Zdradź to co wiesz
Witam serdecznie w sobotnim rozdziale!
Jak tam samopoczucie po nocnym rozdziale?
Działo się trochę czyż nie :3
Na dole rozdziału zapraszam do zagłosowania! Bo to od was będzie zależeć jak będzie wyglądać od 24 maja rozdziały przez najbliższe dwa tygodnie!
Jakieś plany na weekend?
Miłego dzionka życzę wszystkim!
Perspektywa Dii
Od rana nie spałem musiałem Erwina obudzić o 6 aby móc zdążyć wszystko zrobić i przekonać się czy mamy się czym martwić, a na dodatek aby zdarzyć przed akcją z tym kontenerowcem co chcą napaść nasi.
Pełni, ubrany umyty i przygotowany ruszyłem do auta aby odebrać śniadanie dla nas. Stawiałem, że Montanha jest u Erwina więc zamówiłem nam coś dobrego do jedzenia. Miałem jeszcze trochę czasu aby obudzić siwego i dać mu się ogarnąć przed wyjazdem na cały dzień z domu. Dziś śniadanie na słodko czyli naleśniki z bananem, bitą śmietaną i czekoladą. Miałem jakoś ochotę na taki deser jako na śniadanie chociaż chłopaki wiedzieli o tym, że raczej zwykłego śniadania ze mną nie zjedzą. Kiedy odebrałem zamówienie ekspresowo wróciłem do naszego apartamentowca w którym mieszkaliśmy. Wystarczyło tylko wpaść do mieszkania Erwina i obudzić ich. Łatwe zadanie, ale z drugiej strony poważnie ciężkie. Im bardziej wchodzę do tego mieszkania i widzę co raz to więcej śladów na nich aż boję się, że pewnego dnia zobaczę coś nieprzyzwoitego w ich wykonaniu. Włożyłem klucze do drzwi i wszedłem do środka. Od razu zauważyłem kurtkę i buty Grzesia więc zapewne razem śpią w łóżku w pokoju Erwina. Ściągnąłem z siebie niepotrzebne ubranie i wszedłem do środka mieszkania. Reklamówkę jak zawsze położyłem na blacie w kuchni i otworzyłem uchylone drzwi do pokoju pastora. Od razu zauważyłem to jak śpią ze sobą, ale niestety potrzebowałem Erwina dziś.
-Chłopaki wstajemy! - powiedziałem i zauważyłem od razu, że Montanha otworzył oczy, które spoczęły na mnie.
-Cześć Dia - mruknął cicho i przetarł oczy - która godzina?
-6:30 - poinformowałem go na co zrobił zdziwioną minę.
-Tak wcześnie?
-Mamy coś do załatwienia z Erwinem - odparłem, a siwowłosy schował głowę w poduszce.
-Nie chce mi się! - wy marudził.
-No, ale trzeba - stwierdziłem, a on niechętnie wyszedł zapewne spod ciepłej pościeli.
-Yhym - mruknął i teraz zauważyłem cały jego prawy bok z mojej perspektywy, ale z jego to lewy bok, cały w malinkach i śladach zębów. Zerknąłem na Grzesia jak się okazało również miał na sobie malinki.
-Ogarnijcie się! - nie powiem trochę zawstydził mnie ten widok i uciekłem do kuchni, ale usłyszałem ich śmiech. -Nie śmiać się! Tylko ubierać!
-Spokojnie Dia przecież jesteśmy w bokserkach! - powiedział Montanha, a ja rozkładałem dla nas jedzenie.
-Ale cali w oznaczeniach jesteście! - odkrzyknąłem.
-Musisz się przyzwyczaić! - odpowiedział Erwin co mnie zdziwiło, bo nigdy nie był tak otwarty na takie rzeczy. Tym bardziej aby o nich mówić. Po chwili wyszli z pokoju i teraz zauważyłem na szyi u Grzesia malinki, które tworzyły literkę E. Nie mogłem wytrzymać i zaśmiałem się z niego.
-Hmm?
-Widziałeś co masz na szyi? - spytałem, a Erwin położył dłoń mi na ustach.
-Diaaaa no miał sam to zobaczyć!
-Wybacz braciszku, ale twoja szyja też wygląda ciekawie, ale nie tak bardzo jak jego - stwierdziłem, a Grzesiu poszedł do łazienki.
-EEEEERWIN!
-Oho głośnik się włączył - rzekłem, a mój brat zaczął dusić się ze śmiechu.
-Boże Erwin jak ja mam to niby zatuszować?!
-No nie da się - powiedział przez śmiech - ale przynajmniej każdy będzie wiedział do kogo przy należysz!
-Ale twoje da się zatuszować diable jeden!
-Trudno - wystawił do niego język.
-Dobra dosyć kłótni tylko śniadanie jemy! - wtrąciłem się w ich małą kłótnie, a oni spojrzeli na mnie - Chłopaki czas nas goni!
-Dobrze - mruknął i przeszedł obok Grześka, który uśmiechnął się do siwego. Widziałem pierwszy raz taki wzrok między nimi i zaczęło mnie zastanawiać do czego to doszło między nimi.
-To co robiliście wczoraj, że jedno jak i drugie skończyło o malinkowane? - spytałem ciekaw i podałem im talerze.
-Naleśniki z bitą śmietaną i bananem - mruknął Monte i zaśmiał się - co innego byś wpadł Dia!
-Na słodko trzeba zacząć dzień! - odparłem - Nie zmieniaj tematu! - od razu dodałem rozumiejąc działania Grzesia, który usiadł przy Erwinie.
-Kolacje zjedliśmy, oglądaliśmy film i umyliśmy się, a następnie do spanka - powiedział chociaż coś tu mi nie pasowało w tym gdyż byli zbyt śmiali wobec siebie. Jednak stwierdziłem, że wy pytam Erwina jak będziemy sami.
-Powiedzmy, że wam wierzę - odpowiedziałem i wziąłem się za śniadanie przyglądając się im uważnie jak za bluz wystają u nich malinki, które były mocno widoczne. Nie żebym kwestionował ich poczynań, ale robią jakieś większe kroki w przód i to definitywnie widać. -Od razu do pracy?
-Tak i tak nic nie mam do roboty - odparł z uśmiechem.
-To podwieziemy cię? - zaproponował Erwin.
-Fajny pomysł, ale corvette mam w garażu.
-No to klops - mruknąłem i odłożyłem talerz do zlewu.
-To odwiozę cię twoim - zaśmiał się i wstał z krzesła barowego - chyba, że nie mamy czasu - spytał się mnie z proszącym wzrokiem.
-Mamy jeszcze trochę - odparłem, bo widziałem jak dużo szczęścia daje mu on gdy jest blisko.
-Nie musicie jeśli wam się spieszy - wtrącił się Grzesiu - i nie dam ci prowadzić veci!
-Czyli nie dasz mi? - popatrzył na niego smutnym wzrokiem i już wiedziałem, że i tak osiągnie to co chce. Pokiwał głową na boki, ale odwróciłem się od nich aby umyć na szybko talerze, bo każdy z nas zjadł. Zerknąłem na nich i moje brwi podniosły się w górę widząc jak Erwin okrakiem siedział na Monte, a jego dłonie były owinięte wokół jego szyi. Jeszcze tego u nich nie widziałem. -Na pewno mi nie dasz?
-A mam wybór?
-Nie? - wyszeptał, ale dobrze było go słychać.
-Dobra chłopaki dosyć tych bliskości jedziemy! - przerwałem im niestety, a Erwin zszedł z kolan Grzesia, który wstał po chwili. Dosyć szybko ubraliśmy się w ciepłe ubrania i widać było po Grzesiu, że stara zasłonić jakoś malinki, ale zdegustowany poddał się widząc, że to nie działa.
-Nie ukryjesz tego - zaśmiał się Erwin.
-Nie dokuczajcie sobie, bo tobie Erwin też widać je - zacząłem trochę chronić Grzesia, który uśmiechnął się do mnie. - To jak jedziemy? - zapytałem gdy wyszliśmy na parking.
-Monteee? - Policjant westchnął i podał mu klucze do auta.
-Dobra będę jechać za wami - odrzekłem i skierowałem się do swojego samochodu. Jak zwykle Erwin przetrącił kilka śmietników, ale w sumie niczym jak Grzegorz, który nie wyrobi na zakręcie. Droga pod komisariat policji minęła szybko. Zaparkowałem tuż obok corvetty z której wyszli obydwoje uśmiechnięci i śmiejący się z czegoś.
-Uważaj na siebie Grzesiu - przytulił się do niego, a on objął go wtulając w siebie oraz chowając twarz w jego włosy.
-Ty również Erwiś -uroczo razem wyglądali. Montanha pożegnał się pocałunkiem w czoło z Erwinem, a mi pomachał ręką. Nie musiałem długo czekać, a Erwin wsiadł do mojego auta. Uśmiechnąłem się do niego szeroko.
-No bracie mów co się stało w nocy, że tak duża zmiana między wami wystąpiła w zachowaniu? - gdy spytałem o to zaczerwienił się gdy zacząłem jechać do miejsca docelowego.
-Nie mam zamiaru - wyszeptał.
-Erwin no weź bracie!
-Ja ummm...po prostu Monte wytłumaczył mi to co ty nie chciałeś - mruknął bardzo nieśmiało, a ja spojrzałem na niego zdziwiony.
-Doszło do czegoś między wami?! - spytałem zaskoczony.
-Nie! Nie! To znaczy może, ale nie o tym co myślisz! - powiedział zawstydzony.
-Ale doszło! To dlaczego tak śmiało wobec siebie dziś się zachowywaliście! - z uśmiechem prowadziłem samochód do pewnego miejsca w mieście w którym mieliśmy znaleźć informacje.
-Błagam Dia nie chce o tym rozmawiać - wyszeptał i oparł głowę o szybę, ale uśmiechał się pod nosem i mogłem zobaczyć jego nieobecny, ale szczęśliwy wzrok.
-To jesteście oficialnie chłopakiem i chłopakiem czy jeszcze nie? - spytałem ciekawsko, a on pokrecił głową na nie, ale nadal był radosny.
-Jeszcze nie jesteśmy gotowi na to - powiedział - lecz na pewno coś nas łączy więcej niż przyjaźń.
-Czyli wczoraj dużo się działo?
-Yhym - mruknął rozmażony.
-Jednak musimy się skupić Erwin na tym kto mu grozi - stwierdziłem, a on oprzytomniał.
-Masz rację. Nie pozwolę aby ktoś groził mojemu Montisiowi - rzekł, a ja zaparkowałem pod "firmą".
-Wpuści nas kolega od bocznego wejścia gdzie nie ma kamer. Da nam krótki moment dostępu do kamer w całym mieście więc musimy dobrze określić miejsce w którym pojechał - wytłumaczyłem mu jak ma wyglądać akcja. I w sumie poszło lepiej niż myślałem, bo pomógł nam od razu szukając odpowiedniego czasu momentu i wszystkiego co trzeba było. Znaleźliśmy się w małym pokoju gdzie było burko, komputer i krzesło obrotowe.
-Obserwatorium? - mruknął zdziwiony Erwin. -Kto spotyka się na obserwatorium?
-Nie ma tam kamer, a raczej my nie mamy dostępu do nich - powiedział Aron tutejszy informatyk w firmie. -Jedynie mamy możliwość z ulicy spojrzeć, ale nie wiem czy zobaczymy coś. Dokładnie o której godzinie to ma być?
-Punkt 19 - odparł Erwin.
-Podjechało auto - oznajmił i powiększył nam ekran jak tylko mógł spojrzeliśmy na rejestracje i spojrzałem na Erwina, a on na mnie.
-To chyba jaja - warknął braciszek - aby spół chwalał się z wrogiem!?
-Montanha nie jest głupi - stwierdziłem - musiał mieć coś na niego aby otrzymać od niego informacje inaczej Spadino nie jest rozmowny.
-Monte ma przejebane u mnie - prychnął.
-Dowiedzmy się lepiej coś więcej niż marnujmy czas na kłótnie - mruknąłem - dzięki Aron za pomoc.
-Zawsze do usług póki mnie nie wyjebią!
-Zapamiętam - uśmiechnąłem się do niego i pociągnąłem Erwina za sobą do wyjścia. -Myśl lepiej kto wyda nam wszystko!
-Colombo - odpowiedział - jest najbliżej Spadino.
-To mamy zadanie aby go porwać i dowiedzieć się co nieco - westchnąłem - czas nas goni już prawie 12, a akcja jest na 19!
-Mamy niecałą godzinę aby się wyrobić, a nie wiadomo ile utrudnień będziemy mieć! - westchnął zrezygnowany -A może po prostu to jest żart?
-Raczej jakby był żart to nie żegnał, by się z tobą tak długo - odparłem i wsiadłem do samochodu.
-Dlaczego on?
-Nie wiem, może podpadł Spadino? Wiesz, że ten skurwiel jest mściwy - powiedziałem i odpaliłem samochód. -Mam nadzieję, że masz przy sobie pistolet, bo jedziemy się przebrać i porwać pana Colombo!
-Mam - mruknął.
-To dobrze - powiedziałem i jechałem na najbliższy sklep aby ubrać się inaczej żeby nas nie rozpoznano od razu. Potrzebowaliśmy jedną osobę, która wyśpiewa nam wszystko co wie, a nawet jeśli nie wie to lepiej aby wiedziała. Zaparkowałem pod sklepem i wpadliśmy do sklepu. -Bierzemy taki sam zestaw aby nie wymyślać zbyt długo - oznajmiłem i wziąłem czarną bluzę, spodnie bojówkarskie i czarną maskę na twarz. To samo wziął Erwin i ubraliśmy się od razu w nowe cichy biorąc te co w nich przyszliśmy. Jeszcze tak wkurzonego Erwina nie wiedziałem. Widać było po nim, że jest wkurwiony na spadiniarzy, którzy za bardzo sobie pozwolili. Sam byłem zdziwiony tym dlaczego szukał informacji właśnie u nich, ale z drugiej strony rozumiałem, że musi być za tym jakaś grubsza sprawa o której nie chce mówić nam. Nie wszystko w sumie sobie mówimy i szanujemy to więc powinniśmy uszanować też Grzesia decyzję. Lecz Erwin ma tu rację, bo to nie przelewki jak ktoś grozi komuś śmiercią, a jak zaczynają z policjantem to i z nami. Wziąłem w spodniach miałem pistolet i właśnie parkowaliśmy przed restauracją All'Oro.
-Szybka akcja, wpadamy, zgarniamy i zawozimy w ustronne miejsce - rzekł Erwin na co kiwnąłem głową.
-Wybrałeś miejsce gdzie będzie najlepiej go przesłuchać?
-Katakumby - odpowiedział w sumie nie zdziwiłem się miejscem, ponieważ było najbliżej i najbezpieczniejsze gdyż nikt nie wchodził tam.
-Dobra - założyłem maskę na twarz i wysiedliśmy. Wbiegliśmy do środka i kazaliśmy wszystkim podnieść ręce w górę. Jak myślałem starszy pan był za ladą, a kącie lokalu byli jacyś klienci. Nie obchodzili oni nas. -Ręce do góry i na widoku! - przeskoczyłem blat i zakułem go, a następnie nałożyłem mu worek na głowę. Wyciągnąłem go siłą, a on próbował jakoś nas przebłagać abyśmy porozmawiali na spokojnie. Lecz na spokojnie się skończyło się gdy dowiedzieliśmy się kto jest winien gróźb Grzesia. Wrzuciłem go do bagażnika i z piskiem opon odjechaliśmy z miejsca zdarzenia nim przyjedzie policja. Na szczęście dojazd pod katakumby przebył spokojnie i bez komplikacji była praktycznie 13 gdy zaparkowałem samochód w krzakach.
-Weźmiesz go?
-Jasne - odparłem i wyciągnąłem go z bagażnika, a następnie zacząłem prowadzić do wrót tak zwanego piekła gdzie króluje Marian. Przywiązałem go do krzesła w rogu katakumb, które kiedyś tu znieśliśmy.
-Ściągnij mu ten worek - tak więc zrobiłem jak kazał Erwin. Mężczyzna po mrugał powiekami aby przyzwyczaić się do mroku, który tu panował, a jedynie pochodnie dawały światło.
-Kim jesteście?
-Chyba się pomyliłeś Colombo to my zadajemy pytania - powiedział i uderzył go w twarz z pieści tak, że głowę odrzuciło mu w bok. -Co wiesz o Spadino i Montanhie!
-Nic!
-Jeszcze raz! Co kombinuje Spadino przeciwko policjantowi?
-Nic wam nie powiem!
-Błąd - powiedziałem i uderzyłem go w brzuch.
-Lepiej zacznij współpracować!
-Ja mam cały dzień wy zaledwie kilka godzin - uśmiechnął się do nas i zaśmiał się, ale Erwin uderzył go z buta w brzuch na co mężczyzna skrzywił się z bólu - nie powiem wam niczego!
-Zobaczymy - warknął siwowłosy, który był zdetermiowany do wyciągnięcia tych informacji choćby siłą z starszego mężczyzny. Tak więc najpierw go otukliśmy, a następnie przeszliśmy do tych bardziej prawidłowych tortur, które naprawdę dawały sporo bólu i cierpienia.
-Ostatni pytam raz - warknął Erwin, który wycelował pistolet w stronę skatowanego mężczyzny. -Nie mam nic do stracenia aby cię zabić i tak wiem już swoje co mi potwierdziłeś!
-Błagam nie zabijaj mnie - wyszeptał ciężko.
-Więc mów co wiesz - powiedziałem patrząc się na niego.
-Dobrze - wyszeptał.
-Co łączy Spadino i Montanhe?
-Policjant ma dowody na to, że pan Panacleti prowadzi zorganizowaną grupę przestępczą oraz ma skorumpowanego policjanta - powiedział ledwo więc dałem mu trochę wody za co był mi wdzięczny, ale chcieliśmy tylko wiedzieć co ma w planach - więc wykorzystał to iż wiecie o towarze i na niego polujecie aby wrobić policjanta, który poszukiwał informacji o dowodzącym bałwankami. To ma być wyłącznie pułapka na policjanta, który zaszkadza nie tylko nam, ale i Kuiowi. Chińczyk ma być tylko pośrednikiem, który zabije policjanta, ale nie wie, który to jest.
Czy Colombo mówi prawdę?
Czy naprawdę coś grozi Monte?
2223 słów
Zasada głosowania jest prosta!
Proszę aby każdy kto chce pod opcjami "opcja numer 1 i 2" napisał co tylko chce, ale żeby było pod napisem. Wtedy będzie mi lepiej po prostu po ilości komentarzy zobaczyć, która opcja jest lepsza dla was!
Oddajemy jeden głos!
Dziękuję bardzo ❤️
Opcja numer 1
Opcja numer 2!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro