Rozdział 8. Zamaskowane zachowanie.
Za parę dni moje urodziny oraz termin przeczytania książki od Profesora Snape'a. Nikomu nie powiedziałam o sytuacji w jego gabinecie. Jakbym powiedziałam wszyscy Gryfoni by się cieszyli z braku obecności Nietoperza. Jednak wiedziałam, że Ślizgonki by zaczęły gadać jakieś kompletne bzdury. Teraz coraz częściej siedzę nad książkami bo mamy mase prac domowych, a dodatkowo są sprawdziany. Postanowiłam, że w ten weekend pomogę pierwszorocznym którym idzie słabo z różnych przedmiotów. Właśnie wracałam klasycznie z Ronem i Harrym z lekcji. Mieliśmy mieć eliksiry z naszym "ulubionym" nauczycielem. W pewnej chwili podbiegli do nas Fred i George. Śmiali się jak to oni.
-Nie uwierzycie. Snape'a nie ma.- Powiedział Fred rozbawionym głosem. Oczywiście zaczęła się debata o tym, że surowego nauczyciela nie ma. To było nieco podejrzane. O dziwo lekcje minęły szybko. Kiedy nastąpił czas na odrabianie lekcji zajęłam się wszystkim. Odrabiając lekcje piłam sok z dyni.
-Dlaczego tyle nam zadają i dają sprawdziany?- Zapytał się z jękiem Ron. Upiłam kolejny łyk napoju i odstawiłam pucharek na stół.
-Ron nie marudź. Jesteśmy na piątym roku. Zostały tylko dwa lata.- Skomentował Neville. Ron na słowa chłopaka złapał się za głowę podpierając ją na łokciach będące na stole. Wiedziałam, że dziś będę mieć patrol. Po obiedzie spędziłam czas razem z Ginny. Oczywiście spotkałyśmy Hagrida przez co musiał paść temat mojej rany. Hagridowi aż szczęka prawie odpadła gdy wspomniałam, że uspokoił mnie dotyk i zapach Snape'a. Gdy zjadłam kolację i odprowadziłam wszystkich Gryfonów do dormitorium zaczęłam patrol. Chodziłam po korytarzach gdy miałam swój patrol. Zauważyłam zbliżającą się pierwszą w nocy. Był to mój kolejny patrol jako prefekt. Chodziłam spokojnie mimo, że miałam ochotę leżeć w ciepłym, przytulnym łóżku. Byłam tak zamyślona, że aż podskoczyłam słysząc jakiś pisk. Zaczęłam iść powoli i po cichu w stronę dźwięku.
-Ciii laleczko. Lepiej by nikt nas nie słyszał.- Usłyszałam jakiś głos. Stanęłam słysząc dalsze głosy. Może raczej sapanie. Sapanie mężczyzny. Zerknęłam przy zakręcie. Widziałam dziewczynę przy ścianie. Jakiś facet się nad nią nachylał. Chyba całował jej szyję.
-P-Proszę... Nie chce.- Powiedziała zestresowana i z lękiem w głosie. Domyśliłam się już, że to Puchonka. Doris Valli jak się nie mylę. Jest na drugim roku tutaj. Ten mężczyzna złapał ją za szyję.
-Laleczko cicho inaczej będzie gorzej.- Powiedział mężczyzna. Teraz rozpoznałam głos. To był nowy nauczyciel, Richard Goth. Cholera nie dobrze. Cofnęłam się i zaczęłam iść tak by usłyszeli moje kroki. Spojrzałam podchodząc.- O panna Granger co za spotkanie. Pani nie w łóżku?- Zapytał się Profesor widocznie ukrywając to co zaszło. Spojrzałam na Puchonkę.
-Coś nie tak Doris? Blada jesteś i... Trzęsiesz się? Może zabiorę ciebie do pani Pomfrey?- Zaproponowałam patrząc na dziewczynę w której zielonych oczach było widać strach i błaganie o pomoc. Dziewczyna otwierała drżące usta ale nim wydała jakiś odgłos Profesor od obrony szybko jej w tym przeszkodził.
-Nie trzeba. Właśnie ją odprowadzałem do jej dormitoria.- Powiedział mężczyzna.
-Cóż. Jestem najmądrzejszą uczennicą od czasów Roweny Ravenclaw. Więc radziłabym, a wręcz prosiła by pan mi nie przeszkadzał w moich obowiązkach jako prefekt.- Powiedziałam obejmując ramieniem dziewczynę.- Chodź Doris.- Odparłam i zaczęłam iść trzymając dziewczynę blisko. W pewnej chwili odskoczyłyśmy w tył, a ja wycelowałam różdżką w postać która wyszła za zakrętu. Opuściłam ją widząc, że celuje w Mistrza Eliksirów.
-Cholera jasna Granger. Uważaj do kogo celujesz.- Warknął swym poważnym i oziębłym głosem Profesor Snape po czym spojrzał na Puchonkę.
-Jest w ciężkim szoku. Planowałam zabrać ją do pani Pomfrey ale jest w dużym szoku.- Powiedziałam patrząc na mężczyznę. Ten zaczął się kierować w stronę swoich kwater. Wzięłam to bym szła za nim. Zaczęłam razem z dziewczyną iść za Snapem. Po wejściu do gabinetu Profesora posadziłam dziewczynę w fotelu. Snape dał jej jakąś fiolkę z eliksirem który wypiła.- Słyszałam kawałek rozmowy.- Na moje słowa dziewczyna się prawdopodobnie spięła.
-Powiadomię Albusa i ojca dziewczyny.- Powiedział Snape tym swoim oziębłym głosem patrząc na dziewczynę która cała drżała i zaczęły jej cieknąc łzy.
-P-Profesorze wszystko b-byle nie mój ojciec. Wkurzy się i...- Urwała zaczynając płakać. Cicho ale jednak. Sama nie wiem czemu ale chwyciłam Profesora za rękę. Odciągnęłam go nieco.
-Nie, że wątpię w Profesora myśli ale lepiej powiadomić opiekę społeczną. Ewidentnie tu śmierdzi molestowaniem.- Powiedziałam patrząc na mężczyznę którego pół nagiego widziałam jakiś czas temu. Cholernie przysto... Kurwa Hermiona co z tobą? To jest nauczyciel. Ustaliliśmy, że powiadomi samego Dumbledore'a za to ja mam mieć na nią oko. O dziwo był spokojny. W dodatku muszę powiedzieć Ernestowi i Hannie o całej sytuacji. Są prefektami Puchonów. Po odprowadzeniu dziewczyny do jej dormitorium zaczęłam dalej kroczyć przez korytarze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro