Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nowa w jednostce

Witam serdecznie w wtorkowym rozdziale!
Jak tam u was?
Jakieś plany na dzień?
Ja dziś wagaruję, bo nie widzę sensu bycia w szkole XD
Jak ten czas szybko nam mija i mamy 81 część. Nie sądziłam, że tyle trzy miesiące temu osiągniemy.
PeepoLove
Miłego dzionka <3!

Wieczorem nie zjawiłem się nawet na kod 8 gdyż zszedłem ze służby o wiele wcześniej aby po prostu przygotować się na dwa dni pełnej pracy, a przy okazji odpocząć, bo ten wypadek bardzo źle na mnie wpłynął. Chociaż nie wiem czy to nie przez atak paniki. Pomyśleć, że kilka godzin temu musiałem wyjaśnić Capeli to co powiedział mu przez przypadek Erwin.

Prowadziliśmy pościg za dosyć szybkim samochodem, a Capela był ma U1 jednak gdy nagle wyjechał na niego lokalny musiał wyhamować, jednak ta kwestia czasu pozwoliła na to aby uciekinier otrzymał te kilka cennych sekund na ucieczkę gdyż jako U2 już go nie widziałem po chwili.

-430 10-82 za czarną RS6 - zakomunikowałem na radiu zgubiony pościg.

-Montanha czy zabierzesz mnie, bo konik niestety do naprawy będzie musiał iść i czekam na lawetę - usłyszałem komunikat.

-430 10-76 na twoje dwadzieścia - poinformowałem na radiu i zawróciłem auto po niego.

-Co tak długo? To laweta już zdążyła podjechać! - odezwał się Capela otwierając drzwi od strony pasażera i zapinając pasy bezpieczeństwa.

-Trudno było cofnąć szybciej z paleto - odparłem i włączyłem się do ruchu.

-Powiesz mi o co chodziło Knucklesowi? - padło zapytanie z jego ust. Bardzo nie było mi na rękę aby dowiedział się o moich atakach paniki, ale niestety musiałem mu powiedzieć.

-Muszę?

-Tak Grzesiu musisz. Chce wiedzieć co się stało!

-Ehhh - westchnąłem i zwolniłem do 50km - Erwinowi chodziło o to, że miewam czasami ataki paniki - wydusiłem z siebie po dłuższej chwili będąc wdzięczny Dante, że nie pospieszał mnie z tym.

-Ataki paniki? - spytał dosyć niepewnie i spojrzał na mnie.

-Tak.

-Ale dlaczego nic nie mówiłeś o tym wcześniej? Przez ten atak paniki spowodowałeś wypadek?

-Można powiedzieć, że trochę tak - mruknąłem - nie mówiłem, bo nie było to tak bardzo istotne aby wiedzieć o nich.

-Jednak Erwin wiedział o nich i dlaczego on?

-Przyłapał mnie przez przypadek gdy próbowałem uspokoić swój atak - odpowiedziałem smętnie i szczerze na jego pytanie.

-Montanha powinieneś z tym iść do psychologa policyjnego skoro nie chcesz na szpitalu!

-NIE! - zaprzeczyłem kręcąc głową na nie.

-Dlaczego? - spytał zaskoczony.

-Nie potrzebuje psychologa czy psychiatry! Poradzę sobie z tym sam!

-Montanha to już wychodzi ponad twoje siły nie widzisz tego? Od kiedy masz te ataki?

-Od 18 roku życia - przyznałem się do tego i spojrzałem na mężczyznę.

-I nikt nie wiedział o tym?! Nikt ci nie pomógł z nimi? Nie chodziłeś do lekarza?

-Nie, nie i nie - odpowiadałem szczerze, bo nie miałem w sumie nic do ukrycia na pewno nie przez ataki paniki.

-Grzesiu nalegam abyś zgłosił się do naszego psychologa aby porozmawiać. Nawet jeśli nie chcesz może przypisze ci jakieś leki na to abyś nie miał tych ataków.

-Psycholog tu Dante nie pomoże - odparłem.

-Dlaczego? Porozmawiasz, powiesz co cię dręczy i przejdzie ci z czasem!

-Nie zrozumiesz - westchnąłem - psycholog nic nie wniesie do mego życia, a bardziej doda problemów. Dlatego nie chce aby ktokolwiek inny dowiedział się o moich problemach Dante. Chce być traktowany normalnie!

-A co jeśli złapie cię atak i zrobisz sobie krzywdę albo co gorsza komuś!

-To wezmę za to odpowiedzialność Dante i proszę cię nie chce rozmawiać o moich problemach - popatrzyłem na niego zmęczonym wzrokiem, a on patrzył się zmartwionym na mnie lecz na szczęście zrozumiał, że nie potrzebowałem głupiego współczucia, które nic nie wniosło by do mojego życia. Jedynie tylko mogło pogorszyć sytuację.

-Czy to coś związane z twoim pobytem w wojsku? - padło zapytanie z jego ust.

-Może, ale nie do końca - odparłem - możemy zmienić temat?

-Wiesz nie tylko ty miałeś ciężkie życie i rozumiem co czujesz - zerknąłem na niego pytającym wzrokiem. - Nie byłem dobrym człowiekiem, ale Rightwill wziął mnie pod swoje skrzydła i wychował na lepszego człowieka. Przecież też możesz zmienić swoją przyszłość wystarczy, że przyjmiesz pomocną dłoń.

-Jakby jeszcze twoje słowa były prawdą - mruknąłem smętnie.

-W sensie?

-Nie da się zmienić się przyszłości, bo zawsze skutki i błędy, które popełniliśmy za dzieciaka wrócą. Każdy płaci jakąś cenę za popełnione błędy za młodu Dante - rzekłem skupiony na drodze chociaż nie chciałem mu tego mówić po prostu nie potrafiłem się powstrzymać aby powiedzieć swoje zdanie. -Ty już odkupiłeś swoje czyny ja natomiast staram się je odkupić, ale nie jestem w stanie, dlatego mnie one męczą. Jednak żyje z nimi już tak długo, że stały się częścią mnie, ale częścią której nie potrafię zaakceptować.

-Zastanawia mnie co musiałeś przeżyć, że tak bardzo zniszczyło cię to od środka i ile musisz w sobie trzymać, że codziennie mimo ciągłych oskarżeń, nabijań, obraz i wyzywań potrafisz się uśmiechnąć do człowieka. Pomóc mu i porozmawiać mimo wewnętrznego bólu, który musi cię powoli zjadać.

-Jestem terminatorem. Nie mogę pozwolić sobie aby czyjeś słowa mnie trafiły, bo jak pokaże słabość wszyscy to wykorzystają. Pomimo bólu i ciągłych obraz mojej osoby wiem, że robię to co słuszne i staram się robić wszystko zgodnie z prawem - odparłem delikatnie się uśmiechając - poza tym nigdy nie wolno pokazać słabości innemu człowiekowi, że jego słowa ranią, bo wykorzysta to bardziej w gorszym celu i może później poważnie zaboleć.

-Dlaczego nie zostałeś w wojsku?

-Bo to nie było miejsce dla mnie. Nie bawi mnie zabicie człowieka, a wojna nie daje wyboru i zmusza każdego do pociągnięcia za spust, bo jeśli nie ty pociągniesz za niego pierwszy, to ktoś zrobi to szybciej, a wtedy nie ma się wyboru. Albo zabijesz i przeżyjesz albo dasz się zabić, a wraz upadnie z tobą cały oddział.

-Nie powiem nikomu o tych atakach paniki, ale wiedz, że jeśli będziesz je mieć po prostu dzwoń, pisz bądź cokolwiek, a przyjadę i postaram się ci pomóc Grzesiu. Nie jesteś sam wiedz o tym i pamiętaj masz mnie, Hanka i zapewne cały zakon po swojej stronie z Erwinem na czele.

-Dzięki Dante, że jesteś - szczerze uśmiechnąłem się do niego i odetchnąłem z ulgą gdyż ten jeden ciężar na sercu zniknął odciążając je, ale nie uwolniłem się totalnie od problemów.

-Zawsze do usług! - uśmiechnął się do mnie co było dość dużym szokiem, bo on totalnie nigdy prawie się nie uśmiecha. Chyba, że to coś naprawdę ważnego.

Byłem w mieszkaniu i kładłem się spać pomimo tego iż była dopiero 21 co było dosyć wczesną porą na mnie.

#Dobranoc Erwin#

Napisałem mu jeszcze na dobranoc aby nie martwił się czy coś mi jest, a może jednak nie. Przez chwilę miałem problem aby ułożyć się wygodnie w łóżku tak aby nie uciskać szwów. Co okazało się problemem aby wygodnie ułożyć się spać. Jednak w końcu usnąłem lecz nie tak jak chciałem, ponieważ miałem tryb czuwania, że niby spałem, ale słyszałem wszystko wokół. Nagle usłyszałem jak drzwi do mojego pokoju się otwierają. Mimo iż było ciemno poczułem te jedyne perfumy, które używa ta jedyna osoba dlatego rozluźniłem się wiedząc, że to tylko on. Słyszałem jak rozbiera się z ciuchów więc tylko czekałem aż będę mógł wtulić się w jego ciało i schować twarz w srebrnych włosach. Nie musiałem długo czekać aż pusta połowa łóżka ugięła się pod ciężarem ciała Erwina, który dosyć niepewnie wykonywał swoje ruchy. Jednak kiedy przykrył się pościelą od razu złapałem go w tali przez to spiął się chyba ze szoku.

-Miło, że przyszedłeś - wymruczałem do jego ucha i wtuliłem w swoją klatkę piersiową. Poczułem jak dociska się do mnie tak aby nie było między nami żadnego odstępu, a jego ciało rozluźniło się całkowicie.

-Bez ciebie spanie nie jest przyjemne - mruknął cicho - nie chciałem Cię obudzić.

-Nie obudziłeś - wyszeptałem i przygryzłem delikatnie jego płatek ucha, co spotkało się z cichym jękiem ze strony złotookiego oraz dreszczem, który poczułem jak przechodzi po jego ciele.

-Idź spać - rzekł cicho.

-Mam jutro na późniejszą zmianę - poinformowałem go.

-Czyli nocna?

-Yhym - potwierdziłem wiedząc, że będzie to dosyć problematyczny czas dla nas obojga przez to iż przyzwyczailiśmy się do swojej obecności w czasie snu i chyba odzwyczailiśmy od spania samotnie.

-Oj to będzie ciężkie - westchnął - może z chłopakami zrobimy nocny bańczyk?

-Co kombinujecie w ogóle? Trochę was nie widać na mieście - spytałem jak i stwierdziłem wtulony w niego.

-Coś wielkiego na pewno nie będziesz nudzić!

-To to wiem Skarbie - mruknąłem i schowałem twarz w jego barku w końcu czując, że to jest ta jedyna dobra pozycja do spania.

-Dobranoc Grzesiu - wymruczał, a po chwili zasnęliśmy w swoich ramionach, a raczej on w moich. Rano obudziłem się sam bez niego w ramionach co mnie zdziwiło, ale jak zobaczyłem puste miejsce obok i sprawdziłem która jest godzina aż się zdziwiłem. Dochodziła powoli 11:00 więc miałem jeszcze do 14 trochę czasu. Podniosłem się niechętnie z łóżka i pościeliłem je poprawiając kołdrę. Wyszedłem z pokoju i od razu zauważyłem śniadanie na stoliku w salonie. Uśmiech sam wszedł mi na usta. Wziąłem bułeczkę z serkiem i pomidorkiem do ust. Erwin musiał wskoczyć do sklepu po bułki, bo wczoraj jak patrzyłem to nie było pieczywa. W oczy mi od razu wpadła notatka leżąca przy talerzu.

Poczułem jak na sercu robi mi się ciepłej. Może na serio powinniśmy pójść o krok dalej, ale nadal się wahałem nad tym, ponieważ bałem się, że może cierpieć przeze mnie. Zjadłem śniadanie i poszedłem się umyć uważając przy okazji na to aby nie zmoczyć głowy. Będzie problematyczne wymienienie samemu tego bandażu na głowie, mimo iż umiałem pierwszą pomoc oraz zakładać opatrunki. Lecz samemu ciężko cokolwiek zrobić. Umyłem się bardzo szybko i zrobiłem codzienną rutynę. Zauważyłem teraz, że bandaż delikatnie był zakrwawiony, ale nie tak bardzo więc pewnie po wczorajszym szyciu.
Nie wiem, ale czas szybko przeleciał nawet nie wiem na czym, ale szybko zebrałem się i ruszyłem truchtem na komendę. Musiałem złapać Capele albo Hanka aby zmienili mi opatrunek. Wszedłem do szatni aby przebrać się w strój i zdziwiłem się widząc nowy wariant. Jednak nie wiele myśląc ubrałem bluzę z nadrukiem na ramieniu police oraz czarne spodnie do tego swój pas policyjny. Miałem w planach wziąć kamizelkę, ale stwierdziłem, że nie będę ryzykować. Nie powiem, ale spodobał mi się ten strój. W sumie to dobra zmiana.

-Widzę, że już ubrałeś się w nowy strój policyjny dla jednostki policyjnej - usłyszałem głos Janka - ominęło cię to wczoraj - uśmiechnął się do mnie jednak nie odwzajemniłem tego. - No weź Grzesiu nie bądź taki nie gniewaj się na mnie. Przecież przeprosiłem cię!

-A ja nie powiedziałem czy wybaczam - oparłem i spojrzałem na niego.

-Chodź do biura - powiedział więc niechętnie ruszyłem za nim. Gdy Janek usiadł na fotelu ja stanąłem w miejscu.

-Coś zrobiłem źle? - spytałem patrząc się na niego.

-Usiądź - wskazał na krzesło więc usiadłem posłusznie, a on wyciągnął z biurka apteczkę. Podniósł się z fotela i przeszedł do mnie. -Trzeba to zmienić sam widzisz jak to wygląda - stwierdził i zaczął rozwiązywać mój bandaż na głowie. Po chwili poczułem ulgę na czaszce przez to, że nie czułem ucisku na głowie. -Ależ rozwaliłeś sobie tą głowę - rzekł i wyciągnął z apteczki wodę utleniającą oraz świeżą gazę.

-Bardzo to źle wygląda?

-Będzie po tym dosyć poważna blizna - powiedział i poczułem jak przeciera mi miejsce szwów. -Kiedy masz ściąganie ich?

-W środę - odparłem.

-To za dwa dni - stwierdził i zaczął mi bandażować głowę. -Mam nadzieję, że nie zrobisz sobie większej krzywdy - oznajmił patrząc się na mnie. - Gotowe.

-Dziękuję - mruknąłem gdy zaczął pakować wszystkie rzeczy do apteczki, a stary bandaż wyrzucił do kosza.

-Zrobiłem to co musiałem. Ubierz jeszcze kamizelkę do tego stroju.

-Nie mogę ubierać - oznajmiłem mu.

-Dlaczego?

-Pola zabroniła mi przez najbliższy czas nosić kamizelki aby nie obciążać żeber i ran - wyjaśniłem siedząc nadal w krześle i obserwując go uważnie. Mimo tego, że rozmawiałem z nim normalnie to jednak nie wybaczyłem mu tych słów i raczej nie wybaczę jeśli nie przeprosi mnie tak jak należy. Nie tylko uraził moje uczucia, ale i moich przyjaciół, a najgorsze, że wspomniał o domu.

-Wybierasz się z kimś na patrol? - spytał mnie tak nagle.

-Nie raczej nie - odparłem dosyć podejrzanie.

-To mogę upchnąć ci nową kadetkę co przyjechała z innego miasta, bo trzeba ją wdrożyć!

-Kadetka?

-Tak - kiwnął głową - jako, że jesteś rozsądny i masz poszanowanie do kobiet sądzę, że będziesz lepszym FTO jej niż Capela czy Lincoln.

-No dobrze skoro nie mam wyboru - odpowiedziałem.

-Powinna być za chwilę to się poznacie! - uśmiechnął się - A i zgłoś status.

-430 status 1 - zakomunikowałem na radiu na pierwszej częstotliwości. Czekając na nową, którą muszę wdrożyć w jednostkę. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.

-Proszę! - powiedział Janek, a przez drzwi przeszła blond włosa kobieta o dosyć dobrej posturze ciała. Przeleciałem ją wzrokiem i spojrzałem na Pisicele. - To jest nowa kadetka.

-Dzień dobry - przywitała się nieśmiało. Nie miałem ochoty bawić się w FTO, ale nie miałem wyboru. Wstałem z krzesła i podszedłem do niej była o wiele mniejsza ode mnie.

-Kapitan trzeciego stopnia Gregory Montanha - przedstawiłem się jej - będę twoim osobistym FTO commanderem, który wprowadzi cię w naszą jednostkę.

-Miło mi poznać jestem Mia Clark - przedstawiła się patrząc w moje oczy.

Co Janek planuję dając Mię na partnerkę patroli?
Jak zareaguje na Kobietę Erwin?

2094 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro