Rozdział 9
Jamie
Nadszedł dzień, w którym miała być kolacja rodzinna. Stresowałam się gorzej niż przed pracą magisterską na Harvardzie. Nigdy nie lubiłam przebywać w towarzystwie nowobogackich ludzi, a teraz nie dość, że miałam kilku z nich poznać, to jeszcze wkraczałam do tego świata. Nie byłam na to wszystko gotowa, ale na duchu podtrzymywała mnie jedna myśl o ojcu. Dla niego byłam gotowa na wszystko.
Emily wparowała do mojego pokoju.
– Wiesz już, co założysz na kolację z przyszłymi teściami? – zapytała
– Nie mam pojęcia – odpowiedziałam, patrząc na stertę leżących przede mną na łóżku sukienek.
Po chwili ze zdezorientowana odwróciłam głowę w stronę dziewczyny i zobaczyłam, że trzyma w rękach wielkie pudło.
– Może w tej paczce jest rozwiązanie twojego problemu – oznajmiła radosnych głosem.
– Co to jest? – spytałam zaskoczona.
– Nie wiem, ale zapewne zaraz się dowiemy. Kurier właśnie chciał dzwonić do drzwi, gdy wracałam z pracy – radosna wręczyła mi pudełko. Otworzyłam je, a w środku leżała biała koperta. Wyciągnęłam z jej środka kartkę i zaczęłam czytać:
Załóż to na dzisiejszy wieczór. Baris
– To dla ciebie od pana przystojniaka. Czyżby nowa sukienka? – zadrwiła. – No dalej, odpakuj, jestem ciekawa, co ci kupił.
Ściągnęłam z góry szeleszczący papier. Na dnie opakowania znajdowała się czarna sukienka na ramiączkach. Kreacja była przeszywana srebrną nitką. Wyciągnęłam ubiór z opakowania i nie dowierzałam własnym oczom. Promienie słoneczne padały wprost na odzienie, przez co jego powierzchnia połyskiwała delikatnie. Miałam wrażenie, że światło ożywiało tkaninę i nadawało jej niemal magiczny blask. Obok sukni było mniejsze pudełko. Znajdowały się w nim czarne sandały na szpilce. Ich paski były zawiązywane nad kostką, dodając elegancji i szyku.
– Jamie, ona jest piękna. Musisz ją natychmiast przymierzyć – wyszeptała. Widać było, że dziewczynie bardzo przypadła do gustu.
Poszłam do łazienki , aby się przebrać. Suknia była piękna, idealnie na mnie leżała, a buty były jej uzupełnieniem... ale był jeden minus. Kreacja była za krótka.
– Idziesz już? – Przyjaciółka dobijała się do drzwi. Gdy naciągałam ubiór, Emily ciągle pukała do drzwi. – Chodź wreszcie, bo umieram z ciekawości!
Wyszłam z łazienki, by pokazać się przyjaciółce. Na mój widok zaniemówiła. Wiedziałam, że suknia zrobiła na niej wrażenie, ale tylko na niej.
– Co się tak patrzysz? Igłę połknęłaś, że się nie odzywasz? – spytałam, przewracając oczami. Koleżanka krążyła wokół mnie. Przyglądała się z góry do dołu, jakby miała ocenić mój wygląd niczym na konkursie piękności.
– Po prostu odebrało mi mowę. Wyglądasz w niej obłędnie. Baris na twój widok oniemieje – oznajmiła, oglądając moje ciało.
– Chyba żartujesz. Ta suknia jest strasznie krótka. Cud, że zakrywa mi tyłek. Do tego mam gołe plecy. Nigdzie się w niej nie wybieram! – oświadczyłam, kierując się w stronę łazienki. Chciałam ściągnąć kieckę z siebie jak najszybciej.
– Jamie, chyba trochę przesadzasz. – dziewczyna zatrzymała mnie w pół kroku i chwyciła za rękę. –Owszem jest krótka, ale pasuje ci. Masz idealną figurę i nie masz się czego wstydzić. Zobaczysz, powalisz wszystkich na kolana.
– Taaa, jakby mi na tym zależało. Chcę tam iść, by mieć to z głowy i wrócić. – odburknęłam. Nagle zadzwonił telefon. Obydwie skierowałyśmy wzrok na komodę. Smartfon nadal wibrował, więc podeszłam i niepewnie wzięłam urządzenie do ręki. Na wyświetlaczu widniał: Pieprzony Harding. Nie miałam ochoty na rozmowę z tym osobnikiem, ale nie miałam wyjścia. Musiałam odebrać. Gdy nacisnęłam zieloną słuchawkę, w słuchawce rozległ się znany, niski głos mężczyzny.
– Dzwonię się upewnić, czy dostałaś suknię na dzisiejszy wieczór.
– Owszem, dziękuję, ale jej nie założę – odpowiedziałam
Mężczyzna prychnął, a następnie się odezwał:
– Chyba się przesłyszałem. Co powiedziałaś?! – wykrzyknął. – Co to ma znaczyć, że jej nie założysz?! – krzyknął
– Ta suknia jest za krótka. Ledwie zakrywa mi tyłek. Nie jestem twoją dziwką, by się tak ubierać – odburknęłam poirytowana.
Mężczyzna nie dawał za wygraną. Przeklął pod nosem, a następnie wycedził ze złością:
– Jesteś moją narzeczoną. Masz mnie godnie reprezentować. To suknia od najlepszego projektanta. – oznajmił.
Zakpiłam. Harding nadal nie odpuszczał.
– Założysz ją – oznajmił stanowczo. Był poirytowany tym, że się postawiłam.
– Nie ma mowy, nie założę jej. Jest za krótka. Wybiorę coś z tego, co mam.
– Słuchaj, uparta babo. Założysz tę suknię czy tego chcesz, czy nie. I lepiej mnie posłuchaj, w przeciwnym razie sam cię w nią ubiorę – wrzasnął, po czym się rozłączył.
Pierdol się Harding. I tak jej nie założę.
– Zwariowałaś? – zapytała, pukając się palcem w czoło.
Wyglądałam pięknie w sukni od Barisa, lecz czułam się niekomfortowo. Zawsze wybierałam stroje, które kończyły się tuż przed kolanem, nie krótsze. W tej kreacji czułam się naga.
– No co? Wyglądam w niej jak prostytutka z ulicy. Ty też jesteś ślepa? Nie widzisz, jak ja w niej świecę golizną? – zapytałam, siadając na łóżku.
Nie rozumiałam tego, że wszyscy byli przeciwko mnie. Nawet moja najbliższa przyjaciółka, gdzie do cholery podziała się solidarność jajników? Przecież zawsze byłyśmy zgodne we wszystkich wyborach albo akceptowaliśmy drugą osobę.
Po chwili podeszła, pocałowała mnie w policzek, a następnie spojrzała na mnie litościwymi oczami.
– Rób, co chcesz, ja wychodzę, umówiłam się na wieczór, pa – poinformowała, po czym wyszła z pomieszczenia.
Zrzuciłam z siebie sukienkę i włożyłam z powrotem do pudła. Po kilku minutach zdecydowałam się na czarną, klasyczną suknię z dekoltem w kształcie litery v, która była tuż przed kolano.
Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, po czym się uśmiechnęłam sama do siebie. W końcu to byłam ja i mój styl.
Włosy ułożyłam w fale, które luźno opadały mi na ramiona, oczy pociągnęłam wodoodpornym tuszem do rzęs, makijaż oka zrobiłam w stylu smoky eyes. Ciemnym cieniem podkreśliłam powieki, dalej sięgnęłam po eyeliner, tworząc precyzyjną linię, która optycznie powiększyła moje oczy. Wewnętrze kąciki oczu rozświetliłam subtelnym cieniem w kolorze szampana, dodając spojrzeniu blasku. Usta pociągnęłam matową pomadką w kolorze głębokiego burgundu, który idealnie komponował się z resztą makijażu, dodając mu wyrafinowanej elegancji. Byłam gotowa. Założyłam klasyczne sandały na niewielkiej szpilce, które doskonale uzupełniały całości oraz mała czarna kopertówka. Było całkiem nieźle.
Przeglądałam się w lustrze, zadowolona z efektu, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi. Do przyjazdu Barisa zostało piętnaście minut, więc zaskoczyła mnie czyjaś wizyta. Otworzyłam drzwi i stanęłam twarzą w twarz z Hardingiem. Mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu.
– Wiedziałem, że będzie lepiej, jak przyjadę wcześniej – powiedział, przeciskając się do środka.
Zamknęłam za nim drzwi, zastanawiając się, co on tutaj robi. Przecież zawsze czekał na mnie w samochodzie. Czyżby to przez moje sprzeciwienie się? – Co ty masz na sobie? – zapytał. Zgromił mnie wzrokiem, stojąc z rękami w kieszeni.
– Nie widzisz? Suknię – oznajmiłam, drwiącym tonem. Ominęłam narzeczonego i skierowałam się do sypialni po torebkę.
Harding oczywiście poszedł za mną. Nie spodobało się mi to, ale postanowiłam nie zwracać na niego uwagi. Gdy sięgałam po kopertówkę, on wyciągnął z opakowania kupioną przez siebie suknię i rzucił ja na łóżko.
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
Z jego oczu tryskały błyskawice, a szczękę miał zaciśniętą. W tej chwili mnie przerażał, a gdy stanął tuż przede mną, moje ciało opanowała gęsia skórka. Jego demoniczny wzrok wywiercał dziurę w moim ciele. Oczy miał niemal czarne ze złości.
– Idź do łazienki i się przebierz – syknął.
– Nie ma mowy. Nie wyjdę z domu w tym czymś. Jak ci się tak bardzo podoba ta kiecka, to sam ją ubierz. Będzie ci w niej do twarzy. – odburknęłam, zakładając ręce na ręce.
– Ostrzegałem cię, nie posłuchałaś mnie – wycedził.
Harding gniewnym krokiem podszedł do mnie. Był na tyle blisko, że moje ciało oblał zimy pot. Gdyby mógł zabijać wzrokiem, zapewne leżałabym już martwa. Z jego oczu tryskały błyskawice, a szczękę miał zaciśniętą. W tej chwili mnie przerażał. Nagle nie odrywając ode mnie oczu, wskazał palcem na łóżko.
– Mówiłem ci, że masz być w tej sukience – powiedział zachrypniętym głosem. Chciałam się sprzeciwić, lecz Harding popchnął mnie na ścianę, która była przy łóżku. Mocnym ruchem przylgnął do mnie, a następnie ręką zszedł niżej.
Wzrok mężczyzny powodował, że okropnie się go bałam. Docisnął mnie jeszcze bardziej do ściany i pochylił się nade mną.
– Ostrzegałem, że sam ją na ciebie założę, jeśli zajdzie taka potrzeba. – szepnął, a potem wargami przejechał po mojej szyi. Czułam, jak moje serce zaczęło szybciej bić, a skóra na karku pokryła się gęsią skórką. Jego dotyk był jednocześnie delikatny i zdecydowany. Budził we mnie mieszankę niepokoju i ekscytacji.
Odsunął się ode mnie na tyle, by widzieć moją twarz. Nie odrywając wzroku, ściągnął ze mnie suknię. Stałam przed nim w samej bieliźnie. Chciałam coś powiedzieć, ale nie byłam w stanie wydobyć głosu. Zawstydzona zakryłam ciało rękami.
Baris sięgnął po sukienkę z łóżka, a potem perfidnie się uśmiechnął, patrząc na moje ciało. Oblizał ostentacyjnie wargi, po czym rzucił szatą we mnie.
– Ubieraj się, teraz! – warknął groźnie. Był wściekły do tego stopnia, że zaczęłam się bać. Włosy zjeżyły mi się na skórze. Trzymałam suknię, nadal stojąc nieruchomo. Jakby mnie ktoś zahipnotyzował. Czułam się, jakby moje ciało ważyło niemal z tonę. Nie potrafiłam wykonać żadnego ruchu. Harding zaczął się niecierpliwić. Podszedł, a gdy poczułam jego oddech na mojej twarzy, zadrżałam.
– Na co czekasz, Jamie? – syknął. Ubierz tę cholerną kieckę i wychodzimy.
Zacisnęłam zęby, byłam wkurwiona, wiedziałam, że nie mam szans. Ten kretyn stał i się patrzył.
– Odwróć się – warknęłam.
Harding roześmiał się tak, jakbym co najmniej opowiedziała jakiś śmieszny dowcip. Spiorunowałam mężczyznę wzrokiem, a wtedy on uśmiechnął się arogancko.
– Chyba nie mówisz poważnie. I tak już widzę dużo, więc po co mam się odwracać? Nie bądź dzieckiem, Karth. – oznajmił, sunąc dłonią po moim ciele. – A może to jakaś twoja sztuczka? Powiedz, w co ty ze mną pogrywasz Jamie? – zapytał, dotykając swoim ustami moje wargi – Czy o to ci chodzi? – dodał, oblizując moje wargi, jednocześnie zanurzając swoją dłoń w moich majtkach.
Przecząco pokiwałam głową, ale facet nic sobie z tego nie robił. Po prostu bez pozwolenia wsunął we mnie palec, a potem powolnymi ruchami zabawiał się we mnie. Po chwili zaczęłam odczuwać przyjemność. Moje ciało reagowało intensywnie na pieszczoty, domagało się więcej, a rozum mówił kategorycznie: Nie.
– Tego chciałaś? – spytał. – Wiem, Jamie, że ostatnio było ci mało, kiedy wsadziłem w ciebie palec, ale wystarczyło tylko poprosić. – wyszeptał, przyspieszając. – Tylko poprosić, Jamie, a sprawiłbym ci przyjemność – powtórzył. Jęknęłam, a wtedy rozległ się cichy śmiech. Otworzyłam oczy, a wtedy Harding wyjął palec i odsunął się ode mnie, po czym wróciłam do siebie. Poczułam się zawstydzona i zażenowana. Byłam zła na siebie, że mu uległam.
– To, co robisz, podchodzi pod molestowanie seksualne. Zdajesz sobie z tego sprawę? Czy twój mózg nie potrafi ogarnąć takich rzeczy? – wysyczałam przez zęby.
Mężczyzna prychnął, a następnie głośno się roześmiał, jakby usłyszał niezły dowcip.
– Moja droga słodka narzeczono. – szepnął, poprawiając mi kosmyk włosów. – Jesteś moja, na co sama się zgodziłaś. Jak będę miał ochotę to i nawet wyliżę tą słodką, mokrą cipkę, więc mnie tu nie pouczaj. – odpowiedział, poprawiając marynarkę. – Poza tym jakoś nie stawiałaś oporu, wręcz przeciwnie, śmiem twierdzić, że ci się podobało – uśmiechnął się bezczelnie, a następnie skierował do wyjścia.
- Nie masz prawa mnie tknąć bez mojej zgody! – warknęłam.
– Myślałem, że w końcu dotarło do ciebie, z kim masz do czynienia, ale twój mały mózg najwidoczniej tego nie ogarnia.
Nie odpowiedziałam. Byłam zła i jednocześnie czułam się pokonana. Ten człowiek miał jakąś niewidzialną władzę, że której starciem, nie miałam szans.
– Ubierz się. Masz pięć minut. Będę czekał w samochodzie – oznajmił ostrym tonem i wyszedł z pokoju.
Moje ciało ogarnęła fala paniki. Ręce zaczęły mi drżeć, a kolana uginały się pod ciężarem emocji. Opadłam na skraj łóżka i próbowałam złapać oddech. Łzy nie chciały jednak spłynąć, jakby mój organizm uparcie bronił się przed okazaniem słabości. Zacisnęłam zęby tak mocno, że poczułam metaliczny smak krwi,
Nie dam ci tej satysfakcji idioto, nie zobaczysz, że mnie złamałeś.
Wzięłam kilka głębokich oddechów, a gdy serce wreszcie przestało walić jak młot, wstałam, sięgnęłam po suknię, którą mi zostawił. Nienawidziłam jej, ale założyłam ją, ignorując wewnętrzny bunt. Do kompletu, dobrałam sandałki, przeciągnęłam szminka po ustach, odświeżyłam makijaż, po czym chwyciłam torebkę i wyszłam z mieszkania. Drzwi zatrzasnęły się za mną z głuchym trzaskiem, a przekręcony klucz w zamku przypominał mi, że nie było już odwrotu.
Czas odstawić szopkę Jamie.
Na zewnątrz czekał samochód, a obok niego kierowca. Mężczyzna, gdy tylko mnie zobaczył, znieruchomiał. Spojrzeniem zatrzymał się na mnie dłużej, a potem bez słowa otworzył drzwi. Miłym gestem zaprosił do środka. Zupełnie, jakby wiedział, co mnie tam czeka.
Wsiadłam do pojazdu i zobaczyłam winowajcę moich trosk. Usiadłam jak najbliżej drzwi. Chciałam być jak najdalej od tego człowieka.
– Wyglądasz zachwycająco – narzeczony szepnął mi do ucha, gdy się do mnie przysunął. Położył swoją rękę na moim gołym kolanie. Chciałam zabrać nogę, ale wzmocnił uścisk.
– Jamie, jesteś moją narzeczoną. Nie możesz się zachowywać w ten sposób. To normalne, że zakochani w sobie ludzie się dotykają. Zachowuj się odpowiednio, jak zakochana, a nie jak płochliwa łania – szepnął.
W dalszym ciągu siedziałam nieruchomo, a po chwili Baris zanurzył głowę w moich włosach.
– Pachniesz obłędnie, a to jak wyglądasz w tej sukni... Wiedziałem, że dobrze robię, wybierając właśnie tę suknię. Miałem cię ukarać, ale jesteś taka gorąca... – dodał.
Mężczyzna musnął po nagiej skórze. Intensywnie przesuwał się od szyi, aż do ramienia. Wierzchołkiem języka zsunął ramiączko sukni.
Mężczyzna na chwilę odsunął się, po to, aby nacisnąć przycisk, który oddzielał nas od kierowcy.
Nie chciałam tego czuć, ale to było silniejsze ode mnie. Dłonią powędrował wyżej mojego uda. Pieścił jego wewnętrzną stronę. Skapitulowałam. Nie potrafiłam już zapanować nad swoim ciałem.
– Rozchyl szerzej nogi, Jamie, i zsuń się bliżej brzegu – wymruczał, nie przestając obsypywać mnie pocałunkami.
Spełniłam jego życzenie, starając się opanować drżenie ciała.. Rozszerzyłam nogi tak, żeby miał dostęp.
Baris uśmiechnął się zadowolony. Nim się spostrzegłam, jego dłoń znalazła się blisko mnie, a delikatne dotknięcie przez materiał sukni wywołało natychmiast falę nieoczekiwanych wrażeń. Mężczyzna wsunął rękę pod materiał sukienki i zaczął pocierać moją łechtaczkę przez materiał majtek. Z każdym pocierającym ruchem nacisk jego zwinnych palców był większy, a ja czułam, jak napięcie między nami rośnie. Kiedy moje majtki zrobiły się wilgotne, tarcie stało się mocniejsze i intensywniejsze. Z moich ust wydobył się mimowolnie cichy jęk.
Po chwili Harding podniósł moją suknię, tak, że miał do mnie teraz łatwy dostęp. Odsunął moje majtki na bok, a następnie włożył we mnie mocno dwa palce, aż z wrażenia krzyknęłam. Pieprzył mnie nimi ostro, zaczęłam jęczeć, przeklinać i przygryzać wargę.
Z minuty na minutę zwiększał intensywność. W pewnym momencie nie byłam już w stanie dłużej wytrzymać, fala podniecenia zalewała moje ciało. Prawą ręką trzymałam się drzwi, a lewą zacisnęłam na jego ręce. Wyginałam się w luk, a gdy jeszcze bardziej przyspieszał, z moich ust wychodziły kolejne jęki. Po chwili orgazm nadszedł, a szczęście, uderzyło we mnie niczym piorun. Uczucie było obezwładniające. Cała złość ze mnie zeszła, nie czułam nic oprócz zmęczenia i satysfakcji.
Narzeczony widząc moją reakcję, wysunął ręce, a potem pocałował mnie delikatnie, z uśmiechem pełnym satysfakcji.
– Mam nadzieję, że teraz czujesz się jak moja narzeczona. Zachowuj się więc, jak na nią przystało. Lepiej, by nikt nie nabrał podejrzeń – powiedział, po czym odsunął się ode mnie.
Jeszcze przez chwilę byłam w szoku. Zarozumialec poczekał, aż dojdę do siebie. Po chwili poprawiłam suknię, wtedy mężczyzna ponownie wcisnął przycisk, który schował dzielącą nas od kierowcy szybę, a następnie rozsiadł się wygodnie na siedzeniu. Nie wiedząc, co zrobić, oparłam się o szybę w aucie. Przez resztę drogi nie odzywaliśmy się do siebie, a ja czułam się jak idiotka. Byłam zła na siebie, że mu uległam. Nie rozumiałam, dlaczego moje ciało mu się poddawało. Było mi dobrze, tak cholernie dobrze. Nie chciałam tego czuć, ale nie potrafiłam zwalczyć tego obezwładniającego uczucia, kiedy mnie dotykał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro