Rozdział 36
Baris
Patrzyłem na śpiącą Jamie z uwielbieniem. Zatraciłem się w tej kobiecie całkowicie. W końcu była moja w pełni znaczeniu tego słowa. Seks z nią był niczym przejście przez wrota do Edenu.
To jak się wijąc, jęcząc pode mną, doprowadzała mnie tym do obłędu. Na samą myśl mój mały stał na baczność. Nigdy z żadną nie było mi tak dobrze.
Gdy Jaime się wyspała, wyszykowaliśmy się i wyszliśmy na miasto. Mimo iż była zima, na dworze słoneczna pogoda sprzyjała spacerom.
Zwiedziliśmy kilka miejsc, na koniec zostawiając galerie sztuki i wieżę Eiffla, która o zmroku, oświetlona, dawała niesamowity efekt.
Wjeżdżając drugą windą na najwyższy punkt widokowy wieży, wpadł mi do głowy pewien pomysł.
Po wyjściu z windy zablokowałem ją, wciskając odpowiednie guziki, co spowodowało, że nim się ktoś dostanie na górę, minie trochę czasu. Dzięki temu mogliśmy z Jamie dłużej nacieszyć się swoim towarzystwem w tym miejscu.
– Pięknie tutaj. Będąc kilka razy w Paryżu, byłam w tym miejscu tylko raz i to za dnia. Wtedy ten widok nie urzekł mnie tak bardzo, jak teraz – powiedziała Jamie, gdy stanąłem za jej plecami, przytuliłem ją mocno do siebie.
– Mhm pięknie, zwłaszcza że jestem tutaj z najpiękniejszą kobietą. – odpowiedziałem, mocniej przyciągając ją do siebie.
– To miejsce ma swój urok, jest magiczne – odpowiedziała, opierając swoją głowę na moim torsie.
To był dobry moment, by przejść do mojego planu.
Wsunąłem rękę pod jej spódniczkę, sunąłem dłonią coraz wyżej aż do zbiegu jej ud, przesuwając się w stronę jej szparki.
– Baris, co robisz? – spytała dziewczyna.
– Próbuję sprawić, by ten dzień był jeszcze wyjątkowy – szepnąłem jej do ucha, docierając palcami do jej majtek.
Zacząłem pocierać jej łechtaczkę poprzez materiał, przemoczonej już, bielizny, na co Jamie lekko jęknęła. Po chwili odsunąłem materiał na bok, zagłębiając palce w jej rozgrzanym wnętrzu.
– Baris – wyszeptała – Nie możemy, ktoś nas może nakryć – mówiła, łapiąc łapczywie oddechy.
W odpowiedzi ruchy moich palców stały się bardziej intensywne, dając jej do zrozumienia, że nie mam zamiaru poprzestać.
Gdy Jamie była już mocno podniecona, wolną dłonią rozpiąłem rozporek spodni, wydostając na zewnątrz swojego sterczącego kutasa.
Wyciągnąłem z niej palce, pociągnąłem ją za biodra tak, że wypięła mocniej tyłek w moją stronę. Podciągnąłem spódniczkę na wysokość pasa, aby mieć łatwy dostęp.
Jamie złapała się rękoma barierki, pochylając się lekko do przodu. Przejechałem swoim nabrzmiałym do granic przyrodzeniem o wilgotną szparkę, a następnie jednym, mocnym ruchem wszedłem w nią do oporu.
Jamie zaczęła coraz bardziej skomleć, gdy posuwałem ją na szczycie wieży Eiffla. Moje ruchy były mocne i zdecydowane. Pociągnąłem kobietę do siebie w ten sposób, że opierała się o mnie plecami, gdy ją posuwałem. Chwyciłem dziewczynę za gardło, nie przestając się w nią wbijać.
– Baris! – krzyknęła rozpalona, kobieta.
– Dojdź dla mnie, kochanie. – szepnąłem przy jej uchu.
– Za chwilę pojawi się tutaj pełno ludzi, nie możemy, powinniśmy przestać – mówiła z trudem między jękami.
– Przestanę dopiero, jak dojdziesz. Skup się i nie myśl o tym. Nie przestanę cię pieprzyć, dopóki nie osiągniesz szczytu, nawet jeśli ktoś miałby nas nakryć – odpowiedziałem twardo.
Po tych słowach poczułem, jak dziewczyna się rozluźnia, dała się całkowicie ponieść chwili. Przyspieszyłem jeszcze bardziej, co spowodowało, że cipka zacisnęła się na mnie tak mocno, że tarcia stały się jeszcze bardziej odczuwalne.
– Baris, nie wytrzymam już dłużej – odparła, na co przeniosłem jej dłoń z karku na łechtaczkę, pocierałem ją mocno kciukiem.
Nie musiałem długo czekać. Chwilę później jej ciało wstrząsnęło konwulsjami, co spowodowało, że krzyknęła, po niej zaraz doszedłem ja, kończąc w niej.
Wyciągając z niej swojego kutasa, usłyszałem głosy i kroki. To był znak, że winda wjechała na górę. Poprawiłem Jamie spódniczkę i zapiąłem rozporek swoich spodni, a następnie mocno objąłem ją w pasie.
W tym też momencie wokół nas pojawili się inni turyści chcący podziwiać widoki. Staliśmy tak, patrząc przed siebie, przywracając nasze oddechy do normy.
– To, co zrobiliśmy, było szaleństwem – oznajmiła Jamie, gdy się już uspokoiła po orgazmie, jaki jej zafundowałem w tym romantycznym miejscu.
– To było szalone i kurewsko podniecające. Przyznaj, że to był najbardziej magiczny seks w twoim życiu – powiedziałem, całując ją w policzek.
– To był najbardziej szalony seks w moim życiu Baris. – oznajmiła cicho – A co by było, gdyby ktoś nas nakrył? – zapytała, równie ściszonym głosem, nie chcąc, by ktoś ją usłyszał.
– Byłaś zakryta. Nic by nie mogli zobaczyć. Jedyne co to usłyszelibyśmy, w jaki seksowny sposób krzyczysz moje imię, gdy cię pieprzę. – odparłem tuż przy jej uchu, by nikt nie słyszał naszej rozmowy. – Wiesz, co by mogło się wtedy stać? – zapytałem.
– Co? – spytała niepewnie.
– Mężczyźni obserwowalibyśmy z zapartym tchem, jak jęczysz, mając pełną świadomość tego, do kogo należysz i że nie mogą cię mieć. Niejednemu zapewne spodnie zrobiłyby się za ciasne, a ja bym cię posuwał dalej, z pełną satysfakcją, wiedząc, że żadnemu z nich nie będzie to dane, bo należysz do mnie. – odparłem zachrypniętym głosem.
Po tych słowach Jamie obróciła się do mnie twarzą, wpijając swoje usta w moje.
– Jestem twoja tak, jak ty jesteś mój – powiedziała, gdy się od siebie oderwaliśmy.
Uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w czoło, przytulając ją do siebie. Byłem szczęściarzem, że ją miałem.
– Chodź, robi się późno i zimno – oznajmiłem, po czym udaliśmy się windą na dół.
Po powrocie do hotelu zamówiliśmy kolację do apartamentu, a potem skorzystaliśmy ze wspólnego prysznica i w piżamach rozsiedliśmy się wygodnie na łóżku, oglądając jakiś kryminał w telewizji satelitarnej. Oboje nie przepadaliśmy za romansidłami, chociaż ostatnio Jamie mówiła co innego. Na szczęście nie mówiła poważnie, więc byłem zadowolony, gdy jej wybór padł na Dziewczynę we mgle.
Ta kobieta zaskakiwała mnie coraz bardziej. Była nie tylko pewna siebie i zadziorna, ale też bardzo charakterna co mnie intrygowało w niej najbardziej. Do tego mieliśmy podobny gust muzyczny i oboje lubiliśmy filmy z gatunku kryminału i obyczajówki.
Ostatniego dnia naszego pobytu w Paryżu postanowiłem zrobić swojej żonie niespodziankę. Podczas gdy Jamie brała prysznic, do apartamentu hotelowego dostarczono pakunek dla niej.
– Wyjdziemy na kolację do restauracji hotelowej? Nie mam ochoty wychodzić na miasto. Wcześnie rano wyjeżdżamy i... – stanęła zdziwiona, zauważając wielkie pudło z czerwoną kokardą.
Spojrzała na mnie, zdziwiona, z pytającą miną.
– Co to jest? – zapytała.
– Mała niespodzianka. Zabieram cię na dół na kolację. Stolik mamy zarezerwowany dokładnie za pół godziny – odparłem, przyglądając się kobiecie. – Otwórz.
Jamie podeszła do prezentu, otworzyła go i wpatrywała się w jego zawartość jak zahipnotyzowana.
– Nie wierzę, to mi się śni. Kupiłeś mi tę suknię z wystawy, którą wczoraj oglądaliśmy? – zapytała zaskoczona, wyciągając kreację z opakowania.
– Dokładnie tę, kochanie. Chciałbym, abyś miała ją na sobie dzisiejszego wieczoru – odpowiedziałem, stojąc oparty o ścianę.
– Nadal nie mogę uwierzyć. Ona jest piękna. Dziękuję ci – odparła wzruszona.
– Dla ciebie wszystko – odparłem, podchodząc do niej i całując ją w czoło.
Jamie poszła do łazienki z sukienką się przygotować, a ja siedziałem w fotelu, czekając na nią. Rozmyślałem nad tym, ile przeszliśmy. Jaką długą drogę przemierzaliśmy, by dojść do tego punktu, w którym jesteśmy teraz.
Z rozmyślań wyrwał mnie telefon. Odebrałem zdziwiony, patrząc na mały ekran, na którym wyświetlał się numer obsługi restauracji.
– Jamie, muszę zejść do restauracji, mają jakiś mały problem. Dojdziesz do mnie za chwilę? – zapytałem, otwierając drzwi łazienki.
– Tak, pięć minut i będę gotowa – odparła z uśmiechem.
– To widzimy się na dole, skarbie – oznajmiłem i wyszedłem z pokoju.
Wszedłem do restauracji, kierując się prosto do menadżera lokalu. Ten, widząc mnie, się zdziwił. Jak się okazało, nikt nie dzwonił do mnie. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Pozostało mi tylko poczekać na moją żonę. Było to dziwne, ale nie zamierzałem niepotrzebnie zawracać sobie tym głowy.
Miałem jednak jakieś dziwne przeczucia, że ten telefon wcale nie był zwykłą pomyłką. Ktoś celowo wybawił mnie szybciej z pokoju. Nie wiedziałem po co, ale to była tylko kwestia kilku minut, abym miał pełen obraz informacji.
Jamie
Ubrałam na siebie piękną złotą suknię na cienkich ramiączkach, którą dostałam od Barisa, upięłam włosy, zrobiłam makijaż i gotowa opuściłam apartament. Szłam w kierunku wind z uśmiechem na twarzy. Wieczór zapowiadał się wspaniale. Ostatnia noc w Paryżu, a jutro już będziemy na Sardynii.
Weszłam do jednej z nich w ostatniej chwili przytrzymując jej drzwi, ktoś wślizgnął się w ostatniej chwili. Nie zwróciłam na niego uwagi. Byłam skupiona pisaniem do taty sms.
– Witaj, Jamie – odezwał się mężczyzna.
Znałam ten głos, ale to niemożliwe. Po ciele przeszły mi ciarki. Powoli uniosłam głowę i zobaczyłam go. Mój koszmar sprzed lat wrócił.
– Chyba mnie nie zapomniałaś, kochanie – odezwał się Paul Farow. – Tęskniłem za tobą przez te wszystkie lata, które spędziłem w więzieniu. Czekałem przez ten cały czas, aż mnie odwiedzisz, ale ty nie pojawiłaś się ani razu – odparł zły, przybliżając się do mnie coraz bardziej.
– Nie zapomniałam, chociaż wolałabym cię nigdy nie poznać – zakomunikowałam starając się wyglądać na pewną siebie.
– Nie takiej odpowiedzi się spodziewałem, kochanie. – pogładził mnie ręką po policzku.
– Nie dotykaj mnie. Odsuń się ode i daj mi spokój. – wycedziłam przez zęby, odpychając go od siebie.
– Chyba, słonko, o czymś zapomniałaś – odpowiedział, blokując windę.
– O czym niby miałam zapomnieć?! O tym, jak mnie prześladowałeś?! O tym, jak spowodowałeś wypadek i ledwo uszłam z tego z życiem?! O tym, jak zginęła w nim niewinna osoba, która miała całe życie przed sobą?! O czym zapomniałam, co?! O tym, jak się uzależniłeś od amfetaminy i, będąc na haju, biłeś mnie w napadach złości?! O tym zapomniałam?! – wrzeszczałam mu prosto w oczy.
– Zrobiłaś się zadziorna. Podobasz mi się przez to jeszcze bardziej – rzekł, oblizując ohydnie usta.
– Czego ty ode mnie chcesz? – zapytałam wprost.
Chciałam się stamtąd wydostać. Jedyne czego pragnęłam, to by znaleźć się w ramionach mojego męża.
– Wróciłem po ciebie, Jamie. Już ci to kiedyś powiedziałem, że nie pozwolę ci odejść. Byłaś moja i nadal będziesz – oznajmił, chwytając mnie w talii.
– Jesteś żałosny. Mam męża. Nigdy nie będę twoja. Powinieneś to zrozumieć lata temu, kiedy z tobą zerwałam. Jesteś psychopatą. Nie chcę cię znać. Nienawidzę cię – warknęłam, plując mu w twarz.
– Lubię, jak jesteś taka gorąca. Mam nadzieję, że w łóżku będziesz równie ostra, jak teraz – powiedział i, przytrzymując mnie za głowę, wpił się na siłę w moje usta. Gdy się ode mnie oderwał, uderzyłam go w twarz.
– Nigdy więcej mnie nie całuj. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Dla mnie jesteś nikim – wyrzuciłam z siebie coraz bardziej wściekła.
Jak on śmiał. Jakim prawem mnie tutaj nachodził. Kilka lat temu, gdy związałam się z nim na studiach, myślałam, że spotkałam księcia na białym koniu. Czuły, opiekuńczy, troskliwy. No chodzący ideał. Byliśmy ze sobą przez niemal całe studia. Na ostatnim roku Paul wdał się w złe towarzystwo. Zaczął brać narkotyki i to coraz cięższe. Po nich stawał się strasznie agresywny, nie panował nad sobą. Bił, poniżał. Po dawnym Paulu nie było ani śladu. W końcu nie wytrzymałam i odeszłam od niego. Dobrze, że nie oddałam mu się całkowicie.
Myślałam, że zrozumiał. Przez ostatnie trzy miesiące studiów unikaliśmy się na uczelni. Niestety to były tylko pozory. Dzień po rozdaniu dyplomów, gdy szłam na spotkanie ze znajomymi, by uczcić koniec studiów, porwał mnie spod klubu na oczach przyjaciół. Policja wdała się za nami w pościg. Na szczęście udało im się nas dogonić i zatrzymać auto.
Jakiś czas później porwał mnie ponownie. Paul był na takim haju, nic go nie było w stanie powstrzymać. Jechał z zawrotną prędkością. Ostatnie co pamiętałam to huk. Zderzyliśmy się z jakimś autem. Jechała w nim młoda kobieta. Z tego, co mówili lekarze, nie przeżyła.
Oczywiście jemu nic się nie stało, a ja walczyłam kilka miesięcy o to, by odzyskać w pełni swoje zdrowie.
Mężczyzna został skazany na dziesięć lat więzienia, a mi pozostało żyć z wyrzutami, że to przeze mnie tamta kobieta zginęła. Gdybym wtedy dobrowolnie wsiadła do jego auta, nic by się nie stało. Nie ścigałaby nas policja, nie byłoby tego wypadku. Tak wtedy myślałam. Dopiero terapia uzmysłowiła mi, że to nie była moja wina.
– Słuchaj, Jamie, albo wyjdziesz z tej windy dobrowolnie, albo to będą twoje ostatnie chwile – powiedział, przyciskając mi do boku jakieś ostrze, które się lekko wbijało w moje ciało. – Ja nie mam nic do stracenia, ty za to możesz wybrać, czy idziesz ze mną, czy twoje marne życie się w tej chwili kończy. – dodał, mocniej przyciskając nóż do skóry.. Poczułam w tym miejscu pieczenie od jego ostrza.
Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam. Bałam się śmiertelnie. Z oczu leciały mi łzy, cała trzęsłam się ze strachu.
Facet zwolnił blokadę windy i ruszyliśmy dalej. Miałam nadzieję, że na parterze, gdy wysiądziemy, Baris mnie zauważy i mi pomoże. Niestety moje błagalne prośby spełzły na niczym, ponieważ Farow wysadził nas na pierwszym piętrze.
– Chodź, kochanie, do naszego pokoju. Zamówiłem szampana i owoce. Musimy uczcić nas związek – powiedział, prowadząc mnie korytarzem. Mężczyzna w dalszym ciągu przyciskał nóż do mojego ciała.
Zatrzymaliśmy się przed jednym z pokoi.
– Otwórz drzwi, kochanie – podał mi kartę, stając za mną i obejmując mnie.
Drżącą dłonią odblokowałam drzwi i je otworzyłam. Po chwili poczułam szarpnięcie i wściekły głos szaleńca.
– Ty suko. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz – krzyczał.
Nie czując jego obrzydliwych łap na sobie, odwróciłam się i zobaczyłam go skutego w kajdanki przez trzech policjantów, a za nimi stojącego z rękami w kieszeni, z furią wymalowaną na twarzy, Barisa.
– To jeszcze nie koniec, Jamie. W końcu będziesz moja – wygrażał się Paul, gdy funkcjonariusze go wyprowadzali z hotelu.
– Baris – powiedziałam, łamiącym się głosem czując, jak ziemia osuwa mi się pod stopami i nastaje ciemność.
Gdy się ocknęłam, byłam w swoim apartamencie. Rozejrzałam się dookoła. Na fotelu przy łóżku siedział mój mąż.
Usiadłam i patrzyłam się na niego w milczeniu. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Był ewidentnie zły. Patrzył na mnie, jakby chciał ze mnie wyczytać wszystkie informacje, nie pytając mnie o nic.
– Zemdlałaś. Przyniosłem cię do pokoju. – odezwał się Baris pierwszy.
Poruszyłam się i poczułam piekący ból, na co pisnęłam.
– Co się stało, Jamie? – zapytał.
– Nic takiego, to chyba lekkie draśnięcie od noża – odpowiedziałam, okrywając się kołdrą. Spojrzałam w miejsce bólu i zobaczyłam ślad krwi.
Baris musiał zobaczyć moje przerażenie w oczach, bo niemal natychmiast znalazł się przy mnie.
– Pokaż to – oznajmił głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Zabrałam ręce z bolącego miejsca, ale poprzez suknię nie było nic widać prócz plamy krwi.
– Zdejmij suknię i mi to pokaż – odpowiedział surowym tonem.
Nie wiedziałam, dlaczego był taki wściekły. Czy pomyślał sobie, że chciałam go zostawić?
Ściągnęłam z siebie sukienkę i zrzuciłam ją na podłogę, pozostając w samej bieliźnie. Okazało się, że ostrze przebiło mi skórę, przecinając ją lekko w jednym miejscu i dlatego leciała mi krew.
– Trzeba to opatrzyć. Zaraz wracam – poinformował mnie i poszedł do łazienki.
Wrócił po chwili i zdezynfekował mi ranę, na co pisnęłam, bo wywołało to pieczenie, a potem założył na nią duży plaster.
– Baris, ja nie wiem, jak to się stało. Nie chciałam cię zostawić. Jeśli o to jesteś zły, to wiedz, że nie zrobiłabym czegoś takiego. – powiedziałam, chwytając go za rękę.
– Wiem, Jamie. Bałem się o ciebie. Na szczęście udało mi się ciebie namierzyć. Zwariowałbym, gdyby coś ci się stało – odpowiedział, patrząc na mnie pustym wzrokiem.
– Więc dlaczego zachowujesz się tak chłodno w stosunku do mnie? – zapytałam zbolałym głosem.
Baris nie odpowiedział mi na pytanie. Odniósł rzeczy do łazienki, a potem ponownie usiadł w fotelu.
– Co się dzieje? Dlaczego jesteś taki dziwny? – po raz kolejny nie rozumiałam jego zachowania.
– Skąd znasz Paula Farowa? – zapytał, wbijając we mnie swoje diaboliczne spojrzenie.
– Skąd wiesz, jak ten człowiek się nazywa? – podpytałam zdziwiona.
– Skąd go znasz? Zastanów się dobrze, zanim odpowiesz. Nie próbuj nawet kłamać – odparł zły.
Opowiedziałam mu, ze ściśniętym gardłem, jak go poznałam, o tym, jak byliśmy razem, o wypadku. O wszystkim. To należało do przeszłości. Nie zrobiłam niczego złego i nie miałam się czego wstydzić.
– Powiedziałam ci już wszystko. Dlaczego się tak wściekasz i skąd wiesz, kim on jest? – zapytałam cicho.
– Więc to byłaś ty – odpowiedział tajemniczo.
– Nie rozumiem. O czym ty mówisz, Baris? – byłam coraz bardziej skołowana.
– Ten facet, który próbował cię dzisiaj porwać, zabił moją narzeczoną. Pasażerka jego auta, ciężko ranna, została przewieziona do szpitala. To on spowodował wypadek, w którym zginęła Rebeka i nienarodzone dziecko – odparł, z pustką w oczach, zaciskając ręce w pięści.
Byłam w szoku, a po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Mój świat zawalił się w jednej chwili i nie byłam pewna, czy da się go na nowo posklejać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro