Rozdział 8
Baris
Stałem w biurze przy oknie, trzymałem w rękach czasopismo „The Times". Zdjęcia z sesji zdjęciowej z Jamie widniały na pierwszej stronie. Przyglądałem im się przez chwilę z zainteresowaniem. Musiałem przyznać, że panna Karth wyglądała na nich zjawiskowo. Już nie była tą samą szarą myszką, a piękną kobietą o niesamowitej urodzie. Intrygowała mnie, była gorąca, emanowała seksapilem. W innych okolicznościach bym się nawet z nią przespał, ale los jednak chciał inaczej, bo ten osobnik na mojej liście wrogów widniał na pierwszym miejscu.
Gra się właśnie rozpoczęła, Jamie.
– Masz mi coś do powiedzenia? – wszedł do biura jak burza Nick i zapytał gniewnie.
– A powinienem? – zapytałem, po czym popatrzyłem na niego spod byka. – Nie przypominam sobie, żebym miał cię o czymś poinformować. Wiedziałem doskonale, o co mu chodziło, jednak nie zamierzałem wdawać się z nim w żadne dyskusje na ten temat. Nie było o czym rozmawiać.
– A nie masz? Prawie się kawą oplułem, gdy zobaczyłem zdjęcia z sesji zaręczynowej. – Mężczyzna podszedł do biurka, a następnie oparł się rękami i spojrzał mi prosto w oczy. – twojej kurwa sesji! – warknął.
Wielki Baris Harding pokazuje światu swoją narzeczoną. Z początku myślałem, że to jakiś pieprzony żart, ale uświadomiłem sobie, że nie, widząc obok artykułu zdjęcia. Więc? Skąd się wzięły całe te zaręczyny? – zapytał podminowany. Był podekscytowany, jakby wygrał co najmniej wielomilionowy los na loterii.
– Żenię się. Nic wielkiego. – odpowiedziałem i usiadłem na fotelu za biurkiem.
Nick nie dawał za wygraną, chciał wiedzieć więcej.
– Nigdy nie wspominałeś, że spotykasz się z jakąś laską na poważnie – drążył temat. – Odwieczny kawaler, diabeł Londynu usidlony. Stary, nadal jestem w szoku. Uszczypnij mnie, bo nie wierzę – Powiedziałem ci wyraźnie, że nie ma o czym rozmawiać, a jak nie przestaniesz drążyć, to wykopię cię stąd na zbity pysk. – oznajmiłem gniewnie. – Więc jak chcesz tutaj dalej siedzieć, to się zamknij. Miałem ochotę wykopać Hendersona z mojego gabinetu i chuj mnie to obchodziło, że był to mój najlepszy kumpel.
– Kurwa, Baris, nie rób sobie jaj! Dowiaduję się z pieprzonej gazety, że się żenisz, gdy nawet nie wiedziałem, że masz pannę, a co dopiero narzeczoną i mówisz, że to nic takiego. Od kiedy jesteśmy kumplami co? – zapytał, a następnie zaczął sobie odpowiadać. – Od dziesięciu lat i nigdy nie było między nami tajemnic. Tak traktujesz przyjaciół? O nieee, nie wywiniesz się tak łatwo. Nie wyjdę, dopóki nie powiesz mi, skąd wziął się ten pomysł ze ślubem – rzekł, wygrażając mi palcem.
Nick to twarda sztuka i tak szybko nie odpuszczał, ale nie chciałem rozmawiać o takich sprawach w biurze. Gumowe ściany są wszędzie, niejedna osoba w tej firmie dałaby się pokroić za to, by znaleźć na mnie jakieś brudy.
– Nick, to nie czas i miejsce na takie rozmowy. Poza tym mam dużo pracy – oświadczyłem, nie odrywając nosa od dokumentów.
– W porządku. W takim razie o dwudziestej w klubie Devils. Odmowy nie przyjmuję. – poinformował, wstając.
– Dobra, o dwudziestej, a teraz spadaj. Mówiłem już, że mam dużo pracy.
Wielka mi też sensacja.
Jakbym to ja jedyny na tym pierdolonym padołu się żenił. Nie rozumiałem, o co tyle szumu. Nie chcąc o tym wszystkim myśleć, postanowiłem nie zawracać sobie tym głowy. Miałem masę dokumentów do przejrzenia, a to nie było na tyle istotne, bym się odrywał od roboty. Niestety upragniony spokój nie trwał długo. Machina ruszyła i lawina zwana sensacją moim ślubem była nieunikniona.
Siedziałem w skupieniu nad rozliczeniem, kiedy dostałem telefon od ojca.
– Tak, tato? – odezwałem się, odbierając niechętnie telefon. – Teraz, w moim biurze – rzekł stanowczo i się rozłączył.
Wiedziałem, że nie ma sensu odkładać tej rozmowy, więc od razu udałem się do jego biura. Wolałem mieć to już za sobą.
– Chciałeś się ze mną widzieć? Co jest aż takie pilne, że nie może czekać? – zapytałem zirytowany, wchodząc do pomieszczenia.
– Jeszcze pytasz? – odpowiedział oschle, rzucając gazetę na biurko przede mną.
– Przecież ty i cały zarząd chcieliście, bym się ożenił, więc z czym masz teraz do cholery problem? – spytałem, zaciskając dłonie w pięści. Moje poirytowanie rosło. Mimo to starałem się panować nad głosem.
– Zaręczyłeś się, podałeś informację do prasy, a nie poinformowałeś mnie ani matki? Od rana ludzie do mnie wydzwaniają z gratulacjami, a ja nie wiedząc o niczym, muszę głupca udawać!
– A o czym tu mówić? Wiesz już? Wiesz, więc daruj sobie takie teksty. Jak śmiesz mieć pretensje, że ci nie powiedziałem? A ty spytałeś mnie, czy chcę się żenić, nim ustaliłeś to z zarządem?! – zapytałem, i nie czekając na odpowiedź, zacząłem krzyczeć – Nie! Więc przestań mnie pouczać!
– Cieszę się, że zmądrzałeś i wreszcie postanowiłeś się ustatkować. Masz trzydzieści jeden lat, więc najwyższa pora, ale o takich rzeczach powinienem się dowiedzieć od ciebie, a nie z prasy i od ludzi. Matka niemal zawału dostała, dzwoniąc do mnie.
– Powinniście się tego spodziewać, stawiając mi takie ultimatum. W każdym razie już wiecie. Ślub odbędzie się za miesiąc. Zaproszenie dam wam w najbliższym czasie. Coś jeszcze? – odparłem oschle, kierując się w stronę wyjścia.
– Baris, jeszcze nie skończyłem – oznajmił groźnie.
Stanąłem przed drzwiami, kierując głowę w jego stronę. Dla mnie ta rozmowa była skończona, jednak najwyraźniej nie dla mojego ojca.
– W piątek matka organizuje kolację, mam nadzieję, że nie zapomniałeś. Chcę cię widzieć z narzeczoną. Będzie okazja, by poznać przyszłą synową. Bądźcie o dziewiętnastej i nie spóźnij się. – powiedział już spokojniej, siadając przy swoim biurku.
– Dobrze, będziemy, poinformuje Jamie. Coś jeszcze? Spieszę się – rzekłem ponownie.
– Możesz iść. Dobrze, że wziąłeś sobie moją radę do serca – odpowiedział zadowolony
– Radę? Chyba chciałeś powiedzieć szantaż – odpowiedziałem, a następnie wyszedłem, trzaskając drzwiami.
Miałem dość tego całego zamieszania z zaręczynami. I te absurdalne uwagi ojca. Najpierw odebrał mi jakikolwiek wybór, zmuszając do małżeństwa, a teraz udaje wielce oburzonego. Pojawię się na tej kolacji, ale później oczekuje od niego spokoju. Jedyną pociechą w tej sytuacji była możliwość zemsty na Jamie. Dzięki temu mogłem uspokoić zarząd i dać jej nauczkę.
Czy zamierzałem dotrzymać danego słowa i pomóc w leczeniu jej ojca? Oczywiście. Nigdy nie rzucałem słów na wiatr. Ale jeśli liczy na to, że nasze małżeństwo będzie przypominało sielankę, czeka ją bolesne rozczarowanie.
Witaj, Jamie, już niedługo będziesz w moim piekle.
Ta myśl poprawiła mi zdecydowanie humor.
*****
Zjawiłem się w klubie tuż po dziewiętnastej i od razu poszedłem na górę do menedżera. Ufałem swoim pracownikom na tyle, ile powinienem, ale sam wolałem mieć kontrolę nad swoimi interesami. Z Derekiem znaliśmy się od czasów liceum, wiedziałem, że powierzenie mu prowadzenia klubu było dobrą decyzją.
Po dwudziestej zadzwonił Nick z informacją, że czeka z drinkiem w loży. Wyłączyłem laptopa, dałem menedżerowi ostatnie wytyczne i ruszyłem korytarzem w stronę pomieszczeń dla VIP-ów.
– Cześć, Nick. Gdzie ten drink dla mnie? – zapytałem, usiadłem na sofie i rozglądałem się po pomieszczeniu w poszukiwaniu alkoholu.
– Zamówiłem butelkę whisky, kelnerka zaraz przyniesie.
– Gdzie ta kelnerka? Czekam już pięć minut. Jak długo można nieść flaszkę? – pytałem już nieźle wkurzony. Mam czekać w nieskończoność, aż ktoś mnie zechce obsłużyć we własnym klubie? Co jest do cholery?! – byłem coraz bardziej wściekły.
Po kilku kolejnych minutach, gdy już chciałem przywołać obsługę, wreszcie się ktoś zjawił.
– Dobry wieczór, mam dla panów zamówienie. – powiedziała młoda kelnerka, stawiając butelkę whisky i dwie szklanki na stoliku.
Wcześniej jej tutaj nie widziałem. To pewnie ta nowa, o której opowiadał mi Derek. Dziewczyna o pięknych, długich czarnych włosach była niska i miała cholernie seksowne ciało. Duży biust jak lubiłem, spory tyłek. Mój fiut dał o sobie znać.
– Czy coś jeszcze panom podać? – zapytała, czerwieniąc się słodko. Pod naporem mojego pożerającego wzroku.
– Jak masz na imię?– spytałem.
– Gina, proszę pana – odpowiedziała.
Kurwa, patrzyłem na jej cycki, uda i zastanawiałem się, kogo Derek tutaj zatrudniał. Wyraźnie zaznaczyłem, że nie potrzebuję w takim miejscu cnotliwych panien, ale lasek, które wiedzą, co należy do ich obowiązków.
– W takim razie, Gina, powiedz mi, czy wiesz, kim jestem? – zapytałem, Nick w tym czasie rozlewał nam whisky do szklanek.
– Tak, proszę pana. Jest pan moim szefem. – odpowiedziała zdenerwowana brunetka.
– Czy wiesz jakie zasady panują w moim klubie?– drążyłem dalej.
– Tak, wiem – odpowiedziała drżącym głosem.
Kurwa, podobało mi się to, jak się zapadała pod naporem moich słów. Była jak nowe struny w gitarze, które gotowe były zagrać tak, jak im każę.
– To dlaczego musiałem czekać na cholerne zamówienie prawie piętnaście minut? Dwie minuty. Tyle ci powinno zająć przyniesienie whisky. Chyba nie wymagam zbyt wiele? – zapytałem oschle. Stała przede mną, ze spuszczoną głową.
– Przepraszam, to się więcej nie powtórzy – wydukała cicho.
– Mam nadzieję i patrz na mnie, jak do ciebie mówię – odparłem, wstałem i podszedłem do niej.
Gina podniosła głowę do góry, spojrzała centralnie w moje oczy. Stałem tak blisko, że czułem, jak szybko oddycha.
– Baris... – odezwał się Nick, ale mu przerwałem. – Nick, stul mordę, jak rozmawiam z moim pracownikiem.
– Więc jesteś pewna, że znasz zasady panujące w tym klubie? – zapytałem, przygryzając dolną wargę.
– Tak – odpowiedziała tym razem, patrząc mi w twarz.
– Już lepiej, ale jeszcze nie dobrze – odparłem, odpinając jej trzy guziki firmowej, białej koszuli – Jeśli chcesz być cnotką, to nie ma dla ciebie tutaj miejsca – dodałem, odchylając na boki materiał w taki sposób, że ukazał on zarys jej kształtnych piersi. o Zahaczyłem o sutki opuszkami palców, a wtedy dziewczyna przełknęła gulę w gardle. O dziwo wytrzymała moje spojrzenie. Szybko się uczyła, na co się lekko uśmiechnąłem.
– Teraz możesz iść, ale będziesz mi dzisiaj jeszcze potrzebna – powiedziałem, dotykając kciukiem jej dolnej wargi. Udałem się z powrotem w kierunku sofy. Widziałem, jak zamyka drzwi i pomyślałem:
Jeszcze się zobaczymy.
– Baris, co to do cholery było? Niemal wystraszyłeś dziewczynę. Jest tutaj nowa, odpuść jej – dawał mi reprymendę kumpel.
– Nick, dobrze wiesz, że jeśli ktoś chce u mnie pracować, to musi się dostosować. Nie będę tolerował nieposłuszeństwa. I co to miało być z tym zamówieniem? W tym czasie zdążyłbym obsłużyć jakąś laskę, nim ona tu dotarła z whisky.
– Dobra rozumiem, ale uważam, że byłeś dla niej za ostry. À propos lasek, gadaj co to za cała Jamie i skąd ten nagły ślub – zmienił temat.
Wiedziałem, że nie odpuści. Był tak samo uparty, jak ja. Dlatego się tak dobrze dogadywaliśmy. Jednak czasami ta jego dociekliwość mnie irytowała. Nigdy się nie poddawał i wiercił mi dziurę w brzuchu dopóty, dopóki nie powiedziałem mu, w czym rzecz.
– Nic szczególnego. Ojciec i zarząd postawili mi ultimatum – albo się żenię i kończę z przygodnymi laskami, albo trącę posadę w firmie – powiedziałem, upijając sporego łyka alkoholu.
– No to grubo stary. Musiałeś nieźle nawywijać. Wiedziałem, że coś się za tym kryje. Ty i małżeństwo to jak ogień i woda. Jednak niemożliwe staje się możliwe.
– Taaak – odburknąłem.
– Skąd wytrzasnąłeś tę laskę? Nigdy cię z nią nie widziałem? – dociekał jak zawsze.
– Poznałem ją w szpitalu.
– To na zdrowie, za twoje małżeństwo – odparł zszokowany, stukając swoją szklanką o moją.
– Nick, nie wkurwiaj mnie jeszcze ty. Jakie gratulacje? To zwykły interes i tyle.
– Jaki interes, o czym ty mówisz? – pytał, jakby nie dowierzał w to, co właśnie usłyszał.
– Obiecałem opłacić leczenie ojca Jamie, w zamian za to, że mnie poślubi. Nie doszukuj się tu miłości, bo jej nie znajdziesz. Takie gówno nie istnieje.
– Nieźle to wykombinowałeś. Tylko dlaczego akurat ona? Nie mówię, że czegoś jej brakuje, wręcz przeciwnie, ale widać, że nie należy do twojej ligi.
– Wlała na mnie kawę. Chciałem się zemścić na zniszczony garnitur i spoliczkowanie mnie. Zacząłem zdawać sobie sprawę z tego, że ona jest inna niż te wszystkie laski, które kręcą się wokół mnie tylko po to, by stać się rozpoznawalnymi i korzystać z mojej kasy. Uwierzysz, że ona nawet nie wiedziała, kim jestem? Dobre, co? – odparłem, patrząc na kumpla, który słuchał mnie z niedowierzaniem.
Powiedziałem mu tyle, ile uznałem za wystarczające, by zaspokoić jego zainteresowanie. Szczegóły wolałem zachować dla siebie. Im mniej ludzie o tobie wiedzą, tym lepiej dla ciebie.
– Brzmi jak jakaś pieprzona komedia. Gdzieś ty ją znalazł? – zapytał, unosząc brew w oczekiwaniu na dalszy ciąg.
– W szpitalu. Ja odbierałem ojca z badań, a ona właśnie wychodziła ze szpitala. Wpadła na mnie, oblewając mnie kawą – odpowiadałem mu dalej znudzony.
– Kto by pomyślał – rzekł, nalewając nam resztę alkoholu.
– Pamiętaj, nikomu ani słowa – rzekłem poważnym tonem, patrząc na niego.
Kiwnął głową na znak, że rozumie. Wiedziałem, że mogę mu zaufać i będzie dyskretny, ale wolałem się upewnić. Kontrola to drugie ja.
Zamówiłem kolejną butelkę whisky przez specjalny guzik umieszczony w ścianie i dokładnie po dwóch minutach kelnerka zjawiła się z trunkiem. Ta sama co poprzednio.
– Widzę, że odrobiłaś lekcję – odparłem, rozsiadłem się wygodniej na sofie i oblizałem wargi. Czas na drugą lekcję – rzekłem, wskazując ręką, by podeszła i usiadła obok mnie. Zrobiła to bez wahania. Nie wyglądała już na taką cnotliwą. I to mi się podobało.
Nie czekając dłużej, wpiłem się od razu w usta czarnulki. Rozchyliłem jej wargi, a następnie wepchnąłem język do środka. Intensywnie pieściłem jej podniebienie, a ona bez wahania odpowiedziała tym samym. Gdy miałem dość, oderwałem się od jej ust. Rozpiąłem kolejne guziki jej koszuli i zanurzyłem w nich swoją głowę. Lizałem zarys jej piersi, aż w końcu uwolniłem je ze stanika. Jej sutki sterczały gotowe na pieszczoty. Z zachwytu jęknęła. Była gotowa.
Podobało się jej to, co jej robiłem. Zresztą, której nie spodobałoby się to, że Baris Harding sprawia, że staje się mokra. Skubałem, pieściłem i lizałem językiem naprzemiennie jej piersi. Z zachwytu jęknęła. Była podniecona.
– Uklęknij. Wiesz, co masz robić – rozkazałem, odchyliłem jej głowę do tyłu i pociągnąłem za włosy.
Dziewczyna posłusznie wykonała moje polecenie i już po chwili obciągała mi fiuta. Wreszcie całe dzisiejsze napięcie ze mnie schodziło. Nie miałem dla niej litości. Posuwałem ją ostro, nadałem rytm, trzymałem ją za włosy, aż się dławiła moim kutasem. Wchodziłem jej do gardła tak głęboko, jak była w stanie go zmieścić. W końcu spuściłem się w jej usta. Sperma spływała, na podbródek, ale resztę bez problemu połknęła. Zadowolony odsunąłem ją od siebie, a następnie zapiąłem spodnie.
– To mi się podoba, posłuszeństwo. Możesz wstać – powiedziałem, patrząc jej w oczy.
Kobieta stała i czekała na dalsze instrukcje. Wypiłem szybkim ruchem resztę drinka i wstałem.
– Teraz spraw, by mój przyjaciel był zadowolony – powiedziałem, popychając ją w stronę Nicka. – Bądź dla niego miła
Obserwowałem, jak kelnerka podeszła do niego. Stanęła przed jego rozchylonymi nogami. Przyciągnął ją do siebie i wsunął ręce pod jej spódniczkę.
Podszedłem bliżej, stanąłem tuż za nią – Jak tak dalej będziesz grzeczna, to długo tutaj popracujesz – odparłem tuż przy jej uchu, klepnąłem ją w pośladek.
– Trzymaj się Nick, ja spadam – skierowałem słowa w jego stronę i wyszedłem.
Miałem dosyć wrażeń na dziś. Zadzwoniłem po swojego kierowcę i już po chwili jechałem do swojego mieszkania.
Musiałem być ostrożny z wypadami do klubu. Praktycznie nikt, prócz Nicka i pracowników klubu, nie wiedział, że jest on w moim posiadaniu. Zdawałem sobie sprawę z tego, że po ogłoszeniu zaręczyn będę pod specjalnym ostrzałem paparazzi, a te hieny nigdy nie przestawały węszyć. Musiałem odgrywać szopkę zakochanego i przykładnego przyszłego męża. Przynajmniej przez jakiś czas. Ojciec nie mógł się zorientować, że to całe małżeństwo to mój misterny plan. Nikt mi nie odbierze firmy, nawet sam Richard Harding.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro