Rozdział 27
Jamie
– Za ciebie, Jamie. Za to, że uparcie dążysz do celu i stawiasz na swoim – wzniósł toast mój mąż, w czasie kolacji w luksusowej restauracji, którą wynajął na dzisiejszy wieczór tylko dla nas.
– Dziękuję to miłe. Nie spodziewałam się tego po tobie. Zaskoczyłeś mnie – przyznałam, nie dowierzając, że Baris wynajął dziś miejscówkę jedynie dla naszej dwójki.
Gdyby nie był moim mężem, to pomyślałabym, że to randka dwóch zakochanych w sobie osób, ale my nimi nie byliśmy. Nasza relacja stawała się coraz bardziej zagmatwana.
– Jak widzisz, potrafię zaskakiwać – odparł, uśmiechając się promiennie.
– I potrafisz być miły, o dziwo. Gdzie się podział mężczyzna, który mnie nienawidził? – zapytałam zaczepnie, popijając wino.
– Zniknął w momencie, w którym się w tobie zadurzył. Jesteś bardzo atrakcyjną i inteligentną kobietą, a twoja zadziorność działa na mnie jak afrodyzjak – odpowiedział, przygryzając zmysłowo wargę.
– Chcesz powiedzieć, że cię pociągam? Dlatego zmieniłeś swoje zachowanie w stosunku do mojej osoby? Chcesz posiąść moje ciało? – oblizałam wargi.
– Chcę posiąść twoje ciało, umysł i duszę. Całą ciebie i nie spocznę, nim tego nie osiągnę.
– Czyżby pan Harding był zdeterminowany? – pochyliłam się nad stołem.
– Pierwszy raz życiu muszę zabiegać tak bardzo o względy kobiety i to mi się podoba. Nawet, swego czasu, o narzeczoną nie musiałem tak zabiegać, jak o ciebie. Jesteś wyjątkowa – odpowiedział, napełniając nam kieliszki do szampana.
– Byłeś żonaty? – zapytałam, udając, że nie wiem o tym, że był kiedyś w poważnym związku.
– Byłem zaręczony, ale to nie jest temat na dzisiejszy wieczór. – odparł oschle.
Widać było, że nie chce wracać wspomnieniami do przeszłości. Każdy chyba w życiu przechodził taki czas, o którym wolałby nie pamiętać, albo chociażby nie wracać do niego wspomnieniami. Moje życie również nie zawsze było kolorowe i spokojne, więc rozumiałam jego niechęć do rozmowy o tym, co było kiedyś. Może nadejdzie kiedyś odpowiednia pora na to, by zwierzyć się sobie wzajemnie. Czas pokaże.
Postanowiłam nie ciągnąć tematu. Mój ślubny się postarał i nie chciałam psuć nastroju.
– To jaki temat proponujesz na ten wieczór? Chyba nie zaplanowałeś mnie uwieść? – zapytałam, patrząc mu w oczy, celowo przygryzając dolną wargę
Flirtowałam ze swoim mężem i robiłam to celowo. Lubiłam testować jego wytrzymałość. Wiedziałam, że igram z ogniem, ale to mnie jeszcze bardziej nakręcało.
Ślubny patrzył na mnie jak urzeczony, przełykając gulę w gardle. Swoją drogą podziwiałam jego samokontrolę. To było coś nowego i nie powiem, podobało mi się to. Byłam ciekawa, ile jest w stanie wytrzymać. Żar płonął, a ja byłam ciekawa, kiedy wybuchnie z tego płomień, którego nie będziemy w stanie ugasić.
Chciałam go, nie był mi obojętny, ale nie zamierzałam mu ulegać tak łatwo, mimo iż niczego bardziej nie pragnęłam, niż jego dotyku na sobie.
Po tylu miesiącach upokorzeń, jakie doznałam z jego strony, musiał się naprawdę postarać, bym mu zaufała i dopuściła go do siebie.
Chciałam jednego. By mnie błagał na kolanach. Nie będę jego, dopóki nie udowodni mi, że jestem dla niego naprawdę ważna, a jego uczucia są szczere i prawdziwe. Chciałam wiedzieć, czy z jego strony to tylko zwykłe zauroczenie, czy coś bardziej poważnego.
– Zatańczysz ze mną, Jamie? – zapytał, stając przede mną.
– Walc? – zapytałam z uśmiechem, słysząc pierwsze rozbrzmiewające dźwięki, gdy podawałam mu swoją dłoń.
– Za niecały miesiąc wielki bal, uznajmy, że jest to próba generalna. – mruknął cicho, nachylając się nade mną.
– Dobrze. W takim razie, panie Harding, niech pan prowadzi – odparłam, uśmiechając się do niego.
Baris prowadził świetnie, jego ruchy były pewne i płynne. Przez ostatni miesiąc ćwiczyliśmy regularnie co wieczór, dając z siebie maksimum.
Musiałam przyznać, że imponowała mi determinacja mojego męża. Jak mu na czymś zależało, to skupiał na tym całą swoją uwagę i pomimo trudności nie poddawał się nigdy.
To zapewne była jedna z jego cech, która zaprowadziła go na sam szczyt na płaszczyźnie zawodowej. Dyscyplina i upartość były nieodzowną częścią jego charakteru.
Gdy muzyka ucichła stanęliśmy naprzeciwko siebie, patrząc sobie w oczy.
Jego spojrzenie nie było już pełne mroku. Za to widziałam w nich dziwny błysk i coś na miano... radości? Zdziwiło mnie to odkrycie. Oczy mu dziwnie błyszczały, jaśniały niczym gwiazdy.
Nie mogłam przestać mu się przyglądać. Czułam się, jakby zahipnotyzował mnie swoim wzrokiem, zaglądając w głąb mojej duszy.
Staliśmy tak, nie wiem, jak długo. Baris się lekko uśmiechnął, nim pochylił się nade mną i pocałował lekko w usta. Przymknęłam oczy na tę pieszczotę. Pocałunek był delikatny, czuły, wręcz magiczny.
– Dziękuję – usłyszałam jego głos, który spowodował, że otworzyłam oczy.
– Za co? – zapytałam cicho.
– Za cierpliwość. Gdyby nie ty, nie tańczyliśmy tego cholernego walca tak dobrze. – odparł, gładząc mnie ręką po policzku.
Moja twarz się zarumieniła. Nigdy nie przypuszczałabym, że ten diabeł może mi kiedyś za cokolwiek podziękować.
– Nie przesadzaj. Gdyby nie twoja determinacja i umiejętność szybkiego uczenia się jestem pewna, że mielibyśmy dzisiaj problem. Jednak, będąc nieskromną, muszę przyznać, że jestem niezłą nauczycielką, która miała pojętnego ucznia – odparłam, trzymając swoje ręce na jego klatce piersiowej, podczas gdy on obejmował mnie w pasie.
Muzyka dalej zaczęła lecieć z głośników, a my zaczęliśmy się poruszać wolno w jej rytm.
Objęłam męża rękami, zanurzając palce w jego włosach. mężczyzna rzyciągnął mnie bliżej siebie, całując w czoło. Położyłam głowę na jego ramieniu, dając się ponieść chwili. To jak dotąd był chyba najbardziej intymny moment między nami, od początku istnienia naszego małżeństwa.
Gdy muzyka ucichła, podniosłam głowę. Zauważyłam, że miał przymknięte oczy, które dopiero po chwili otworzył.
Spojrzał na mnie tymi swoimi wielkimi, jasnymi tęczówkami, uśmiechając się promiennie. Odwzajemniłam uśmiech, czując przyspieszone bicie serca.
– Dziękuję ci za ten wieczór. Zaskoczyłeś mnie tą kolacją. To miłe, co dla mnie zrobiłeś, dziękuję – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.
– Cieszę się, że jesteś zadowolona – odpowiedział, całując mnie w policzek.
Do domu jechaliśmy w ciszy. Jednak nie była ona krępująca jak dotychczas. Oboje potrzebowaliśmy zebrać swoje myśli.
Przez całą drogę mąż ttrzymał mnie za rękę, nie puszczając nawet na ułamek sekundy. Nie oponowałam. Czułam się jak zakochana nastolatka.
Czy ja naprawdę o tym pomyślałam?
W naszym udawanym małżeństwie zaczęło się coś zmieniać. Wchodziliśmy jakby w nowy etap naszego związku. Stawaliśmy się sobie coraz bliżsi. Nie wiedziałam, dokąd to nas ostatecznie zaprowadzi, ale chciałam brnąć tą ścieżką dalej.
Nie miałam nic do stracenia. Tkwiłam w tym związku po uszy i jeśli istniał cień szansy na to, że może między nami może się coś się zmienić, to chciałam dać temu szansę.
Baris w jakiś dziwny sposób mnie pociągał. Podobał mi się. Czułam, że pod tą maską diabła, za którą się chował, krył się czuły i wrażliwy facet.
– Jesteśmy na miejscu. – odezwał się, gdy wyszliśmy z windy do apartamentu.
– To był naprawdę miły wieczór – powiedziałam uśmiechnięta i pocałowałam małżonka w policzek. – Dobranoc – dodałam i odwróciłam się w kierunku, w którym szło się do mojego pokoju.
– Jamie – rzekł mężczyzna, łapiąc mnie nagle za rękę.
Odwróciłam się bokiem, by spojrzeć na mężczyznę pytającym wzrokiem. Czekałam na to, co miał mi jeszcze do powiedzenia, ale on stał przez chwilę, wpatrując się we mnie w milczeniu.
Już miałam zamiar odejść, gdy złapał mnie za rękę i przyciągnął na tyle blisko, że nasze ciała się ocierały o siebie. Chwycił za kark i wpił się swoimi ustami, szukając dostępu.
Rozchyliłam wargi, wychodząc mu swoim językiem na powitanie. Po chwili całowaliśmy się dziko, jakbyśmy byli za sobą stęsknieni po długiej rozłące.
Oderwaliśmy się od siebie, dopiero gdy zabrakło nam oddechu. Nasze czoła się stykały, a nasze oddechy wracały do równowagi.
Po jakimś czasie odsunęłam się od niego. Byłam oszołomiona i płonęłam z pożądania, a moje majtki były przesiąknięte sokami.
– Lepiej już pójdę do pokoju, Baris. Tak będzie lepiej – powiedziałam zachrypniętym z emocji głosem.
– Rozumiem i nie będę cię do niczego zmuszał. Chciałem tylko móc się położyć, czując twój smak na swoich ustach. Dobranoc, Jamie – odparł i odszedł w stronę swojej sypialni.
Weszłam do swojego pokoju, zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. Stałam na drżących nogach, czując, jak mocno biło mi serce.
Bliskość Barisa powodowała, że moje ciało rządziło się swoimi zasadami. Jakaś część wyrywała się do niego. Pragnęłam zatracić się w jego dotyku. Chciałam, by jego wielkie ramiona nie wypuszczały mnie z objęć.
Panowanie nad sobą kosztowało mnie coraz więcej energii i wysiłku. Nie wiedziałam, ile jeszcze będę w stanie mu się tak opierać.
Moje ciało wręcz krzyczało, chcąc do niego biec. Nie rozumiałam tego, co się ze mną działo. Pociąg fizyczny, zauroczenie, nienawiść. Wszystkie emocje buzowały we mnie, przenikając się nawzajem.
W ciągu kilku ostatnich miesięcy ten mężczyzny zafundował mi cały wachlarz emocji i to do tego stopnia, że nie wiedziałam kompletnie, co aktualnie czułam. Raz go nie znosiłam, innym razem przeciwnie, ale, przyznajmy szczerze, nie potrafiłam czuć już do niego nienawiści. Odkrywał przede mną swoje drugie oblicze, które coraz bardziej mi się podobało. Chciałam poznać tę drugą stronę jego diabelskiej duszy.
Gdzieś wewnątrz wiedziałam, że to jakim postrzegał go świat z zewnątrz, było tylko przykrywką, maską, za jaką się chował prawdziwy Baris Harding. To powodowało, że coraz bardziej chciałam odkryć tę drugą twarz swojego męża. Czułam, że to, co się za nią kryło, spodoba mi się.
Tylko czy prędzej się przy tym nie spalę? To się okaże. Wiedziałam, że dużo ryzykuję, ale chciałam sprostać temu wyzwaniu, bo było warto.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro