Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nie odpuszczę swej miłości

Witam serdecznie w sobotnim rozdziale!
Jakieś plany na weekendzik?
Na dole rozdziału jest głosowanie dla was! Zdecydujcie mądrzę, bo to jest już do końca książki rozkład wystawiania!
Dziś będzie ciekawy rozdział i powinnam napisać jakieś ostrzeżenie, ale nie napiszę XD
Miłego dzionka życzę!

Obudziłem się z samego rana trzymając w swoich ramionach ciepłe, jasnej karnacji ciało należące do złotookiego. Byliśmy w samych bokserkach, a jego ciało było tak przyjemne w dotyku. Tak bardzo nie chciałem go wypuszczać z ramion. Jednak musiałem wstać i nadrobić na dispaczu wszystkie sprawy HC oraz przygotować się na służbę od godziny 11. Mimo iż dochodziła dopiero 8:00 wiedziałem, że czas minie szybko przy złotookim. Pocałowałem go delikatnie w szyję, a on wtulił się bardziej w moją klatkę piersiową. Był taki niewinny w moich ramionach mimo iż był gangsterem i robił złe rzeczy to jednak nie potrafiłem się powstrzymać od tego żeby nie dażyć go tym wspaniałym uczuciem, które uskrzydla mnie, a zarazem trochę powoduje upadków w życiu. Jednakże dla niego warto, bo był moją słabością, ale też i siłą z której czerpałem chęci do życia. Pogłaskałem go delikatnie po policzku. Wczoraj mieliśmy się rozjechać do domów, ale Erwin chyba za dużo wypił i otwarcie powiedział, że nie chce iść wracać do domu gdzie nie będzie mnie przy nim. Lecz musiałem teraz wypuścić go z ramion i wziąć się za życie. Powiedziałem, że nadrobię to co mnie ominęło wczoraj i słowa dotrzymać musiałem. Wyszedłem z łóżka i ziewnąłem cicho ubierając na siebie spodnie, a telefon wypiąłem z ładowarki. Po cichutku wyszedłem z pokoju i wszedłem do salonu. Wyciągnąłem laptop i zalogowałem się na dispacza High commandu. Bez trudu włączyłem rozmowę odnośnie ustaleń na najbliższy czas czy też nowych awansów bądź degradować lub wyników testów. Przerolowałem wszystko i westchnąłem, bo szykowała się godzina czytania tego wszystkiego uważnie. Oparłem głowe o ramię i zacząłem czytać tekst, który oszacowali na spotkaniu i z pewnością zdecydowali to co ma być największe oraz zawarte w komunikacie. Przetarłem zatoki, bo kogo ja próbuję oszukiwać, oni nigdy nie piszą to co trzeba. Jednak skupiłem się na czytaniu tekstu, że nawet nie zauważyłem jak Erwin siada obok mnie i dopiero jak położył dłoń na moim ramieniu, zerknąłem na niego.

-Wyspałeś się?- spytałem cicho i śledziłem wzrokiem napisy na ekranie laptopu.

-Yhym - mruknął i wtulił się w mój bok szukając atencji z mojej strony jednak musiałem załatwić sprawę z HC, a potem mogłem się zająć moim pastorem.

-Nie mogę teraz - powiedziałem cicho i pogłaskałem go po jego włosach.

-A kiedy będziesz mógł?

-Zastało mi tak z dwadzieścia do trzydziestu minut studiowania nowych zarządzeń - wyjaśniłem na spokojnie, a on westchnął cicho i wstał z kanapy idąc w stronę łazienki. Nie wiem co źle powiedziałem, ale nie chciałem aby odchodził od mojego boku. Pokręciłem głową na boki i skupiłem się na czytaniu degradów oraz usunięć z policji. Nie widziałem sensu tego czytać, ale musiałem niestety to wiedzieć. Po piętnastu minutach byłem praktycznie przy końcu, ale nie słyszałem ani nie widziałem pastora co mnie delikatnie za martwiło, ponieważ jak zwykle jego ADHD powodowało, że jest głośny i rozmowny, tak to była cisza.

-Erwiś?

-Tak Monte?

-Wszystko w porządku?

-Taaak!

-No dobrze - mruknąłem i wróciłem wzrokiem na laptop chociaż zerknąłem w stronę łazienki. Po chwili poczułem jak od tyłu opiera się na mnie ciepłe ciało Erwina. Jego nos zaczął drażnić moją skórę na karku i czułem każdy jego oddech na sobie. Bardzo szukał atencji z mojej strony jednak delikatnie utrudniał mi. Gdy zaczął mnie przygryzać na ramionach, mruknąłem cicho i przymrużyłem powieki. -Erwin nie dokończę czytania przez ciebie.

-A ja nie mogę się zadowolić bez ciebie - wyszeptał mi do ucha, ale te słowa podziałały na mnie jak płachta na byka. Złapałem go za kark i przerzuciem na kanapę abym mógł obejrzeć go w całości. Drugą ręką zamknąłem laptop i wstałem tylko po to aby okrakiem znaleźć się nad gołym ciałem Erwina. Kontem oka widziałem jego "przyjaciela" który domaga się atencji jak i właściciel.

-Jesteś małym szatanem - wyszeptałem i złączyłem nasze usta razem w dosyć brutalnym, ale namiętnym pocałunku. Moje dłonie wędrowały po jego ciele, które delikatnie drżało pod mym dotykiem. Uwielbiałem te uczucie dominowania nad nim. Jedna moja dłoń przesunęła się po jego biodrze do wewnętrznej części uda. Drażniłem się z nim, co wyczuł mrucząc mi niezadowolony więc delikatnie złapałem jego nasadę penisa i zacząłem kciukiem kręcić kółeczka. Pastorito jęknął mi w usta i przylgnął do mnie swoim ciałem. Mimo iż bardzo chciałem go tutaj zadowolić to z kanapy później byłoby ciężko pobyć się spermy. Wstałem więc i stanąłem obok widząc niezadowolony wzrok Erwina, że przestałem. Złapałem go jak pannę młodą i ruszyłem do toalety z nim. Pod prysznicem pogodzę dwie rzeczy naraz przynajmniej. Pocałowałem go i postawiłem w brodziku, a ja sam ściągnąłem z siebie szybko spodnie wraz z bokserkami. Włączyłem wodę i przylgnąłem do niego klatką piersiową. Moja dłoń od razu znalazła się na jego penisie i zacząłem powolnymi ruchami mu dogadzać. Oparłem głowę o jego i mruknąłem czując jak mój członek jest wzdłuż pośladków pastora. Bardzo chciałbym go tu i teraz wziąć, ale nie mogłem tego zrobić, bo skrzywdził bym go tylko tym. Odchylił on głowę opierając się o moją pierś i nie mogłem się powstrzymać od pocałowania jego słodkich ust. Jęknął w moje usta przez to przygryzłem jego wargę.

-Twój członek wbija mi się w dupę - wysapał w me usta.

-Wybacz, ale twoje jęki mnie podniecają - wyszeptałem i zatoczyłem kółko wokół jego żołędzia przez to wygiął się bardziej wpadając na moje ciało.

-Ahhh - wyjęczał i podrażniłem go jeszcze trochę aż nie zaznał wyzwolenia z wytrysku. Jego ciało przeszedł orgazm przez który musiałem go przytrzymać, bo zsunął by się w dół. Z salonu słyszałem jak telefon mi dzwoni więc wiedziałem, że zostało mi z około godzinę czasu aby ogarnąć siebie oraz pastora w swoich ramionach.

-Jak to jest, że masz tak silne organizmy gdy cię zadowalam? - wyszeptałem do jego ucha, a on soczyście się zarumienił.

-Bo nie robię tego na co dzień - wyszeptał.

-Warto wiedzieć - mruknąłem gdy budzik zaczął mnie denerwować.

-Dlaczego twój telefon dzwoni?

-Budzik ustawiłem aby nie spóźnić się do pracy - mruknąłem - mam jeszcze około godzinę.

-I pójdziesz do pracy z stojącym w zwodzie kutasem? - obrócił się w moich ramionach tak, że objął mnie dłońmi wokół szyi.

-Sam zacząłeś - mruknąłem, a on złączył nasze usta razem.

-To może i skończę - wyszeptał i zjechał dłońmi na moją klatkę piersiową, a z niej trochę jeszcze w dół.

-Co planujesz? - spytałem zaskoczony, ale z drugiej strony widząc w jego oczach tą iskierkę drapieżność chciałem przekonać się co planuje. Jego dłonie znalazły się na moim członku przez to od razu przymrużyłem oczy czując jego delikatny dotyk na mojej wrażliwej części ciała. -Nie mam za dużo czasu - wyszeptałem, bo nie mogłem spóźnić się do pracy.

-Zajmę ci dosłownie chwilę - mruknął i nawet nie wiem kiedy jego język przejechać po całej mojej długości aż zachłysnąłem się powietrzem, bo nie spodziewałem się po nim czegoś takiego. Jednak gdy włożył go do ust rozpłynąłem się pod tym przyjemnym doświadczeniem. Robił to tak dobrze, że naprawdę długo nie musiał mnie zadowalać gdy poczułem jak uwalnia się ze mnie napięcie tylko, że nie zdążyłem go ostrzec gdy w jego ustach znalazło się moje nasienie i delikatnie ciekło po jego ustach w dół. -Widzisz - oblizał się - szybko poszło - dodał po chwili gdy ja starałem się opanować oddech po silnym doznaniu przyjemności.

-Jesteś szatanem - wyszeptałem gdy podniósł się na równe nogi, a ja włączyłem z powrotem wodę aby nas opłukać z wspólnych doznań. Wytarłem nas w ręcznik i szybko ubrałem się w pierwsze lepsze ciuchy. Na śniadanie nawet nie miałem czasu, bo ktoś zajął mi ten czas na wspólnym dogadzaniu sobie. Ogarnąłem się na szybko gdy Erwinowi się nie spieszyło i przyglądał się moim ruchom. Podszedłem do niego i przyciągnąłem do siebie całując namiętnie w usta. -Bądź grzeczny gdy będę w pracy - mruknąłem w jego usta.

-Wiesz, że nie będę - zaśmiał się uroczo.

-Wiem - odparłem i ubrałem kurtkę na siebie - bądź ostrożny i nie wpakuj się w coś.

-Yhym - uśmiechnął się uroczo, a ja ruszyłem do pracy z dosyć dobrym humorze i rozluźniony jak nigdy dotąd.

-Dzień dobry szefie - uśmiechem się do Rightwilla, którzy stał przy Janku.

-A ty co taki uśmiechnięty?

-Dziś mój przyjaciel się oświadcza więc chyba powinienem być szczęśliwy! - odparłem chociaż nie to było powodem mojego szczęścia. Lecz z pewnością przyczyni się do mojej większej radości. Gdy to odpowiedziałem właśnie zaczął dzwonić mój telefon więc bez skrupułów odebrałem i oparłem się o ścianę do szatni. - Halo?

-Hej Montanha jak tam przygotowania?

-Właśnie miałem zbierać chętnych do akcji i wyjaśniać co i jak - odpowiedziałem do Sana.

-Skoro ten to nie wiesz gdzie jest Erwin? Dia nie zastał go w mieszkaniu.

-Emmm... no... ten - mruknąłem nie potrafiąc znaleźć odpowiednich słów do powiedzenia.

-Okeeej to wszystko wyjaśnia ten twój radosny głos - zaśmiał się - był u ciebie?

-Yhym - potwierdziłem, a z drugiej strony usłyszałem cichy zadowolony śmiech.

-Dobra znajdziemy na to wymówkę aby was chronić - odparł - następnym razem powiedźcie tylko, że razem gdzieś znikacie!

-No dobrze - odparłem, a uśmiech wrócił na moje usta - punkt 18 na umówionym miejscu?

-Właśnie tak! Mam nadzieję, że wszystko dobrze wyjdzie!

-Spokojna głowa San, wszystko załatwię aby było wyśmienicie!

-To co między tobą i Erwinem się wydarzyło skoro jesteś tak szczęśliwy?

-Ciii nie wszystko musisz wiedzieć - odparłem - dobra San muszę ubrać się w mundur i zacząć służbę. Jak coś to pisz co i jak - rzekłem - trzymaj się Sanik!

-Do później!

W ten sposób w końcu ubrałem się w strój policyjny i ruszyłem do zbrojowni sprawdzając czy mamy wystarczająco długiej broni na wieczorną akcje. Zwerbowałem ponad połowę policji na dzisiejszej zmianie czyli 16 osób wraz ze mną. Dwa helikoptery po cztery osoby czyli osiem osób i osiem do zostania na rozdzielenie do wozów SWATowskich. Czyli wziąłbym trzy wozy i w środku po trzy, trzy oraz dwa. Rozpisywałem kto z kim i jak ma to wyglądać. SWAT i SERT mieli razem współpracować aby wszystko dobrze wyszło. Czas uciekał strasznie szybko, a ja rozmieszczałem wszystkich do wozów.

-Wasza czwórka do helikoptera i wy - wyznaczyłem - Capela jedziesz ze mną, a wy w trójkę się dobrać do wozków!

-Tak jest! - za salutowali i ósemka ruszyła do góry komendy aby pobrać dwa helikoptery, a ja rozdałem kluczyki do pojazdów. Czas leciał, a my musieliśmy dostać się na teren plaży niedaleko mola.

-Przechodzimy na radio 3 na czas akcji. Każdy kto bierze udział ma przejść! - zgłosiłem na radiu i zmieniłem częstotliwość.

-Nie sądziłem, że tak bardzo będziesz interesować się tym - rzekł Capela zmieniając radio na trójkę.

-Interesuje się wszystkim - odparłem i złapałem za radio - U1 gotowe reszta unitów i helikoptery?

-Ready!

-Eagle up!

-Lecymy - odparłem gdy na radiu zgłosili gotowość. Wyjechaliśmy, a ja zacząłem kierować się na plażę. Kontem oka widziałem jak helikoptery ruszają za nami. Wyciągnąłem telefon i wysłałem kropkę do Sana, że rusza akcja. Już z daleka widziałem siedząca parę na kocyku gdy praktycznie dojechaliśmy na miejsce akcji. - Helikoptery wasza pierwsza kolej - zgłosiłem na radiu, a atmosfera nad plażą była cudna gdyż słońce zachodziło dając poświatę pomarańczowego nieba. -Go, go! - zgłosiłem kolejny komunikat i w trójkę ruszyliśmy w stronę latających wokół koca helikopterów, a światła reflektorów były skupione na nich. Wjechaliśmy na plażę otaczając zdziwionych, a raczej tylko zdziwioną kobietę naszym przybyciem. Mieliśmy maski na twarzy oraz całe osprzętowanie, a z helikopteru na linach zjechali swatowcy. Wysiadłem z auta i wy mierzyłem M4 w ich stronę wraz z wszystkimi uczestnikami.

-RECE DO GÓRY! - można było usłyszeć krzyk kilku osób.

-Co tu się dzieje?! - zestresowana kobieta spojrzała w wszystkich. Natomiast ja podszedłem do Sana i udałem, że go zakuwam w kajdanki, ale podałem mu po kryjomu pudełko z pierścionkiem zaręczynowym.

-Jest pan Thorinio zatrzymany za napad i terroryzm na Pacyfiku!

-Mamy obiekt. Przejmujemy go i transportujemy na komendę - ktoś zgłosił na radiu dla autentyczności sytuacji.

-Ja jestem nie winny! - powiedział, ale złapał pewnie pudełko w dłoń, a ja zmusiłem go do klęknięcia przed kobietą, która miała dwóch funkcjonariuszy po lewej i prawej stronie. Helikoptery oświetlały ją jak i jego oraz delikatnie zagłuszały panującą ciszę.

-To jest twoja szansa - wyszeptałem do jego ucha i delikatnie odsunąłem się od niego.

-Sky ja wiem, że nie jestem ideałem i dużo ryzykuje będąc z chłopakami na różnych akcjach. Mimo swych błędów chce uświadomić ci, że jesteś dla mnie ważną osobą w moim życiu - wszyscy patrzyliśmy się na tą cudowną chwilę. W sumie zacząłem myśleć co Erwin teraz robi i czy nie wpakował się w kolejne jakieś kłopoty. - Chciałbym abyś była przy mnie już na zawsze na dobre i na źle. Była moim światem gdy zbłądze i osobą do której zawsze mogę wrócić. Sky czy wyjdziesz za mnie? - otworzył pudełeczko i gdy padło te pytanie zasłania usta dłonią, a oczy zaszkliły się.

-Tak - powiedziała cicho i popłakała się ze szczęścia wpadając w ramiona mężczyzny i pocałowali się przy nas wszystkich. Wszyscy zaczęli wiwatować i gwizdać chowając broń gdyż nie była już potrzebna. Ściągnąłem maskę z siebie i kominiarkę wraz z kaskiem.

-Dobra jednostka zmywamy się, akcja wykonana z sukcesem! - powiedziałem na radiu.

-Dziękuję Grzesiu - usłyszałem głos Sana, który przytul się do mnie po przyjacielsku więc odwzajemniłem przytulasa.

-Miałem pomóc i pomogłem - odparłem, a po chwili poczułem jak i Sky mnie przytula.

-Jesteś wspaniałym mężczyzną Gregory nie dziwię się dlaczego Erwin tak za tobą szaleję.

-Życzę wam szczęścia.

-Dziękujemy! - odparli wspólnie.

-Może pamiątkowe zdjęcie? - zasięgurował Capela wyciągając aparat.

-Dobra pomysł - zgodziłem się z nim i ustawiliśmy auta, a przy nich stanęliśmy wszyscy ubrani w pełne umundurowanie no oprócz mnie, bo maski nie zakładałem. Zdjęcia wyszły cudownie. - Podwiozę wam na Burgershota później zdjęcia - zasugerowałem i przejąłem aparat od Dante.

-Będziemy do 23 najdłużej - stwierdził San więc kiwnąłem tylko głową.

-Będę o 21 - oznajmiłem i złapałem - rozwiązuje jednostkę SWAT i SERT dziękuję za pomoc! Broń długą do zbrojowni złożyć!

-10-4 - odpowiedzieli na radiu i ruszyłem do auta w którym czekał na mnie już Capela.

-Grzesiu jeśli go kochasz naprawdę nie pozwól aby ktoś stanął ci na drodze do pełni szczęścia!

-Nie mam zamiaru się poddać San - odpowiedziałem i wsiadłem do wozu.

Czy Monte będzie walczyć?
Czy ktoś stanie na drodze do szczęścia im?

2276 słów

Już było jedno głosowanie więc wiecie o co w nim chodzi i na czym polega!
Zasada bardzo prosta wybierajcie jedną z dwóch opcji
"Wybieram 1 bądź 2 " i możecie pod nimi napisać cokolwiek chcecie, ale żeby to był tylko jeden oddany głos!
Nie będę na to odpisywać gdyż przez ilość komentarzy lepiej będzie oszacować, która opcja jest lepsza!
Dziękuję już z góry za waszą pomoc w wybraniu rozpisu wystawiania rozdziałów!

Wybieram 1

Wybieram 2

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro