Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

Minęło dobre kilka godzin od zniszczenia muru i ataku tytanów. Ogromny Tytan ciągle górował nad miastem. Wszyscy mieszkańcy miasta uciekali gdzie tylko mogli zostawiając wszystko byle ocalić życie. Pomagali im w tym Żołnierze. Robili wszystko by ocalić jak największą ilość ludzi. 

Tytanu zaczynali wchodzić do miasta. Zadali i zabijał ludzi. Niszczyli, zazwyczaj sięgając po ludzi, budynki. Żołnierze nie potrafili im stwaić czoła i zazwyczaj szybko się wycofywali. Panowała powszechna panika. 

Mikasa wraz z resztą towarzyszy dostała rozkaz zaatakowania Tytanów w celu powstrzymania ich naporu by jak największej liczbie ludzi udało się ujść z życiem. Nikt nie skakał z tego powodu ze szczęścia. 

Armin skończył dopinać swój plecak parowu umożliwiający szybsze poruszanie się nie tylko w mieście ale i w lesie i w sumie wszędzie gdzie tylko znajdują się odpowiednio wysokie obiekty. Podszedł natychmiast do Mikasy która od jakiegoś czasu stała na dworze i wpatrywała się w Bezskórego Tytana.

- Mikasa? - Zagadnął do niej a gdy ta nie zareagowała również spojrzał na Tytana mając nadzieje że znajdzie to co zajęło jej myśli ale gdy nic nie takiego nie znalazł zmarszczył brwi i ponownie na nią spojrzał - Mikasa? - Spytał głośniej 

Dopiero teraz zareagowała i zaskoczona spojrzała na Armina co znaczyło ż nie zauważyła kiedy do niej podszedł. 

- Armin - Wyszeptała

- Czy coś się stało? - Spytał

Ta nie odpowiedziała a zamiast tego ponownie odwróciła wzrok w stronę Tytana.

- Mikasa?

- Dlaczego tak stoi? - Spytała

- Słucham? - Zdziwił się Armin słysząc takie pytanie

- Dlaczego tak stoi i nic nie robi? - Sprecyzowała pytanie

Armin szybko spojrzał na Tytana i przyznał że i jego o zastanawia. Jednak nie miał pomysłu na to by to logicznie wyjaśnić.

- Nie wiem - Odpowiedział ale w tedy naszła go pewna myśl - Może... - Zaczął co zwróciło uwagę Mikasy ale pokręcił głową rezygnując z tego absurdalnego pomysłu - Nie nic, zapomnij - Powiedział lekko się uśmiechając z rozbawienia i zażenowania że wpadł mu do głowy tak absurdalny pomysł

- Powiedz - Poprosiła ale ten ponownie pokręcił głową

- Nie, to naprawdę głupie... - Argumentował

- Armin, powiedz - Milczał więc kontynuowała - Proszę

Przełkną podenerwowany ślinę.

- No... po prostu zauważyłem że jego głowa jest uniesione trochę ku góże... - Mikasa jak poparzona spojrzała na Tytana i odkryła że Armin ma racje - Więc pomyślałem że może coś obserwuje  - Zachichotał lekko zaczerwieniony - To głupie zapomnij

- To nie jest głupie - Oznajmiła ku zdziwieniu Armina Mikasa - Cały czas się tam patrzy, nieustanie - Mówiła i szybko zaczęła się rozglądać po niebie

- Mikasa? - Armin był zdziwiony jej zachowaniem

- Musi być coś co przykuło jego uwagę - Wycedziła 

- Ale to Tytan - Powiedział - Oni nie myślą...

- Ale ten jest inny - Przerwała mu i nagle się zatrzymała w miejscu

- Co jest?

- Mamy gorący słoneczny dzień - Zaczęła a ten przytakną marszcząc brwi próbując zrozumieć do czego zmierza - A ta jakoś się utrzymuje - Wskazała na chmurę która wisiała niemal nad samym środkiem miasta 

- No... Zdarza się taka... sytuacja... To chmura, przyroda - Argumentował zmieszany

- Ale wydaje mi się że jest tam z cały dzień - Stwierdziła 

- Mikasa wybacz ale chyba z lekka przesadzasz - Oznajmił - Co takiego mogło go zainteresować w zwykłej chmurze?

- No właśnie - Powiedziała a gdy zdziwiony Armin chciał ją spytać o co jej chodzi to w tym momencie przybył ich dowódca

- Wszyscy! - Krzykną - Wyruszamy! - Rozkazał

Armin aż sapną z podenerwowania i miał ochotę schować się jak najdalej. Ale poczuł jak Mikasa kładzie mu rękę na ramieniu.

- Nie bój się - Powiedziała uspokajająco lekko się uśmiechając - Zobaczymy się po wszystkim - Zapewniła go

 Armin przytakną i również lekko się uśmiechną choć musiał się ku temu wysilić. 

- Tak - Przytakną - Zobaczymy - Powiedział - Na pewno, na pewno 

Mikasa zabrała swoją  dłoń i popędziła do swojego oddziału. Przez chwile patrzył się na nią po czym i on ruszył do swojego oddziału by ruszyć do walki z której mógł już nie wrócić. 


Imperialny Krążownik 

Powiedzieć że Eren był nie w sosie to tak jakby powiedzieć że Jabba prowadzi działalność dobroczynną. Targały nim przeróżne uczucia a w szczególności jedno. Zwątpienie. 

Odmówił. Admirał odmówił udzielenia pomocy ludziom z miasta. Zamiast tego rozkazał stworzyć sztuczną chmurę i wszystko obserwować. Gdy odważył się spytać dlaczego nie może pomóc tym ludziom Admirał nic nie odpowiedział. Jedynie przymkną oczy i przerwał połączenie. Eren miał dziwne wrażenie że miało to coś znaczyć. Tylko co? Admirał wiedział że potrzebna im jest każda pomoc. To idealna okazja do zdobycia sojusznika. Więc dlaczego odmawia udzielenia pomocy? Nie, to musi być jakiś plan Admirała. Tak, na pewno. Takie oto nadzieje żywił Eren.

- Sir - Odezwał się jeden z żołnierzy - Ludzie przypuścili atak na... te stwory - Zmieszanie było jak najbardziej uzasadnione

- Pokaż - Podszedł do Ekranu gdzie wyświetlono obraz pokazujący przemieszczanie się ludzkich oddziałów z niezwykłą szybkością między budynkami miasta 

Po chwili można było zobaczyć pierwsze ofiary. Ludzie byli chwytani przez Tytanów. Niektórzy spadali ale nie oznaczało to że przeżyją. Wręcz przeciwnie. Ich śmierć była już pewna. Nagle było widać niezwykle dobrze jak Tytan wkłada sobie jęczącego ze strachu człowieka do ust po czym go pożera. Na ten widok żołnierz który stał obok Erena skulił się i zwymiotował. 

- W porządku!? - Zapał go Eren za barki

- T-tak - Przytakną słabo żołnierz - Przepraszam 

- Nic nie mów - Machną do innego żołnierza by potrzedł - Zabierz go do Skrzydła Leczniczego i wezwij tu kogoś by posprzątał - Rozkazał a żołnierz zasalutował i zabrał towarzysza który stracił już swoje kolory

Eren westchnął i ponownie spojrzał na ekran. Jego też to mdliło na sam widok ale nie mógł nic zrobić. Chociaż...

- Mam dość - Oznajmił sucho i odwrócił się gwałtownie po czym potszedł do dwójki pilotów Krążownika czym zwrócił na siebie uwagę Ezry i Zonga - Przygotować wszystkie działa - Rozkazał a piloci spojrzeli na niego w szoku

- KAPITANIE! - Krzykną Zong - To wbrew rozkazom!

- Nie pozwolę by ta rzeź trwała dalej! - Warkną nawet nie patrząc na Porucznika 

- To nie ma znaczenia! - Zong nie dawał za wygraną 

- Nie ma!? - Sykną Ezra podchodząc do Zonga - Widziałeś co tam się dzieje!? - Warkną mu prosto w twarz 

- Nie masz prawa wypowiadać się w sprawach Imperium! - Warkną odpychając Ezrę od siebie

- To już nie tylko sprawy Imperium! - Odpowiedział Ezra

- Jesteś jeńcem! Nie masz tu głosu! - Syczał wściekle Zong

- Poruczniku - Zong spojrzał na Erena który spokojnie patrzył się w stronę Iluminatorów - Mam rozumieć że jesteś przeciwny? - Spytał

- Oczywiście! - Odpowiedział a po chwili w jego kierunku poleciał pocisk ogłuszający 

Zong osunął się ogłuszony na ziemię. Wszyscy patrzyli z szokiem to na Porucznika to na Kapitana który trzymał w ręku blaster. Eren spokojnie schował blaster do kabury po czym ponownie odwrócił się w stronę Iluminatorów. 

- Zabierzcie go  stąd i gdzieś zamknijcie - Rozkazał

Dwoje żołnierzy stojących najbliżej po kilku sekundach wykonało rozkaz.

- Biorę to wszystko na siebie - Powiedział do wszystkich Eren - Włos wam z głowy nie spadnie - Zapewnił ich lekko się uśmiechając

Napięcie odrobine opadło mimo to wielu czuło podenerwowanie.

- Przygotować działa, szturmowcy w gotowości, TIE Interceptor niech szykuje się do lotu - Zaczął wydawał rozkazy a na mostu zapanowała wrzawa 

Eren by ratować swoich ludzi postanowił, bardzo poważnie, złamać zasady Imperialnej Armii. Nie obchodziło go jednak to w tej chwili. Teraz liczyło się tylko jedno. Powstrzymanie Tytanów!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro