Rozdział 016 "Odwróceni"
„Tylko w ciemności możesz zobaczyć gwiazdy"
Kroniki autorskie 018:
Ahoj kochani!
Witam serdecznie w kolejnym rozdziałem. Za oknem żar. Tak. W końcu nadchodzą wakacje. Przynajmniej kiedy pisze mamy czerwiec, a ja szykuje się do wymarzonego wyjazdu do Grecji. Już nie mogę się doczekać. Tymczasem zapraszam was na kolejny rozdział. Właśnie niedawno też zakończyłam oglądanie Legacy i mam mieszane uczucia do całego serialu ale czekam na sezon drugi. No cóż. Zżera mnie ciekawość po zakończeniu. Zapraszam i życzę miłego czytania:
*~*~*
- Dziękuje Stefanie! Sprawdzę ten sklep...
Mruknęła Caroline do słuchawki i zakończyła połączenie. Minęło kilka tygodni. Związek Jess i Damona rozpadł się z niewiadomych przyczyn. Po za tym Matt znalazł martwą dziewczynę na cmentarzu. Nikt nie umiał powiedzieć kim była. Wszystko wskazywało jednak na śmierć naturalną. Całe szczęście. Mieli mnóstwo innych kłopotów. Dzisiaj mieli ze Stefanem urządzić sobie randkę. Coś zwykłego, bez żadnych ekstrawagancji. Dawno tego nie robili. W końcu mogła poczuć się jak normalna, zakochana dziewczyna. Chwilę wcześniej rozmawiała też z Tylorem. Wyjechał z Mystic Falls załatwiając jakieś rodzinne szczegóły. Pogodził się iż nigdy nie będą parą. Ich związek został zniszczony. Sama go zniszczyła spędzając noc z Klausem. Właściwie szybki numerek ciężko było nazwać nocą. Teraz zyskała to czego pragnęła od zawsze, jednak Elena ją ubiegła. Miała Stefana. I zamierzała wykorzystać każdą spędzoną wspólnie chwilę. Aż do samej śmierci. Która jak miała nadzieję nastąpi dużo, dużo później. Teraz wchodziła do The Grill. Chciała porozmawiać z Mattem. Musiała wyjaśnić parę rzeczy. Spróbować naprawić ich stosunki. Jak tylko dotknęła drzwi poczuła niepokój. Coś niezrozumiałego. Tknął ją niepokój. A świeży zapach krwi wyostrzył zmysły. Pchnęła drzwi i od razu to poczuła. Zapach śmierci. Dostrzegła leżące ciała klientów przy stolikach. Tu zaszło coś bardzo złego.
- Caroline ... - z zza baru usłyszała słaby głos Matta. Leżał na blacie baru. Z rany na jego szyi pociekła krew. Natychmiast do niego podbiegła.
- Matt.... – wyszeptała oszołomiona. – Kto ci to zrobił?
- Witaj Caroline .... – drgnęła rozpoznając kolejny głos. To był Kevin Stones. Przyjechał do Mystic Falls kilka tygodni temu. Wyglądał dziwnie. Nienaturalnie. Wampirzo. Miał tu dziewczynę. Nagle sobie przypomniała. Kiedy była jej siostra. Wyłączyła swoją ludzkość. Zaatakowała ich. Dziewczyna miała chyba na imię Loren? Nie bardzo pamiętała. Ją zabiła pierwszą. Keva... jego przemieniła i zupełnie zapomniała.
- Witaj Caroline ... - mruknął przeciągle wyraźnie zadowolony z ich spotkania. – Długo czekałem na moment by ci podziękować, co dla mnie zrobiłaś.... Uczyniłaś mnie silnym. Zmieniłaś mój świat. Jednak wcześniej zabiłaś ukochaną kobietę... jedyną jaką miałem....
- Tak mi przykro.... Kev.... – Caroline próbowała go przekonać. Matt potrzebował pomocy. Wyczuwała jak bardzo był ranny. Zapach jego krwi uderzał w nozdrza.
- Przykro ci? – wycharczał wściekle. Wyglądał niczym anioł zemsty. Wysoki, jasnowłosy. Niegdyś bardzo przystojny mężczyzna. Robił prawdziwe wrażenie na kobietach. Nie dostał szansy. Ona mu ją odebrała. – Zabawiłaś się naszym kosztem. Odebrałaś mi wszystko. Teraz ja odbiorę ją tobie. Wiesz, że Matt od bardzo dawna nie brał werbeny? Nie zdawał sobie sprawy, że zatrudnił wampira. Ten chłopak wyglądał naprawdę niewinnie. – Tylko na tyle cię stać? Zwykłe przykro mi? Ona umierała na moich rękach. Dopilnuje, by krew tych ludzi spoczywała na twoich. Być może wówczas zrozumiesz, co ja czułem kiedy odchodziła. Poczułaś ten ból...
- Czyste szaleństwo.... – Caroline pokręciła głową bezradnie. – Nie możesz tego zrobić.. To nie tak działa. Przykro mi z powodu, co zaszło. Nie powinno tak być. Czasami bycie wampirem wymyka się spod kontroli. To niczyja wina. Niewinni ludzie nie muszą za to odpowiadać. Sam powinieneś to wiedzieć....
Kevin zaśmiał się brutalnie, odsłaniając swoje zakrwawione zęby. Wyglądał przerażająco. Do Caroline powoli docierało jak wielki błąd popełniła. Wyłączyła swoje zmysły. Cierpiała. Nie zdawała sobie sprawy kogo skrzywdzi po drodze. Wszystko miało być po jej myśli. Teraz płacili inni. Kevin miał absolutną racje. Będzie odpowiedzialna za śmierć tych ludzi. Matta również jeśli czegoś nie zrobi. Widziała jak bardzo był ranny. Potrzebował pomocy.
- Czego chcesz? – zapytała bezradnym głosem. – Pozwól odejść tym ludziom. Masz mnie. Niczego więcej nie potrzebujesz....
- Widzisz Caroline nie jestem tu sam, a to dopiero początek naszej słodkiej zemsty. Zebrałem grupkę osób, którym ty i bracia Salvatore narobili bałaganu w życiu.
Nim Caroline zdołała coś powiedzieć poczuła ostre uderzenie w tył głowy. Krzyknęła i upadła tracąc przytomność. Świat dookoła zawirował.
*~*~*
Wyprowadzka do Alaricka była najlepszą decyzją jaką mogła podjąć w ciągu ostatnich kilku dni.
Owszem wciąż cierpiała po stracie Damona. Widywała go i uważnie obserwowała kroki. Podobno z kimś się spotykał. Nie ucieszyło jej to zbytnio, ale nieco zmniejszyło niebezpieczeństwo powrotu złego Damona. Przez cały czas pisała z Sarą. Jedyną życzliwą osobą. Sara nie pytała co zaszło. Nie oceniała jej. Po prostu była, wysłuchała oraz zrozumiała. W przeciwieństwie do Enzo, czy Stefana. Nawet Rick był na nią wściekły. Rozumiała to doskonale. Nie umiała wytłumaczyć, co dokładnie zrobiła. Miała jednak spory motyw. Wiedziała, co powinna zrobić. Nie miała wyjścia. Żałowała tylko iż nie mogła pożegnać się z córką. Będzie tęskniła za Rose. Odruchowo dotknęła się po brzuchu. Dostała niezwykłą szansę. Szansę z której nie mogła skorzystać. Już na zawsze pozostanie bezdzietną kobietą. Westchnęła cicho. Nie miała wyjścia. Jeśli w ten sposób zdoła ocalić świat. Ostatecznie w tym momencie miała jakiś wybór. Niespodziewany telefon od Sary mocno ją zaskoczył. Poczuła dziwny niepokój. Próbowała zadzwonić do Stefana, ale chłopak nie odbierał telefonu, a przecież mieli się dzisiaj spotkać. Musieli omówić kilka spraw. Wciąż mieli jeszcze wiele pytań odnośnie ostatnich sytuacji. Ich życie chyba nigdy nie będzie spokojne. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Nie byli normalnymi ludźmi. A Mystic Falls to nie jest zwykłe miasteczko.
- Jestem pod domem! – poinformowała włączającą się pocztę głosową, gdy zatrzymała samochód przed rezydencją. Wszędzie zapalono światło, a drzwi były otwarte. Wyczuła słaby zapach krwi i z pewnością nie były to zapasy braci. Zaklęła pod nosem wyczuwając niebezpieczeństwo. Tylko tego brakowało.
- Sara! – krzyknęła donośnym głosem. Odpowiedział jej cichy jęk z góry. Natychmiast pobiegła na górę. Sara leżała oszołomiona i bezwolna. Wokół niej było mnóstwo krwi. Zaklęła pod nosem. Wyczuła blady puls dziewczyny. Ugryzła się w nadgarstek i podała kilka kropel krwi. Minęła dłuższa chwila nim dziewczyna zaczęła normalnie oddychać.
- Przyszło ich kilkunastu .... – zaczęła wyjaśniać słabym głosem. Siedziały w salonie, gdzie Jess zrobiła dziewczynie mocnego drinka. Sara wychyliła go jednym tchem. Powoli wracały rumieńce na bladej twarzy dziewczyny. Teraz przez dwadzieścia cztery godziny musiała uważać, by nie zginąć. Sara znała te zasady. – Zaatakowali nas. Byłam tylko w domu ze Stefanem, ale nie miał żadnych szans. To wampiry.
- Może pracują dla Organizacji? – Jess ogarnął niepokój. Pamiętała co się stało kilka tygodni temu, gdy została porwana. Pamiętała zbyt dobrze, co z nią robili. Do dzisiaj śniła intensywne koszmary tamtych wydarzeń. Nie odzyskała też w pełni dawnej mocy, chociaż próbowała w tym pomóc Bonnie. Niestety do tej pory nie znalazły żadnego sposobu na odzyskanie pełni mocy.
-Raczej wątpię ... - pokręciła głową. – Wszyscy byli wampirami. Chyba nie posiadali ani odrobiny człowieczeństwa. Wszystko było takie dziwne. Boje się, że są w niebezpieczeństwie.
- Rick ... - powiedziała do słuchawki, gdy po kilku sekundach mężczyzna odebrał telefon. – Stefan został porwany. Mamy kłopoty.
- Zaraz tam będę ... - oznajmił i rozłączył się. Jess odetchnęła z ulgą. Musiała wykonać jeszcze jedno połączenie. Dużo tru dniejsze, jednak wiedziała iż kiedy w grę wchodzi brat zrobi wszystko by go uratować. Odebrał po dłuższej chwili.
- Czego chcesz? – warknął wyraźnie niezadowolony. Nie spodziewała się innej odpowiedzi po tym, co zrobiła. Nienawidził jej z całego serca.
- Stefan jest w niebezpieczeństwie .... – wyjaśniła. Nie sądziła, że usłyszy jego okrutny śmiech. Poczuła jak wywołał w niej dreszcz aż po same kości. Jęknęła cichutko.
- Nic mnie to nie obchodzi ... - rzucił bez zastanowienia. – Stefan jest dorosły. Wie jak sobie poradzić. Nie potrzebuje niańki ....
- Damonie, proszę .... – wyjąkała bezradnie, ale w tym momencie odłożył słuchawkę. W tym momencie wszedł Alarick. W ręku trzymał łuk z którym się nie rozstawał. Wyglądał na zaniepokojonego.
- Byłem w The Grill – zaczął opowiadać wyraźnie zdenerwowany. Mówił wszystko, co widział. A także obejrzał kamery jakie Matt kazał zamieścić. Nie wiem kim są. Pierwszy raz widzę ich na oczy. Nie są mieszkańcami Mystic Falls.
- Cholera jasna .... – zaklęła pod nosem Jess. Znała jednego z chłopaków na zdjęciu. Został stworzony przez Klausa w Nowym Orleanie, podczas znanego wszystkim napadów szału. Jack Stanton. Wcześniej był więźniem oskarżonym o różne napaście i gwałty. Mężczyzną zdolnym do wszystkiego. W nim właśnie Klaus znalazł idealnego sprzymierzeńca. Uważał w jakiś chory sposób, że mężczyzna pomoże mu uratować Hope. Jednak sprawy wymknęły się spod kontroli. Mężczyzna zdradził Klausa i omal nie doprowadził do katastrofy. Teraz znalazł sobie nowych sprzymierzeńców i przybył do Mystic Falls, by ich zniszczyć. – Nazywa się Jack Holton. Musimy go znaleźć nim skrzywdzi naszych przyjaciół.
Rick skinął głową. Nie mieli wyjścia. Musieli działać, a czas nie był ich sprzymierzeńcem.
*~*~*
Caroline jęknęła nie mogąc powstrzymać fali bólu jaka zawładnęła jej ciałem.
W powietrzu unosił się ostry zapach werbeny.Wiedziała, że długo nie wytrzyma. Musiała jakoś uspokoić swoje zmysły, ale było ciężko. Poruszyła się lekko i dotknęła boku. Otwarta rana sączyła się z krwi. Wiedziała, że prędko nie zostanie zatamowana. Specjalnie ją tak urządzili. Stefan nie wyglądał lepiej. Przynajmniej oszczędzili Matta. Jedyny plus.
- Co z nami zrobią? - spytała słabym głosem, przytulając się do ukochanego mężczyzny. Przez chwilę była szczęśliwa. Cieszyła się życiem oraz swoim szczęściem. Niestety okrutny los postanowił jej odebrać te szczęście. Nie rozumiała dlaczego. Owszem miała sporo nieszczęść, ale nigdy na umyślnie nikogo nie skrzywdziła. Straciła już tak wiele. Ojca, matkę, ukochaną przyjaciółkę. Nie zniesie więcej strat. Nie była na nie gotowa. Westchnęła cicho. Próbowała panować nad łzami, ale to nie było łatwe. Wiedziała, że nie da rady przetrwać tego wszystkiego.
- Uciekniemy .... – powiedział z wiarą. Obserwował kraty. Musieli znaleźć sposób. Słyszał psy. Właściwie nie psy. Wilki. Do polowań używali wilkołaków. A nadchodziła pełnia. Stefan zaklął pod nosem. Musieli mieć jakiś układ. Kontrolować je. To nie było normalne w żaden sposób. Nie chciał mówić na głos, że nie mieli żadnych szans czekały ich wielkie kłopoty. Uwięziono ich w jakiś starych stajniach. Przygotowano specjalne klatki. Musieli od dawna mieć na uwadze to miejsce. Klatek było dużo więcej. W pewnym momencie wywlekli jakiegoś wampira. Dokładnie kilka godzin temu. W pewnym momencie drzwi do pomieszczenia drgnęły. Coś wrzucono do środka. Ciało. Wyczuli jednocześnie ostry zapach krwi. Jęknęli. To był wampir, którego zabrano. Z cienia wyłonił się Jack. Mężczyzna miał na sobie krew. Niedbale otarł ją z ust. Wyglądał przy tym złowieszczo i przerażająco.
- Całkiem udane polowanie ... - mruknął podchodząc do klatki, gdzie przebywali uwięzieni. – Chociaż było mniej zabawy. Wilkołak dopadł go w dosłownie kilka sekund. To w jaki sposób go potraktował jest naprawdę piękne. Jestem ciekawa jak to będzie wyglądało w waszym przypadku. Stanowicie niezłe wyzwanie. Wiele słyszałem o słynnym Kubie Rozpruwaczu. Jesteś prawdziwym wyzwaniem. Myślę, że nasz wilkołak ucieszy się ze spotkania. Byliście starymi kumplami nim postanowiłeś go zdradzić.
- Nigdy nie przyjaźniłem się z wilkołakiem .... – wycharczał słabym głosem. Przeżył już sporo i nie pamiętał, by tak kiedykolwiek było. Być może o czymś zapomniał, ale z pewnością tak nie było. Pokręcił głową.
- Naprawdę mnie nie pamiętasz, Stefanie? – Nieznajomy głos wdarł się do jego świadomości. Wytężył osłabiony werbeną wzrok i rozpoznał mężczyznę przed sobą. Scott Rolson. To były dla niego trudne czasy. Pozbawiony człowieczeństwa nie dbał o nikogo. Zabijał bez litości. Zabawiał się z kobietami. Wtedy spotkał Scotta. Nim odkrył kim jest mężczyzna, jego też chciał zabić. Jednak jakaś siła przyciągnęła go do niego. Nigdy nie patrzył na mężczyzn. Jednak tym razem go zaskoczyły własne uczucia. Połączył ich krótki, ale intensywny romans. Jednak Scott go zdradził. W najbardziej okrutny sposób wydając łowcom wampirów. Stefan nigdy nie wybaczył mu tej zdrady i nie rozumiał postępowania mężczyzny. Scott zmienił się przez ostatnie lata. Zmężniał. Dorósł. Podszedł do niego obnażając zakrwawioną klatkę. W ręku trzymał czarnobiałe zdjęcie, które rzucił Stefanowi.
- Pamiętasz ją? – zapytał z nieskrywanym niesmakiem. – Była piosenkarką, która śpiewała w nocnych knajpkach. Miejscami zarabiała jako dziwka. Chciała zmienić swoje życie. Uciec daleko stąd. Miała zaledwie dwadzieścia lat. Niezwykle piękna. Aż spotkała ciebie. Uwiodłeś ją a później zabiłeś. Długo szukałem mordercy. W końcu natrafiłem na twój ślad. Byłem pewien, że łowca cię zabije. Jednak odkryłem iż żyjesz. Znalazłeś szczęście. Podczas, gdy moja siostra nie żyje. Odbiorę Ci szczęście Stefanie. Pozwolę patrzeć jak umiera ukochana. Zniszczę całe miasteczko. Nie odpuszczę dopóki nie zapłacisz. Krew za krew. Oko za oko. To nasza idealna dewiza. Do tej pory idealnie się sprawdzała. Przynajmniej dla nas.
Stefan pokręcił głową. Owszem tamte czasy pamiętał. Nawet samego Scotta. Co prawda jak przez mgłę, ale jednak. Szukał rozrywki i znalazł. Być może jedną z nich była właśnie siostra Scotta. Poczuł wyrzuty sumienia. Wówczas skrzywdził naprawdę wiele osób.
- Nie wiem jak wynagrodzić to, co zrobiłem ... - powiedział ściszonym głosem mężczyzna. – To mnie chcecie. Nikogo więcej. Ją zostawcie. Nic nie zawiniła.
- Och, mylisz się....- pokręcił głową wyraźnie rozbawiony. Tuż obok niego znalazło się dwóch mężczyzn. Podeszli do klatki. Stefan nie był w stanie walczyć z nimi wszystkimi. To zdecydowanie za wiele dla niego. mógł tylko bezradnie patrzeć jak wyciągają ranną Caroline. Próbowała się bronić. Nie miała żadnych szans. – Będziesz patrzył, gdy umiera. Jad wilkołaka jest bardzo niebezpieczny dla wampira. Najwspanialsze jest to, że nie ma żadnego lekarstwa.
Przez jedną chwilę Stefan mógł odetchnąć z ulgą. Mieli krew Klausa. Mogli uratować Caroline. Jeśli podadzą odtrutkę w odpowiedniej chwili. To jedyna szansa. Scott o tym nie wiedział. Na całe szczęście. Klaus specjalnie ukrył te wiedzę przed innymi. Caroline krzyknęła, gdy Scott chwyciwszy ją za włosy podniósł do góry. Jęknęła boleśnie. W oczach miała łzy. Patrzyła na niego z wielkim bólem.
- Kocham cię ... - zdążyła wyszeptać, gdy wgryzł się w jej szyję. Trysnęła krew. Rzucił bezwładne ciało dziewczyny na ziemię. Stefan zawył z bólu. W tym momencie rozległo się coś nieoczekiwanego. Strzała przebiła serce Scotta, który upadł na ziemię. Mężczyzna jęknął z bólu. Grupka pomocników rzuciła mu się na pomoc, ale oni również polegli. Jess z Rickiem świetnie sobie radzili. Jess zaczynała doceniać narzuconą przez Klausa naukę strzelania z łuków. Nie sądziła iż kiedykolwiek będzie jej to potrzebne. Dodatkowo strzały zostały naszprycowane przez srebro. Idealna broń na wilkołaki. Zabijała właściwie bez bólu, chociaż Jess uważała iż Scott na to zasługuje. Nie tylko on. Jednak pozostali uciekli.
- Oni zatruli Caroline ... - powiedział słabym głosem, gdy Rick pomógł Stefanowi się otrząsnąć i dojść do dziewczyny. Jess sięgnęła po odtrutkę. Dostali trochę krwi od Klausa kiedy był z ostatnią wizytą. Caroline zaczęła dochodzić do siebie. Stefan był przygnębiony tym, co się stało. Po raz kolejny jego przeszłość stanęła mu na drodze. Chyba nigdy nie da o sobie zapomnieć. Cierpiał. Kiedy jechali w milczeniu w stronę domu poprosił, by został sam z Caroline. Musiał poważnie porozmawiać z dziewczyną. Właśnie nalewał sobie do szklanki whiskey, gdy weszła Caroline. Wyglądała przepięknie w skromnej pidżamie i lekko mokrymi włosami. Odświeżona, bez cienia przeżytej przed chwilą przygody. Westchnął cicho. Chociaż przeklinał siebie za to musiał tak postąpić. Kobieta, którą kochał nie mogła cierpieć z powodu jego win z przeszłości.
- Wyjeżdżam .... – powiedział ściszonym głosem. – Muszę opuścić Mystic Falls. Powiadomię wcześniej Damona. Będzie miał na was oko.
- O czym ty mówisz u diabła? – Caroline próbowała zrozumieć słowa mężczyzny. Dopiero niedawno otwarcie przyznała, się przed sobą iż go kocha. Właściwie szalała na jego punkcie zawsze, ale nie wiedziała jak sobie z tym wszystkim poradzić. W końcu chodziło o Elenę, która była dla niej najważniejsza. – Wyjechać? Dokąd? Dlaczego?
- Muszę zapomnieć o Mystic Falls .... – mówił cicho. – A ty musisz zapomnieć o mnie. W razie czego masz tu telefon do Marcela. On ci pomoże. Byłem z tobą bardzo szczęśliwy. Żałuje, że trwało to tak krótko. Być może kiedyś wrócę, ale teraz wyjeżdżam. W ten sposób moja przeszłość zapomni o was.
- Stefanie, zostań ... - zaszlochała. Jednak on odwrócił się i odszedł. Caroline zatonęła we łzach. Czuła się tak jakby ktoś brutalnie wyrwał jej serce z piersi i wyrzucił. Miała wrażenie, że wszystko dookoła umarło wraz z nią.
*~*~*
-Musicie działać zgodnie, tak by nikt was nie zauważył.
Tessa stała w ciemności obserwując dom braci Salvatore. Wiedziała, że nie popełni błędu. Alarick i Damon, wyrwani z otchłani śmierci należą do niej. Dopóki ma ich życia we władzy zrobią wszystko czego tylko od nich zażąda. Ten plan należał był najlepszy ze wszystkich jakie kiedykolwiek stworzyła. Zbyt długo czekała uśpiona. Nic jej nie powstrzyma. Za wszelką cenę zamierzała osiągnąć swój cel. A była nią zemsta na mieszańcach Mystic Falls. Dawniej towarzyszyła jej siostra. Niestety ta ją zdradziła. Odrzuciła i pozostawiła samą sobie. pozwoliła spać przez setki lat, aż w końcu mogła otworzyć oczy. Teraz ruch należał do niej. Potrzebowała wojowników. Wybrała tę dwójkę. Gotowych na wszystko, żadnych władzy. Musiała tylko zrealizować swój plan. Zbyt długo czekała. Zresztą nie tylko ona. Jednak przyjdzie czas na swoją kolej.
- Więc mówisz, że mój brat jest przeszkodą? – zapytał cicho Damon. Niezbyt mu się podobał ten plan. Wolał odegrać się na Jessie. Nie chciał krzywdzić brata. Jednak Tessa miała zupełnie inne podejście do sytuacji. Pokręcił głową. Najwyraźniej nie sprawi, że zmieni zdanie. Coś mu mówiło iż źle postępował. Powinien iść inną drogą. Elena z pewnością, by tego nie chciała. Odegnał myśli o niej. Elena nie żyła. On tu pozostał. Czuł się zraniony. Już nigdy nie pozwoli nikomu zagrać na swoim sercu. Zamierza zostać panem swojego losu.
- Masz jakieś wątpliwości, Damonie? – Tessa spojrzała na niego uważniej. Musiała wyczuć jego słabości, wykorzystując zalążki swojej mocy. Wciąż jej się wyrywał. Wkrótce musiała go przetestować. Sprawić, by ostatecznie przeszedł na jej stronę. Kiedy ostatecznie zdobędzie jego zaufanie wówczas będzie mogła zrobić wszystko.
- Nie ... - pokręcił głową. – Jednak Stefan jest moim bratem. Gdybym znalazł sposób, by przeszedł na naszą stronę, wówczas wszystko inaczej mogłoby wyglądać.
Tessa wybuchła lekkim śmiechem. Rozumiała trochę mężczyznę. Ona też miała siostrę. W pewnym sensie sama ją sobie stworzyła. Przynajmniej tę obecną. Historia jaką posiadała była o wiele starsza. Na razie wolała jej nie zdradzać. Później nadejdzie pora, by odpowiednio pokazać szczegóły swojego planu.
- Jesteś słodki Damonie, ale on nie pasuje do naszej drużyny ....- powiedziała słodkim głosem, przeciągając spiczasty palec po jego bladym policzku. –Nie jest taki jak wy. Nie będzie go łatwo kontrolować. Dlatego musimy go uśpić. Nie bój się Damonie. Kiedy nadejdzie odpowiedni dzień znów będzie należał do nas. Musimy zachować cierpliwość. Czy mogę na ciebie liczyć?
- Jak rozkażesz, ukochana ... - powiedział cicho, składając na jej ustach namiętny pocałunek. Przez mgłę zobaczył niewyraźną postać Eleny, ale ją zignorował. Elena była bladą przeszłością. Pogodził się z jej stratą. Rozpoczynał nowy etap w swoim życiu i zamierzał w nim trwać jak najdłużej.
Nie czekali zbyt długo. Stefan właśnie opuszczał rezydencje. Zamierzał udać się do swojego zabytkowego samochodu i ruszyć w świat. Jeszcze nie wiedział gdzie pojedzie. Chciał jak najdalej zostawić za sobą Mystic Falls. Zapomnieć o Caroline. Jeśli w ogóle zdoła. Nie spodziewał się żadnego ataku. Damon zjawił się znikąd. Był szybki oraz zwinny. Bez trudu powalił zaskoczonego Stefana. Podał mu odpowiednią dawkę werbeny, by wywołać ból. Wspólnie z Rickiem zabrali go do starego cmentarza. Tam w opuszczonej krypcie ułożyli go w trumnie. Tessa zadbała o odpowiednie zaklęcie. Stefan próbował przekonać brata, by tego nie robił. Jednak ten pozostawał nieugięty.
- Lepiej byś nie był świadkiem, tego co tu się zdarzy ... - mruknął ściszonym głosem zamykając kryptę. Czuł ból. Nie chciał robić tego bratu, jednak władza jaką miała nad nim Tessa była o wiele silniejsza. Na jego twarzy mimowolnie wykwitł leniwy uśmiech. – Jaki jest twój kolejny plan?
Tessa wyglądała na zadowoloną. Opuścili stary cmentarz i udali się do domu, który „wynajmowała" starsza pani. Kobieta była całkowicie nieświadoma z tego co ma miejsce. Damon oraz Rick pomagali Tessie utrzymywać aluzje. Była dość potężna, ale ich energia dodawała jej sił. Szczególnie Damona. On był głównym kluczem całego planu, chociaż jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy. Po kolei układała swój idealny plan. I nikt nie mógł jej powstrzymać. Absolutnie nikt.
- Na razie wykonaliście zadanie najważniejsze .... – powiedziała wyraźnie zadowolona. – Biedna blondyneczka będzie w żałobie po wyjeździe ukochanego. Pozostanie tylko ta zdradziecka dziwka, która cię zostawiła, ale tym się zajmie Rick. On będzie wiedział co zrobić. Ty Damonie musisz się zająć resztą. Będą chcieli cie nawrócić. Przywołać do siebie. Musisz więc pokazać im, że na zawsze porzuciłeś swoją dobrą stronę. Przekonać ich do swojego wyboru. Jest tylko jeden sposób, by to zrobić.
- Jaki? – spytał się wyraźnie zaintrygowany. Tessa budziła w nim mroczne uczucia. Od dawna o nich zapomniał. Kiedyś był bezwzględny oraz zdolny do wszystkiego. Brakowało mu tego. Elena dość mocno wypaczyła tę część jego dawnego życia. Tęsknił za tym. Jeżeli jego dawne ja miało wrócić był na to gotów. Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. – Co mam zrobić?
- Zabijesz jedną z najważniejszych przeszkód w Mystic Falls ... - powiedziała cichym ale stanowczym głosem Tess. – Zabijesz Bonnie Bennett....
Kiedy to powiedziała Damon poczuł jak coś w nim zamiera. Nie chciał zabijać Bonnie. Była nie tylko najlepszą przyjaciółką Eleny, ale również nieodłączną częścią jego życia. Jednak tamto życie odeszło i już nie wróci. Tessa ma racje. Musiał iść swoją własną drogą. Zacząć żyć po swojemu. Tylko w ten sposób zdoła się odciąć od przeszłości. Dość brutalne posunięcie. Jednak w tym momencie nikt nie mógł mu przeszkodzić. Jedyna realna przeszkoda leżała w trumnie, a Klaus był zajęty swoimi własnymi problemami. Na całe szczęście w ogóle nie zwracał uwagi na Mystic Falls.
- Wracam do domu ... - powiedział cicho Rick, przerywając rozmyślania Damona. – Muszę wykonać moje zadanie.
Tessa pokiwała głową. Wszystko układało się lepiej niż myślała. Nie spodziewała się, że będzie tak pięknie. Zleceniodawczyni miała absolutną rację mówiąc, że są naiwni jak dzieci. Tak łatwo ich podejść. Zatarła ręce z uciechy. Tak. Wszystko szło wspaniale. W końcu po raz pierwszy od bardzo dawna to ona zamierzała być góra.
*~*~*
-Jak to Stefan wyjechał?
Nie mogła uwierzyć słysząc słowa należące do Caroline. Jeszcze kilka dni temu wszystko tak dobrze się układało. Ona i Stefan pasowali do siebie. Caro przestała wreszcie martwić się o Elenę. Mogli być ze sobą szczęśliwi. Najwyraźniej ostatnie wydarzenia dość mocno wpłynęły na Stefana. Czuł się winny całej sytuacji z tamtymi wampirami. Mógł więc zareagować zbyt brutalnie i emocjonalnie. Jess próbowała dodzwonić się do Stefana. Niestety. W ogóle nie odbierał telefonu. Zupełnie jakby był gdzieś po za zasięgiem. Westchnęła cicho. Sądziła, że inaczej będzie to wyglądać. Odruchowo dotknęła swojego brzucha. Wciąż nie mogła w to uwierzyć. Byłaby w ciąży. Miałaby najprawdziwszą córkę na świecie. Nie wiedziała jakim cudem, ale jednak. Dziecko. Ukochane maleństwo. Była ciekawa co się z nią stało. Nie widziała jej po tym jak Damon zobaczył ją z Enzo. Wciąż trochę się bała również o stosunki Damona z Enzo. Chwilowo wampir zniknął i na całe szczęście. Pewnie podejrzewał możliwe niebezpieczeństwo. Nie rozumiała też dziwnego zachowania Damona. Owszem ona go zdradziła, ale powinien pomóc bratu. Coś zdecydowanie było na rzeczy. Chciała tylko wiedzieć co. Na razie musiała spróbować porozmawiać ze Stefanem. Może jakoś znajdzie sposób, by przemówić mu do rozsądku. Nie wiedziała tylko jak to zrobić.
- Wezmę tylko parę rzeczy z domu i – powiedziała do słuchawki, naciskając na klamkę. – Jeśli nie ma faktycznie Damona będę jak najszybciej – obiecała po dłuższej chwili. Nie miała żadnych przeczuć. Przyjaciółka potrzebowała pomocy. Tak. Przez ostatnie miesiące Caroline stała się jej bardzo bliska. Zupełnie inna sprawa stała się rzecz z Bonnie. Czarownic częściej unikała spotkań z wampirami. Nieco bardziej zaszyła się w swoim świecie i żałobie, którą czuła. No cóż. Niektórzy ludzie zawsze pozostaną tacy jacy są.
Mieszkanie Ricka należało do dość dużych. Na siedemdziesięciu metrach kwadratowych mieściły się trzy sypialnie, kuchnia, łazienka oraz uroczy salon gościnny. Jess lubiła te miejsce. Kiedyś mieszkała tu zaraz po przybyciu do miasteczka. Rick był jedną z pierwszych osób, którym zaufała. Co prawda nie powiedziała mu nigdy całej historii. Może kiedyś będzie na to gotowa. W końcu to przeszłość o której musiała zapomnieć.
Pokój dziewczyny mieścił się naprzeciwko łazienki. Rick podarował jej większą część. Miała pełną swobodę prywatności. Jednak w momencie, gdy weszła do salonu uderzyło w nią przeczucie. Coś nakazywało odwrót. Jednak zamiast tego ruszyła w stronę drzwi. Nacisnęła klamkę i wówczas to poczuła. Ostre uderzenie w tył głowy, które sprawiło iż straciła przytomność. Jak przez mgłę słyszała głosy. Ktoś podnosił jej omdlałe ciało. Posadzili ją na krześle. Ciasno związali ręce z tyłu. Wyczuwała obecność kilkoro osób. Przytomność wracała z trudem. Od razu poczuła niepokój o Ricka. Aż w pewnym momencie przyszedł ból. Rozrywający niemal w środku. Nie była w stanie go znieść. Szybko odgadła co jest przyczyną tego bólu. Ktoś postanowił wykorzystać dawny rodzaj tortur. Zastrzyki z werbeny. Nie wiedziała jak długo zniesie to wszystko.
- Księżniczka powróciła do żywych .... – drgnęła słysząc wypełniony wściekłością głos należący do Ricka. Z zaskoczeniem wyostrzyła zmysły. Nie mogła w to uwierzyć. Jej najlepszy przyjaciel. Jedna z niewielu osób, którym mogła zaufać. Stała teraz nad nią. Z twarzą wypełnioną wściekłością. Nigdy jeszcze nie widziała go w takim stanie.
- Rick ... - wyszeptała z ulgą, wyczuwając wciąż w nim człowieczeństwo. Nie został przemieniony. Jednak wyglądał jak ktoś nad kim rzucono klątwę. – Rick co się dzieje?
Nie zdążyła usłyszeć odpowiedzi. Zawyła z bólu, gdy ostrze noża przecięło jej skórę. Kolejny ślad werbeny, zostawił krwawą plamę na ubraniu. Nie wiedziała jak długo trwały te tortury. Nie wiedziała jaki miały w tym cel. Po kilku godzinach wyglądała strasznie. Gdyby była człowiekiem z pewnością, by tego nie przeżyła. Omdlała, osunęłaby się na ziemie gdyby nie podtrzymujące ją więzy. Ktoś podał jej wodę. Na szczęście samą i prawdziwą.
- Z chęcią bym ci odpowiedział na kilka pytań, ale widzisz nie mogę .... – wyjaśnił wyraźnie rozbawionym głosem. – Muszę cię trochę przetrzymać, gdyż przeszkodziłabyś mi w bardzo ważnym planie. Właściwie to nie mi. Ja jestem tylko wykonawcą. Po za tym zraniłaś mego przyjaciela. Zasługujesz na wszystko, co cię tu spotka.
- Rick, błagam ... - wyszeptała cicho ze łzami w oczach. Nienawidziła tortur. Zniosła już ich w swoim życiu dość dużo. Nie wiedziała, że spotkają ją kolejne. Za każdym razem o wiele bardziej okrutniejsze. Już chyba wolałaby trafić w ręce Klausa. On miał chyba więcej sumienia. – Jesteśmy przyjaciółmi. Mieszkam u ciebie. Nie możesz mnie tu więzić. Zawsze należałeś do tych dobrych.
Rick zaśmiał się słysząc naiwne słowa dziewczyny. Pokręcił głową, a w jego oczach zawitały złowrogie błyski. Wyglądał jakoś inaczej niż do tej pory. Nie umiała powiedzieć na czym ta inność wyglądała. Z oddali usłyszała dźwięk komórki. To pewnie Caroline. Miała być u niej. Przyjaciółka pewnie pomyśli, że ją olała. Najpierw Stefan. Później ona. Niestety w tym momencie nie miała wpływu na żadną rzeczywistość. Ciężko było powiedzieć jak długo ją więziono. Ile godzin. Dni. Wszystko jakby się rozpływało. Podawano jej także narkotyki. Cały czas czuła, że jest otumaniona. Telefon, dzwonek do drzwi. Wciąż skuta kajdankami nie dawała rady, by cokolwiek reagować. Zamknięto ją we własnym pokoju. Rick wyraźnie zaznaczył Caroline, że wyjechała. Dziewczyna uwierzyła i poczuła się wyraźnie urażona. Później będzie musiała porozmawiać z przyjaciółką. Jeśli zdoła wyjść stąd żywa wyjaśni wszystko. Jednak czuła że tym razem nieprędko da radę stąd uciec. Przynajmniej nie sama. W ciągu dnia Rick zostawiał ją samą. Rzadko bywał w domu. Często gdzieś wychodził. Czasami zapraszał kobiety. Słyszała odgłosy kopulujących ze sobą ludzi. Jakby robił to specjalnie. Nią interesował się wieczorami. Rzadko kiedy dawał coś jeść. Głównie krew zwierzęcą od której ją mdliło. Nie chciał jej zabić. Już dawno by to zrobił. Miał zatem jakiś plan. Ta sytuacja wyraźnie się różniła. Poprzednim razem szukano informacji. Teraz tortury sprawiały przyjemność. Brakowało tu tylko Damona. Kiedy już powoli traciła nadzieję, drzwi do jej więzienia drgnęły gwałtownie. Zobaczyła ostatnią osobę jaką mogłaby ujrzeć. Marcel Gerrard. Pokonał wszelkie trudności i przybył na ratunek. Chyba po raz kolejny. Z uczuciem ulgi pozwoliła sobie na utratę przytomności.
*~*~*
Na zakończenie:
Tak, tak. Pewnie was nie zdziwiłam obrotem sytuacji. Jess znowu w opałach. Ta dziewczyna wie, czym są kłopoty. I zdecydowanie przychodzą jej zbyt łatwo. Pomysł na pozbycie się Stefana również przyszedł mi znienacka. W ostatecznej rozgrywce jaka się szykuje będzie jeszcze wiele niespodzianek. Owszem idę trochę w stronę serialu, jednak tylko wypożyczam niektóre rozdziały. Teraz chcę wam pokazać coś niezwykłego. Rozdział niespodzianka, już wkrótce!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro