedziała z żalem, a oczy jej błyszczały od łez, które powstrzymywała.
– Jesteś moja i nic tego nie zmieni. Nie dam ci rozwodu, Jamie. – wycedziłem, zaciskając dłonie w pięści, idąc w jej kierunku.
– Chodzi o kontrakt? Dlatego nie chcesz się zgodzić? On chyba już nas nie obejmuje, prawda? – zapytała, myśląc, że jest bardziej przebiegła ode mnie.
– Nic nie rozumiesz! Owszem byłem w szoku, gdy się okazało, że byłaś w tym pieprzonym samochodzie, ale do cholery nie obwiniam cię o ten wypadek! Byłem wściekły, bo ten typ mógł cię skrzywdzić, a ja nie byłem dość szybki, by cię ochronić!. Mógł zranić drugą kobietę, którą pokochałem w życiu! I nie, nie dam ci pieprzonego rozwodu! – wrzasnąłem, uderzając dłonią w ścianę za nią.
Jamie
Byłam w szoku. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Myślałam, że Harding się mną brzydził. Nie zniosłabym jego obojętności i wrogości, po tym, jak się do siebie zbliżyliśmy. Nie potrafiłabym żyć w przeświadczeniu, że wini mnie za wypadek i śmierć swojej narzeczonej. To by mnie zabiło od środka. Nie potrafiłabym z tym żyć, widząc go codziennie pod jednym dachem.
– Baris..
– Jeśli jeszcze kiedykolwiek wspomnisz o rozwodzie....
– Baris, ja....
Nie zdążyłam nic więcej powiedzieć, ponieważ złapał moje włosy w pięść, przyciągając mnie mocno do siebie i zmiażdżył moje usta pocałunkiem.
Nie był to pocałunek z gatunku tych czułych czy pożądliwych. W sposobie, jaki mnie pocałował, dało się odczuć jego zaborczość. Chciał mnie nim ukarać. Był w nim gniew, który zawładnął Barisem. Mówił on znacznie więcej niż to, co mogły powiedzieć jego usta. Sprawił, iż czułam, że jestem z góry na przegranej pozycji, a jednak pragnęłam więcej i więcej.
Chłonęłam go jak gąbka. Gdy oderwał się ode mnie, pchnął mnie na łóżko. Upadając na nie, pisnęłam, a potem ujrzałam go górującego nade mną.
W jego oczach oprócz gniewu i pożądania ujrzałam dzikość. Mroczna strona mojego męża dawała mi do zrozumienia, że ostatnie słowo należało do niego.
– Już ci to kiedyś powiedziałem i powtórzę ponownie. To ja rezygnuję z ludzi, a nie oni ze mnie – powiedział, całując mnie po szyi i lekko skubiąc na niej skórę zębami.
– Baris...
– Z ciebie nie zrezygnuję nigdy. Jesteś na mnie skazana – kontynuował swoje tortury, zjeżdżając z pocałunkami w stronę piersi, po czym rozerwał moją bluzkę, odsłaniając mój koronkowy stanik, przez który widać było moje sterczące z podniecenia sutki.
Drażnił moje piersi przez materiał, karał mnie w ten sposób. Objęłam go, wplątując swoje dłonie w jego włosy. Jedną ręką odpinał mi spodnie, a wolną dłoń włożył mi pod stanik i chwycił moją pierś. Zrobił to mocno, wręcz brutalnie, a ja jęknęłam, gdy ścisnął ją mocniej i jeszcze mocniej.
Kiedy wysunął rękę, ściągnął ze mnie spodnie wraz z bielizną. To, jak patrzył na moją odsłoniętą cipkę, spowodowało, że poczułam przyjemne mrowienie między nogami.
– Zdejmij stanik – nakazał, ściągając z siebie koszulkę.
Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Drżącymi palcami odpięłam stanik i rzuciłam bieliznę na podłogę. Mężczyzna uklęknął na kolanach, podziwiając moje ciało. Na mojej twarzy zagościł rumieniec. Czułam jego wzrok w każdym miejscu na ciele, na które patrzył. Jego spojrzenie paliło mnie niczym słońce, które parzyło, gdy za długo wystawiało się swoje ciało na działanie jego promieni.
Nieoczekiwanie klepnął dłonią moją cipkę, na co głośno jęknęłam, a następnie wsunął palec w moją mokrą szparkę. Ponownie nade zawisnął, całując mnie głęboko, nie przestając pieprzyć mnie palcami.
Kiedy po chwili się ode mnie odsunął i wyciągnął ze mnie palec, sapnęłam niezadowolona. Kręciło mi się w głowie i rozpaczliwie pragnęłam więcej. Było mi mało, chciałam, by mnie wypełnił sobą.
Patrzyłam na jego poczynania. Podniecona do granic zastanawiałam się, co dalej. Baris zszedł z łóżka i, patrząc na mnie, pozbył się spodni i bokserek. Ponownie wdrapał się na łóżko, klęcząc przede mną.
Obserwowałam każdy jego ruch. Złapał swoją męskość i pociągnął ją, raz i drugi raz. Oblizałam dolną wargę językiem. Jego oczy błyszczały od satysfakcji spowodowanej tym, w jaki sposób na niego patrzałam.
– Proszę – odezwałam się błagalnym głosem. Nie mogłam już dłużej znieść pustki między moimi nogami. Chciałam, by wreszcie uwolnił ze mnie napięcie seksualne, które niemal już we mnie wrzało.
Nie musiałam więcej powtarzać. Baris przewrócił mnie na brzuch i chwycił mój tyłek, podnosząc go wyżej. Wsunął się we mnie od razu, na co moja mokra cipka przyjęła go bez oporu. Pieprzył mnie powoli, wychodził ze mnie niemal całkowicie i wchodził znowu, do końca, aż po same jądra.
Moje zakończenia nerwowe wywoływały we mnie niemal wstrząsy od intensywnej przyjemności, ale takie powolne tempo powodowało, że nie mogłam dojść. Spełnienie nie chciało nadejść. To było jak miłosna tortura. Robił to celowo, karząc mnie w taki cudowny sposób.
– Baris, błagam, muszę dojść – skomlałam, nie mogąc już znieść takiego zawieszenia.
– Kogo jesteś Jamie? – zapytał, zachrypniętym głosem, między ślimaczymi pchnięciami.
– Twoja – wydyszałam.
– Kogo? Nie dosłyszałem – Drażnił się ze mną.
– Twoja, jestem do cholery twoja, a teraz pozwól mi dojść! – wykrzyczałam, zbierając w sobie siły.
– To mi się podoba – odparł usatysfakcjonowany, przyspieszając swoje ruchy.
Napięcie zaczęło we mnie wzrastać z sekundy na sekundę, gdy ruchy Barisa stawały się coraz gwałtowniejsze. Jedną ręką trzymał mnie za biodro, a drugą położył na mojej łechtaczce, zataczając na niej kółka. Przyjemność była nie do opisania. Wyrywałam się mu na wszystkie strony, od nadmiaru przyjemności, ale trzymał mnie na tyle mocno, że nie miałam szans. Moje jęki zamieniły się w krzyki, powodując, że orgazm nadszedł ze zdwojoną siłą niczym tsunami, zalewając każde zakończenie nerwowe w moim ciele.
Zdyszana opadłam na pościel, łapiąc oddechy. Baris położył się obok mnie. Przewróciłam się na plecy, przypatrując się mężczyźnie. Leżał z przymkniętymi oczami z wymalowanym uśmiechem na twarzy.
– Chcesz o coś mnie zapytać, Jamie, że mi się tak przyglądasz? – zapytał, czując mój wzrok na sobie.
– Nie, ja tylko... – sama nie wiedziałam, co tak naprawdę chciałam powiedzieć.
– Chodź do mnie – Otworzył oczy i otoczył mnie ramieniem.
Położyłam swoją głowę na jego klatce piersiowej i wtuliłam się w ciepłe ciało.
– Kocham cię, Jamie. – powiedział, czule całując mnie w czubek głowy.
Uśmiechnęłam się na te słowa, a ciepło rozlało się w moim sercu.
– Ja ciebie też kocham, Baris. Nie zniosłabym myśli, że się mną brzydzisz – odparłam, odwracając głowę tak, że mogłam na niego swobodnie patrzeć.
– Jamie, nigdy nie kochałem żadnej kobiety tak bardzo, jak ciebie. Nawet Rebeki. Wiem, że to może brzmi okropnie, ale czuję się tak, jakbyśmy to my byli sobie przeznaczeni. Tak, dokładnie, jesteśmy sobie przeznaczeni i nie ma siły, która byłaby w stanie nas rozdzielić. Kocham cię i zawsze będę cię kochał i dbał o ciebie. Jesteś moja, uparciuchu – powie-
dział, nachylając się nade mną i składając na moich ustach czuły pocałunek.
Motyle zatańczyły w moim brzuchu. Byłam pewna jednego. Znalazłam szczęście tam, gdzie najmniej się tego spodziewałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro