Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Jamie

Kolejne dni mijały spokojnie. Nie wiedziałam, czy było to spowodowane przyjazdem mojej teściowej, czy czymś zupełnie innym. W każdym razie nie zamierzałam w to wnikać. Cieszyłam się ciszą, do dnia, w którym przyjechała Chloe. Gdyby nie konieczność dzielenia jednego pokoju z małżonkiem, to bym się cieszyła na tę wizytę. Niestety w moim umyśle panował chaos. Czułam niepokój, który spowodowany był tym, że miałam spać w jednym łóżku z mężczyzną, który był nieobliczalny. Nie byłam w stanie, przewidzieć jego zachowania.

Tego dnia udawany mąż wyjątkowo pracował w domu. Mężczyzna zamknął się w swoim biurze na cały ranek. Pewnie chciał osobiście dopilnować wszystkiego przed przyjazdem swojej matki, dlatego nie pojechał do firmy. Po śniadaniu kazał mi część rzeczy zabrać do jego sypialni, by wyglądało na to, że jest to nasza wspólna sypialnia. Gdy zrobiłam to, co kazał, Harding zamknął moje lokum na klucz, by nikt nie miał do niego dostępu.

Teściowa miała spać w pokoju mieszczącym się na drugim końcu korytarza. Byłam rozczarowana. Miałam nadzieję, że jej pokój będzie blisko naszego. Byłabym wtedy, chociaż odrobinę spokojniejsza.

Na czas, gdy mieliśmy mieć gościa w domu, gosposia przychodziła codziennie. Oprócz przygotowywania śniadania, o dziwo, miała również zająć się obiadem. Przygotowanie wieczornego posiłku należało do moich obowiązków. Zastanawiałam się, czy mój mąż, podczas pobytu matki, będzie starał się wracać z biura na kolację czy będzie tak jak zawsze.

Równo o jedenastej ochroniarz poinformował, że windą na górę jadą teściowie. Ręce pociły mi się ze zdenerwowania. Niczego nie byłam pewna, miałam pełno obaw. Wiedziałam tylko, że musimy zrobić wszystko, by matka niczego nie podejrzewała.

Rodzice weszli do apartamentu. Przybrałam na twarzy wyuczony uśmiech.

– Mamo, tato witajcie – odezwał się ich syn.

– Dzień dobry, państwu – przywitałam się, z udawaną radością.

– Witajcie moje gołąbki. Tak się cieszę, że spędzę z wami te kilka dni – powiedziała mama teściowa, witając się z nami.

Widać było, że kobieta była zachwycona możliwością spędzenia z nami czasu. Uśmiech nie schodził z jej twarzy.

– My również się cieszymy, mamo – odparł młody Harding. – Tato, daj bagaż, zaniosę go. Sypialnia dla mamy jest już przygotowana. – dodał, pewnym siebie tonem.

Mężczyzna zniknął od razu z bagażami, a ja zostałam sam na sam z Hardingami. Zaprosiłam małżeństwo do środka, po czym weszliśmy do salonu. Usiedliśmy w fotelach, Lucinda przygotowała herbatę, a po kilku minutach dołączył do nas żonkoś. Wyglądał na wyluzowanego i się uśmiechał.

– Przepraszam, ale miałem pilny telefon z biura – powiedział, siadając na fotelu. Mężczyzna przyglądał się rodzicom, a gdy nasze spojrzenia się spotkały, na jego twarzy pojawił się ledwie zauważalny uśmiech.

Richard również się mi przyglądał.

– Dziękuję, Jamie, że zgodziłaś się spędzić czas z moją żoną. Nasz syn ukrywał cię przed światem i nie mieliśmy czasu się poznać. – powiedział, miłym tonem. – Mi również jest miło, panie Richardzie. Z chęcią spędzę trochę czasu z panią Chloe – odpowiedziałam, zerkając na kobietę.

– Oj, daj spokój Jamie, jesteśmy teraz rodziną, mów do nas po imieniu – rzekł, puszczając do mnie oczko. Poczułam się nieswojo. Dotarło do mnie, że my tych ludzi zwyczajnie okłamywaliśmy. Państwo Harding cieszyli się, że ich pierworodny się ustatkował, a to była zwykła farsa. Zrobiło mi się przykro, ponieważ ta dwójka naprawdę wydawała się w porządku.

– Dobrze, Richardzie... – odpowiedziałam z lekkim się zawahaniem. Nie byłam pewna, czy to dobry pomysł. Przecież za trzy lata już nawet się mieliśmy nie znać. Po rozwodzie , na nowo staniemy się dla siebie, obcymi ludźmi.

– Co mamo masz w planach na czas pobytu u nas? – zapytał obcesowo. Mężczyzna jak zawsze musiał mieć z góry wszystko ustalone. Oby tylko swojej matce nie wygłosił litanii z listą zasad. To byłaby już przesada.

– Synu, ty jak zawsze nie odpuszczasz. Tyle razy ci powtarzam, że nie zawsze wszystko można zaplanować jak z zegarkiem w ręku – zażartowała. – Mam nadzieję, że dzięki Jamie trochę wyluzujesz i przestaniesz być takim sztywniakiem – dodała, po czym z gracją sięgnęła po kubek z herbatą. 

Poza tym była piękną blondynką o niebieskich oczach. Biło od niej ciepło i przyjazna aura. Od razu ją polubiłam.

Z moich ust wydobył się cichy chichot. Partner zmierzył mnie złowrogo widokiem, ale się opamiętał i zmienił mimikę na uśmiechniętą.

Chloe mi zaimponowała. Byłam pod wrażeniem, jak radziła sobie z synalkiem. Nie mogłam doczekać się tego, jak będzie musiał się wysilać, by przedstawić nas jako zakochanych nowożeńców. Oczywiście nie zamierzałam mu w tym pomagać.

– Rozumiem, mamo, jednak wiesz, jak wymagającą mam posadę. Dzisiaj wyjątkowo pracuję z domu, by móc cię przywitać, ale od jutra musicie radzić sobie beze mnie – oświadczył poważnym tonem mój małżonek. Miałam wrażenie, że ta rozmowa go męczy.

Mężczyzna zachowywał się, jakby siedział na szpilkach. Ciągle się wiercił, jakby nie mógł usiedzieć na miejscu. Gdyby mógł, to zapewne wystrzeliłby jak z procy do firmy, a nie siedział tutaj teraz z nami.

– Dobrze, kochani, ja was zostawiam. Już czas na mnie. Samolot nie poczeka – odparł Richard, podnosząc się z siedzenia.

– Odprowadzę cię tato.

Mężczyźni wyszli z salonu i zostawili nas same. Poczułam ulgę.

Mama indywiduum okazała się niezwykle empatyczną osobą. Rozmawiało nam się bardzo dobrze, miałam wrażenie, że znamy się całe życie. Nie była wścibska, wręcz przeciwnie. Widać było, że nie przyjechała na te kilka dni, by mnie przesłuchiwać. Nie zasypywała mnie pytaniami o to, skąd pochodzę, z jakiej rodziny i inne tego typu rzeczy. Do tego miała niezłe poczucie humoru, a kiedy się uśmiechała, jej błękitne jak u syna oczy, aż błyszczały.

– Wyobraź sobie, że gdy mój jedynak był mały, został ograny w piłkę, przez kolegę z klasy. Tak się zawziął, że musieliśmy do zapisać na prywatne lekcje piłki nożnej. Trenował zacięcie codziennie po lekcjach. Pewnego dnia wrócił ze szkoły wściekły do domu, trzaskając drzwiami, a po chwili rozległ się dzwonek do drzwi. Okazało się, że to byli rodzice chłopca, którego pobił podczas lekcji wuefu.

– Jak to? Dlaczego? – dopytywałam.

– Rówieśnik dokuczał mu, mówiąc, że zawsze będzie ciapą, która nie potrafi grać.

– Naprawdę? Dla takiego dziecka to musiało być straszne.

– Owszem, ale Barisowi puściły wtedy nerwy. Dziewięciolatek wylądował ze złamanym nosem u lekarza.

– To nieźle musiał się zdenerwować – odezwałam się, z myślą, że ten chłop już jako dziecko nie uznawał porażek i musiał we wszystkim, być najlepszy.

Jego mama kończyła właśnie opowiadać historię, kiedy do salonu wszedł jegomość. Nie mogłam powstrzymać kpiącego uśmiechu, gdy patrzyłam na przyglądającego się nam mojego męża.

– Widzę, że dobrze się bawicie – rzekł z kamiennym wyrazem twarzy. Brunet stał z rękami w kieszeni i na nas patrzył.

– I to jak, kochanie – odpowiedziałam, kpiąc. – Słyszałam, że nieźle boksujesz. Nauczysz mnie też? – zapytałam, szczerząc zęby.

– Skarbie, co ty wygadujesz? – odparł, wysilając się na uśmiech.

– Ja nic. Twoja mama właśnie mi opowiadała, że znasz się na boksie i nawet jednego chłopaka znokautowałeś – odparowałam, nie zważając na konsekwencje. Chciałam mu pokazać, że świetnie się bawiłam, kiedy dowiadywałam się o nim nowych rzeczy. Każda możliwość dogryzienia gburowi była na wagę złota.

– Nie sądziłem, kochanie, że herbata aż tak może ci zaszkodzić – rzekł, puszczając mi buziaka w powietrzu.

Wiedziałam, że wewnątrz tego mężczyzny wszystko się gotowało, ale nie zamierzałam się tym przejmować. W końcu chciał, żebyśmy udawali idealne, zakochane w sobie małżeństwo, więc nie miał prawa narzekać.

– Nie chciałbym wam przerywać tej sielanki, ale Lucinda nakrywa do stołu. Zaraz będzie obiad, więc zapraszam panie. – poinformował.

Wstałyśmy od stołu, a pseudo dżentelmen przepuścił Chloe przodem, za nią ruszyłam ja, potem Harding. Po chwili poczułam szarpnięcie za nadgarstek. Baris przyciągnął mnie do siebie i popatrzył złowrogo.

– Co ty odwalasz, Jamie? – szepnął mi do ucha.

– Ja? Niee, nic. Tylko odgrywam swoją rolę, przykładnej żony. Czyż nie tego chciałeś? – zapytałam, patrząc mężczyźnie w oczy.

– Uważaj, bo stąpasz po cienkiej linii. Jeśli przegniesz to...

– To co? Pokażesz przed matką, jaki z ciebie kutas? Zaryzykujesz, że wszystkiego się domyśli? Naprawdę? Myślałam, że ta twoja głowa lepiej pracuje – odpowiedziałam, wyrywając się z uścisku, poszłam do jadalni.

Popołudnie spędziłam z teściową na plotkowaniu, głównie o nim i oglądaniu telewizji, a pan domu zaś zaszył się w biurze na resztę dnia aż do kolacji.

Moment, którego najbardziej się obawiałam, w końcu nadszedł. Mama Barisa, zanim udała się do swojego pokoju, stanęła przed naszą sypialną, życząc nam dobrej nocy. Wyglądało to tak, jakby chciała się upewnić, że na pewno razem wejdziemy do tego pomieszczenia.

Przekroczyłam próg pokoju, stanęłam i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Oprócz wielkiego łóżka i szafek nocnych w pokoju znajdował się stolik kawowy, dwa fotele i komoda. Z sypialni wchodziło się też do przylegającej do niej łazienki oraz przestronnej garderoby, w której teraz wisiała również część moich ubrań. W pierwszej kolejności postanowiłam iść po moją piżamę, ale gdy ruszyłam, usłyszałam za sobą głos.

– I co, droga Jamie? Jesteśmy teraz sami. Zupełnie tak, jak mąż i żona – powiedział zachrypniętym tonem tuż przy moim uchu, następnie pogładził ręką moje ramię. Przesuwał się wzdłuż niego od góry ku dołowi.

Testował mnie. Sprawdzał moją wytrzymałość. Gula stanęła mi w gardle, ale powtarzałam sobie w myślach, że muszę być silna. Nie mogłam pozwolić dać się omotać. Mimo że czułam jego ciepło i zapach zniewalających perfum, które uwielbiałam, nie było mowy, bym dała poznać po sobie, jak na mnie działał.

– Chciałabym pierwsza skorzystać z łazienki. Mogę? – zapytałam, stając dalej do niego plecami.

– Proszę, łazienka jest do twojej dyspozycji, tylko nie siedź za długo, bo będę się niecierpliwił – rzekł, muskając ustami moją szyję.

Nie czekając dłużej, poszłam do garderoby po piżamę i kosmetyki. Przechodząc przez pokój do łazienki, nawet nie zerknęłam w jego stronę, a gdy otworzyłam drzwi do łazienki, usłyszałam tylko, jak wołał za mną, że mam pięć minut, potem on wchodzi. Jeśli to był żart, to kiepski. Na wszelki wypadek zakluczyłam drzwi od środka. Wolałam mieć pewność, że nie wejdzie.

Zmyłam makijaż, ułożyłam ciuchy na koszu i weszłam pod letnią wodę, która była jak orzeźwienie w upalny poranek. Przymknęłam oczy i namydliłam ciało żelem pod prysznic. Czułam, jak moje napięte ciało zaczęło się przyjemnie rozluźniać. Po kilku minutach sięgnęłam po szampon do włosów, ale ktoś był pierwszy.

W pierwszej sekundzie nie zareagowałam, ale już po chwili wróciłam do rzeczywistości. Wiedziałam, czułam to. Baris stał za mną. Tylko jak on się tutaj dostał? Przecież zamknęłam drzwi na klucz. Bałam się odwrócić w jego stronę. Byłam zawstydzona, nie chciałam na niego patrzeć, nie chciałam, by on mnie oglądał. Instynktownie zakryłam piersi dłońmi w obawie przed nim.

– Co ty tutaj robisz? Jak się tutaj dostałeś? Przecież zamknęłam drzwi na klucz – wyrzucałam podniesionym głosem.

– Bądź ciszej, bo mama cię usłyszy. Co jej wtedy powiesz, że krzyczysz na męża, bo chciał umyć ci plecy? – zapytał, dmuchając na moją nagą szyję, która od tego gestu pokryła się gęsią skórką.

– Wyjdź stąd, nie masz prawa tutaj być, ty arogancki bucu. Wynocha. – wycedziłam wściekła przez zęby.

– To moja łazienka i mam prawo. Mówiłem, że masz pięć minut. Byłem wyrozumiały i poczekałem dziesięć, ale ty dalej nie wyszłaś, więc otworzyłem zamek kluczem i oto jestem – rzekł zadowolony z siebie.

– Wyjdź stąd i daj mi się umyć. – naciskałam dalej.

– Nie ma mowy – odpowiedział, szarpiąc mną tak, że stałam teraz twarzą do niego. Czułam, jak moje policzki oblewają się szkarłatem. Był boski, miał cudownie umięśnione ciało z idealnie zarysowaną linią v pod brzuchem. Był cholernie seksowny. Nie mogłam przestać się w niego wpatrywać. Przygryzłam dolną wargę, mając jego boskie ciało tak blisko siebie.

– Podoba ci się to, co widzisz Jamie? – zapytał, przysuwając się tak, że nasze nosy się ze sobą stykały.

Chciałam się odezwać, ale zaschło mi z nerwów w gardle.

– Jesteś taka seksowna – odparł, zbliżając się do mnie jeszcze bardziej, na co ja zaczęłam stawiać kroki w tył, aż zderzyłam się ze ścianą.

– Co ty wyprawiasz, odejdź, proszę.

– Cii – odparł, kładąc mi palec na ustach. – Masz idealne ciało. Zdajesz sobie z tego sprawę? – zapytał zachrypniętym głosem, sunąc ręką po moim ciele. Jego dotyk był taki ciepły i przyjemny, ale starałam się za wszelką cenę tego nie okazać.

– Baris...

Nim dokończyłam, naparł swoimi ustami z całą mocą na moje usta. Wdarł się językiem do środka, całując mnie żarliwie i dziko. Nie było w tym pocałunku czułości, wręcz przeciwnie. Chciał mi pokazać, że należę do niego, że z nim nie wygram.

Gdy się w końcu ode mnie oderwał, stałam przez chwilę, starałam się uspokoić oddech. Nie zastanawiając się, wymierzyłam mu siarczysty policzek. Gdy twarz mężczyzny stała się lodowata, wiedziałam, że to nie było właściwe posunięcie. Mogłam spodziewać się wszystkiego. Byliśmy tutaj tylko my dwoje. Ja przyszpilona do ściany pod prysznicem, a w innym pokoju jego mama.

– Mówiłem ci, żebyś tego nie robiła, ale ty dalej mnie nie słuchasz. Wiesz, w czym tkwi twój problem? Bijesz ludzi, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji. – rzekł, przyciągając mnie za kark.

– Zostaw mnie...

– Siedź cicho – niemal wrzasnął, ale w ostatniej chwili się opanował. – Jesteś tak głupia, że nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego, że to przez to, jak mnie upokorzyłaś w szpitalu, jesteś tutaj. Gdybyś mnie wtedy nie uderzyła, nie byłabyś zapewne tutaj jako mój wróg. Tak, Jamie, jesteś moim wrogiem. Zapamiętaj jedno. To małżeństwo nie będzie dla ciebie sielanką. Już moja w tym głowa. Sprawię, że będziesz przeklinała dzień, w którym na mnie wpadłaś, choć mogło być całkiem miło.

Chciałam się wyrwać, ale oblizał bezczelnie usta, po czym przywarł nimi do moich piersi. Ból mieszał się z przyjemnością. Naprzemiennie je ssał, gryzł i lizał. Celowo zadawał mi ból i rozkosz jednocześnie. Przygryzałam wargi zębami, aż poczułam na języku metaliczny smak krwi. Robiłam, co mogłam, by zapanować nad swoim ciałem.

Gdy zorientował się, że nie ulegam, zmienił taktykę. Spuścił moje ręce na dół i odwrócił do siebie plecami. Złapał za ręce, kierując je za plecy. Lewą ręką trzymał za nadgarstki, a drugą dłonią sunął do mojej waginy. Zaczęłam się szarpać i wyrywać, ale przycisnął mnie kolanem do ściany. Nie miałam z nim najmniejszych ścian.

– Teraz już nie jesteś taka mądra, co? Mówiłem ci, że ze mną nie wygrasz.

– Oszalałeś? Daj mi stąd wyjść. To jest napaść. Zawsze bierzesz kobiety siłą?

– Baris, jesteś tutaj? – usłyszeliśmy głos Chloe.

– Cholera, to matka. – wydusił z siebie niezadowolony. – Już idę – dodał, wychodząc spod prysznica. Szybko nałożył na siebie szlafrok i wyszedł.

Nie czekając, aż wróci, założyłam piżamę, na to szlafrok i podążyłam tuż za nim.

– Och, Jamie, przepraszam, że wam przeszkodziłam, ja tylko chciałam się spytać, gdzie są tabletki przeciwbólowe, ale już nie zawracam wam głowy. Wracajcie do swoich zajęć – odpowiedziała, puszczając oczko.

W duchu dziękowałam jej za to, że szukała tych tabletek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro