Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4.

Nai przeciągnął się na łóżku, leniwie otwierając oczy. Kiedy doszły go pierwsze słoneczne promienie miał ochotę schować się głęboko pod kołdrę, lecz mimo wszystko przemógł się i otworzył oczy jeszcze szerzej. Podparł się na łokciach, obrzucając otoczenie bacznym spojrzeniem.

- Gdzie ja jestem...? – mruknął pod nosem, starając się przywrócić wzrok do normy. Kiedy obraz już całkowicie się wykrystalizował szatyn zauważył kremowe ściany z olejnymi obrazami, przedstawiającymi najpiękniejsze zakątki Królestwa. W rogu stało mahoniowe biurko z komputerem i głośnikami w kształcie różowych serduszek. Nai zmarszczył czoło, omiatając wzrokiem resztę pomieszczenia. Meble w kolorze biurka, przy drewnianych rozsuwanych drzwiach jakaś czarna szmatka, na oko przypominająca sukienkę i koronkowa bielizna w tym samym kolorze. Wtedy Anioł obrócił głowę w stronę drugiej połowy łóżka i zobaczył leżącą na niej dziewczynę. Piękne czarne włosy spływały na jej nagie ramiona i kształtne piersi, odkryte przez kołdrę w kolorze krwistoczerwonym. Poruszyła się i otworzyła oczy. Na widok Naia uśmiechnęła się słodko.

- Cześć przystojniaku – zamruczała.

- Cześć... – Mimowolnie odpowiedział jej uśmiechem. Była piękna...

- Długo nie śpisz?

- Nie, obudziłem się przed chwilą. Jak ja się tu znalazłem...?

Tego pytania z pewnością nie powinien był zadawać. Nie w normalnych warunkach. Ale w Królestwie nic nie było takie normalne. Brunetka podciągnęła się nieco do góry i oparła na jednym ramieniu, patrząc mu w oczy.

- Spotkałam wczoraj ciebie i Sabathiela jak wracaliście z baru. Tak mi się słodko narzucałeś, że nie miałam serca cię tu nie przyprowadzić.

- Poważnie? – Nai otworzył oczy nieco szerzej. – Poważnie ci się narzucałem?

Dziewczyna zaśmiała się niezwykle melodyjnie. „Tak, na pewno się jej narzucałeś, przecież to ideał...", przeszło mu przez myśl.

- Spokojnie. Wszystko w granicach rozsądku. Ale to, co robiliśmy później... – Przysunęła się bliżej i musnęła wargami jego klatkę piersiową, jednocześnie wsuwając drugą dłoń pod kołdrę. - ... z rozsądkiem miało niewiele wspólnego.

Nai przymknął oczy, rozchylając jednocześnie usta, ale tę chwilę rozkoszy przerwał głośny dźwięk zwiastujący przybycie jakiegoś gościa. Zerknął pytająco na dziewczynę, a ona tylko wzruszyła ramionami i wstała z łóżka.

- Jeszcze do tego wrócimy... – Pogroziła mu, uśmiechając się zalotnie, po czym zarzuciła na siebie sukienkę, którą podniosła z ziemi i wyszła z sypialni.

Szatyn opadł na poduszkę, głośno wzdychając.

- Rany, ona nie ubrała bielizny... – mruknął sam do siebie, wspominając jej wyjście z pokoju. Starał się sobie coś przypomnieć z tej nocy. Jakieś fragmenty, jakby kadry filmowe, do niego wracały, ale nie był w stanie złożyć wszystkiego w jeden pełnometrażowy film erotyczny. Był wściekły na siebie, że tyle pił poprzedniej nocy.

- Taka dziewczyna... – Westchnął. Kiedy usłyszał, że brunetka wraca, ponownie uniósł się na łokciach, gotowy na jakiś przyjemny ciąg dalszy, ale kiedy tylko drzwi się otworzyły, poza jego pięknością, w progu stanął wysoki blondyn.

- Naberin? – Nai zmarszczył brwi, widząc przybocznego Jaldabaota.

- Panie, wielki archont ciemności pragnie cię widzieć w pałacu.

- Nie teraz, jestem zajęty.

- To rozkaz. – Blondyn był nieustępliwy. Skoro osobiście przyszedł po Naia musiało kryć się za tym coś ważnego.

Zielonooki szatyn westchnął głośno, dając tym samym do zrozumienia, że jest bardzo niezadowolony.

- Poczekaj na zewnątrz. Zaraz zejdę.

Naberin skłonił się i wycofał z sypialni. Brunetka zasunęła za nim drzwi i usiadła na brzegu łóżka.

- To jakaś ważna sprawa? – zapytała, przekręcając głowę na bok.

- Chyba tak – mruknął Nai, krzywiąc się przy tym.

- To leć. Nie każ czekać wielkiemu archontowi ciemności – powiedziała to z przekorą w głosie, uśmiechając się nieco ironicznie. Opuściła jedno ramiączko od sukienki, patrząc zalotnie na Naia. – Choć na pewno nie jest tak seksowny jak ja...

Szatyn uśmiechnął się lekko, mrużąc oczy. Naberin może chwilę poczekać...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro