Śnieg
Witam serdecznie wszystkich w sobotnim rozdziale!
Jakieś plany na weekend?
Wyspani czy nie bardzo?
Miłego dzionka!
-Mia jest dosyć męczącą osobą i mimo, że jest ładna to za grosz nie posiada własnego rozumu co powinna w danym momencie zrobić - wyżaliłem się na nią, ponieważ nie chciałem aby za mną podążała jak pies co zauważył Erwin. - A pastor już zdołał ją przyrównać do psa.
-Pffff hahahahaha - Capela wybuchnął śmiechem - ddo psa?
-Tak nazwał ją K9 - mruknąłem, ale widząc jego śmiech i, że ledwo dycha, a z oczu zaczęły lecieć mu łzy, przewróciłem oczami. -Bardzo śmieszne.
-I to jak! Pisicela chce wyprowadzić właśnie psy do jednostki - wydusił i starał się uspokoić.
-Po prostu zajebiście! Brakuje jeszcze aby wszyscy zaczęli ją tak nazywać! - westchnąłem ciężko i oparłem głowę o dłonie.
-Jeśli powiedział to Pastor to wszyscy będą tak mówić - powiedział już w miarę uspokojony i wycierał kąciki oczu po łzach. -Ale teraz tak na poważnie! Musisz ogarnąć papiery!
-Nie należę do HC więc dlaczego? - spytałem nie za bardzo rozumiejąc.
-Bo Pisi tak kazał - wzruszył ramionami - nie wiem co ma w głowie, ale tak mi kazał ci przekazać, a sam poszedł status 3.
-No dobrze uzupełnie papiery jednak to ostatni raz skoro to nie należy do moich obowiązków - odparłem wzdychając ciężko.
-To ja lecę do helki na napad - powiedział i poklepał mnie po ramieniu - nie przemęczaj się tylko!
-To ty dziś jesteś od wczesnej pory - rzekłem patrząc za nim.
-I to ostatnia akcja na dziś! - powiedział i wyszedł z biura - 103 10-76 na bank helikopterem - można było usłyszeć na radiu.
-430 status 2 - zgłosiłem swój status i spojrzałem na dzisiejsze papiery co musiałem przeglądnąć i uzupełnić. Zapowiadała się monotonna i nudna praca papierkowa, której po prostu nie lubiłem wykonywać jednak nie miałem wyboru niż aby wziąć się za nią. W ten sposób spędziłem z dwie może trzy godziny nad głupimi papierami. Kiedy je skończyłem wiedziałem, że mogę udać się na samotny patrol bez upierdliwego pasażera na miejscu, które tak naprawdę należało do Erwina, a nie do niej. Lecz Pisicela kazał mi się nią zająć i nie dziwię się dlaczego to zrobił. Z szedłem na dolny parking i od razu zgłosiłem status, że wracam na służbę. Zasiadłem na miejscu kierowcy i opuściłem komendę aby jak najszybciej zrobić coś produktywnego. Reszta służby minęła dosyć spokojnie z czego się cieszyłem. Jednak byłem padnięty tym dniem, a dopiero się zaczął no w sumie nie tak dopiero, bo dochodziła 6:00 więc koniec służby dla mnie. Przy pilnowałem całego ambarasu w czasie nocy gdy działa się jakaś akcja skoro byłem najwyższej rangi. Wszedłem do mieszkania zamykając je na klucz, który następnie wyciągnąłem gdyby pewien siwy chciał wbić do mnie do mieszkania. Ściągnąłem nie potrzebne ubranie i przeszedłem do sypialni gdzie rzuciłem się na łóżko zasypiając od razu będąc w spodniach i podkoszulku. Potrzebowałem zregenerować siły po ciężkim dniu pracy, a raczej nocy w której byłem po łokcie. Poczułem dłoń na swojej głowie, która delikatnie głaskała mnie. Uchyliłem powiekę z delikatnym oporem i jak się spodziewałem był to Erwin.
-Wstajemy Montiś! - wyszeptał mi do ucha i pocałował w policzek. Za mrugałem oczami jeszcze szybciej aby przebudzić się z otoczki snu, która nie chciała odejść. Złapałem go za dłoń i gdy się nie spodziewał, wciągnąłem go do siebie do łóżka wtulając się w niego. -Ejj!
-Która godzina? - spytałem mając usta przy jego szyi na której złożyłem pocałunek.
-Jest za piętnaście dziesiąta - odpowiedział co łączyło się z nie całymi czterema godzinami snu.
-Yhym - mruknąłem, delikatnie przygryzając jego skórę, a on cicho jęknął.
-Mmonte nie teraz - wymamrotał i próbował się uwolnić, ale za szczelnie go trzymałem w swoich ramionach. - Musisz wstać i ubrać się ciepło!
-Muszę?
-Tak! - odparł zdeterminowany więc niechętnie puściłem go i podniosłem się do siadu.
-Już wstaję - ziewnąłem wychodząc z łóżka i idąc do szafy. Mój organizm chciał więcej snu, ale nie mogłem mu go niestety dać skoro pastorito chciał mnie gdzieś wyciągnąć.
-Wiesz, że przez noc napadało śniegu!?
-Erwin ja w czasie tej śnieżycy miałem służbę więc wiem - odparłem ściągając spodnie z siebie oraz bokserki nie miałem ochoty na wyganianie go z pokoju ani na iście do łazienki aby się ubrać. W ten sposób golutki ubrałem na siebie świeże ciuchy nie spiesząc się zbytnio. Wybrałem cieplutki biały golf i spodnie ocieplane mimo tego, że mi zwykle było ciepło wolałem dziś zaryzykować ubierając je jakbym miał prze moknąć. W pełni ubrany spojrzałem na Erwina, który był cały czerwony na twarzy i zagryzał wargę.
Podszedłem do niego delikatnie łapiąc za jego podbródek i podnosząc go tak aby spojrzał na mnie w moje oczy, ale uciekał wzrokiem więc musnąłem jego usta swoimi wargami. Efekt był ekspresowy gdyż jego wzrok padł na moją osobę. - I czemu się tak zawstydziłeś?
-Nnie...- zająknął się i chyba szukał słów.
-Mam czas aby zjeść coś czy po drodze mam sobie kupić?
-Po drodze będziemy jeść - mruknął, a ja pogładziłem go po policzku.
-To jestem gotowy - oznajmiłem i odsunąłem się od niego aby poczuł się bardziej komfortowo. Wziąłem telefon do kieszeni i portfel z szafeczki obok łóżka. Duchowny wstał z łóżka i wyszedł z pokoju więc ruszyłem za nim. Ubrałem zimowe buty i swoją standardową kurtkę chciałem ubrać, ale powstrzymała mnie dłoń Erwina.
-Nie tą - powiedział, a ja kiwnąłem głową i wróciłem do sypialni po swoją cieplejszą kurtkę z szafy skoro nie mogłem ubrać swojej skórzanej.
-Może być ta? - spytałem, a on tylko kiwnął głową na tak. W ten sposób ruszyłem za nim nawet nie wiem gdzie, po co i na co, ale wiedziałem, że z jego strony nic mi się nie stanie.
Perspektywa Erwina
Wstałem dziś wcześnie, bo był ten dzień gdy mieliśmy wybrać się na wspólne zabawy na śniegu. Jak zwykle wszystko organizował Garcone więc wiadomo będzie trochę z tym zabawy. Musiałem Grzesia tylko zwerbować gdyż każdy miał mieć parę, a że nas nie równo to został mi tylko Grzesiu. Szybko ogarnąłem się i nie jadłem niczego, bo Dia po prostu zabronił. Zapewne będzie coś z jedzeniem tam więc nie kwestionowałem nakazów brata. W końcu wczoraj mi to tłumaczył, ale nie wszystko zapamiętałem. W sumie też nie wszystko mi mówił, bo chciał abym też miał zabawę w tym. Ogarnąłem się i była praktycznie dziewiąta gdy wsiadłem do swojego zentorno. Musiałem najpierw je naprawić, bo wczoraj trochę za bardzo obiłem się o balustradę i mam taką fest dużą rysę przez całe auto. Następnie po Monte, a potem na kwadraciak, bo tam zaczyna się zabawa.
-Dzień dobry pani Soniu potrzebuje szybką naprawę auta - przywitałem się z fioletowowłosą wychodząc z środka wozu i zostawiając otwarte drzwi wraz z kluczykami w środku.
-Jasne już się robi! Co tak wcześnie pastor tutaj robi tak poza tym?
-Dziś Evencik jest zimowy trzeba się przygotować! - odpowiedziałem z uśmiechem.
-A no tak! Ten event! To miłej zabawy życzę! - powiedziała wychodząc z auta. - Naprawione tylko proszę uważać, bo ulice są ślizgie!
-Tak wiem dziękuję! - odparłem wsiadając do auta. Wycofałem i wyjechałem z mechanika kierując się od razu pod blok Grzesia. Droga dosyć szybko minęła, a ja zaparkowałem na parkingu należącym pod jego blok. Opuściłem samochód zamykając go na pilota i wszedłem do bloku kierując się do windy. Wcisnąłem ostatnie piętro, a przy okazji poprawiając włosy. Nie spodziewałem się starszej kobiety gdy wychodziłem z windy.
-Dzień dobry panie pastorze - przywitała się uśmiechając się do mnie.
-Dobry - odparłem i ruszyłem do drzwi Monte. Szybko znalazłem odpowiedni klucz do drzwi i włożyłem go bez problemu, a myślałem, że będę musiał go budzić dzwonkiem. Jak widać pomyślał o tym. Czułem ten wzrok kobiety na sobie, ale wszedłem do środka zamykając drzwi za sobą. Wypuściłem powietrze z płuc opierając się o drzwi. Ściągnąłem szybko buty aby nie narobić bałaganu w mieszkaniu mężczyzny, a po chwili również odsunąłem kurtkę i powiesiłem ją na wieszaku. Rozejrzałem się po salonie, ale nie było nawet widać aby ktoś w nim był. Od razu skierowałem się do sypialni policjanta. Na wstępie spod koca i pościeli wystawała jego czupryna brązowych włosów. Po cichu podszedłem do łóżka i stanąłem nad nim. Nie wiedziałem ile już spał jednak czas nas gonił przez to musiałem go obudzić. Nie wiedziałem nawet w jaki sposób to zrobić więc wsunąłem dłoń w jego włosy i zacząłem delikatnie głaskać go. Po chwili uchylił jedną powiekę, a jego wzrok był niewyraźny jednak uparcie na mnie patrzył.
-Wstajemy Montiś - wyszeptałem schylając się bliżej i pocałowałem go w policzek, ale nie sądziłem, że będzie miał tyle siły z rana iż wciągnie mnie do łóżka. Opatulił mnie swoimi dłońmi tak, że poczułem te przyjemne ciepło bijące z jego ciała. Jednak gdy poczułem jego ciepły oddech na szyi, a zaraz po tym jego usta na niej. Przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze, a jak poczułem jak delikatnie wgryza się we mnie od razu powiedziałem dosyć chociaż bardzo chciałem to jednak nie mieliśmy na to czasu. Powiedziałem mu, że nie teraz i kazałem mu wstawać. Niechętnie na to przystanął chociaż nie dziwiłem się mu, bo wyglądał na mocno niewyspanego. Jednak był mi bardzo potrzebny teraz na nogach, a nie w łóżku. Oczywiście między nami panowała luźna rozmowa, a Monte podszedł do szafy myślałem, że wyciągnie ubrania z niej, ale gdy zaczął się rozbierać znieruchomiałem na łóżku. Widziałem go już kilka razy w bokserkach, ale zawstydzało mnie to jakoś gdy to właśnie on się rozbierał. Jednak gdy nie skończył na spodniach poczułem jak moje policzki zaczynają mnie piec, a mi zrobiło się gorąco. Nie wiem czy robi to specjalnie czy po prostu z zmęczenia, ale nie potrafiłem oderwać od niego wzroku, mimo iż chciałem uszanować jego prywatność. Śledziłem powoli od góry jego ciało uważnie aż po sam dół. Widziałem zalążki jego strefy intymnej jednak gdy ubrał na nie bokserki zagryzłem mocniej wargę niezadowolony z tego, ale wiedziałem że nie powinienem o tym teraz myśleć i w ten sposób. Chociaż bardzo kusiło aby sprawdzić jak daleko jesteśmy w stanie się posunąć. Kiedy się tylko ubrał w czarne spodnie oraz biały obcisły, ale z pewnością cieplutki golf spojrzał na mnie. Nie powiem, ale zawstydziłem się bardziej i uciekłem wzrokiem co mu się chyba nie spodobało gdyż podszedł do mnie. Nie potrafiłem się wysłowić przez niego, a on złapał mnie ostrożnie za podbródek starając zwrócić moją uwagę na sobie. Nagle poczułem jego ciepłe wargi na moich przez to spojrzałem na niego i od razu zrozumiałem, że o to skubańcowi od początku chodziło, a wykorzystał do tego subtelny pocałunek.
Jednak wybroniłem się od mówienia tego co mi chodzi po głowie. Wystarczyły proste gesty aby Grzesiu mnie zrozumiał i to było słodkie, że nie potrzebowaliśmy słów aby się dogadać. Opuściliśmy budynek mieszkalny i skierowaliśmy się do mojego auta.
-Zastanawia mnie to dlaczego się zarumieniłeś skoro mamy to samo w gaciach! - powiedział na co westchnąłem - Jakoś chłopaków nie jeden raz widziałeś i nie reagowałeś tak.
-Bracia to bracia, a ty to ty i tak jakoś reaguje na ciebie i nic na to nie poradzę - wymamrotałem, a on złapał mnie w tali.
-Schlebia mi to Erwiś - przygryzł mój płatek ucha przez co poczułem przyjemny dreszcz na ciele i na podbrzuszu - jednak po co jestem ci dziś potrzebny?
-Event zimowy jest i nie mam pary na niego, a trzeba mieć - odpowiedziałem.
-Z przyjemnością zostanę twoją parą na dzisiejszy dzień - wyszeptał mi do ucha i puścił mnie. Nie chciałem aby mnie wypuszczał z objęć i nie sądziłem, że jedna noc rozłąki po prawie tygodniu razem tak bardzo będzie na mnie oddziaływać negatywnie. Usiadłem za kierownicą i szybko ruszyłem na kwadraciak, bo w sumie nie było tak daleko. Nie zwracałem uwagi na światła czy też to, że jadę niezgodnie z przepisami. -Mam nadzieję, że chociaż będzie kawa - wymamrotał pod nosem przez to się zaśmiałem.
-Ile spałeś?
-Nie całe cztery godziny - odparł - ale jak znam życie event i tak policja będzie kontrolować czyli brać w nim udział więc z pewnością znalazłbym się w tym wszystkim.
-Zależy ile potoczy się ten evencik - odpowiedziałem i zaparkowałem samochód na wolnym miejscu czyli na chodniku tuż przy aucie policyjnym.
-Wiesz, że za to mandat dostaniesz? - spytał cicho się śmiejąc.
-To oni też, bo wziąłem przykład z nich - odpiąłem pasy i wysiadłem. Na kwadraciaku już był całkiem spory tłum ludzi chętnych wzięciu udziału w grze, którą zorganizował ciemnoskóry brat.
-Jak myślisz co będzie na tej całej grze? - zapytał Grzesiu, który stanął przy mnie więc mogłem zamknąć auto.
-Dia miał sporo pomysłów, ale co będzie to nie wiem dokładnie chociaż mówił mi lecz nie wszystko co bym chciał.
-Czyli wiesz, ale nie wiesz?
-Możliwe Monte - odparłem na jego pytanie - chodź, bo zaraz się zaczyna - dodałem i pociągnąłem go za dłoń w stronę ludzi. W końcu na środek wyszedł prowadzący całej zabawy czyli Dia ubrany w zimowe ciuchy.
-Witam wszystkich bardzo serdecznie na dzisiejszym Evencie! Kwadraciak to bardzo proste i pospolite miejsce, które nie jest idealnie do chodzenia! Jednak te miejsce ma swój magiczny urok, który chciałbym wam ukazać w czasie wspólnego rywalizowania!
Jakie konkurencie wybrał Dia?
Czyli chłopaki dadzą sobie radę?
2101 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro