Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13.


Drzwi „Słodkiej rozkoszy" otworzyły się chyba po raz setny tego wieczora. Klienci wchodzili, wychodzili, mniej lub bardziej zadowoleni, ale zawsze zaspokojeni. Hadriel i Sabathiel minęli rosłego demona, najwyraźniej pijanego w sztok, bo ledwo trzymał się na nogach, i ruszyli do wnętrza. Wzrokiem szukali Kasdeyi, ale nie mogli jej zauważyć. Weszli więc głębiej do klubu i usiedli na czerwonej, skórzanej kanapie. Jakaś półnaga blondwłosa demonica podeszła do nich i usiadła Sabathielowi na kolanach. Szepnęła mu coś na ucho, zerkając przy tym pożądliwym wzrokiem w stronę Hadriela. Szarooki uśmiechnął się pod nosem i również szepnął coś blondynce na ucho. Ta pocałowała go w policzek, wstała z jego kolan i odeszła w głąb sali. Brunet rzucił przyjacielowi pytające spojrzenie unosząc jedną brew.

- O co chodziło?

- O nic... Pytała, czy prawdziwe są plotki o tobie krążące.

- Słucham? – Teraz Hadriel uniósł obie brwi, patrząc na Saba jak na wariata. – Jakie plotki?

- O tym, że lubisz wyjątkowo ostro. Wiesz, krępowanie, brutalny seks i te sprawy. – Prychnął śmiechem.

- Bardzo zabawne. – Brunet skrzywił się, przewracając oczami.

- Ale poważnie mnie o to pytała.

- Ta? I co jej powiedziałeś?

- Że powinna się sama przekonać. Ale najlepiej niech weźmie koleżanki ze sobą, bo wyjątkowo trudno cię zaspokoić.

- Jesteś popierdolony, wiesz...? – burknął Hadriel, odwracając wzrok od Sabathiela. W tym samym momencie zobaczył kroczącą w ich stronę Kasdeyę. Wyglądała obłędnie, obaj w duchu musieli to przyznać.

- Panowie... – zamruczała i usiadła pomiędzy nimi. – Witam ponownie.

- Gdzie Nai?

Demonica uśmiechnęła się zalotnie, spoglądając na czarnowłosego.

- Kończy... – powiedziała namiętnym szeptem, po czym uśmiech objął całe jej usta. – Mam dla was informacje – dodała, rozsiadając się wygodniej. – Jedna z moich dziewczyn wspomniała o grupce demonów, które zawitały ostatnio do klubu – zaczęła, seksownie zakładając nogę na nogę. – Nie byli miejscowymi. Mogli być w mieście od niedawna. Przebąkiwali barmanowi, że wpadli się rozerwać, bo mają ważną sprawę do załatwienia. Jeden z nich wynajął pokój i obsługiwała go Amber, z którą później rozmawiałam. Gość lubował się w krwawych opowiastkach, podniecały go... – Spojrzała znacząco na Hadriela, uśmiechając się zadziornie, po czym przeniosła wzrok z powrotem na Saba. – Nagle zaczął jęczeć o jakimś Aniele, któremu poderżnął gardło. Było krwawo i był wtedy taki nakręcony... – Przewróciła oczami, wzdychając głośno. – Nawet jak na demonicę, Amber nieco się spięła. Kiedy mi o tym wspomniała od razu skojarzyłam to z waszą sprawą. Słusznie?

- Bardzo słusznie. – Kiwnął głową Anioł wywiadu. – Coś więcej na temat tego gościa? Albo innych?

- Wysoki, dobrze zbudowany, ostrzyżony na zapałkę. Miał tatuaż na ramieniu. Węża przebitego sztyletem. Aha... I średniej wielkości penisa, ale nie wiem, czy to wam, chłopcy, pomoże. – Uśmiechnęła się, pokazując piękne, białe i równe zęby.

- Raczej w spodnie nie będziemy mu zaglądać – odpowiedział Sabathiel, posyłając jej słaby uśmiech. – Ale ten tatuaż może pomóc. Dzięki.

- Nie ma sprawy. Dotrzymuję umowy.

- A odnośnie umowy... – Rozejrzał się dookoła szarooki. – Co zrobiłaś z naszym dzieciakiem?

- Idź do niego. Może potrzebuje pomocy. – Zaśmiała się pod nosem, wskazując na wąski, ciemny korytarz, przy którym stali dwaj ochroniarze.

Sab pokręcił głową, lekko się uśmiechając i wstał z kanapy. Ruszył we wskazanym kierunku, znikając w czeluściach hallu.

Kasdeya odwróciła głowę w stronę Hadriela, bliżej się do niego przysuwając i kładąc prawą rękę na wezgłowiu kanapy.

- Wreszcie sami – zamruczała tuż przy uchu Anioła.

- Niezupełnie – odburknął, omiatając wzrokiem wnętrze klubu.

- Nimi bym się nie przejmowała. – Zanurzyła palce w jego włosach, delikatnie je masując. – Mogłabym to zrobić z tobą tutaj... Teraz... – wyszeptała, po czym musnęła płatek jego ucha.

- Nie zapędzałbym się tak z tymi marzeniami – mruknął, nie zwracając uwagi na jej pieszczoty.

- Jak zwykle... Chłodny i niewzruszony. Zawsze mnie to podniecało – zamruczała, kładąc swoje smukłe kolano na jego udzie. Delikatnie nim poruszyła, zmuszając Hadriela do skierowania nogi w jej stronę. – Jesteś pewien, że to tylko marzenia? – zapytała, oddychając nieco szybciej tuż przy jego uchu. – Że nie sprawiłabym, żebyś mnie pragnął? – Drugą dłoń wsunęła w spodnie bruneta, zaciskając palce na jego najczulszym miejscu. Anioł lekko drgnął, na co demonica tylko się uśmiechnęła. – Nie jesteś pozbawiony podstawowych reakcji – szepnęła, jednak po chwili poczuła, jak Hadriel chwycił ją za rękę i odsunął od siebie. Wstał z kanapy, rzucając jej chłodne spojrzenie. Czuła, że to tylko maska. Zawsze taki był, od kiedy pamiętała. Nie mogła go rozgryźć, a już nie raz próbowała. Kat zwrócił głowę w stronę wąskiego hallu, z którego wyłonili się Sabathiel i Nai. Podeszli do pary, zerkając na nich pytająco.

- Coś tu się...?

- Idziemy? Mamy robotę – mruknął Hadriel i ruszył w stronę wyjścia. Sab zmarszczył lekko brwi, patrząc na Kasdeyę pytającym wzrokiem. Ona tylko rozłożyła teatralnie ręce, udając, że nie ma pojęcia o co chodzi. Anioł wywiadu pokręcił głową i pociągnął Naia w stronę drzwi. Machnął ręką na odchodnym i obaj zniknęli, zostawiając „Słodką rozkosz" za plecami.    

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro