Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

Baris

Gdy zobaczyłem Jamie bez sukni, nie mogłem się nasycić widokiem. Była idealna, seksowna, niesamowicie kusząca. Chciałem ją wziąć i nadziać na swojego kutasa, ale wiedziałem, że dla niej to byłaby nagroda. Wiedziałem, jak na mnie reagowała, podobałem się jej. Na każdy mój dotyk drżała. Jej delikatne ciało pokrywało się gęsią skórką. Uwielbiałem to.

Sfrustrowany wyszedłem z pokoju kobiety. Jamie jednak w kuchni sprowokowała mnie do takiego stopnia, że zrzuciłem z niej szlafrok. Potem robiłem jej dobrze, a z jej gardła wydobywały się głośne jęki. Mój fiut omal nie wystrzelił. Panna Khart podniecała mnie za bardzo. Chciałem ją poczuć. Jednak nie mogłem dać jej, tej satysfakcji. Chociaż początkowo tego nie planowałem, postanowiłem ulżyć sobie w inny sposób. Jej malinowe usta idealnie się do tego nadawały, więc spuściłem się w nie. Cholera...to było tak cholernie dobre. Sposób, w jaki go oblizywała....to był piękny widok. Niejedna moja kochanka nie była tak dobra w tym, jak ona.

Wiedziałem, że ją do tego zmuszam, ale nie mogłem sobie sam zrobić dobrze. Baris Harding miał od tego kobiety, a skoro tym razem Jamie sprowokowała mnie do takiego stanu, to ona musiała mnie do końca zaspokoić.

Przynajmniej będzie wiedziała, że ze mną się nie zadziera. Może w końcu do niej dotrze, że ze mną nie wygra i przestanie być taka pyskata. Zabawne. Mój diabelski plan uprzykrzenia życia tej dziewczynie zaczął się wcześniej, niż zamierzałem go wprowadzić w życie. Czułem, że będę się świetnie bawił, w odróżnieniu od Jamie. Gdyby tylko mój członek tak na nią nie reagował. Cholera wiedziałem, że jest atrakcyjna, ale to, co robiła z moją dolną częścią ciała... kurwa, będę się musiał bardziej pilnować, inaczej ta smarkula się domyśli, jak na mnie działa jej błogie ciało.

Jamie

– Pani Harding, proszę się obudzić – ktoś szturchał mnie za ramię.

Otworzyłam oczy i odwróciłam głowę w stronę nawoływań. Nade mną stała starsza kobieta, która przyjaźnie się uśmiechała.

– Dzień dobry. Kim pani jest? – spytałam zaspana. Byłam zdziwiona widokiem nieznanej osoby.

– Dzień dobry pani. Mam na imię Lucinda i jestem gosposią. Pan Harding prosił, by pani wstała na śniadanie – odpowiedziała, miłym tonem.

Śniadanie? Z tym potworem? Przecież jedzenie stanie mi w gardle.

– Która jest godzina? – zapytałam sennie.

– Siódma. Pani mąż chce zjeść z panią śniadanie, więc proszę się pospieszyć, by szef się nie denerwował – powiedziała, odwracając się w stronę drzwi.

– Jak zwykle, Baris to, Baris tamto – westchnęłam cicho.

– Mówiła coś pani? – zapytała, otwierając wrota.

– Tak, za pięć minut przyjdę, tylko się ubiorę – odparłam, wstając.

Kobieta w średnim wieku się uśmiechnęła i wyszła.

Po co ten diabeł kazał mi tak wcześnie wstawać?

Założyłam na siebie koszulkę , skiny i wyszłam na spotkanie z potworem. Czułam się, jakbym szła na ścięcie. Nie wiedziałam, czego mogłam się po nim spodziewać. Z nerwów spociły mi się ręce.

– Dzień dobry – przywitałam się, wchodząc do kuchni.

Mój mąż siedział przy stole i popijając kawę, czytał gazetę. Gdy mnie usłyszał, odłożył gazetę na stół.

– Dzień dobry. Dobrze ci się spało? – zapytał tak, jak gdyby nigdy nic się wczoraj nie wydarzyło.

Ten facet chyba cierpi na dwubiegunowość.

– Tak, dziękuję. Lepiej bym się nie mogła wyspać. Mieć całe łóżko dla siebie, to coś wspaniałego – odparłam, przybierając na twarzy sztuczny uśmiech.

Brunet automatycznie zacisnął ze zdenerwowania szczęki, ale tego nie skomentował.

– Lucinda jest gosposią, przychodzi sprzątać trzy razy w tygodniu. Obiady jadam na mieście, więc nie ma potrzeby, byś gotowała – poinformował mnie na wstępie.

– Rozumiem, że kuchnia pozostaje do mojej dyspozycji i będę mogła sama sobie przygotować obiad? – zapytałam niepewna odpowiedzi.

– Nie – odpowiedział.

– Jak to nie? Mam nic nie jeść? – burknęłam na niego.

W życiu nikt mnie nie irytował tak, jak ten człowiek. Nie wiedziałam jeszcze, czy celowo doprowadzał mnie na skraj wytrzymania, czy po prostu taka była jego gburowata natura.

– Śniadania będziemy jedli razem, a obiad będziesz miała dostarczany z mojej zaufanej restauracji. Co do kolacji to czasami jem w domu. Co zrobisz, to będzie – odparł.

Zastanawiałam się, co on jeszcze wymyśli. Te jego durne zasady. Wszędzie tylko zakazy i nakazy.

– Może jeszcze powieś na lodówce dekalog zasad, co? – odpowiedziałam złośliwie.

Moja irytacja przybierała na sile. Nie potrzebowałam jedzenia z żadnej restauracji. Chciałam móc ugotować sobie i zjeść to, na co miałam ochotę.

– Coś ci nie odpowiada, Jamie? Do tej pory zawsze miałem z góry wszystko poukładane i tak pozostanie – odburknął.

– Co mam jeść danego dnia na obiad też? – zapytałam, kpiąc. – Wybacz, ale to jest idiotyczne – wyraziłam swoją opinię, a następnie napiłam się kawy.

– Jesteś dziwna, Jamie. Inne kobiety na twoim miejscu skakałaby z radości, że nie muszą gotować, tylko mają dostarczane jedzenie z najlepszej restauracji w Londynie, a ty jeszcze narzekasz. Niewdzięcznica – fuknął, lustrując mnie wzrokiem.

– Wybacz, ale ja nie jestem jak te wszystkie twoje kobiety o ptasich móżdżkach, które zapewne nawet wodę, by przypaliły. Umiem gotować i to lubię – powiedziałam opanowanym głosem.

– Smacznego, panno Karth – burknął, wstając i ruszył w kierunku wyjścia.

– Chyba pani Harding. Ktoś tu ma krótką pamięć – zaszydziłam, uśmiechając się przebiegle.

– W takim razie, pani Harding, pani pozwoli, że się pożegnam przed wyjściem do pracy – odparł, przyciągnął mnie do siebie, że mimo woli wstałam z krzesła i mocno pocałował.

Oderwał się po chwili, wlepiając we mnie swoje lodowate oczy, potem uśmiechnął się chytrze.

– Dalej słodka – odparł, przejeżdżając kciukiem po moich ustach.

Dupek – powiedziałam sama do siebie wtedy, gdy zostawił mnie samą w jadalni..

*****

Po uporządkowaniu swoich rzeczy w szafie postanowiłam spędzić czas z przyjaciółką. Zadzwoniłam do Emily i umówiłyśmy się na mieście, po to, aby wypić kawę.

– Opowiadaj Jamie jak tam noc poślubna? Rzeczywiście ma takie niezłe ciało? Jak ja ci zazdroszczę. – odpowiedziała, z błyskiem w oku. – Ty to masz dobrze. Będziesz miała ten boski widok teraz na co dzień..

– Emily, o czym ty mówisz? Jaka noc poślubna? Oszalałaś? Dobrze wiesz, że to nie jest prawdziwe małżeństwo. – mówiłam ściszonym głosem, by nikt nie usłyszał. – Przestań wreszcie bujać w obłokach. Nic mi nie pomagasz. Ciebie też omamił?– fuknęłam na dziewczynę, chcąc, by się opamiętała.

Byłam zła na koleżankę. Czy ona naprawdę nie dostrzegała tego, jak się zachowywał ten grubianin, czy on jej się po prostu podobał. Zaczynałam wierzyć, że to drugie.

– Jamie, nie złość się. Na razie jesteście dla siebie obcy, ale zobaczysz, z czasem będziecie w sobie zakochani – odparła z zadowoleniem. Zachowywała się tak, jakby naprawdę była tą blondynką z kawałów.

– Nie zamierzamy się w sobie zakochać. Lepiej wybij sobie ten pomysł z głowy. Poza tym on jest okropny. Taki potwór jak on nie jest zdolny do miłości – mruknęłam.

– To tobie się tak wydaje Jamie. Musisz być cierpliwa. Harding jest skomplikowanym mężczyzną, ale widziałam, jak pożerał cię wzrokiem w dniu ślubu. Podobasz się mu – odpowiedziała z zadowoleniem.

– Przestań wygadywać głupoty. On mnie nienawidzi, ja go zresztą też. Jedyne czego chcę, to by mi dał spokój. Powtarzam ci po raz kolejny, że nie zamierzam się w nim zakochiwać – jęknęłam coraz bardziej sfrustrowana.

– Powiedzmy, że ci wierzę – westchnęła zrezygnowana.

– Nie zaprosiłam cię, by cały dzień rozmawiać o Barisie – powiedziałam oschle, by zrozumiała, że nie chce kontynuować tematu mojego męża.

– Zrozumiałam, nie musisz dramatyzować – odcięła się Emily.

– Muszę znaleźć szybko pracę. Nie zamierzam być zależna od męża. Poza tym im rzadziej będę przebywała w tym domu, tym lepiej dla mnie. Jak mam wytrzymać te trzy lata z nim pod jednym dachem, to muszę znaleźć sobie pracę, by zająć czymś umysł. W innym wypadku zwariuję – powiedziałam stanowczo.

– W porządku. Skoro tak bardzo chcesz zmienić temat, to mam dla ciebie newsa – klasnęła w dłonie.

– Poznałaś kogoś? – zapytałam rozbawiona.

– Skąd wiedziałaś? – zdziwiła się moja towarzyszka.

– Kochana, zawsze jak wpadnie ci jakiś facet w oko, to wyglądasz, jakbyś była w siódmym niebie – oznajmiłam.

– Dobra, masz mnie – westchnęła, udając naburmuszoną.

– Z kim tym razem się bzyknęłaś? Z jakimś celebrytą, modelem? – postanowiłam trochę się podrażnić z kobietą.

– Jamie, on jest lepszy niż niejeden celebryta. Spotkałam go wczoraj, w centrum handlowym. Pisałam na telefonie wiadomość i przez przypadek wpadłam na niego. Jak tylko spojrzałam w górę i zobaczyłam te cudne, zielone oczy to zaniemówiłam. Do tego czarne, bujne włosy. Umięśniony tu i ówdzie, wysoki. Ideał. – opisywała napotkanego osobnika niczym bóstwo. – Facet miał ze mnie niezły ubaw. Zrobiłam początkowo z siebie idiotkę, ale gościu okazał się dżentelmenem.

– To tacy mężczyźni jeszcze istnieją? Myślałam, że to gatunek na wymarciu.

– Pani Harding, jest pani dzisiaj strasznie złośliwa, ale mniejsza z tym. Chciał wypić ze mną kawę, ale spieszyłam się do pracy. Wymieniliśmy się numerami i jutro idziemy na randkę, a potem liczę na gorącą noc. Nawet z tej okazji kupiłam sobie nową bieliznę. Nie mogę się doczekać – opowiadała z przejęciem.

– Kolejna jednorazowa przygoda? – pokręciłam głową z dezaprobatą.

– Dobrze wiesz Jamie, że innego typu znajomości mnie nie interesują. Ja nie jestem stworzona do bycia żoną – przekonywała mnie, chociaż zastanawiałam się, czy nie bardziej siebie.

– Tak tylko mówisz. Jak spotkasz odpowiedniego faceta, zmienisz zdanie i wspomnisz moje słowa – odparłam.

– Zapomnij, nigdy – oburzyła się.

Przez kolejną godzinę rozmawiałyśmy praktycznie o wszystkim. Nim zmęczona wróciłam do domu, był już wieczór. Myślałam, że czas spędzony z Emily mnie zrelaksuje, a było zupełnie na odwrót. Jedyne, o czym w tej chwili marzyłam to kąpiel i łóżko. Jednak nie było mi to dane, gdyż czekała mnie przeprawa.

Gdzie byłaś? – zapytał głęboki, irytujący głos, gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania.

Z niechęcią weszłam do środka, czując, jak atmosfera momentalnie zgęstniała. W powietrzu unosiła się nieprzyjemna aura, która sprawiała, że każdy kolejny krok stawał się cięższy.

Baris stał przy windzie, bacznie mnie lustrując. Biła od niego wyższość i arogancja. Jego postawa mówiła wszystko – nie zamierzał odpuścić, a ja wiedziałam, że czekała mnie nieprzyjemna rozmowa.

Spojrzałam pogardliwe, a następnie zmierzyłam go wzrokiem. Nie zamierzałam spowiadać się ze swojego życia. Gniewnym krokiem ominęłam Hardinga i ruszyłam w kierunku kuchni. Nie miałam ochoty na kolejne potyczki słowne z jego udziałem.

Słyszałam po odgłosach, że szedł za mną szybkim krokiem. Podeszłam do szafki.

Kiedy zamierzałam wyciągnąć szklankę, mężczyzna prawie przytrzasnął mi drzwiczkami rękę.

– Pytałem, gdzie byłaś cały dzień Jamie. Ochroniarz mówił, że wyszłaś z apartamentu kilka godzin temu – rzekł szeptem tuż przy uchu. Drażnił przy tym ustami, jego płatek.

Znów się mną bawił. Doskonale wiedział, jak jego dotyk na mnie działał, Ciało oblała gęsia skórka, a serce zaczęło szybciej bić.

Z wielkim żalem zamknęłam oczy, a następnie wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się twarzą do niego.

– Przerażało mnie to, że dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów.

– Spotkałam się z Emily. Coś jeszcze? – zapytałam niewzruszona. Próbowałam ukryć złość, żal, gniew. Nie podobało mi się to, że miałam się tłumaczyć z każdego wyjścia. Nie byłam dzieckiem.

– Mogłaś wysłać wiadomość, że będziesz późno. Próbowałem się do ciebie dodzwonić kilka razy, ale bezskutecznie – warknął.

– Miałam wyciszony telefon – oznajmiłam, zmuszając się do uśmiechu. – Tylko mi nie mów, że się o mnie martwiłeś – dodałam, ruszając przed siebie.

Mężczyzna pociągnął mnie za łokieć. Jak zawsze do wszystkiego dążył siłą. Gdyby tylko spróbował ze mną porozmawiać jak cywilizowany człowiek, to by było mi łatwiej. Niestety ten pajac tylko krzyczał i załatwiał wszystko siłą mięśni. – Nie skończyłem – oznajmił, mocnym tonem. Chciałam wyrwać się z jego uścisku, ale on trzymał mnie tak mocno, że nie miałam szans się wyswobodzić.

Zapewne jutro będę miała w tym miejscu niezłego siniaka.

– Raczej martwiłem się o to, byś nie zrobiła niczego, co może zaszkodzić mojej reputacji – rzekł z frustracją.

Odkąd poznałam tego człowieka, w kółko tylko słyszałam o pieprzonej reputacji. Najpierw sam ją sobie zniszczył, a teraz zachowywał się, jakby miał na tym punkcie obsesję.

– Chcąc nie chcąc tkwimy w tym bagnie, zwanym małżeństwem razem, więc nie martw się, nie zamierzam zrobić niczego, co by mogło ci zaszkodzić. Chyba że wyjście z przyjaciółką na miasto uważasz za coś niestosownego – odparłam beznamiętnie, nie mając już dłużej ochoty na tę chorą dyskusję.

– Widzę, że musimy ustalić zasady. Nie możesz wychodzić sobie, gdzie i kiedy chcesz. Jesteś moją żoną, a to zobowiązuje – poinformował, wywiercając mi spojrzeniem dziurę w głowie.

– Coś jeszcze? – zapytałam, nie wykazując najmniejszego zainteresowania jego osobą.

– Kolacja gotowa. Idź, się przebierz z tego czegoś. Masz dziesięć minut – rzekł i odszedł, wymijając mnie.

Nie byłam głodna i nie miałam ochoty na jego towarzystwo. To był dopiero drugi dzień, odkąd byliśmy małżeństwem, a już czułam się wyczerpana. Na samą myśl, że przede mną trzy długie lata rozbolał mnie żołądek.

Postanowiłam wziąć szybki prysznic, by się zrelaksować. Po paru minutach wyszłam z łazienki i osuszyłam się ręcznikiem. Założyłam wygodny dres, który nie był ani trochę seksowny, wręcz przeciwnie, był rozciągnięty i sprany.

Nie miałam ochoty na towarzystwo męża, ale poznałam już trochę Hardinga i miałam wątpliwości, że jeśli nie zjawie się za chwilę, to wparuje mi do pokoju. Weszłam do jadalni, a mąż już siedział przy stole. Spaghetti pachniało pysznie. Zastanawiałam się, czy je zamówił, czy Lucinda je przygotowała.

– Mam nadzieję, że lubisz spaghetti. Na nic innego nie wystarczyło mi czasu – powiedział oschle.

Czemu on zawsze musiał być taki niemiły? Nie rozumiałam, jak można ciągle być takim bucem. Czasami odnosiłam wrażenie, że była to jego maska, za którą chował swoje prawdziwe intencje. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie mógł być po prostu szczery.

– Sam je zrobiłeś? – zapytałam zaskoczona.

– Mojej żony nie było w domu, więc ktoś musiał – rzekł.

– Mam nadzieję, że się nie otruję. Jeśli dosypałeś jakiejś trutki, to uprzedź mnie od razu – odpowiedziałam, siadając na swoim miejscu.

Baris wybuchnął gromkim śmiechem. Mnie za to wcale nie było do śmiechu. Dzisiejsze wyjście na miasto, zamiast mi poprawić humor, tylko mnie jeszcze bardziej dobiło. Nie rozumiałam, dlaczego tak wszyscy zachwycali się Hardingiem.
Owszem miał idealnie wyrzeźbione ciało, był przystojny, miał oczy niebieskie jak głębia oceanu, w których można było się zatracić, ale ten charakter. Psuł wszystko i nic nie było w stanie przebić się na jego korzyść.

– Dobranoc, dziękuję za kolację – powiedziałam, wychodząc z kuchni.

– Jamie, poczekaj. Chodź do salonu. Musimy omówić kilka spraw. – powiedział, wyniośle.

Odwróciłam się w jego stronę, przewróciłam oczami i niechętnie poszłam do salonu.

Usiadłam na kanapie, czekając na to, co wymyślił. Mężulek patrzył na mnie leniwie, jakby się nad czymś zastanawiał.

– Długo tak będziesz mi się przyglądał czy wreszcie powiesz, o co chodzi? – zapytałam sfrustrowana. Siedziałam na samym brzegu, gotowa w każdej chwili, by zerwać się na równe nogi i opuścić to pomieszczenie.

– Musimy ustalić kilka zasad.

– Zasad?

– Tak, zasad, które będziesz przestrzegać – odparł zniecierpliwiony.

– A co to? Pierdolone przedszkole? Chcesz wprowadzać jakieś zasady, reguły czy kto wie co jeszcze, po cholerę? – odburknęłam.

– Mój dom, moje zasady – fuknął.

– Ja nie muszę tutaj mieszkać. Z chęcią wrócę do swojego mieszkania, a ty sobie żyj tutaj sam z tymi twoimi zasadami. Weź sobie je do łóżka i z nimi śpij, skoro tak je, lubisz – odparłam nerwowo.

– Nie pyskuj mi, Jamie – warknął, grożąc mi palcem.

– Bo co mi niby zrobisz? – odparłam, narażając się na jego złość.

– Jamie, dobrze ci radzę, nie wyprowadzaj mnie z równowagi, bo gorzko będziesz tego żałować – odpowiedział, perfidnie oblizując wargi.

– Znowu będziesz się chciał mną wysłużyć? Tym razem nawet nie próbuj, nie obciągnę ci, prędzej wylądujesz na emergency department – odcięłam się, wstając, by wyjść.

Nie miałam ochoty na dalszą dyskusję. Byłam zmęczona mijającym dniem i chciałam się położyć.

– Siadaj! – popchnął mnie na kanapę, gdzie upadłam z impetem na tyłek.

– Streszczaj się, Baris, nie mam zamiaru siedzieć z tobą cały wieczór.

– Skoro tak ci się spieszy, to przejdę do rzeczy.

– No nareszcie – rozłożyłam dziękczynnie ręce.

– Po pierwsze od teraz poruszasz się wszędzie z kierowcą. Nie mogę ryzykować, że coś może ci się stać.

– Co niby miałoby mi się stać?– zapytałam zdziwiona.

– Jamie, jestem najpotężniejszym człowiekiem w Londynie. Co przysparza mi nie tylko przyjaciół, ale też wrogów. Będziesz miała od teraz ochroniarza.

– Chyba raczej przyzwoitkę – odparłam niezadowolona.

Owszem może i doceniałam to, że dbał o moje bezpieczeństwo, ale fakt, że mam mieć ochroniarza, który będzie za mną chodził i zapewne o wszystkim informował mojego męża, sprawiał, iż byłam zła. To tak jakby ktoś obdzierał mnie z resztek wolności, która mi pozostała.

– Po drugie. Zanim zdecydujesz się iść do pracy, chcę wiedzieć, jaka to firma. – ciągnął.

Tego było już za wiele. Zacisnęłam pięści ze złości. Przymknęłam na chwilę oczy, by się uspokoić. W innym wypadku mogłam wybuchnąć, a to by skończyło się kolejną awanturą.

– Po co? By z góry ich uprzedzić, aby mnie nie zatrudniali? – zapytałam kpiąco.

– Dla bezpieczeństwa – odparł krótko.

– Po trzecie, masz zakaz wstępu do mojego biura, chyba, że sam pozwolę ci do niego wejść – zmierzył mnie surowym wzrokiem.

– Nie interesuje mnie twoi biuro i nic, co ma związek z tobą – burknęłam.

Mężczyzna nie skomentował, chociaż kipiał ze złości a ja z każdą kolejną zasadą miałam dość.

Nie chodź do tanich knajp, bo będąc żoną Barisa Hardinga nie wypada, informuj mnie o każdym wyjściu, codziennie o siódmej jest śniadanie, wieczorem kolacja, chociaż nie wiem, czy będę o tej porze w domu. Kręciło mi się w głowie od tych zasad.

– I najważniejsze. W przyszłym tygodniu moja mama będzie u nas nocowała przez kilka dni. Tata wyjeżdża w interesach, a ona sobie wymyśliła, że spędzi ten czas z nami.

– W porządku. Mnie to nie przeszkadza – odpowiedziałam i na myśl, że będę miała do kogo się odezwać, uśmiechnęłam się serdecznie. Miałam nadzieję, że Baris przy rodzicielce trochę złagodnieje i będzie milszy.

– Jesteś pewna? – zapytał, unosząc prawą brew.

– Baris, co chcesz mi powiedzieć? – zapytałam niepewnie.

– Wiesz, że oprócz nas nikt nie wie, że to małżeństwo jest fikcyjne. Tak więc będziemy musieli udawać przed moją matką, by się niczego nie domyśliła.

– Więc, czym problem? Do tej pory jakoś nam to całkiem nieźle wychodziło – odparłam, wzruszając obojętnie ramionami.

– Moja słodka, głupiutka, żono. Chyba sobie nie zdajesz sprawy z tego, że jako mąż i żona będziemy dzielić jedno łóżko – odparł z cwanym uśmieszkiem.

– Chyba sobie żartujesz?! – krzyknęłam, wstając na równe nogi.

– Kochanie, chcesz, aby mama zadawała pytania, czemu to nie śpimy razem? I co jej wtedy powiesz? – zapytał kpiąco, podchodząc blisko mnie. Stanowczo za blisko.

– Masz rację. Coś musimy wymyślić – rzekłam zrezygnowana, wiedząc, że to nieuniknione.

– Czyżbyś była niezadowolona? – zapytał, gładząc dłonią mój policzek.

– A jak myślisz? Oczywiście, że nie jestem z tego powodu szczęśliwa. Wystarczy, że muszę oglądać cię za dnia. Chociaż w nocy miałam spokój – burknęłam, patrząc mu prosto w oczy.

– Wiesz, że może być całkiem przyjemnie. Poza tym, jak mama usłyszy za ścianą, jak jęczysz z rozkoszy, kiedy zanurzam w tobie palce, to będzie tym bardziej przekonana, że dobre z nas małżeństwo – wymruczał mi przy uchu, zjeżdżając coraz niżej ręką.

– Twoje niedoczekanie, Baris – lepiej weź, go na ten czas uwiąż, bo nie ręczę za siebie – odpowiedziałam, wskazując głową na dolną część jego ciała.

– Nie bądź taka pewna, żoneczko – odparł, ciągnąc mnie za kark.

Z mocą wpił się w moje usta, powodując, że traciłam oddech. Smakował tak dobrze.

Jamie, opamiętaj się.

Gdy się w końcu oderwał ode mnie, ugryzłam go w dolną wargę.

– Kurwa, coś ty zrobiła! – wrzasnął, przykładając dłoń do ust.

– To ostrzeżenie. Trzymaj łapska i to coś, co nazywasz niby fiutem, ode mnie z daleka. – oznajmiłam z uśmiechem triumfu i odwróciłam się, by wyjść z salonu.

Chwycił mnie za łokieć, ale w tym momencie zadzwonił jego telefon.

Patrzył się na mnie z morderczym wzrokiem, odbierając połączenie. Wyszarpałam się z uścisku i ruszyłam do swojego pokoju.

Naciskając na klamkę w drzwiach do swojej sypialni, usłyszałam huk tłuczonego szkła. Czyżby Baris stracił panowanie nad sobą?

Uśmiechnęłam się na tę myśl, weszłam do pokoju, zamknęłam drzwi od środka na klucz.
Po ogarnięciu toalety położyłam się do łóżka. Przejrzałam jeszcze na szybko wiadomości i poszłam spać wykończona. Słyszałam jeszcze przez chwilę, jak się krzątał, po czym zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro