Rozdział 35
Jamie
Paryż przywitał nas deszczem. Za każdym razem, gdy byłam w tym mieście, zachwycało mnie ono na nowo. Zdawało mi się, że budynki, wieża Eiffla patrzyły wprost na mnie. Miasto miłości i światła zawsze miało coś nowego do zaoferowania, jak chociażby ukrytą uliczkę czy niezwykłą kawiarnię. Tym razem jednak deszcz przyniósł ze sobą nutkę melancholii, która zdawała się przenikać każdy kąt. Wśród cichych uliczek i tajemniczych zakamarków, Paryż krył w sobie historię, która czekała, by zostać odkrytą.
Wyglądałam przez okno, podziwiałam panoramę tego pięknego miasta i rozmyślałam o ostatnim roku mojego życia. Tak wiele się zmieniło. Choroba taty, ślub, pakt z najpotężniejszym człowiekiem w Anglii i jego wyznanie. Czułam się jak na pieprzonym kołowrotku, który kręcił się jak szalony, gdy myślałam, że zwalnia, on na nowo przyspieszał.
– Jamie? – usłyszałam za sobą głos Barisa wychodzącego z łazienki.
– Tak? – zapytałam, odwracając się do niego twarzą.
– Wszystko w porządku? – zapytał z troską w oczach.
– Tak, trochę się zamyśliłam. – odpowiedziałam, lekko się uśmiechając.
Mieliśmy zejść na śniadanie, ale przed tym postanowiliśmy się odświeżyć. Mój prysznic był szybki, za to wyszedł z łazienki dopiero po pół godziny i to w dodatku w samym ręczniku.
Myślałam, że padnę. Moje oczy chłonęły każdy centymetr jego ciała. Wodziłam wzrokiem w górę i w dół jego boskiej, seksownej sylwetki.
Wyglądał niczym zakazany owoc, który wodzi na pokuszenie, idealnie umięśniony. Boskie ciało chowające się w diabelskim charakterze Barisa powodowało, że był on jeszcze bardziej pociągający.
Motyle w moim brzuchu zatańczyły, gdy jego seksowne spojrzenie, utkwione we mnie, mówiło, że chciałby zerwać ze mnie ciuchy i pokazać jaką rozkosz może mi dać.
Widząc, że moje oczy wręcz go chłonęły, w kąciku jego ust zadrgał seksowny uśmiech, który stopiłby dosłownie każdą kobietę.
Płonęłam, a ten pożar, który wzniecił, był w stanie ugasić tylko jego dotyk. Zatraciłam się w tym mężczyźnie. Pokochałam go jak nigdy wcześniej nikogo innego.
– Czy chciałabyś coś ode mnie, Jamie? – zapytał Baris, wyrastając tuż przede mną.
Stał tak blisko mnie, że był na wyciągnięcie ręki. Czułam zapach żelu pod prysznic, którego przed chwilą użył.
– Spytam jeszcze raz. Czego chcesz ode mnie, Jamie, w tej chwili? – zapytał, obejmując mnie w talii i przyciągając do siebie.
Moje ręce były oparte o jego klatkę piersiową. Instynktownie zaczęłam opuszkami palców błądzić po jego ciele, sunęłam nimi w górę jego ciała aż do barków. Nie potrafiłam oprzeć się pokusie dotknięcia go.
– Jamie – odparł zachrypniętym głosem mój mąż, podniósł moją głowę i trzymał mnie wolną ręką za podbródek.
Gdy nasze spojrzenia się spotkały, Baris pochylił się nade mną, złączył nasze usta w pocałunku. Po chwili pocałunek stał się bardziej intensywny, a nasze języki badały się wzajemnie. Ręka mężczyzny zjechała na mój tyłek, po czym ścisnął mój pośladek. Gdy zabrakło nam tchu, oderwaliśmy się od siebie, a jego pieszczoty przeniosły się na moją szyję. Całował mnie zachłannie, skubiąc zębami moją skórę. Przyjemny dreszcz przeszedł po moim ciele. Po chwili jego dłoń znalazła się pod moją bluzką, co spowodowało, że wróciłam do rzeczywistości.
Wyrwałam się z objęć Barisa i ruszyłam w kierunku drzwi. Musiałam jak najszybciej wydostać się z pokoju hotelowego i ochłonąć.
– Jamie, dokąd idziesz? – zapytał oszołomiony Baris.
– Na śniadanie. Ty za to wyglądasz, jakbyś się szykował do spania – odparłam, wychodząc.
Zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam w kierunku windy. Po chwili znalazłam się w hotelowej restauracji. Po zajęciu stolika zamówiłam omlet z bekonem, sok ze świeżej pomarańczy i sałatkę owocową.
Po kilku minutach kelner przyniósł moje zamówienie i zaczęłam chłonąć swój posiłek. Nie zwracałam uwagi na to, co się działo na sali, do momentu, gdy usłyszałam czyiś głos.
Podniosłam głowę do góry i ujrzałam przystojnego mężczyznę stojącego przy moim stoliku.
– Witam, madame. Co taka piękna kobieta robi tutaj sama? – zapytał nieznajomy z francuskim akcentem.
– Nie jestem sa... – chciałam odpowiedzieć, ale mi przerwał.
– Jestem Gabriel – powiedział, chwytając moją dłoń w swoją rękę i całując ją, jednocześnie nie spuszczając ze mnie wzroku.
Zdziwiona jego poufałością, zaniemówiłam. Gdy po chwili chciałam się odezwać, próbując wyrwać z jego uścisku swoją rękę, usłyszałam głos diabła w samej osobie.
– Kochanie, czy ten mężczyzna ci się narzuca? – zapytał Baris, ostrym tonem. Zgromił wściekłym spojrzeniem mężczyznę, stojącego przy moim stoliku.
Korzystając z okazji, uwolniłam rękę z dłoni nieznajomego.
– Takiej pięknej kobiety trzeba pilnować. Ja nie pozwoliłbym jej chodzić samej – odparł Francuz, kładąc rękę na moim ramieniu.
Patrzyłam to na męża, to na obcego mężczyznę modląc się w duchu, by nie doszło do rękoczynów.
– Słuchaj, żabojadzie. Spróbuj jeszcze raz zbliżyć się do mojej żony, a nie będę taki miły. Wypierdalaj stąd, nim stracę cierpliwość. – wycedził groźnie Baris, zaciskając dłonie w pięści.
Mężczyzna, widząc, że Harding nie żartuje, odszedł bez słowa, a małżonek zajął miejsce naprzeciwko mnie.
Przywołał kelnera i zamówił śniadanie. Cały czas podczas posiłku się nie odzywał. Sprawiał wrażenie wkurzonego, co mnie trochę bawiło. Uśmiechnęłam się pod nosem na myśl, że mój mąż może być zazdrosny. Widziałam, jak mi się przyglądał, ale nie odezwał się do końca posiłku.
– Możemy już iść? – spytał, gdy opróżniliśmy swoje talerze.
Skinęłam głową i wstaliśmy od stolika, udając się do swojego apartamentu. Gdy tylko przekroczyliśmy jego próg, mroczna strona Hardinga się uaktywniła. Pociągnął mnie za łokieć, przyszpilając do najbliższej ściany.
– Nie wiem, co kombinujesz i dlaczego flirtowałaś z tamtym facetem, ale nie lubię się dzielić tym, co moje. Niszczę ludzi, którzy biorą to, co należy do mnie, a ty jesteś moja. Jesteś najcenniejszą osobą, jaką mam w życiu. Zapamiętaj to.
Serce zaczęło mi walić jak oszalałe i tańczyć z radości. Chwyciłam w dłonie twarz Barisa i złożyłam na jego ustach czuły pocałunek.
Odciągnął mnie od ściany i zaczęliśmy stawiać powolne kroki. Trzymał mnie za ramiona, idąc w kierunku łóżka. Po chwili lekko mnie na nie pchnął. Zawisł nade mną, opierając łokcie na materacu.
– Najwyższa pora bym się tobą delektował. – powiedział, po czym złożył pocałunek na moich ustach, który był jak obietnica.
Zaczął rozpinać guziki mojej bluzki, odsłaniając piersi przykryte koronkowym stanikiem. Wpatrywał się chwilę w moje odkryte przed nim ciało, a moje policzki oblał rumieniec.
– Jesteś idealna – odparł, pomagając mi wyswobodzić ręce z rękawów. Następnie ściągnął ze mnie spodnie, palcem, celowo przesuwając po rąbku moich koronkowych majtek.
Gdy pozbył się mojego stanika, przesunął ręce od piersi w dół, by ściągnąć resztę bielizny. Zadrżałam, na co się łobuzersko uśmiechnął. Podobało mi się pożądanie, jakie widziałam w niebieskich tęczówkach ukochanego.
Uklęknął na kolanach, powoli rozpinając swoją koszulę. Ruchy mężczyzny były powolne, a wzrok utkwił w moich oczach. Jego spojrzenie zdradzało podniecenie i pragnienie.
Kiedy uwolnił się górnej części garderoby, położył się na mnie, przyciskając swoje ciało do mojej skóry. Musnął swoimi ustami moje usta w taki sposób, że ledwie poczułam ten dotyk. Pieścił językiem szyję, aż dotarł do zgłębienia piersi. Wziął sutek do ust i przejechał po nim językiem, co spowodowało mimowolny jęk. Ugniatał jedną pierś, potem drugą, ssał i gryzł je naprzemiennie. Zanurzyłam swoje ręce w jego włosach, domagając się więcej.
Pieszczoty stały się intensywniejsze, co spowodowało, że przez ciało przechodziły dreszcze. Nie przestając swoich poczynań, sunął językiem w dół aż do pępka, a ręce mężczyzny sunęły po udach.
Po chwili dłoń męża znalazła się po wewnętrznej stronie ud, gdy nagle poczułam jego palce przesuwające się po fałdach mokrej łechtaczki, na co wygięłam się, napinając swoje ciało.
Brunet nie przestając, wsunął we mnie palec, wywołując tym we mnie głośny krzyk. Po chwili dodał kolejny palec, językiem bawiąc się łechtaczką. Ruchy jego palców i języka stawały się coraz intensywniejsze, wywołując we mnie jęki rozkoszy.
Instynktownie uniosłam biodra, wijąc się pod jego dotykiem. Gdy byłam blisko, wysunął ze mnie palce i oderwał głowę od cipki. To było jak powolne tortury.
Ponownie wspiął się na wysokość mojej twarzy i żarliwie pocałował, wsuwając swój język do środka. Gdy oderwał się od moich ust, zsunął się na wysokość ud i uśmiechając się, spojrzał mi w oczy, a następnie mocno wpił usta w waginę. Sunął językiem po całej mojej długości, by za chwilę lekko ją przygryzać i ssać. Wygięłam ciało z rozkoszy, a palce u rąk zacisnęłam na pościeli. Skóra płonęła i płonęła z gorąca, jakie zafundował mi ten mężczyzna. Ogarnęła mnie eksplozja, która powodowała, że fala rozkoszy ciągle się we mnie wzniecała, nie chcąc ustąpić nawet na moment.
Jego język i zwinne palce doprowadzały mnie do szaleństwa. Droczył się ze mną z czystą premedytacją, powodując, że doszłam niczym wybuch wulkanu, głośno krzycząc.
Z ekscytacji nogi mi drżały, były niczym porażone prądem.
– Baris – powiedziałam.
– Wołałaś mnie? – zapytał, z szelmowskim uśmiechem, zwisając ponownie nade mną.
Brunet złożył delikatny pocałunek na mojej szyi, po czym znów przeniósł się do moich piersi i zaczął dręczyć je językiem. Bawił się nimi tak długo, aż sutki stały ponownie twarde.
– Baris! – krzyknęłam ponownie, wijąc się z pragnienia.
– Czego potrzebujesz Jamie? Co chcesz, bym zrobił? – wyszeptał między liźnięciami moich wrażliwych sutków.
– Weź mnie, w końcu zerżnij! – krzyknęłam między kolejnymi jękami.
Nie musiałam długo czekać. Zszedł z łóżka i szybkimi ruchami zsunął z siebie spodnie wraz z bokserkami, by po sekundzie znów być nade mną.
Rozsunął moje uda na boki, a na jego ustach pojawił się uśmiech. Wszedł między moje nogi, a jego twarda erekcja przyciskała się do mnie. Wbił się we mnie szybkim, zdecydowanym ruchem, wywołując tym u mnie jęk rozkoszy. Uwięził jedną ręką moje dłonie nad głową, wbijając się coraz mocniej we mnie. Owinęłam swoje nogi wokół jego talii, przyciągając go jeszcze bliżej do siebie. Wolną ręką trzymał mnie za gardło, zwalniając swoje ruchy, na co wydałam z siebie ciche westchnienie. Jego ruchy były powolne, wbijając się raz po raz głęboko we mnie i docierając do najbardziej wrażliwego punktu.
Zaczęłam się pod nim wiercić, chcąc w końcu zaznać spełnienia, jednak on miał inne plany.
– Mówiłem ci, że będę się tobą delektował – odparł, ochryple, tuż przy moim uchu.
– Błagam, dłużej nie wytrzymam – jęczałam.
Nie musiałam dłużej czekać. Luby wbił się we mnie mocno, szybkim ruchem. Wchodził we mnie raz po raz gwałtownymi ruchami. W pokoju było słychać dźwięk odbijających się od siebie ciał i nasze jęki rozkoszy.
Po chwili uwolnił moje ręce i chwycił mnie za uda. Posuwał mnie mocno, jęcząc z doznawanej przyjemności. Doszliśmy niemal jednocześnie wyczerpani i szczęśliwi. Zsunął się on ze mnie i przyciągnął do siebie. Leżeliśmy wtuleni, uspokajając nasze oddechy.
– Kocham cię Jamie Harding. – powiedział w moje włosy.
Pierwszy raz uśmiechnęłam się, gdy nazwał mnie panią Harding. Ciepło opatuliło moje serce. Leżałam przytulona do mężczyzny, który był moim światem.
– Kocham cię, panie Harding. – odpowiedziałam, odchylając głowę na bok, by spojrzeć w oczy swojemu mężowi.
Tak, pierwszy raz wypowiedziałam te słowa na głos. Były one świadome i prawdziwe.
W oczach mężczyzny zobaczyłam blask. Uśmiechnął się czule i przyciągnął mnie jeszcze mocniej do siebie. Szczęśliwa pozwoliłam swoim powiekom opaść i pozwolić, by pochłonął mnie sen.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro