Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Jamie

Od dwóch godzin stałam na szpitalnym korytarzu. Lekarze chodzili od jednego pokoju do drugiego i z pochylonymi głowami przeglądali dokumentację, podczas gdy pielęgniarki na zmianę zmieniały pacjentom kroplówki, pobierały krew i przeprowadzały rutynowe procedury. Jednym słowem chaos mieszał się z napięciem. Każde otwarte drzwi do sali ojca potęgowały moją niepewność. Czas zdawał się ciągnąć w nieskończoność, nie wiedziałam, co z sobą już zrobić, więc nerwowo krążyłam po korytarzu w tę i z powrotem. Myślami byłam ciągle przy moim ojcu.

Było mi przykro, że miałam tylko jego. Kilka lat temu mama zachorowała na raka. Choroba niestety zbyt szybko się rozwijała i śmierć zabrała mamę w ciągu kilku miesięcy. W Seattle miałam bardzo dobrą pracę, ale kiedy wracałam po pracy do domu i widziałam smutnego ojca, serce mi się krajało. Nie mógł się pozbierać po śmierci jedynej prawdziwej miłości, dlatego, kiedy zaproponował powrót do jego rodzinnego Londynu, to nie wahałam się ani chwili. Zrobiłabym wszystko, aby tylko odzyskał radość z życia.

W pewnym momencie miałam już dość czekania. Nogi zaczynały drżeć z wyczerpania, ręce były ściśnięte tak mocno, że niemal czułam ból. Przez chwilę chciałam po prostu wyjść, złapać oddech, ale wtedy drzwi do gabinetu lekarza otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Odwróciłam głowę. W progu stał, młody, wysoki lekarz. Mężczyzna obdarował mnie empatycznym spojrzeniem. Ciemne, starannie zaczesane do tyłu włosy i lekki zarost nadawały mu powagi, lecz w oczach było coś, co sugerowało, że nie wszystko będzie takie, jak powinno. Moje serce przyspieszyło, a brzuch ścisnął się w nerwowym skręcie.

– Pani jest córką pana Alexa Kartha? – zapytał uprzejmym tonem.

Gdy pokiwałam twierdząco głową, lekarz wskazał ręką na drzwi

– Zapraszam do środka – oznajmił miłym tonem.

Weszłam jak poparzona, serce waliło jak szalone, dłonie spociły się jeszcze bardziej. Nerwowo usiadłam na fotelu i ledwo powstrzymywałam się od płaczu. Podświadomość mówiła mi, że to nie będzie łatwa rozmowa, ale w głębi duszy miałam nadzieję, że nie będzie tak źle. Przecież mój tata na nic nigdy nie chorował. Był zdrów jak ryba.

– Nazywam się Oliver Coleman i jestem lekarzem prowadzącym pana Kartha.

Głos doktora był spokojny, co trochę łagodziło napięcie, ale w mojej głowie wciąż kotłowały się najgorsze scenariusze.

– Pański ojciec upoważnił panią do uzyskania informacji o jego stanie zdrowia. Proszę się nie martwić, zrobię, co w mojej mocy, by wszystko poszło w dobrą stronę, ale.. – urwał, a następnie spojrzał na mnie uważnie.

Prawdopodobnie chciał się upewnić, czy jestem gotowa usłyszeć to, co ma mi do przekazania. Przez chwilę świat się zatrzymał. Nie wiedziałam, czy chcę znać prawdę, ale musiałam wiedzieć, co dolegało mojemu ojcu. Mężczyzna miał w spojrzeniu coś, co dodawało otuchy. Zamknęłam oczy, a za chwilę je otworzyłam i byłam gotowa na najgorsze.

– Czy to coś poważnego, doktorze? – zapytałam roztrzęsionym tonem.

W głębi duszy modliłam się, żeby to nie było nic poważnego i kosztownego. Lekarz nie owijał w bawełnę i natychmiast przeszedł do rzeczy. Z jednej strony mnie to ucieszyło, bo wiedziałam, z czym się będziemy zmagać, a z drugiej byłam przerażona.

– Pan Alex miał wylew. Dobrze, że sąsiadka zadzwoniła, dzięki temu udało się nam w porę zareagować – powiedział poważnym tonem, a następnie wziął głęboki oddech i dokończył wypowiedź. – Na tę chwilę nie jesteśmy jeszcze w stanie stwierdzić, jak intensywnie go dotknął. Tomograf pokazał niewiarygodny wynik. Zrobiliśmy jeszcze raz tomograf i czekamy na wyniki. Niestety na opis trzeba czekać dość długo, ale gdy uzyskamy informację, to poinformujemy panią o tym, jak będziemy kontynuować leczenie

Łzy spływały mi po policzkach. Ojciec był moją ostoją, nigdy nie skarżył się na stan zdrowia, nie chodził do lekarzy, bo nigdy go nic nie bolało, ale z perspektywy czasu zastanawiałam się, ile w tym było prawdy, a ile zwykłego zaprzeczania. Może nie chciał martwić mnie albo może po prostu bał się usłyszeć coś, co zmieniłoby jego życie.

Wspomnienia pogodnego uśmiechu, dowcipów rzucanych mimochodem i niezachwianej postawy uderzyły mnie teraz z podwójną siłą. Czyżby wszystko to było tylko maską, pod którą krył prawdę o swoim stanie? Może bagatelizował objawy, które mogłyby być sygnałem ostrzegawczym, a może to jego upór w ignorowaniu swojego zdrowia teraz go zgubił? Albo nas zgubił, bo byliśmy w tym razem.

Ojciec przeszedł na emeryturę, wróciliśmy do Londynu i ledwie wiązaliśmy koniec z końcem. Musiałam zacząć zarabiać. By nie obciążać budżetu taty, zdecydowaliśmy, że on zamieszka w małej kawalerce, a ja będę wynajmowała mieszkanie z przyjaciółką. Niestety mimo mojego wysokiego wykształcenia i doświadczenia nikt, nigdzie nie chciał mnie zatrudnić. Stanowiska, na których chciałam pracować, były już obsadzone. Kiedy w końcu dostałam maila z zaproszeniem na rozmowę kwalifikacyjną i była szansa, że nareszcie coś się zmieni, to w drodze do firmy, w której miałam mieć rozmowę o pracę, dostałam telefon ze szpitala.

Przyszłość zaczęłam widzieć w złych barwach, dlatego zaczęłam płakać. Łzy płynęły cichutko, a wtedy lekarz się odezwał:

– Panno Karth, proszę się uspokoić, musi być pani silna. Jak już mówiłem, na razie jeszcze nie wiemy, jakie są skutki wylewu. Poczekajmy na wyniki – Doktor mnie uspokajał, ale to wcale nie pomagało. Nie wyobrażałam sobie znowu czekać kolejnych parę godzin w niepewności. Czułam, że jestem u kresu swojej wytrzymałości i bliska paniki.

– Co mogę zrobić? – zapytałam drżącym tonem. Desperacja wkradła się do mojego głosu. Zrobiłabym wszystko, co w mojej mocy, aby wyciągnąć z tego tatę.

Doktor wstał, a gdy otworzył drzwi, dał do zrozumienia, że nasza rozmowa dobiega końca. Podniosłam się z krzesła, wzięłam torebkę, a następnie zrobiłam krok w stronę mężczyzny.

– Panie doktorze, proszę, uratujcie go – powiedziałam cicho błagalnym tonem.

– Na razie proszę usiąść na korytarzu i poczekać, a jak będę miał pełen obraz tego, z czym będziemy się musieli zmierzyć, to przyjdę i porozmawiamy – oznajmił.

Wyszłam na korytarz, a doktor podążył tuż za mną. Zrozpaczona spojrzałam na salę, gdzie leżał mój ojciec. Ból rozrywał mi serce, zapragnęłam go przytulić i zapewnić, że wyjdzie z tego cało, że razem damy radę.

– Czy mogę do niego wejść? – zapytałam. Lekarz skinął głową i nawet odprowadził mnie do sali. Tata leżał nieprzytomny na szpitalnym łóżku, z rurkami podłączonymi do ciała, maska tlenowa zakrywała mu twarz, a obok niego cicho brzęczały maszyny. Był taki bezsilny, a ja nie mogłam nic zrobić.

Poczułam jak ręka doktora, spoczęła na moich ramionach.

– Muszę teraz iść. Może pani tutaj zostać, pod warunkiem że nie będzie przeszkadzała pielęgniarkom w pracy – powiedział, na co skinęłam głową.

Po wyjściu doktora z sali bezczynnie wpatrywałam się w wątłe ciało ojca. Twarz taty była blada, a cienka, niemal przezroczysta skóra, ukazywała sieć drobnych żyłek. Przerażał mnie widok zamkniętych oczu. Były one otoczone ciemnymi cieniami, które świadczyły o cierpieniu i zmęczeniu.

– Zrobię wszystko, aby ci ulżyć. Wyciągnę cię z tego, obiecuję – wyszeptałam.

Do moich oczu napłynęły łzy. Starałam się je powstrzymać, być silną dla niego. Pochyliłam delikatnie głowę i położyłam się na jego dłoni. Moje włosy opadały na ramię staruszka. Byłam bezsilna, miałam dość, ale miałam nadzieję, że moja obecność przyniesie tacie, choć odrobinę ukojenia.

Leżałam tak dłuższą chwilę, a kiedy drzwi do gabinetu się otworzyły, stanęłam na równe nogi.

– Panno Jamie, mamy już wyniki badań, proszę ponownie pójść ze mną do gabinetu – poinformował doktor Olivier, a następnie odwrócił się i wyszedł na korytarz.

– Pani ojciec jest w ciężkim stanie. Obrażenia są rozległe, więc pacjent będzie wymagać długiego leczenia. Na razie nie wiemy, w jakim stopniu będzie sam mógł funkcjonować. Dopiero po wybudzeniu go ze śpiączki, będziemy mogli powiedzieć coś więcej. Na razie uprzedzam, że jego pobyt w szpitalu potrwa co najmniej miesiąc. Na razie musimy być cierpliwi – oznajmił, a ja próbowałam to wszystko jakoś przetrawić.

Słowa doktora były jak ciężar, który spadł na moje ramiona. Wiedziałam, że przed nami długa droga pełna niepewności i oczekiwania, ale tata nigdy się nie poddawał. Czułam, że tym razem będzie podobnie.

Lekarz milczał, prawdopodobnie badał moją reakcję, po to, aby zapewne w jakimś stopniu mnie pocieszyć, ale powinien odpuścić, bo nic i nikt nie jest w stanie złagodzić bólu, który czułam w sercu.

– Czy on wyjdzie z tego? – zapytałam cicho.

– Panno Jamie – zaczął łagodnie lekarz, po czym spojrzał na mnie współczującym wzrokiem. – Jakie są dokładne skutki wylewu, poznamy w dalszym procesie jego leczenia. Jak będę wiedział coś więcej, to panią poinformuje.

– Panie doktorze, dziękuję – powiedziałam.

Pochłonięta myślami o chorym ojcu, wyszłam z gabinetu lekarskiego, kupiłam kawę w automacie i ruszyłam do wyjścia. Nie patrzyłam na nikogo. Moje myśli krążyły wokół całego dzisiejszego dnia. Najpierw uradowana szłam na rozmowę o pracę, a później dostałam ten nieszczęsny telefon i uciekłam z budynku firmy, w której miałam szansę dostać posadę inżyniera. To był najgorszy dzień w moim życiu.

Nagle z kimś się zderzyłam, a kubek z moją ulubioną kawą wylądował na czyimś ubraniu. Spojrzałam w górę i zobaczyłam wściekłego mężczyznę. Jego twarz była napięta, w oczach dostrzegłam gniew. Brunet wyglądał groźnie, co sprawiło, że czułam się nieswojo. Patrzył na mnie intensywnie, jakby oczekiwał wyjaśnień lub przeprosin. W tej chwili serce zaczęło mi bić szybciej, a w głowie pojawiły się myśli, jak najlepiej załagodzić sytuację.

– Przepraszam, nie zauważyłam pana – powiedziałam, lekkim speszonym głosem. Było mi wstyd za swoją niezdarność, bo zdałam sobie sprawę, że ten ubiór był wart naprawdę fortunę. - Proszę, pozwól mi to naprawić, oddam twoją marynarkę do czyszczenia i pokryję wszelkie koszty.

Mężczyzna spojrzał na mnie groźnym wzrokiem. Gdyby mógł nim zabijać, to na pewno by już spłonęła żywcem.

Ciemna plama powoli rozlewała się po marynarce, a zapach świeżo zmielonych ziaren roznosił się po pomieszczeniu. Facet zaczął nerwowo ścierać chusteczką kawę z materiału, ale gdy zorientował się, że napój za bardzo wsiąknął w tkaninę, zaczął mierzyć mnie lodowatym wzrokiem. Oczy były jak wzburzone morze. Patrzył na mnie z rosnącą frustracją, czułam, jak napięcie w powietrzu narasta i wiedziałam, że z tego nie wyniknie nic dobrego.

– Co mi z twoich przeprosin?! Czy wiesz, ile kosztuje ten garnitur? – wycedził przez zęby. Głos rozmówcy był tak zimny, że miałam wrażenie, iż temperatura wokół nas spadła o kilka stopni. – Czyszczenie, też mi coś – prychnął.

Mężczyzna nie czekał na odpowiedź, a jego idealnie wymodelowana jak rzeźba twarz, zdradzała, że tylko cudem powstrzymywał się przed powiedzeniem czegoś o wiele gorszego.

– Ja... przepraszam – wyszeptałam, przerażonym tonem.

Brwi bruneta uniosły się z ironicznym zdziwieniem. Wtedy zdałam sobie sprawę, że moje przeprosiny były dla niego zabawne.

– To zdecydowanie za mało, pani... – zawiesił głos, czekając, aż się przedstawię.

Nie wiedziałam, co mam zrobić. Przez chwilę zaczęłam żałować, że nie da się cofnąć czasu, a myśl, że będę musiała zapłacić za ten drogi ubiór, przeraziła mnie. Nie było mnie stać na tak duże wydatki.

– Ja, ja...nie miałam pojęcia, że on jest taki drogi – wydukałam.

– Tak myślałem, nie dość, że jesteś ślamazarą, to jeszcze nie jesteś obeznaną w modzie. Nic dziwnego, że nie wiesz, ile kosztuje ten garnitur, bo twoje ciuchy są pewnie z lumpeksu lub po babci.

Emocje wzięły w górę. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale na te słowa podniosłam rękę i wymierzyłam mu policzek. Należało się temu palantowi.. Może to mu uświadomi, że nie jest Bogiem.

To było dziwne, ale poczułam się lepiej. W końcu mogłam wylać swoją frustrację za ojca, za to, że nie mam pracy i pomieszkiwałam kątem u przyjaciółki, by ojciec nie musiał mnie utrzymywać i tak ze skromnej emerytury.

– Za kogo ty się do cholery uważasz?! – krzyknęłam. – Nie masz prawa nikogo poniżać, bo nie jesteś panem tego świata. Marna kreatura bogacza, który nie potrafi zachować się wśród ludzi. Zwykły, nieokrzesany dzikus.

Moje słowa było widać, że go wkurzyły, bo złapał mnie za nadgarstki brutalnie, a następnie przybliżył do siebie. Ten ruch był gwałtowny, zbyt mocny. Z jego twarzy biło okrucieństwo. Przerażał mnie tak, że po kręgosłupie przeszedł mi zimny dreszcz.

– Słuchaj mnie uważnie – powiedział cicho, lecz jego głos był twardy jak stal. - Ze mną się nie zadziera, a za to, co zrobiłaś, popamiętasz mnie dziewczyno. Spojrzałam na niego z pogardą w oczach. Co za arogancki dupek. Myśli, że może mną rządzić tylko dlatego, że jest silniejszy i bogaty – pomyślałam, zaciskając zęby ze złości

– Niechcący wylałam tę kawę, więc nie masz prawa mnie szantażować – oznajmiłam, poważnym tonem.

Mężczyzna prychnął jakbym powiedziała coś zabawnego.. Chciał się o coś zapytać, ale ktoś mnie zawołał.

– Panno Karth, czy wszystko w porządku? – odezwał się znajomy głos.

Odwróciłam się i zobaczyłam pana Colemana. Lekarz wpatrywał się we mnie uważnie, a nieznany mężczyzna, widząc doktora, w końcu mnie puścił

Zastanawiałam się, co on tutaj robi, ale pomyślałam, że pewnie miał złe wieści i czekałam na to, co ma mi do powiedzenia. Skoro pofatygował się za mną aż do wyjścia ze szpitala, pomyślałam.

– Tak, doktorze, wszystko w porządku – odpowiedziałam, a wtedy dostrzegłam w jego ręku mój telefon. Z rozdrażnienia nawet nie zauważyłam, że go nie mam

– Zostawiła pani swój telefon. Na szczęście udało mi się panią dogonić.

Mężczyzna przez chwilę przypatrywał się mi tak, jakby badał sprawę, czy naprawdę nie grozi mi niebezpieczeństwo. Było to bardzo miłe, naprawdę takie osoby ciężko spotkać.

Momentalnie zeszłam na ziemię. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha, próbując znowu ukryć zawstydzenie, ale w głębi duszy już miałam dość tego dnia, wszystko szło nie tak, jak powinno.

– Ahh.. Dziękuje doktorze i przepraszam za kłopot. – powiedziałam, podchodząc bliżej do mężczyzny.

Nasze spojrzenia się spotkały, twarz lekarza badała moją. Przypatrywał mi się, jakby sprawdzał, czy ze mną na pewno jest wszystko dobrze. Miałam nadzieję, że nie zapyta o zaistniałą sytuację, dlatego zdobyłam się na lekki uśmiech.

– Nie ma za co – odpowiedział, a następnie wręczył mi urządzenie – Gdyby coś się zmieniło ze stanem pani taty, będę dzwonił – oznajmił, a następnie skierował się w stronę mężczyzny, który stał za mną.

– Baris czekam w gabinecie – oparł i nie czekając na odpowiedź, udał się w stronę gabinetu.

Czy oni się znali? Na tę myśl wielka gula stanęła mi w gardle. Co, jeśli ten gbur powie o wszystkim doktorowi. Jeszcze tego brakowało, bym stała się pośmiewiskiem.

Stałam i wpatrywałam się jak postać przystojnego lekarza, znika w głębi korytarza. W duszy natomiast modliłam się, żeby bruneta nie było za mną, ale gdy się odwróciłam, dostrzegłam, że nadal tam stał. Przewróciłam z poirytowania oczami.

– A pan nie ma nic do roboty? Czy po prostu zatrudnili pana tutaj za słupa?- zapytałam z sarkazmem

Mężczyzna uniósł brew, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.

– Myślisz, że jesteś taka cwana? - parsknął śmiechem, który odbił się echem po szpitalnym korytarzu.

– Cwana? Ja przynajmniej nie marnuję czasu na udawanie, że coś robię – Skrzyżowałam ręce na piersi. - Może, gdyby się pan bardziej postarał, to nie musiałby tutaj stać i udawać ważniaka.

Facet przestał się śmiać i spojrzał na mnie chłodnym wzrokiem. Nie miałam zamiar dalej prowadzić tej beznadziejnej dyskusji. Zacisnęłam dłonie w pięści, czując, jak wzbiera się we mnie gniew.

Postanowiłam wyjść, ale dureń zastąpił mi drogę.

– Dokąd się wybierasz? – zapytał z kpiną – Myślałaś, że tak łatwo cię wypuszczę? Jeszcze z tobą nie skończyłem – powiedział groźnym tonem, przytrzymując mnie za łokieć.

– Ja z tobą tak, nie mam ci nic więcej do powiedzenia – odpowiedziałam i wyrwałam się z jego uścisku.

– Słuchaj bezczelna dziewucho, jak mówię, że nie skończyłem, to słuchasz! To ja decyduję, kiedy możesz wyjść! – warknął. Gdyby mógł, to w tamtej chwili strzelałby z oczu piorunami.

Miałam dość. Moja cierpliwość była wystawiona na próbę.

– Kim ty niby jesteś, żeby mi mówić, co mam robić? Spadaj koleś, swoje frustracje wyładuj sobie gdzie indziej! – wykrzyknęłam, a następnie zmierzyłam go wzrokiem. – Gbur prychnęłam pod nosem.

Mężczyźnie nagle zadzwonił telefon, odebrał, a wtedy wystawiłam mu środkowy palec i zamierzałam wyjść ze szpitala

– Muszę teraz iść, ale jeszcze o mnie usłyszysz, panno Karth – rzekł, ale ja już go nie słuchałam.

Nie wiem, z czym ten facet miał problem, ale mało mnie to obchodziło. Ominęłam go i wyszłam. Na dworze było już ciemno, chłodne powietrze dawało się we znaki. Światła Londynu oświetlały ulice, a ja poczułam obezwładniający strach i zupełną bezradność. Czułam się bezradna.

Co mogłam zrobić, by pomóc ojcu?

Droga do domu była męcząca i strasznie się dłużyła. W autobusie panował gwar. Ludzie głośno rozmawiali i się śmiali. Chciałabym móc podzielać ich entuzjazm, ale byłam wyczerpana. Czułam, że opadam z sił, zmęczenie przejmowało kontrolę, każdy dźwięk wydawał się głośniejszy, a śmiechy małych dzieci mnie irytowały. Marzyłam tylko o chwili ciszy i spokoju, by móc odpocząć po długim i ciężkim dniu.

Oparłam głowę o szybę autobusu i próbowałam znaleźć odrobinę spokoju w tym hałasie. Wibracje kol i chłód szkła przynosiły chwilową ulgę, ale zmęczenie wciąż dawało o sobie znać. Marzyłam o tym, by jak najszybciej dotrzeć do domu i odpocząć w ciszy.

W końcu dotarłam do mieszkania. Z ulgą zamknęłam za sobą drzwi i cieszyłam się, że przywitała mnie cisza. W swoich czterech ścianach mogłam odciąć się od zgiełku. Ściągnęłam buty, a w głowie marzyłam tylko o tym, by usiąść na kanapie i o wszystkim, chociaż na chwilę zapomnieć.

Po chwili zgarnęłam z łóżka piżamę i udałam się do łazienki pod upragniony prysznic. Leniwie ściągnęłam z siebie ubranie, weszłam do kabiny, a przyjemnie ciepła woda przynosiła ukojenie zmęczonemu ciału. Przymknęłam oczy i pozwoliłam, by strumienie wody zmyły ze mnie cały stres. Piętnaście minut później napięcie opuściło moje mięśnie, a umysł się powoli zaczął się wyciszać. Po przyjemnej kąpieli czułam się znacznie lepiej. Owinęłam się ciepłym ręcznikiem i stanęłam przed lustrem, wysuszyłam włosy, założyłam piżamę i nareszcie byłam gotowa na upragniony odpoczynek. Z kubkiem ciepłej herbaty w ręku i pudełkiem ulubionych lodów usiadłam na kanapie. Przykryłam się puchowym kocem, a łyżką zagłębiałam się w deser.

Chwilę później Emily weszła do domu i na mój widok zmarszczyła brwi. Znała mnie na tyle dobrze, by wiedzieć, że kiedy sięgam po lody późnym wieczorem, to znak, że coś zaprząta mój umysł.

– Wszystko w porządku? – zapytała z troską i usiadła obok mnie. Blondynka spojrzała na mnie szarymi oczami. Jej wzrok był przenikliwy, jakby czytała z mojej twarzy.

– Super – odparłam z ustami pełnymi lodów. Przyjaciółka westchnęła, a następnie wstała i poszła po swoją łyżeczkę.

– Co się stało? Rozmowa o pracę poszła nie tak, jak chciałaś? – zapytała, dobierając się do moich lodów.

Myślami znowu wróciłam do wydarzeń z mijającego dnia. Nie chciałam jej opowiadać o ojcu, Barisie, ale w końcu to była moja najlepsza przyjaciółka. Zresztą komu miałam się wygadać nie jej. Zawsze się sobie zwierzałyśmy.

– Wszystko poszło nie tak. W trakcie rozmowy dostałam telefon ze szpitala, że tata miał wylew. Wybiegłam stamtąd bez słowa, więc odpowiedź brzmi tak, zawaliłam rozmowę o pracę i jeszcze tata leży w szpitalu i walczy o zdrowie – powiedziałam załamana.

Emily położyła dłonie na moich ramionach

– Nie zawaliłaś jej. Co więcej, myślę, że jak zadzwonisz i wytłumaczysz, co było powodem twojego nagłego wyjścia, to zrozumieją – zapewniła.

Dzięki przyjaciółce uzmysłowiłam sobie, że rozmowa z kierownikiem działu przebiegała dobrze, do czasu, gdy zadzwonił telefon. Harding Company była świetną firmą i miałam nadzieję, że w końcu uda mi się dobrze wykorzystać mój dyplom z inżynierii z Harvardu, ale ostatnio wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie. Miałam wrażenie, że życie ciągle wystawia mnie na próbę. Jednak tym razem było gorzej niż kiedykolwiek.

Ostatnie kilkanaście miesięcy, po przeprowadzce do Londynu, pracowałam w sklepie z zabawkami. Chciałam, aby tata był ze mnie dumny, by widział, jak się usamodzielniam. Kiedyś podczas jednej z rozmów z Emily, powiedziałam jej o moich problemach finansowych. Przyjaciółka wtedy szukała lokatora, by zmniejszyć rachunki za wynajem.

Zaproponowała wspólne mieszkanie i po kilku namowom przyjęłam jej propozycje, po to, aby obciążyć ojca.

Potem jednak wszystko rozsypało się jak domek z kart. Właściciel zlikwidował sklep, a ja zostałam bez pracy. Mimo że nie było to, w czym mogłabym się spełniać zawodowo, to ona dawała mi stabilizację finansową.

– Ojciec kiedyś był pełen życia, a teraz leżał bezsilnie na szpitalnym łóżku. Czuje strach przed tym, co przyniesie przyszłość. Każdy oddech taty przypominał mi o kruchości życia i o tym, jak należy doceniać to, co mamy, a mamy naprawdę wiele, tylko nie doceniamy tego, bo tkwimy w rutynie, która sprawia, że cenne rzeczy stają się monotonne. Dlaczego dostrzegamy takie rzeczy, dopiero gdy możemy stracić kogoś bliskiego?

– Nie stracisz taty. To silny mężczyzna, nie podda się tak łatwo. Będzie dobrze, jest pod opieką. – Koleżanka chwyciła mnie pokrzepiająco za rękę.

– Ratujesz mi życie, Emily – zaczęłam, a następnie się wzruszyłam. – Zawsze mnie wspierasz, gdyby nie ty, to nie wiem, co by ze mną było – powiedziałam, roztrzęsionym tonem.

Łzy napłynęły mi do oczu, a blondynka mnie przytuliła i zaczęła głaskać czule po głowie.

– Daj spokój. Ty też na studiach ratowałaś mi życie nie raz. – odpowiedziała z uśmiechem.

Przed oczami miałam wspomnienia z czasów młodości. Emily dużo imprezowała, przez co nie zawsze wstawała na zajęcia. Zawsze robiłam jej notatki i pomagałam w przygotowaniach do egzaminu. Wbrew pozorom, to ja byłam tą bardziej zorganizowaną, poukładaną dziewczyną. Ona lubiła imprezy, na które chodziła razem z Emmą, dziewczyną, która była w tej samej grupie, co ona.

Zamyśliłam się, ale przyjaciółka mnie szturchnęła.

– Jamie, spójrz na mnie i posłuchaj. Jesteśmy przyjaciółkami, zawsze będę cię wspierać. Nie chcę po prostu widzieć, jak się marnujesz, obsługując klientów w jakimś sklepie, kiedy mogłabyś pracować w tak dobrej firmie, jak Harding Company.

Myślę, że to dobrze, że już nie będziesz pracowała na stanowisku sprzedawczyni. Gdyby pan Vincent go nie zamknął, nadal tkwiłabyś tam i nie wykorzystałabyś swojego potencjału. Masz duże doświadczenie w swojej branży i powinnaś pracować w swoim fachu. Pomyśl, Jamie, jak to brzmi. Pani kierownik wielkiej korporacji w USA rezygnuje z pracy marzeń, by zostać ekspedientką w sklepie. To brzmi nie tylko dziwnie, ale irracjonalnie. Zadzwonisz z rana do nich i wytłumaczysz tę sytuację. Uważam, że nie masz nic do stracenia – mówiła tonem nieznoszącym sprzeciwu.

– Może masz rację – odparłam bez przekonania, chociaż wiedziałam, że jej słowa mają sens. Z nas dwóch to ona była zawsze tą twardo stąpającą po ziemi.

– Pewnie, że mam, kochana – powiedziała, lekko się uśmiechając. – Musisz być silna, dla siebie i dla taty – dodała Emily na koniec, po czym wstała i poszła spać.

Ja również postanowiłam się położyć. Wyrzuciłam puste pudełko po lodach do kosza na śmieci, łyżki wstawiłam do zmywarki i poszłam do siebie.

Leżąc w łóżku, pomyślałam o brunecie, którego spotkałam w szpitalu. Jego duże oczy, niebieskie niczym ocean, głębokie i tajemnicze. Gdyby tylko nie był takim gburem i aroganckim dupkiem być może nawet bym się nim zainteresowała. Jednak jego zachowanie sprawiało, że trudno byłoby go polubić. Mimo to coś w nim przyciągało moją uwagę, miałam wrażenie, że jakby za tą maską arogancji, kryło się coś więcej. Być może była to tylko moja wyobraźnia. Taki ktoś jak on, nie mógł być przecież miły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro