Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zaufanie?

Po tym jak wyjechaliśmy z gór i lasów na asfaltową drogę byliśmy jakiś niecały kilometr od miasta Paleto do którego kierowaliśmy się nie pospiesznie. Gdy tylko wyjechaliśmy do miejsca zabudowanego otrzymaliśmy informację o włamaniu się na dom nieopodal naszego położenia.

-O kurwa włamanie! Jedziemy! - pobudziłem się do działania i włączyłem koguta dając gaz do dechy.

-Ten po lewo dom wyłącz koguta najlepiej - powiedział Pisi i wysiadł z samochodu, a ja wyłączyłem sygnalizację i również opuściłem samochód, zamykając go aby nikt go nie ukradł.

-Nie zgłaszamy na radiu iż idziemy sprawdzić to?

-02 i 01 sprawdzamy potencjalne włamanie do domu na Paleto - powiedział do radia, a ja pokiwałem głową na boki gdyż nawet nie użył on nawet kodów. Jednak teraz tym się nie przejmowałem tylko wyciągnąłem pistolet łapiąc go pewniej w dłoni.
- na cicho i spokojnie - szepnął do mnie - wchodzimy - otworzył cicho drzwi i wszedł do środka, a ja zaraz za nim. Na szczęście dom był jedno piętrowy więc to był plus dla nas gdyż nie trzeba było się rozdzielać. Szeryf pokazał mi palcem iż on idzie sprawdzić dwa pokoje, a ja skierowałem się do salonu gdzie natrafiłem na mężczyznę, który grzebał w szafkach ładując wszystko do czarnego worka.

-RĘCE DO GÓRY! - wykrzyczałem pewniej łapiąc pistolet aby nie zrobić jakieś głupoty. - Ruchy! - ponagliłem go nie spuszczając go z oka. Czy nie zrobi czegoś niebezpiecznego gdyż nie widziałem czy ma broń czy też nie, ale dla bezpieczeństwa wolałem uważać. Mężczyzna podniósł powoli ręce ówcześnie zostawiając łup na ziemi widać było po nim, że jest w szoku.

-Ja będę do niego celować Grzechu, a ty go kajdankami zakuj - powiedział do mnie Pisicela, który nawet nie wiem kiedy pojawił się przy mnie. Schowałem pistolet do kabury i złapałem za kajdanki, które były przypięte do paska na moim biodrze. Podszedłem sprawnie do mężczyzny ubranego na czarno, a jego twarz była zamaskowana przez bandame, ale skupiłem się na z lutowaniu mężczyzny.

-Podaje pan ręce lewa i prawa - powiedziałem kując go w kajdanki i łapiąc za nie aby obrócić go w stronę mojego dzisiejszego partnera.

-No i po co to panu było? - zapytał kręcąc głową na boki.

-Ja sprzątam tu tylko no panowie do gadajmy się!

-Z maską na twarzy? - zapytałem kręcąc głową na boki z tego głupiego tłumaczenia.

-Tak, aby mi kurz nie leciał na twarz!

-Panie drogi przyznaj się od razu, a nie będziesz dłużej siedzieć w więzieniu - rzekł Janek.

-Jak dla mnie to jest oczywiste iż pan po prostu okrada dom i nie ma gadania, że nic takiego nie ma miejsca. Gdyż dostaliśmy poinformowanie o włamaniu.

-Więc panie włamywaczu mamy dowody na to iż jest pan winny dlatego też nie ma pan żadnej wymówki na to, że jest pan niewinny, ponieważ pana złapaliśmy na gorącym uczynku - oznajmił 02 i trochę się zakręciłem już co on mówi.

-Niech pan nie walczy, bo i tak to bez sensu - dodałem wyciągając go z domu, który okradał i zatrzymałem go przy samochodzie - 01 szef policji Gregory Montanha! - wy legitymowałem się by móc przejść do rewizji osobistej - Ma pan coś przy sobie niebezpiecznego co by mnie mogło zranić? - spytałem zaczynając go przeszukiwać czy nie ma czegoś nielegalnego.

-02 plus 1 pomyślne zakończenie interwencji będziemy jechać na komendę - zgłosił, a ja po tym jak przeszukałem mężczyznę, który nie posiadał nic niebezpiecznego przy sobie chciałem wsadzić do samochodu.

-Głowa nisko - pomogłem mu wsiąść do radiowozu z tyłu za miejscem kierowcy i zamknąłem drzwi, a następnie wsiadłem sam do radiowozu - zna pan swoje prawa? - spytałem zasiadając za kółkiem.

-Nie - odparł.

-Ma pan prawo do adwokata do telefonu, który nie będzie trwać dłużej niż 3 minuty. Każde wypowiedziane słowo będzie użyte przeciwko panu - powiedział Pisicela, który zapinał pasy i mnie wyprzedził w powiedzeniu mirandy - która jest godzina? - popatrzyłem na tablet.

-Druga dwadzieścia -oznajmiłem - a co?

-Będę kończyć służbę.

-To pojedziemy do miasta na komendę - powiedziałem patrząc się na patrol partnera.

-Dzięki, bo niby moglibyśmy tutaj na komendzie załatwić, ale i tak potem musiałbym dostać się do miasta.

-Wiem wiem Janek, dlatego też jadę do miasta - odparłem jadąc w stronę miasta na bombach aby było jak najszybciej. Auta rozjeżdżały się na boki przepuszczając mój samochód uprzywilejowany.

-02 plus 1 status 7 na komendę Mission row z zatrzymanym - zakomunikował mój radio operator.
Z autostrady od razu znaleźliśmy się na kwadraciaku gdyż to była najszybsza wylotówka na autostradę w stronę Sandy jak i Paleto. Nagle mój samochód przez przypadek wpadł w poślizg czego totalnie się nie spodziewałem.

-Spokojnie mam to pod kontrolą - powiedziałem i szybko skręciłem kierownicą w przeciwną stronę przez to z poślizgu zrobiłem zgrabny drift wychodząc z tego bez uszczerbku na zdrowiu.

-Grzechu jak to klei! - zaśmiał się, ale i tak trzymał się uchwytu nad oknem dla swojego bezpieczeństwa.

-Ciekawe dlaczego tak się stało - mruknąłem ciekawy tym, że auto nagle straciło swoją przyczepność do jezdni.

-Najważniejsze, że nic się nie stało - stwierdził Pisi puszczając się uchwytu.

-Myślałem, że lubisz dreszczyk  adrenaliny- rzekłem z uśmiechem i zajechałem na tył komendy gdzie było specjalne wejście od razu do cel.

-Lubię, ale nie wtedy gdy jestem zmęczony - rzekł gdy zaparkowałem auto na parkingu - Zajmiesz się nim?

-Tak idź do domu poradzę sobie.

-Dzięki, 02 status 3 dobranoc - zgłosił na radiu - Pa Grzechu.

-Pa! Zapraszam pana za mną! - powiedziałem i wprowadziłem go na cele. Grzecznie za mną podążał, bo w sumie nie miał wyboru - Może pan wybrać sobie cele - powiedziałem uprzejmie.

-Chce do pierwszej celi - odpowiedział, a ja mu ją otworzyłem.

-Dobrze więc niech pan stanie pod ścianą każdy niepowołany ruch wezmę za napaść na funkcjonariusza i użyje tasera na panu - oznajmiłem wchodząc za nim do celi - przedstawię się jeszcze raz więc 01 szef policji, Gregory Montanha. Przeszukam ponownie pana - więc ponownie przeszukałem go czy nie posiada czegoś więcej - zabieram telefon, zapalniczkę i wytrych. Otrzyma to pan z powrotem przy wejściu z więzienia - poinformowałem go co stanie się z jego rzeczami - pan się nie rusza puki nie powiem, że pan może.

-Dobrze.

-Może pan się odwrócić - oznajmiłem, a on podszedł do krat - poproszę o ręce to rozkuję pana! - wykonał polecenie, a po chwili był już wolny, a ja wyciągnąłem tablet - Poproszę pański dowód osobisty - oczywiście podał go po czasie, bo nie wiedział gdzie go niby włożył. Po prostu nie ułatwiał pracy myśląc, że go przez to chyba wypuszczę - dobrze panie Jons, oddaje - jego dowód osobisty znalazł się u niego - dziś to będzie tysiąc dolarów grzywny i 4 miesiące czy pan zgadza się?

-Raczej nie mam wyboru - westchnął.

-Nie niestety nie ma pan wyboru, proszę o podpis tutaj i zaraz będzie po pana służba więzienna - powiedziałem patrząc się jak podpisuje elektrycznym długopisem miejsce w tablecie - miłej resocjalizacji proszę pana - rzekłem - poproszę jednostkę więzienną na komendę Mission row do cel. Dziękuję - podałem komunikat na radiu i opuściłem cele gdy mężczyznę zabrała służba więzienna. Gdy skończyłem sprawy na dole była już trzecia w nocy albo dla kogo jak woli była trzecia nad ranem. Wszedłem po schodach na górę kierując się do biura.

-Dobranoc szefie - powiedział Shelby.

-Dobranoc - odpowiedziałem i przeszedłem obok niego. W biurze jeszcze kilka rzeczy czekało aż podpisze czy uzupełnie, dlatego chciałem jak najszybciej to zrobić aby wykonać swoją pracę. Usiadłem na fotelu i zamknąłem na chwilę oczy - ciężki dzień - mruknąłem do siebie i popatrzyłem na papiery, które leżały na biurku. Popatrzyłem jeszcze na tablet oraz na rozłożenie jednostek dostępnych o tej godzinie i aż się zdziwiłem iż jest tylko pięciu policjantów na służbie. Wziąłem do ręki pierwszy plik kartek do przeczytania uważnie gdyż to była umowa z mechanikami z dwóch innych firm i musiałem zdecydować kto wstępnie da nam więcej możliwości niż konkurencja. Tak więc wczytałem się w kilku stronicowy dokument z którego musiałem wywnioskować czy Dychanik czy Carzone będzie bardziej opłacalne. Dlatego też na czystej kartce notowałem plusy i minusy obydwóch organizacji mechanicznych. Nim się obejrzałem była już prawie 4 nad ranem. Przetarłem oczy ze zmęczenia i stwierdziłem, że pora iść do domu spać.

-01 status 3 - powiedziałem i skierowałem się do szatni wyłączając wszystkie alarmy i powiadomienia, ale jeszcze zostając na radiu.

-32 do 01 - usłyszałem w słuchawce gdy rozpinałem koszule policyjną.

-01 do 32 zgłasza - odpowiedziałem nie spodziewając się tego.

-Dostaliśmy poinformowanie o strzałach jednakże prowadzimy pościg za złodziejem kasetki. Nie mamy na tyle dostępnych jednostek aby sprawdzić strzały - słuchałem uważnie co do mnie mówi mój towarzysz.

-01 status 1, 10-5 na potencjalne strzały - oznajmiłem na radiu nie zapinając nawet munduru tylko zbiegłem na dół komisariatu i skierowałem się do mojej radiolki.

-Dziękujemy szefie i przepraszamy - zakomunikował funkcjonariusz na radiu.

-Nic się nie stało - odpowiedziałem mu, włączając wszystko w radiowozie i kierując się na GPS gdzie wystąpiły strzały. Były one na wylocie z miasta w stronę Paleto czyli prawie po drugiej stronie miasta na północny zachód. Od razu włączyłem sygnalizację świetlną i wyjechałem z tylniego parkingu kierując się w wyznaczoną stronę. Na moim liczniku ukazywała się liczba 200km na mile. Gdyż dość mocno paliłem gumy aby dojechać najszybciej na miejsce zdarzenia, ponieważ nie wiadomo czy ktoś nie jest ranny. Powoli dojeżdżałem na miejsce strzelaniny i co ukazało się moim oczom to auto, które było na poboczu i miało wgniecony bok od strony kierowcy. Włączyłem sygnalizację na trójki aby tylko święciły, a światła dałem na długie aby mieć więcej światła i więcej widzieć gdyż w tym odcinku było naprawdę ciemno. Wysiadłem z samochodu nawet zapominając go zamknąć. W dłoniach znalazł się pistolet na wszelki wypadek gdyby to była jakaś pułapka. Podszedłem sprawnie do wykolejonego wozu.

-Halo jest w środku ktoś? - spytałem i podszedłem do drzwi kierowcy. Moim oczom ukazał się nie przytomny mężczyzna, który na szczęście oddychał jednak musiał być nieźle  poturbowany po takim zderzeniu - Halo proszę pana słyszy mnie pan? - zadałem kolejne pytanie i otworzyłem drzwi, które odpadły nim zdołałem do końca je otworzyć - Kurwa!

Popatrzyłem na mężczyznę i wstępnie oceniłem jego stan. Jego samochód nie wyglądał najlepiej, a przednia opona była przebita. Nie czekając na nic więcej tym bardziej na to iż samochód mógł być jeszcze w gorszym stanie niż wyglądał, odpiąłem siwowłosego z pasów i delikatniej jak umiałem włożyłem rękę pod jego kolana, a drugą umiejscowiłem na plecach. W ten sposób wydostałem go z samochodu i skierowałem się do swojego aby opatrzeć go bądź zawieść na szpital.

-C-co się dzieje? - usłyszałem cichy i zdezorientowany głos, który był dość przyjemny dla ucha.

-Spokojnie - powiedziałem i pomogłem mu usiąść na karoserii przedniej maski - czy pamięta pan go się wydarzyło?

-A co miało się wydarzyć? Nie widzi pan? - podniósł na mnie swój głos i złapał się za głowę, która musiała go boleć.

-Da pan radę utrzymać się na siedząco?

-Raczej tak - odparł spokojniej i zaczął się mi przyglądać, ale za bardzo nie miał jak gdyż zniknąłem za swoim samochodem otwierając bagażnik i wyciągając apteczkę. Po szybkiej chwili wróciłem do niego.

-Czy boli pana coś więcej niż głowa?

-Ręka - po tym jak to powiedział spojrzałem na jego prawą rękę gdzie był ślad po po strzale i nie wyglądało to zbyt dobrze.

-Jest strasznie późno nie wiem czy jakieś jednostki będą dostępne z EMS - westchnąłem i otworzyłem apteczkę szukając gazików oraz wyciągałem wodę utlenioną - czy dałbyś radę ściągnąć tą koszulę? Nie chce ją ci niszczyć - odparłem i popatrzyłem w jego oczy, które wyglądały jak złoto w tym mroku. Szybko jednak się ogarnąłem, bo mężczyzna był ranny i trzeba było go opatrzeć. Popatrzył na koszulę w którą był ubrany i od razu zrozumiałem aluzję gdyż mógł mieć problem z odpięciem guzików jedną dłonią. Odłożyłem gaziki i wodę utlenioną na pokrywkę apteczki, a po chwili zacząłem odpinać jego guziki i w oko wpadła mi jego koloratka na kołnierzu - Jesteś księdzem? - zapytałem ciekawy i pomogłem ściągnąć mu koszulę.

-Pastorem czy to tak trudno rozróżnić? - prychnął przewracając oczami.

-Dla mnie koloratka to koloratka - odparłem - ksiądz czy pastor to się nie różni - rzekłem i położyłem koszulę na maskę samochodu. Wziąłem gazik i nasączyłem go wodą utlenioną, która powinna odkazić jego ranę. Przyłożyłem gazik do jego rany co spotkało się z cichym syknięciem ze strony duchownego - wybacz, ale niestety musi to tak boleć. Niestety to nie jest szpitalny płyn odkażający tylko policyjny co bardziej piecze, ale działa - wyjaśniłem i gdy odkaziłem jego ranę, wziąłem bandaż i sposobem skrzyżnym zabandażowałem jego ranne ramię - To powie ksiądz co się wydarzyło?

-Pastor i pamiętam tylko, że jechałem autostradą, a tu nagle jakieś auto nie widziałem jakiej marki czy kto kierował gdyż jest tu za ciemno aby kogoś rozpoznać, a jechał bez świateł - zaczął mówić dość bardzo płynnie - usłyszałem tylko wystrzał z broni palnej straciłem panowanie nad autem i chyba we mnie wjechał... Nie jestem pewien za szybko to się stało - gdy mówił swoją teorię co się wydarzyło sprawdziłem jego głowę czy wszystko z nią w porządku, ale wyglądało na to iż tylko uderzył się mocno w nią gdyż jak dotknąłem lewą stronę głowy to za syczał z bólu.

-Przepraszam - powiedziałem i tylko przetarłem świeżym gazikiem jego czoło dla pewności iż nie jest poważnie ranny. Schowałem nie potrzebne rzeczy do apteczki, a zużyte przedmioty wrzuciłem do woreczka i szczelinie zamknąłem. Będąc pewny, że nic nie zagraża mężczyźnie odsunąłem się od niego gdyż cały czas praktycznie go nieodstępowałem nawet na krok co było jak dla mnie bardzo dziwne zachowanie. Wziąłem radio do ręki i ustawiłem częstotliwość EMS'u - 01 do EMS czy jest ktoś dostępny? - przetarłem zatoki zmartwiony - 01 do EMS czy jest ktoś na służbie? - jednak znowu spotkała mnie cisza z czego nie byłem zadowolony i przeklinąłem.

-Nikogo nie ma? - spytał i powoli ubierał się w swoją koszulę.

-Jak na złość - westchnąłem i popatrzyłem się na mężczyznę, który uśmiechnął się do mnie.

-Co tak wolno w ogóle jednostki reagują?

-Jest tylko trzy jednostki na mieście myślisz, że nagle porzucą coś aby jechać sprawdzić strzały?

-A dlaczego masz rozpięty mundur? - podniósł brew do góry.

-Zgłosiłem status 3, ale poproszono mnie abym sprawdził to - odparłem.

-Jeśli mogę to możesz się wy legitymować?

-01 szef policji Gregory Montanha - przedstawiłem się księdzowi.

-Miło mi Erwin Knuckles Pastor!

Co zrobi Montanha?
Co wymyślił Erwin?

2286 słów

Wesołego nowego roku i zachlanego owocowego piątku!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro