Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

Gdy Jean z ulgą dotarł wraz z resztą do Głównych Koszar natychmiast stracił dobry humor gdy tylko zobaczył jak członkowie Brygady Zaopatrzeniowej chowają się pod meblami i wszędzie tam gdzie tylko mogą z bladymi przerażonymi twarzami.

- Wy jesteście z Brygady zaopatrzeniowej, prawda? - Ci nic nie odpowiedzieli jednak nie musiał otrzymywać od nich potwierdzenia, złapał w końcu jednego z nich ukrywającego się pod biurkiem po czym uderzył go w twarz tak mocno że z dziąseł i nosa poleciała mu krew 

- Przestań Jean! - Krzyknął Marco szybko podbiegając i łapiąc Jeana chcąc go powstrzymać 

- Wystawili nas do wiatru! - Usprawiedliwiał swój czyn Jean próbując się wyrwać by jeszcze dołożyć chłopakowi - Macie pojęcie ilu zginęło!

- Tytani dostali się do magazynu! - Powiedziała z rozpaczą dziewczyna z Brygady kucając nad ledwo przytomnym kolegą zalewając się łzami - Co mieliśmy zrobić!?

- Powstrzymywanie ich to wasze zadanie! - Krzyknął w złości Jean jakby zapominając o czym mówi 

W tedy wszyscy usłyszeli mocny świst pwietsza. Ktoś krzyknął by wszyscy rzucili się na ziemię ale było za puźno, olbrzymie uderzenie wstrząsnęło pomieszczeniem niszcząc jedną ze ścian. Gdy kurz opadł w śród tych niektórych wybuchła panika która przeniosła się na resztę. Przerażenie uciekali bądź chowali się wszędzie gdzie się dało. Jean załamał się i niepotrafił zrobić choćby kroku.

I gdy już sądził że to jego czas dobiegł już końca, że ich czas dobiegł końca i nic już ich nie uratuje... Wtem świat się dla niego na chwile zatrzymał i jakby zaczął powoli nabierać tępa. 

- Co!? - Zdążył jedynie powiedzieć gdy nieznane mu zielone światło uderzyło w jednego z tytanów tak mocno że nie tylko rozwaliło mu pół twarzy ale i zepchnęła go, a co za tym idzie, i drugiego tytana w dół

Zobaczył jeszcze jak cos dużego i czarnego z wyciem przelatuje nad wyrwą w ścianie. Wtem zamarł gdy z za ściany wyłonił się czarny, chyba metaliczny, obiekt który ustawił się idealnie po środku ściany prawie w całości ja zasłaniając a z dużego koła którego Jean nie potrafił nazwać buchały błękitne płomienie ognia. To coś ciskało w dół zielone promienie które, jak zauważył, z jakiegoś powodu mocno rozgrzały powietrze wypełniając je zapachem nieprzyjemnej spalenizny.

Przez to wszystko ledwo zaobserwował jak przez szyby wpadła Mikasa i Connie z Arminem w ramionach. 

- Wy żyjecie!? - Zawołał nie wierząc własnym oczom Jean

- Nie teraz - Odparła Mikasa - Szybko! Do wierzy!


- Sir - Do Erena podszedł jeden z oficerów mostka - Działa gotowe, pozycja zajęta, czekamy na rozkaz otwarcie ognia - Zameldował

- Hm - Mruknął Eren spoglądając na panoramę miasta pogrążonego w ogniu i zniszczeniu a następnie przeniusł wzrok na Imperialną kanonierkę która właśnie wystartowała i poszybowała w stronę miejskich koszar - Czekamy aż zakończy się ewakułacja - Odparł w końcu

- Sir, pragnę przypomnieć że dowództwo nieustannie...

- Dobrze o tym wiem podporuczniku - Uciszył go zdenerwowany jego zachowaniem - Teraz jednak musimy czekać, uderzymy gdy nadejdzie ta chwila

Tak jest - Odparł oficer choć niechętnie i bez przekonania po czym odszedł 


Jean wysłuchał w spokoju pomysłu Mikasy i Armina mającego wydostać ich z tego gówna w jakim się znaleźli. Był prosty, podstępem wyeliminować tytanów w magazynie z gazem, po czym użyć go by przebić się na główne mury. Jednak...

- Tam na pewno jest jeszcze sporo Tytanów, możemy się nieprzebić

- Wiemy jednak latający obiekt dość skutecznie je iliminuje - Zauważył Armin - Mamy dzięki niemu większe szanse

- Ale dalej niewielkie - Odparł Jean - Ciągle słyszę jak oddaje strzały, to jasno świadczy o tym że jest ich tam od groma skoro do tej pory się z nimi urzera i nie jest tak skuteczny

Nagle usłyszeli odgłosy za za drzwi które prowadziły na schody którymi tutaj przyszli.

- Cicho - Syknęła Mikasa

Wszyscy zamarli z lękiem wpatrując się w drewniane drzwi. Z za nich dźwięki nabierały na sile. Jakby stukot butów o posadzkę. Gdy już się wydawało że już są pod drzwiami, ucichły. Jean, ze strzelb w dłoni przełknął ślinę i zrobił kilka kroków w stronę drzwi mocno ściskając broń w dłoniach. Jednak nie zrobił więcej niż kilku kroków gdy drzwi zostały wywarzone. Przerażeni rekrucie albo chwytali ze strachem za broń lub krzyczeli i uciekali na tyły. Do pomieszczenia nie wbiegli jednak Tytani, jak wszyscy się obawiali a ludzie zapięci w białe zbroje. Było ich siedmiu. Sześciu z nich stworzyło formacje wokół drzwi a za nimi stał, zdaje się, ich dwudztwa co wnioskowali po pomarańczowym naramienniku. Żołnierze gdy tylko wpadli nerwowo rozglądali się w około po pomieszczeniu machając swoimi czarnymi niewielkimi pistoletami zdawało by się we wszystkie strony ale po szybkim zapoznaniu się z sytuacją opuszczali broń jednak trzymali ją w gotowości. 

- Kim jesteście? - Krzyknął jeden z kadetów celując w intruzów bronią palną

- We are allies - Odezwał się zapewne dowódca z pomarańczowym naramiennikiem - We're taking you out of there

Wszyscy stali jak słup soli nie rozumiejąc ani słowa które opuściły gardło nieznajomego. W śród wielu wzmorzyło to tylko nieufność wobec przybyszy. 

Dowódca Szturmowców zdawał sobie sprawę z tej bariery językowej i wiedział że ma niewielkie pole manewru i że w tej sytuacji istnieje tylko jedno wyjście ku rozwiązaniu tej sytuacji.

- Blasted damn, everybody do what I do! - Krzyknął zwracając uwage swoich ludzi

I ku ich ogromnego zaskoczenia ich kapitan rzucił blaster o ziemię. Wprawiło ich to w konsternacje tak samo jak kadetów. Nie byli pewni czy mogą to zrobić. Jednak rozkaz to rozkaz i wszyscy rzucili blastery na ziemię

- Co oni robią? - Spytał zaskoczony Connie

- Dają nam do zrozumienia że nie mają złych zamiarów - Powiedział Armin dalej zaskoczony powoli wychodząc im na przeciw

- Co ty robisz? - Spytała Mikasa zaniepokojona zachowaniem Armina

- Spokojnie, jeśli mam rację - Nerwowo przełknął ślinę - Będzie dobrze... chyba - Zaśmiał się nerwowo

Stanął kilka kroków od szturmowców. Wyciągnął do przodu dłoń w której trzymał niewielki sztylet. Szturmowcy spięli się gotowi obezwładnić Armina w razie podejrzanego ruchu. Ten jednak upuścił sztylet na ziemię dając do zrozumienia że też nie mam złych zamiarów.

 Dowódca Szturmowców odetchnął cicho po czym zdjął z głowy hełm dając do zrozumienia pozostałym kadetom że też jest człowiekiem. Następnie zbliżył się do chłopaka o złocistych włosach i wyciągnął do niego rękę. Armin przez chwile się wahał jednak w końcu uścisnął dłoń obcego człowieka. Kapitan w odpowiedzi kiwnął głową po czym puścił dłoń blondyna i założył swój hełm. Patrzyli przez chwile na siebie nie wiedząc co dalej zrobić. Niepewność i nieufność wciąż były obecne. Nie ułatwiło to sytuacji. W końcu wskazał ręką w górę.

- Słucham? - Spytał Armin specjalnie gestykulując nie rozumiejąc gestu nieznajomego

Kapitan parę razy poruszył ręką w górę i w dół by dać blondynowi do zrozumienia by szli na górę.

- Co to ma być? - Spytała Jean sceptycznie obserwując przybyszy

- Chyba chce byśmy szli na górę - Powiedziała Mikasa

Wszyscy wlepili w nią wzrok. Niedowierzali. 

- Po cholerę!? Tam już nic na nas nie czeka! 

- Take Blasters! We're going upstairs! With as many local people as we can! Notify the Circulator! - Rozkazał Kapitan wiedząc że z tą barierą językową niewiele wskóra 

Pozostali w białych zbrojach zgodnie z rozkazem łapali za blastery i zaczęli pchać kadetów w stronę wejścia na górę co nie było dość przyjazne i nie zostało przyjęte zbyt dobrze. 

- Powaliło ich! - Krzyczał Jean - Przecież tam wszyscy...!

- Zaufajmy im! I tak nie mamy lepszego wyboru! - Krzyknął Armin

- Na dole są zapasy gazu! Jeśli je odzyskamy możemy... - Protestował dalej Jean

- I stracimy od cholery naszych - Przerwał mu Connie nieco zaskakując tym resztę 

- Move it! - Warknął jeden w białych zbrojach popychając ich

Nie mieli wyboru. Musieli się udać na górę i mieć nadzieję że nie pożałują tej decyzji.


TIE przelatywały nad całym okręgiem w przeciągi kilku sekund, nieustannie zasypując okolice serią pocisków i rakiet które niszczyły wiele zabudowań. Trost z perspektywy żołnierzy na murze jak i po za nim, którzy widzieli ogromne słupy dymu i słyszeli potworne eksplozje, płonął. Jednak dla wprawnego oka nie była to prawda. Generał Pixsis widział że atakowane są jedynie regiony w których zbierały się większe grupy Tytanów. Oznaczało to że ktoś sterował obiektami, wiedział o zasadach taktyki, jednak w sferze domysłów dla niego był fakt iż dlaczego niektóre skupiska pozostawały nietknięte. Podejrzewał że to może z powodu zbyt małej liczby obiektów co uniemożliwiało im atakowanie wszystkich jednak miał też teorię mówiącą że to z powodu przebywających tam ludzi te części Trostu były oszczędzane. Były to jednak tylko domysły których, na razie, nie mógł potwierdzić. 


Kadeci przeżyli szok widząc widok płonącego Trostu. Wcześniej wielu z nich nie zwracało zbyt dużej uwagi na latające obiekty na niebie zajmując się ratowania swojego życia. Teraz widzieli jak obiekty nurkowały, oddawały strzały i wzlatywały w powietrze z niebywałą wręcz prędkością będąc nieosiągalnym celem dla Tytanów. 

- Don't look back! Offload them onto the Gunboat as fast as you can! - Krzyknął dowódca szturmowców 

- Yes it is sir! - Odpowiedzieli churem sztórmowcy

- O czym oni gadają? - Zastanawiał się na głos Rainer 

- Może na o tym? - Powiedziała sarkastycznie Annie wskazując palcem w niebo

Tam zobaczyli metalowy obiekt znacznie dłuższy i nieznacznie większy od obiektów ostrzeliwujących Trost. Szturmowiec dowódca zaczął machać do Kanonierki by ta się zapewne pośpieszyła. Nikt nie zwrócił uwagi jak większość żołnierzy w białych zbrojach ustawiła się żątkiem celując swoimi blasterami  w dół. Gdy kanonierka nadleciała ustawiła się równo z poziomem barierek po czym otworzyła się zaskakując Kadetów. W środku było kolejnych dwóch szturmowców.

- Co mamy teraz zrobić? - Spytała Sasha i ten moment wybrał sobie Imperialny Kapitan by stanąć tuż koło niej 

- Get in! 

CDN

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro