Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nowy towarzysz

Witam serdecznie w piątkowym
N OOOO cnym rozdziale!!!
Jak tam u was minął dzień?
Coś ciekawego się działo czy nuda?
Jak tam humory po wczorajszym nocnym rozdziale?
Rozpiska rozdziałów jakby ktoś nie pamiętał na dole!

Życzę dobrej nocy wszystkim co teraz czytają! Ci którzy będą z rana przed rozdziałem życzę miłego dzionka!

Perspektywa Hanka

San zaczął się ze mną wykłócać o to co zrobiłem, ale nie zauważyliśmy nawet, że Grzesiu gdzieś zniknął dopiero gdy Mia podeszła do nas przestaliśmy się delikatnie obrażać.

-Chłopaki nie widzieliście Grzegorza? - spytała Mia. -Jego marynarka jest na krześle, ale jego od pół godziny nigdzie nie widzę.

-ILE?! - krzyknęliśmy w tym samym momencie i spojrzeliśmy na siebie.

-Tak pół godziny - zaśmiała się Sky, która również podeszła do nas i wtuliła się w Sana. -Pół godziny się kłóciliście.

-Oł - mruknąłem i spojrzałem przepraszająco na swojego kuzyna.

-To wiecie co z Grzesiem? - spytała ponownie Mia.

-Gdy z nim tańczyłam to powiedział, że nie za dobrze się czuje i chyba do pokoju poszedł.

-Co? - mruknąłem, a Sky uderzyła mnie delikatnie w żebra.

-Tak właśnie taaak - poparł ją San.

-Jak go spotkacie to powiedzcie, że pojechałam do domu, bo jest już po 12.

-Dobrze powiemy - odparłem z uśmiechem, a Mia odeszła na górę. -Sky dlaczego mnie uciszyłaś?

-Gdy wy z się kłóciliście zauważyłam Erwina i Grzesia razem w środku winiarni - powiedziała z uśmiechem.

-Razem? - spytał niedowierzając San i chciał ruszyć w stronę budynku, ale zatrzymałem go.

-Jak są razem to nie przeszkadzajmy im. Gdy będzie odpowiednia pora znajdą się, a raczej nie chcemy im przerywać - oznajmiłem i uśmiechnąłem się do nowożeńców. Nagle do nas podbieg Garcone ciężko dysząc.

-Nie opuścili budynku, bo auto stoi, a personel twierdzi, że widzieli ich, ale ten budynek to istna plątanina korytarzy więc nie znajdziemy ich!

-Chłopaki ja rozumiem iż chcecie na siłę delikatnie mówiąc ich połączyć, ale myślę, że oni sami się dogadają jeśli ich trochę ruszyliście ku sobie - powiedziała Sky i poprawiła włosy. - Poza tym widziałam jak na siebie patrzyli i jak próbowali ze sobą rozmawiać - dodała - zaufajcie mojej kobiecej intuicji i bawmy się dalej, bo Erwin i Grzesiu z pewnością wspólnie rozwiązują teraz swoje problemy.

-Sky ma rację cieszmy się nocą i tym co możemy jeszcze porobić przed poprawinami - San pocałował w policzek swoją żonę - chodźmy zatańczyć kochanie.

-Idziemy ich szukać? - spytał Dia uśmiechając się do mnie.

-Sky ma rację co jeśli im w czymś przeszkodzimy? Cały wieczór każdy im przeszkadzał w po rozmawianiu! Chodźmy lepiej się napić! - zaśmiałem się i zaciągnąłem go do swojego stolika gdzie jak się okazało siedzieli chłopacy z zakonu i pili no oprócz Capeli. Niewiele myśląc dosiadaliśmy się do nich i wspólnie przy kieliszku alkoholu rozmawialiśmy nie zwracając uwagi na to, że jesteśmy po dwóch innych stronach barykady. Czas mijał dosyć szybko, a po dwóch godzinach stwierdziłem, że muszę iść do ubikacji więc wszedłem do środka budynku i przeszedłem przez ala salon w którym jak okazało się spała dwójka zakochanych w sobie gołąbków. Pospiesznie więc wpadłem do najbliższej łazienki i opróżniłem pęcherz, myjąc na szybko dłonie. Przebiegłem na zewnątrz gdyż była już druga nad razem, a ludzi co raz mniej więcej nie miałem problemu z tym aby znaleźć swoich. Wpadłem na Dię i zaśmiałem się przyciągając go do  siebie.

-A tobie co? - spytał zdziwiony moim zachowaniem.

-Znalazłem nasze gołąbeczki leżące na kanapie w ala salonie - odpowiedziałem z szerokim uśmiechem.

-Pierdolisz?

-Nie! - odparłem, ale nie wierzył mi w to, lecz zaciągnąłem go do winiarni.

-Miałeś rację - wyszeptał widząc ich śpiących razem. Od razu w oczy rzuciły się mi ślady na ich szyjach, ale głównie na szyi Erwina. Musiało naprawdę dojść do czegoś między nimi i uśmiech sam wchodził na moje usta. Może byłem trochę schlany, ale potrafiłem rozpoznać takie rzeczy. Będę musiał pogratulować Grześkowi kroku pójścia w przód. Nie wiem kiedy, ale Dia znalazł koc i przykrył dwójkę zakochańców aby było im ciepło chociaż Montanha grzał to jednak było lepiej aby byli czymś przykryci.

-To Sky miała tak naprawdę rację - odpowiedziałem. 

-Później o tym może porozmawiamy z nimi - stwierdził Dia - niech się cieszą sobą, a my w końcu dopełniliśmy naszą ugodę o tym aby ich zeswatać.

-Widzisz dobrze mówiłem aby nie rozwiązywać naszej ugody - rzekłem z uśmiechem.

-Tak masz rację - zaśmiał się - chodźmy idziemy do reszty zobaczyć ile nas jest i do spania jak będzie trzeba, bo od jutra kac morderca albo zachlewanie ciąg dalszy!

-Oj chyba zachlewanie - zaśmiałem się i wyszliśmy z budynku do przyjaciół.
Powoli dochodziła trzecia godzina nad ranem i tylko najwytrwalsi jeszcze siedzieli w naszym towarzystwie.

-Dobra trzeba jakoś rozmieścić się w sypialniach - zasegurował Dorian.

-Oj racja - poparł Labo.

-Niestety pokoje są z jednym łóżkiem albo dwu, ale tych drugich jest strasznie mało!

-Ja z Elffy możemy razem mieć jednoosobowe - zasegurowałem i tak jakoś wyszło, że każdy miał pokój z tym kim chciał no może Capela miał najgorzej, bo trafił mu się Carbonara, a że Dantuś jest typem osoby, która jest abstynentem to on nie da spokoju mu chyba, że zmusi go do spania. -Powodzenia Dantuś!

-Weź mnie nie wkurwiaj, bo życia nie będzie mieć! - warknął wkurzony i skierował się do pokoju, a Carbo uśmiechał się podejrzanie i ruszył za Capelą. Mogliśmy w sumie im powiedzieć, że jest jeden wolny pokój, ale nie muszą o tym wiedzieć, bo w końcu gdzieś Grzesiu z Erwinem powinni się podziać później. Z Elffy poszliśmy do mojego auta gdzie zostawiliśmy cichy na przebranie. Gdy przebraliśmy się to położyliśmy się spać.

Perspektywa Montanhy

Obudziłem się z samego rana mając w swych ramionach Erwina. Nie kojarzę abym  przykrywał nas kocem więc pewnie ktoś nas przykrył. Mimo picia alkoholu i wczorajszej zabawy na parkiecie. To nie byłem ani zmęczony ani nie miałem kaca więc to było dobrze, że nie było tak źle. Przyglądałem się mojemu diabełkowi i jego równomiernemu oddechu. Martwiłem się, że będzie go coś boleć gdy się obudzi więc nie budziłem go jeszcze.

-Cześć Grzesiu - wyszeptał Dia, który oparł się o nagłówek kanapy i spojrzał na nas z szerokim uśmiechem.

-Hej - mruknąłem i spojrzałem na niego.

-Jak było w nocy?

-Hmm? - mruknąłem nie rozumiejąc jego pytania.

-No wiesz do czegoś doszło? - zapytał.

-Nawet jeśli to zajmij się sobą Dia - odparłem, wtulając bardziej w siebie Erwina.

-Cieszymy się, że w końcu dogadaliście się ze sobą i w końcu nie omijacie się wzajemnie - odpowiedział mając na ustach dalej szeroki uśmiech. - Poza tym Erwin mi powie gdy będziemy sami.

-To Erwiś ci powie - rzekłem i Erwin wtulił się we mnie bardziej co mnie rozczuliło. Pocałowałem go w czółko i z uśmiechem się bardziej.

-Uroczo wyglądacie ze sobą.

-Uroczy to jest tylko Erwin - odpowiedziałem na jego stwierdzenie.

-Okejka! Nie przeszkadzam w odpoczynku! Trzeba się ogarnąć na poprawiny.

-Yhym - mruknąłem, a on zniknął idąc gdzieś. Wróciłem do obserwowania Erwina aż w końcu śpioch zaczął się przebudzać. -Dzień doberek diabełku - powiedziałem uśmiechnięty widząc jak żółtko jeszcze mu nie weszło i sennym wzrokiem patrzył na mnie. Zaś po chwili wtulił się bardziej we mnie, a ja pogłaskałem go po włosach.

-Bałem się, że to się działo w nocy to tylko mój wymysł - mruknął cicho.

-Nie jest i nie będzie - odpowiedziałem - nigdzie się nie wybieram - dodałem.

-Cieszę się - mruknął, a ja pogłaskałem go po plecach.

-Nic cię nie boli? Wszystko w porządku, bo wcześniej totalnie zapomniałem się zapytać!

-Jest dobrze nic mnie nie boli - odparł na co odetchnąłem z ulgą, bo martwiłem się o to - mówiłem, że będziesz delikatny.

-Nie wiem czy to było tak delikatne - mruknąłem i pocałowałem go w nosek.

-Było wspaniale - wymruczał i złączył nasze usta razem więc pogłębiłem pocałunek na bardziej namiętniejszy, a on podniósł się do siadu i oderwał się od mych ust. Czułem jego pośladki na swoich biodrach gdy on uśmiechał się niewinnie.

-Maluśki diabełku, bo zaraz będziesz pode mną - mruknąłem do niego, a on rozciągnał się cicho ziewając.

-Z przyjemnością przynajmniej jesteś gorący wtedy - zachichotał i oparł swoje dłonie na moją klatkę piersiową.

-Zawsze jestem gorący - odparłem i pozwoliłem mu na to co chciał robić ze mną w tej chwili.

-Oj z tym muszę się zgodzić - poparł mnie i rozejrzał się po pomieszczeniu.

-Przynajmniej z tym się zgadzasz - rzekłem i podniosłem się do siadu, a dłońmi objąłem go w pasie tak aby nie poleciał mi w tył. Moja dłoń wylądowała na jego szyi i patrzyłem na ślady, które mu zostawiłem w czasie naszego zbliżenia. Z pewnością miałem również oznaczenia na swoim ciele. -Masz ciuchy na przebranie?

-W aucie - odparł i przekszywił głowę w bok z zainteresowaniem patrząc się na mnie.

-Ja też - mruknąłem - będzie trzeba po nie się przejść - stwierdziłem, a on zgodził się ze mną. Po chwili po przyzwyczajeniu ciała do temperatury z rana podszedłem do swojej veci i wyciągnąłem spodnie dżinsowe i koszule. Natomiast Erwiś wyciągnął czarne spodnie i kremową koszulę.

-Wspólny prysznic? - spytał, a ja pocałowałem go w czółko zgarniając do siebie.

-Z tobą zawsze - odparłem i nawet nie wiem kiedy, ale wylądowaliśmy pod prysznicem w jednej kabinie. Moje dłonie wędrowały po jego ciele badając to co należy do mnie gdy on stał grzecznie aż do momentu gdy nie oparł się o mojego penisa. Czy zrobił to specjalnie albo przypadkiem, nie mam bladego pojęcia, ale nie mogłem pozwolić mu na to. - Erwiś kochanie moje, daj odpocząć swojemu organizmowi po wczorajszym stosunku, bo z pewnością twoje ciało jest zmęczone i niezdatne po tym.

-Yhym - mruknął cicho.

-Ale możemy do tego wrócić gdy będziesz pełni sił - zaproponowałem mu do ucha i poczułem jak przez jego ciało przechodzi dreszcz podniecenia.

-Możemy - mruknął delikatnie zarumieniony, ale uśmiechnięty. Po wspólnej toalecie od razu wróciliśmy do salonu gdzie już zebrało się kilka osób. W tym Capela, który drzemał przy Carbo nie powiem, ale zdziwiło mnie to dosyć mocno.

-Dzień dobry wszystkim - przywitałem się z nimi uśmiechając się radośnie.

-A oni co tacy senni?

-Mieli razem pokój więc z pewnością pijany Carbo nie dawał spokoju Capeli.

-No co wy przecież chciałem go przekonać do alkoholu, ale zakuł mnie kajdankami i tak jakoś wyszło, że nie dałem mu spać.

-Weźcie się zamknijcie i dajcie spać człowiekowi! Nigdy kurwa nie idę na wasze schadzi i chuj wie co!

-Spokojnie Dante - zaśmiałem się.

-Powiedz Grzesiu masz kluczyki do kajdanek?

-No chyba powinienem mieć w aucie - odparłem przymrużając oczy - a co?

-Zgubiłem, a raczej wyrzuciłem za okno i nie wiadomo gdzie są - odezwał się Dante.

-Aha okej to może pójdę po te kluczyki - westchnąłem cicho kiwając głową na boki z niedowierzaniem, że Dante zrobił coś takiego, ale w sumie to 03 w końcu po nim i jego depresji można wszystkiego się spodziewać. Zostawiłem Erwina ze swoimi, ówcześnie całując go w czółko i opuściłem pomieszczenie kierując się na zewnątrz po klucze, które były schowane do schowka. Na szczęście miałem przy sobie te kajdanki z kluczami więc ruszyłem z powrotem do budynku. Podszedłem do chłopaków i uwolniłem go z kajdanek. 

-Dziękuję - zaśmiał się rozciągając mięśnie.

-To od której zaczynamy dalszą balange? - spytał Erwin.

-A ty zabawiłeś się wczoraj czy spałeś? - zaśmiał się Dorian wchodząc do pokoju.

-Nie powinno cię to interesować - odparł Erwin.

-Czy Kui będzie? - spytał San.

-Powinen być, bo miał coś załatwić ważnego wczoraj niestety - odpowiedział Silny.

-Czyli na drugi dzień będzie, ale był wczoraj na ślubie - stwierdziłem i podniosłem Erwina z fotela na którym sam usiadłem, a go położyłem na swoich kolanach. Złotooki wtulił się w moją klatkę piersiową swoimi plecami, a ja objąłem go w pasie opierając głowę o jego zagięcie szyi.

-Tak - odparł San, a na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech patrząc się na mnie i Erwina.

-To znowu jest morwin? - spytał spokojnie Dante i jak wszyscy na nas się patrzył.

-Teraz jest do końca - odparł Erwin, a ja pocałowałem go w policzek, widząc jak oczy się świecą Capeli na nasz widok.

-Witam serdecznie dzieciarnia i policję - nikt nie spodziewał się tak wcześnie Kuia, a ja sam nawet tego się nie spodziewałem. Od razu zauważyłem idącego za nim brunetka z niebieskimi oczami i dobrej postury.

-Co tak wcześnie mącicielu? - spytał Erwin i również zainteresował się mężczyzną za nim.

-Chciałbym wam przedstawić nowego członka burgershota Vasquez Sindacco. - pokazał na mężczyznę stojącego za nim. - Przyleciał z innego miasta i teraz będzie przynależeć do rodziny chociaż z pewnością będzie musiał się wykazać.

-Cześć - przywitał się niepewnie i w sumie nie dziwię mu się, bo jest nas tu sporo i widzi nie tylko mafiozę, ale i policję chociaż nie jesteśmy w umundurowaniu.

-Do rodziny? - spytał Hank, który w dłoni miał kubek z parującą zawartością.

-Nie zrozumiesz Hank - odparłem wyprzedzając Kuia. Może i każdy wiedział, że są przestępcami, ale nikt nie wiedział, że Kui macza w tym swoje palce. Chociaż DTU do myślało się powoli, ale nie powinniśmy im pomóc w tym.

-To dlatego nie było cię na weselu? - spytała Heidi, która weszła do pomieszczenia w towarzystwie Elffy.

-Tak - odparł z uśmiechem, a blondynka przytuliła się do mąciciela.

-Miło mi jestem Heidi - uśmiechnęła się do mężczyzny, który odwzajemnił owy uśmiech. Miał dosyć ciekawą tonację głosu.

-Vasquez - przedstawił się i ucałował ją w dłoń. Każdy zaczął się przedstawiać mężczyźnie gdyż tak naprawdę jeśli Kui jest jakby głową mafii to on decyduje kto jest odpowiedni do pracy z resztą. Byle kogo, by nie wybrał do ekipy.

-Gregory Montanha kapitan trzeciego stopnia - przedstawiłem się, a on otworzył szerzej oczy zdziwiony. Chociaż może i był zdziwiony też przez to iż trzymałem Erwina na kolanach.

-Dante Capela komendant - przedstawił się.

-Miło mi.

-Hank Over sierżant pierwszego stopnia - również się przestawił.

-Nie sądziłem, że policja i przestępcy trzymają się razem - powiedział przyglądając się nam.

-Hank jest moim kuzynem - oznajmił San z uśmiechem - Capela to dość dobry przyjaciel, a Grzesiu to chłopak Erwina.

-Tak jakoś wyszło, że mają dobre znajomości nie tylko w zwykłych ludziach - odezwał się Kui. -Gregory chciałbym z tobą porozmawiać na osobności - zwrócił się do mnie pełnym imieniem przez to spiorunowałem go wzrokiem, ale niechętnie puściłem Erwina z objęć, a on jeszcze bardziej nie chętniej zszedł z moich kolan.

-Zaraz wrócimy - odparłem i ruszyłem za Kuiem, który uśmiechał się pod nosem cały czas. -Po co mnie wyciągnąłeś?

Co Kui chce od Grzesia?
Czy wszystko będzie dobrze?

2242 słów


Rozpiska rozdziałów!
Wtorek 9:00
Środa 21:00
Czwartek 9:00
Piątek 21:00
Sobota 9:00

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro