Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28

Baris

Zapukałem do drzwi gabinetu mojego ojca. Zaglądałem tam tylko, kiedy musiałem. Kiedy wszedłem do środka, kończył akurat rozmowę przez telefon. Jak zawsze się uśmiechał. Był prostolinijny i cholernie pozytywny, a do tego jednocześnie stanowczy i władczy.

Gdybym go spotkał na ulicy, nie pomyślałbym, że ten człowiek jest zatwardziałym biznesmenem, który potrafi prowadzić firmę twardą ręką, kiedy sytuacja tego wymaga.

– Witaj, synu. Usiądź. Co cię do mnie sprowadza? Nie zaglądasz do mnie zbyt często, więc domyślam się, że to musi być coś ważnego – powiedział, odchylając się wygodnie w fotelu za biurkiem.

– Tak jakby – odpowiedziałem, zastanawiając się w jednej chwili, po co w ogóle tutaj przyszedłem.

– Czyli? Chodzi o jubileusz firmy i twój taniec? Jeśli tak, to nie masz co liczyć na zmianę mojej decyzji. Zatańczycie. – wyparował.

– Nie o to chodzi, ojcze. Zatańczymy tak, jak tego chciałeś. Nie po to przyszedłem. – odparłem, czując się coraz bardziej spięty.

– Więc o co, synu, chodzi? – zapytał z troską w głosie.

– Chodzi o mamę... skąd wiedziałeś, że ona to ta właściwa kobieta?

Ojciec przyjrzał mi się bacznie, marszcząc brwi. Patrzył na mnie przez chwilę w milczeniu, jakby się nad czymś zastanawiał.

– Nie wiedziałem. Zanim zostaliśmy z twoją mamą parą, znaliśmy się przez cztery lata. Nasi ojcowie kiedyś byli partnerami w biznesie. Prowadzili razem firmę. Ja pomagałem swojemu ojcu w pracy, a twoja mama wówczas była młodą prawniczką. Szczerze mówiąc, to nie znosiliśmy się na początku. Byliśmy jak ogień i woda. Gdy jej ojciec zachorował, wtedy wraz z moim postanowili, że firma przejdzie w nasze ręce. Chcieli nam oddać pałeczkę, ale był jeden haczyk.

– Jaki haczyk? O czym ty mówisz? Zawsze myślałem, że ty sam zbudowałeś to imperium – odpowiedziałem zdziwiony jego wypowiedzią i jednocześnie zaciekawiony.

– Musieliśmy się pobrać. Inaczej firma zostałaby sprzedana. Nie muszę ci mówić, jaka była nasza reakcja. – uśmiechnął się na te wspomnienia.

– Nie znosiliście się tak jak ja z Jamie? – zapytałem, trochę zawstydzony, wyznając, że poślubiłem kobietę, której nie cierpiałem.

– Nie wiem, synu, dlaczego wybrałeś za żonę akurat ją, ale między mną, a twoją mamą sytuacja była zupełnie inna. Z czasem, kiedy to musieliśmy razem współpracować, by udowodnić, że jesteśmy w stanie poprowadzić razem ten biznes, zbliżyliśmy się do siebie. Gdy braliśmy ślub, nie widzieliśmy już świata poza sobą. Gdy wzajemna niechęć minęła, zrodziło się miejsce na uczucie. Twoja mama jest dla mnie wszystkim. – skończył opowiadać z sentymentem.

Nigdy nie rozmawiałem z rodzicami, o tym w jaki sposób się poznali. Zawsze myślałem, że ich związek zaczął się normalnie, jak u większości ludzi, którzy się spotykają ze sobą i zakochują, jak, chociażby mój i Rebeki, a tutaj taka niespodzianka. Ojciec zaskoczył mnie tym wyznaniem.

– Tato, pogubiłem się. Nie wiem, co czuję. To mnie przerasta. – powiedziałem, zrzucając z siebie ciężar ostatnich tygodni.

– Myślę, synu, że doskonale zdajesz sobie sprawę ze swoich uczuć. Bronisz się przed nimi ze strachu. Nie pozwól, by przysłonił ci on szczęście, które możesz zbudować ze swoją żoną – rzekł, podnosząc się z fotela.

– Jestem zdezorientowany przez to, jakie uczucia i emocje mną targają – wyznałem. – Po śmierci Rebeki obiecałem sobie, że nigdy już nie zwiąże się z żadną kobietą. – dokończyłem, czując wielką gulę w gardle.

– Baris, zakochałeś się w tej dziewczynie. Nie wyprzesz się miłości. Jeśli nie chcesz jej stracić, walcz o nią. Pokaż, że ci naprawdę zależy. Wiem, jak bardzo przeżyłeś śmierć Rebeki, ale Jamie jest twoją żoną i jeśli jej pragniesz, powiedz jej, co czujesz i przeproś za wszystkie krzywdy, jakie jej wyrządziłeś – odparł, poklepując mnie po ramieniu.

– Myślisz, że to wystarczy? – zapytałem się zawahaniem.

– Tego nie wiem, ale wiem za to jedno. Ona cię kocha, tak samo, jak ty kochasz ją – rzekł, patrząc mi prosto w oczy.

– Skąd to wiesz? – spytałem zdziwiony, przetwarzając jego słowa.

– Wystarczy na was spojrzeć. Wasze oczy, spojrzenia na siebie, mówią swoje. Oboje jesteście zranieni. Możecie wzajemnie uleczyć swoje dusze. Miłość to niesamowite lekarstwo, synu. Ty i Jamie jesteście dla siebie stworzeni – powiedział. Był przy tym szczery, jak nigdy.

– Dzięki, tato – odpowiedziałem, wstając.

– W porządku synu. Dbaj o nią – odparł.

Uśmiechnąłem się i bez słowa otworzyłem drzwi i wyszedłem.

Słowa ojca dudniły mi niczym echo w głowie. Byłem przerażony. Teraz jeszcze bardziej zdałem sobie sprawę z tego, że moja pyskata żona nie tylko mnie pociągała, ale darzyłem ją głębszym uczuciem.

Czułem się, jakbym dostawał na jej punkcie obsesji. Musiałem z nią szczerze porozmawiać, ale nie chciałem jej spłoszyć. Wprawdzie Jamie nie należała do osób nieśmiałych, ale po tym, jak ją traktowałem, wolałem stawiać małe kroczki do przodu. Za parę dni jubileusz, a potem nasz spóźniony miesiąc miodowy. To będzie znakomita okazja, by pokazać jej, że mi zależy.

Cholera. Wycieczka. Nic jej nie powiedziałem.

– Witaj, stary, gdzie byłeś? Szukam cię po całej firmie – zaczepił mnie, po drodze do biura, Nick.

– Cześć, wracam od ojca.

– Wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej.– zapytał z troską przyjaciel, wchodząc za mną do gabinetu.

– Tak, Nick. Co cię sprowadza? – zapytałem, podchodząc do barku, by nalać sobie wody do szklanki.

– Wieczorem idziemy z kumplami do twojego klubu i pomyślałem, że wyciągnę cię z nami. – odpowiedział, siadając na kanapie.

– Sory, stary, ale nigdzie się nie wybieram. – odparłem, siadając naprzeciwko niego.

– No co ty? Kiedy ostatnio byłeś w Devil? Poczekaj, z trzy miesiące temu jak wyrwałeś tę laskę. Jak ona miała na imię? Ach tak, już pamiętam Taylor. Niezła była, co? Domyślam się, że się ostro zabawialiście, chociaż miałeś wtedy nieźle wcięte – śmiał się Nick.

– Kurwa, Nick, przestań mi tu pierdolić o tej zdzirze! – krzyknąłem wnet poirytowany.

– Tylko nie mów, że nie miałeś siły jej bzyknąć. Trzeba było wtedy odpuścić i zostawić ją mnie – pokręcił głową z niezadowoleniem.

– Nick, stul mordę. Jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć, to owszem zaliczyłem ją. Zadowolony? – warknąłem.

– Jakoś nie widzę, byś był tym faktem zachwycony, ale to nieważne. Wyciągam cię dzisiaj do klubu i koniec. Wyrwiemy jakieś fajne laski. Ta twoja nowa kelnereczka Gina jest niczego sobie. Nieźle potrafi obciągnąć. Swoją drogą to Derek ma niezłe oko do nowych dziewczyn. – wyparował Nick jak zawsze napalony i gotowy na darmowe ruchanie.

I pomyśleć, że jeszcze do niedawna byłem taki sam jak on. Jakie to żałosne. W tej chwili brzydziłem się sam sobą. Tak mnie, zaślepiła śmierć Rebeki, że wszystkie laski były dla mnie niczym dziwki na zawołanie, a co najgorsze Jamie nie traktowałem lepiej.

– Kurwa – wyleciało mi z ust.

– Co się dzieje, Baris? – zagaił zaniepokojony kumpel.

– Nic, chłopie. Spadam dzisiaj szybciej do domu. Muszę pogadać z żoną – odparłem, zbierając rzeczy z biurka.

– Louis, możesz wracać do domu. Sam odbiorę Jamie z pracy – odezwałem się do kierowcy, gdy odebrał ode mnie telefon.

– Co z tobą? Dziwnie się zachowujesz – rzekł, wścibski, Nick.

– Nic, jadę po Jamie do pracy – odparłem, wkładając płaszcz.

– Hola, hola przyjacielu. Jak to jedziesz po nią do pracy? Od kiedy to się nią przejmujesz? – zapytał zaskoczony.

– Co w tym dziwnego, że chcę zobaczyć się z żoną? – zapytałem, zmierzając do wyjścia.

– Nie, kurwa, Baris. Tylko nie mów, że ty i ona... przeleciałeś ją? – niemal wykrzyczał.

Stanąłem przed drzwiami wyjściowymi, odwracając się do niego przodem. Nick był moim przyjacielem, ale dzisiaj irytował mnie jak nigdy dotąd.

– Nie, Nick, nie przeleciałem jej. Zależy mi na niej. Już za dużo spierdoliłem. Staram się wszystko naprawić, więc nie utrudniaj – odburknąłem.

– Kurwa, ty się w niej zakochałeś! – wrzasnął na całe biuro.

– Nick, stul pysk. Wychodzę, na razie – odparłem i wyszedłem, zmierzając prosto do windy.

Nie wiedziałem, po co jadę do firmy, w której pracowała Jamie, ale miałem nieodpartą chęć zobaczenia jej.

Po godzinie zajechałem pod biurowiec, w którym pracowała moja żona. Zaparkowałem auto i wszedłem do gmachu budynku. Wjechałem windą na odpowiednie piętro i udałem się korytarzem do odpowiedniego biura.

– Do zobaczenia jutro. Praca z tobą to czysta przyjemność. Jesteś nie tylko piękna, ale i błyskotliwa – usłyszałem, jak jakiś koleś zarywa do mojej żony.

Myślałem, że mu wykurwię. Gdybym mógł, to bym mu obił ten niewyparzony język, a te łapska, które trzymał na jej ramieniu i je gładził, z chęcią bym połamał.

– Dzień dobry, przepraszam, że przerywam, ale chciałem zabrać swoją żonę na kolację. – odezwałem się, patrząc na gościa, podkreślając słowo „żonę".

– Baris? Co ty tutaj robisz? Gdzie Philip? – zapytała zdziwiona Jamie, odwracając głowę w moją stronę.

– Oddelegowałem go. Postanowiłem zrobić ci niespodziankę, kochanie – odpowiedziałem z uśmiechem, całując ją w policzek.

Czułem na sobie wzrok faceta, który przed chwilą łasił się do mojej żony. Musiałem zachować spokój, będąc jednocześnie czujnym.

– To mój szef Diego Rossi – zwróciła się do mnie.

– Diego, to mój mąż Baris – skierowała teraz swoją uwagę w stronę wysokiego mężczyzny, uśmiechając się lekko do niego.

Kurwa, do mnie się tak nie uśmiecha.

Musiałem jak najszybciej się stamtąd wydostać, zanim stracę panowanie nad sobą. Zacisnąłem z nerwów pięści, aż pobielały mi knykcie. Czułem się, jak w jakiejś pierdolonej grze, w której mogłem się tylko z boku przypatrywać, jak obcy facet flirtuje z moją żoną, a ja nie mogę nic z tym zrobić.

– Baris? Baris? – usłyszałem po chwili jak za mgłą, głos żony.

– Przepraszam, ach tak, miło mi cię poznać, Diego – uścisnąłem dłoń mężczyzny, którą wyciągnął w moją stronę.

– Mi również. Masz wspaniałą żonę. Taki pracownik jak Jamie to skarb. Cieszę się, że dołączyła do naszego zespołu – wychwalał kobietę, która stała obok mnie, jakby chciał pokazać mi, że jej nie doceniam.

Miałem wrażenie, że próbował mi udowodnić, że jest lepszy ode mnie. l. Jeśli myślał, że może mojej żonie zaoferować więcej, niż ja, to był głupkiem. Ze mną się nie wygrywa, a już na pewno nie jest dla niego osiągalne to, co należy do mnie, a ta kobieta była moja.

– Cieszę się, że doceniasz jej umiejętności. Jamie jest niezwykle ambitna i oddana pracy, jaką wykonuje – odpowiedziałem, tocząc z nim walkę na spojrzenia.

– Panowie, przepraszam, zapomniałam płaszcza, zaraz wracam i możemy iść – odezwała się pani Harding.

Świetnie się składało. Miałem możliwość, by odkryć karty. Stanąłem na wprost mężczyzny z rękoma w kieszeni płaszcza.

– Nie waż się jej tknąć – wycedziłem. – Nie próbuj nawet kłaść swoich łap na mojej żonie, bo nie będę taki miły jak w tej chwili – warknąłem, na tyle cicho, by nikt poza nami tego nie usłyszał.

Mężczyzna przełknął głośno ślinę, ale nie cofnął się pod naporem mojego spojrzenia. Po jego oczach natomiast widziałem, że zrozumiał przekaz, chociaż w wyrazie jego twarzy coś mi nie pasowało.

– Już jestem, możemy iść – zakomunikowała, kiedy wyszła z biura.

– W takim razie chodźmy, kochanie – odpowiedziałem, uśmiechając się do niej – Miło było cię poznać, Diego – dodałem, kierując swoje słowa do mężczyzny i wziąłem za rękę Jamie. Trzymałem ją na tylko mocno, że nie była w stanie wyrwać się z mojego uścisku.

– Do widzenia, Diego – zwróciła się do swojego szefa.

Dlaczego ona w ogóle mówiła do niego po imieniu? Co to za spoufalanie się szefostwa z pracownikami? Coś mi tu nie grało, ale postanowiłem nie zawracać sobie teraz tym głowy. Zajmę się tą sprawą później.

– Do zobaczenia jutro – odparł mężczyzna.

Do auta szliśmy w milczeniu. Nadal trzymałem ją za rękę, nie puszczając nawet na chwilę. Po chwili ruszyliśmy samochodem z parkingu w kierunku domu.

– Masz ochotę na kolację na mieście? – zapytałem, próbując stłumić swój gniew.

– Nie za bardzo, Baris. Miałam ciężki dzień. Marzę o kąpieli. Nie gniewaj się – odpowiedziała sennie.

– Dobrze, w takim razie co powiesz na to, byśmy zamówili pizzę do domu? – zapytałem, spoglądając na kobietę siedzącą obok mnie.

– Brzmi w porządku – rzekła, ziewając.

Godzina drogi do apartamentowca, w którym mieszkaliśmy, minęła nam szybko. Jamie naprawdę musiała mieć ciężki dzień. Zasnęła chwilę po tym, jak wyjechaliśmy na drogę. Wjechałem na podziemny parking, zadzwoniłem do restauracji, by zamówić pizzę i dopiero wtedy, obudziłem żonę.

Swoją drogą to wyglądała słodko, gdy tak spała.

Oparłem się o siedzenie kierowcy, przymknąłem na chwilę powieki. W głowie ciągle słyszałem słowa ojca. Wiedziałem, że ma rację, mówiąc, że się zakochałem w Jamie, ale czy ona rzeczywiście czuła to samo co ja?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro