Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Skorumpowany?

Tak jak obiecałam rozdzialik dla was!
Miłego czytania!
I kolejny dopiero w sobotę o 9:00

Perspektywa Montanhy

Od minionego dnia, a raczej nocy, którą spędziłem na rozmowie o wszystkim i niczym z Erwinem, minęło sporo czasu. Wszystko między nami można powiedzieć, że wróciło do normy. W wolnym czasie czyli wieczorami spotykam się z ekipą Pastora, a w czasie dnia bywam na służbie. Wiedziałem o ich przekrętach jednakże nic nie mówiłem z tego moim towarzyszą z pracy. Nie powiem, nie czułem się z tego dumny jednakże coś musiałem zaryzykować aby móc przebywać bezpiecznie wśród nich. Mimo iż rozumieliśmy siebie nawzajem, że żadna ze stron nie wyda nic to jednak był jakiś procent z tego, że coś pójdzie nie tak. Po prostu było to ubezpieczenie moje jak i dla ich. Ja nie wyciągałem informacji, których nie chcą mówić, a ja nie mówiłem im nic związanego z policją. Dzięki temu byłem traktowany jak członek grupy jeśli nawet byłem policjantem. Nie ingerowałem jednak w życie mafijne, bo nie chciałem tego, mimo iż raz dostałem pewną propozycje od ich strony. Ubrałem się właśnie w swój mundur i poprawiłem włosy do tyłu.

-Witaj Grzesiu - przywitał się Hank wchodząc do szatni w której byłem.

-Cześć Hankuś! - uśmiechnąłem się do niego.

-Co tak wcześnie szefie? - zapytał podchodząc do swojej szafki.

-A, bo wcześniej wróciłem do domu - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

-Wcześniej to do której siedziałeś z Pastorem? - spytał ciekawy.

-Byliśmy w barze z ekipą i dość dobrze spędziłem czas - odparłem - a ty Hank jak spędziłeś wolny czas?

-A byłem do późna na służbie - odpowiedział z uśmiechem.

-Było coś ciekawego?

-Raczej nie chociaż podsłuchałem rozmowę high commandu i coś się kroi Grzesiu.

-Co takiego? - zmrużyłem powieki nie za bardzo rozumiejąc.

-To chyba będziesz musiał porozmawiać z Capelą i Pisicelą.

-Na pewno porozmawiam - oznajmiłem gdyż chyba od niego się nie dowiem chociaż warto spytać - a wiesz co się kroi?

-Podobno coś górze się nie podoba i mają z kimś porozmawiać o tym.

-Dobra to co wspólny patrol? - zaproponowałem z uśmiechem aby zmienić temat.

-A jakże!

Tak więc skończyłem na patrolu w swojej ukochanej corvettcie z Hankiem. Poranek był całkiem spokojny jak na taki zwyczajny listopadowy dzień. Powoli zbliżała się zima i nic nie było by w tym złego w sumie gdyby owa pora przypominała mi o pewnej sytuacji.

-Szefie!

-Tak Hank?

-Czy mógłbym przejechać się seu?

-No dobrze - odparłem gdyż wiedziałem, że mój przyjaciel bardzo duży miał popęd do jednostki seu gdy się tylko pojawiły w naszym mieście. W ten sposób do późnego popołudnia jeździł on na miejscu kierowcy, a ja byłem radio operatorem. Nie powiem, ale gdy ekipa zakonu spała bądź robiła ludzkie rzeczy było nudno, bo oprócz piratów drogowych nic więcej się nie działo w mieście. W radiowozie była puszczona muzyka na fula przez to mieliśmy jakieś zajęcie, ale nie zauważyłem, że ktoś dzwonił gdyż muzyka z radia jak widać zagłuszyła wszystkie inne dźwięki oraz wibracje. Spojrzałem na ekran telefonu i zdziwiłem się iż Erwin dzwonił o tej godzinie. Ściszyłem radyjko, a Hank popatrzył na mnie z pytaniem - muszę oddzwonić - poinformowałem go wybierając numer do pastora.

-Dobra - odpowiedział i jechał w stronę winnicy.

-Halo Erwin co chciałeś? - zapytałem ciekawy co szykuje mężczyzna.

-Mamy darmowe karnety na siłownię i dziś lecimy sprawdzać co to daje. Chcesz wybrać się z nami?

-O której? - spytałem ciekawy.

-O siedemnastej na molo otworzyli tam właśnie nową siłownię - oznajmił - spokój Carbo!

-Pozdrów chłopaków - powiedziałem z uśmiechem - no zobaczę czy się wyrwę z pracy wiesz niby spokój dziś, ale zawsze może coś się zmienić!

-Nie no dziś luz mamy dziś tylko zabawa!

-To w sumie dobrze - uśmiechem się delikatnie na tą wiadomość - zadzwonię gdy będę coś wiedzieć.

-Dobra to do usłyszenia Monte - rozłączył się, a ja schowałem telefon do kieszeni.

-Co chciał Pastor?

-A zdobył karnety na siłownię i zapraszają mnie na chwilę.

-W sumie to nie jest taki zły pomysł szefie aby załatwić nam karnety na siłownię - stwierdził brunet prowadząc samochód.

-Może masz rację. Porozmawiam o tym z Jankiem.

-Dzięki szefie!

-01 status 1 dzień dobry! - usłyszeliśmy na radiu komunikat więc zaraz się przekonam co się kroi.

-Również 02 status 1.

-Czy 03 jest na służbie?

-10-2 jestem - odpowiedziałem do radia.

-Chodź na komendę mamy kilka spraw!

-10-4 jedziemy - odparłem do radia - lecymy na komendę.

-Tak jest, a jak szef będzie wyjaśniał sprawy to mógłbym jeszcze pojeździć seu?

-Jasne póki nie jest mi potrzebne to tak - zezwoliłem w końcu każdy powinien mieć szanse do zabawy i jazdy seu.

-01 i 02 idziemy na radio 5, 03 również przejdź - poinformował mnie Capela na radiu.

-10-4 - odpowiedziałem i przekręciłem pstryczkiem na radio piąte.

-Za ile będziesz Montanha? - spytał Pisi.

-Dajcie mi od pięciu do dziesięciu minut, bo wracamy z patrolu w bogatych dzielnicach - odpowiedziałem zgodnie z prawdą gdyż trochę zajechaliśmy za daleko od miasta, ale tu też od czasu do czasu trzeba zrobić patrol.

-Oczekujemy w biurze - odrzekł i nie podobało mi się to.

-Coś chyba jest poważnego, że od razu chcą rozmawiać z tobą Grzesiu - mruknął Hank.

-Ogarniemy to spokojnie cokolwiek by to nie było - odpowiedziałem, ale dość ekspresowo znalazłem się w biurze, w którym czekał na mnie Capela z Pisicelą. Wyglądali na bardzo zmartwionych i niezadowolonych, co nie było chyba dobrym znakiem dla mnie.

-Dobrze, że jesteś - powiedział cicho Janek i spuścił głowę w dół.

-Co się dzieje? - zapytałem stojąc między fotelami, a tuż przed biurkiem.

-Może lepiej usiądź - zaproponował Capela i pokazał dłonią na lewy fotel. Tak więc bez ociągania usiadłem i widząc ich poważne oraz delikatnie przerażone miny zacząłem się stresować. Minęło pięć minut, a oni nie odezwali się do mnie słowem tylko patrzyli na siebie nie wiedząc chyba jak zacząć tą rozmowę.

-Powiecie w końcu o co chodzi czy będziecie tak ciągle milczeć? - zapytałem wytrącony delikatnie z równowagi ich milczeniem.

-Sprawa jest nie za ciekawa Grzesiu i nie bądź na nas zły, bo to nie my decydujemy o wyższych rzeczach czy decyzjach - w końcu zaczął gadać Janek.

-Mówcie w końcu!

-Wyżej od nas położonym nie pasuje im twoja przyjaźń z grupą mafijną zwaną zakonem - wydusił z siebie Capela.

-Co? - popatrzyłem na nich z niedowierzaniem jakbym się przesłyszał.

-Śmią mówić iż jesteś korumpem i pracujesz z Erwinem Knucklesem - powiedział teraz Janek.

-Ja praca z zakonem?! - złapałem się za głowę nie mogąc tego przetrawić - Mają chociaż jakieś dowody, iż oskarżają mnie o coś takiego?!

-Twoje bliskie relacje z całą paczką iż spędzasz dnie w pracy, a po pracy z ekipą Pastora - mruknął Capela opierając brodę o złączone ręce, które oparł o biurko.

-Nie mają dowodów, a mnie oskarżają?! To jest kurwa śmieszne! - podniosłem się z fotela - Dbałem od samego początku o to aby nie było wśród nas sprzedawanych kurw, a mnie oskarżają o to, bo mam z nimi jakaś relację?!

-Grupa Erwina jest najbardziej odnotowanych grup przestępczych i przyznawali się nie jeden raz do tego. Erwin i kilka osób z jego otoczenia siedzieli za terroryzm Grzesiu - wtrącił się Janek - Rightwill mimo iż ci ufa to reszta z góry nie. Mają powody do tego aby cię oskarżać o to mimo iż dowodów brak.

-To jest żałosne! Nie zniżył bym się do tego aby sprzedać nikogo z was! Jesteśmy kurwa rodziną! - krzyknąłem, ale aby uspokoić się przeszedłem wzdłuż biura tam i z powrotem - Co mi grozi?

-Najmniejszym przypadku degradacja na stanowisko niskie abyś nie miał dostępu do informacji - odrzekł cicho Dante.

-A w najgorszym przypadku? - zapytałem zdenerwowany tym wszystkim. Jednak znowu zapanowała cisza.

-Lota z Lspd - powiedział cicho 02 i odwrócił wzrok ode mnie. Załamany usiadłem na kanapie gdyż oznaczało to wszystko, że muszę zaprzestać spotykania z Erwinem i resztą.

-Dlaczego chcą mi coś takiego zrobić? - wydusiłem z siebie cicho - Staram się ile mogę aby wszyscy byli bezpieczni. Robię wszystko prawidłowo zgodnie z kodeksem, nie robię nic nielegalnego!

-Spokojnie Grzesiu znajdziemy rozwiązanie na to tylko po prostu na razie nie zbliżaj się do grupy Knucklesa? - zaproponował Capela, ale po jego twarzy było widać, że też nie pasuje mu to, że mam zaprzestać kontaktu z ludźmi.

-Czyli według was po prostu mam od tak porzucić przyjaciół, bo to tak chce góra? Nie wiecie ile czasu i uczuć kosztowało mnie omijanie Erwina i reszty! Nie zrezygnuje z tego!

-Montanha - westchnął ciężko Janek - gdybyś nie wyłączał kamery w samochodzie może, by inaczej to się potoczyło. Nie twierdzimy, że jesteś skorupowany jednak ta sytuacja jest podejrzana gdyż po prostu często zdarza się to iż wyłączasz dashcama. Dlaczego?

-Mam przerwę to po co ma nagrywać skoro nie ma mnie w samochodzie? - prychnąłem gdyż nie mogłem przyznać się, że jeździ ze mną Erwin i wtedy wyłączam kamerę aby nie nagrywała tego.

-Rząd myśli, że wyłączasz aby ukryć swoje momenty korupcji gdy zdradzasz informacje - powiedział Capela - nie mamy jak cię obronić. Niestety, ale nie dajesz nam wyboru chociaż wiemy to, że nigdy byś nas nie zdradził.

-Wraz z Capelą chcieliśmy cię po prostu ostrzec, bo teraz ci wyżej będą uważnie obserwować twoje poczynania - oznajmił asystent szefa.

-Czyli mam zerwać kontakt inaczej wyjebiecie mnie na zbity pysk?

-Nie mamy wyboru wiemy dobrze, że coś cię łączy z nim jednak nie możecie być ze sobą - westchnął ciężko Capela.

-Erwin jest moim przyjacielem nic więcej i bardzo dziękuję kurwa za postawienie mnie między młotem, a kowadłem! Naprawdę zajebiści z was przyjaciele! - krzyknąłem- Nie odzywajcie się do mnie w ogóle! - opuściłem pod wpływem emocji biuro trzaskając z całej siły drzwiami. Byłem wkurwiony iż nie miałem wyboru. Nie dano mi go i odebrano coś o co walczyłem tyle czasu - 03 status 2 - powiedziałem na radiu i wyłączyłem je w pizdu. Musiałem się uspokoić i to jak najszybciej, bo mogłem zrobić coś bardzo głupiego w przypływie gniewu. Zbiegłem na dolny parking i wyciągnąłem z garażu victorie. Nie była jak moja corvetta jednak nie liczyło się to teraz. Wyłączyłem GPS i wyjechałem z komendy na sygnalizacji dając gaz do dechy nie licząc się z tym iż jechałem ponad 100 km w miejscu zabudowanym. Teraz zasady i zakazy mnie nie ruszały miałem teraz tylko jeden cel : Nie zabić się przez prędkość. Spojrzałem na tablet w samochodzie i powoli zbliżała się godzina siedemnasta więc skierowałem swój samochód na zachód w stronę morza. W sumie nie rozumiem ich dlaczego w tak chłodny wieczór chcą ćwiczyć na otwartej przestrzeni, chociaż może to jakaś nowa moda coś ala morsowanie tylko, że na siłce. Westchnąłem ciężko gdyż czułem, że będę musiał przedstawić fakty w których zostałem postawiony. Może oni mi doradzą co mam zrobić z tym całym bałaganem, który powstał przez przypadek. Raczej w to nie wierzę, ale powstał i trzeba się go pozbyć. Zajechałem na molo równo na siedemnastą godzinę i zaparkowałem tyłem aby nie wyłączać dashcama, bo nie chciałem więcej problemów. Wysiadłem z radiowozu i trzasnąłem przez przypadek drzwiami gdyż użyłem za dużo siły na tą czynność przez to chłopaki na siłowni zwrócili na mnie uwagę.

-Monte! - krzyknął Erwin - Miałeś zadzwonić jak się zdecydujesz.

-Ugh nie myślałem o tym - westchnąłem ciężko przeskakując murek gdyż nie chciało mi się robić zbędnych kroków do furtki.

-Co się stało? - zapytał Carbo - Coś nie jesteś w humorze.

-Mam dość tego co się dzieje po prostu na tej komendzie! - warknąłem i podszedłem do worka aby na nim wyżyć wszystkie emocje.

-A co takiego się dzieje? - zapytał tym razem Erwin i przytulił mnie od tyłu. Na jego dotyk moje spięte ciało rozluźniło się, a z moich ust wydobyło się powietrze z płuc.

-Oskarżono mnie o korupstwo - powiedziałem cicho.

-Co?! Niby na jakiej podstawie?

-Właśnie tu robi się śmiesznie! - zaśmiałem się załamany - Nie mają żadnych dowodów na mnie! Nic, a nic jestem czysty! Tylko sugerują się dashcamem!

-Grzesiu weź głęboki oddech, bo mi zaczniesz hiperwentylować - mruknął Erwin obracając mnie do siebie i kładąc na moich policzkach swoje chłodne dłonie - głęboki wdech i wydech! - zgodnie z jego instrukcją zacząłem brać i wydychać powietrze.

-Co ci grozi za niby korumpstwo? - zapytał Carbo.

-Wywalą mnie z policji - spuściłem wzrok na swoje buty gdyż policja była wszystkim co ceniłem w życiu licząc przy tym przyjaciół.

-Nie jesteś żadnym korupem ani sprzedajnym psem! Znaleźli nie tego człowieka co trzeba! - mówił Erwin, ale wtrącił się Nicollo.

-Nigdy nic nie sprzedałeś nam ani nie dałeś nawet jeśli cię o to prosimy, bo mamy ugodę. My nie wypytujemy o informacje, a ty nie wypytujesz o nasze!

-Ale oni o tym nie wiedzą! - powiedziałem z żalem w głosie - Jakbym chciał im to powiedzieć to będzie złe z mojej strony, bo ten układ miał być między nami wszystkimi - westchnąłem i wtuliłem się w pastora potrzebując teraz czyjeś obecności przy mnie.

-Nie pomogą ci twoi Monte? - zadał kolejne pytanie obejmując mnie - W końcu to psy jak ty więc powinni stać za tobą!

-Mimo iż jestem psem to mam radzić sobie sam, bo wiedzą o naszej przyjaźni i tym iż jestem przykładnym policjantem to nie mają wyboru przed wyżej postawionymi.

-Co za sprzedajne kurwy! - warknął - Jaki dostałeś warunek aby zostać w policji?

-Zaprzestanie z wami spotkań i znajomości - wyszeptałem, bojąc się ich reakcji. Dorian przysłuchiwał się całej rozmowie nie odzywając się nawet. Blush biegał na bieżni mając słuchawki, a San bawił się sztangami natomiast Dia odpoczywał.

-Co kurwa ze wszystkimi?! - wtrącił się Dia, który nie był zadowolony z moich słów.

-Z całym otoczeniem Pastora czyli i was chłopaki mimo iż nie bierzecie czynnego udziału w mafijnym życiu - potwierdziłem słowa dredziarza, który patrzył się na mnie z zmartwionym wzrokiem.

-Ale to oznacza, że znowu będziesz wiecznie na służbie! - oburzył się San.

-Właśnie! - dodał Carbo - Czy oni nie widzą, że dbamy o to abyś nie siedział dwadzieścia cztery godziny na służbie?

-Wychodzi na to, że nie widzą - odparłem i puściłem się pastora dzięki, któremu uspokoiłem się i nie miałem już tak destrukcyjnych myśli. - Co ja mam z tym zrobić chłopaki?

-Hmm - mruknął Erwin i widziałem po jego minie, że coś już kombinuje.

-Jakiś plan chodzi ci po głowie? - zapytałem złotookiego.

-Może przez tydzień niech to się uspokoi, a my będziemy mieć kontakt telefoniczny potem na powoli wrócimy do spotykania się ekipą, ale w miejscach gdzie nie będzie nikt nie pożądany. Poszukamy korumpa, który cię sprzedał i zadecydujesz co z nim zrobisz już sam.

-Jeśli nikt nie ucierpi przez wasze plany mogę na to przystąpić - powiedziałem dość niepewnie.

-Spokojnie Grzesiu szybko znajdę tego kogoś w końcu jestem Dia Garcone! Znam wszystkich w tym mieście!

-Oj to chyba każdy wie!

Czy odnajdą korumpa?
Czy Monte zostanie znowu sam?

2332 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro