Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Muszę to przemyśleć

Witam w czwartkowym rozdziale!
Sceny +16 tak myślę chociaż +18 ... Nie wiem, sami zdecydujecie!
Dziś wyniki o 10, boje się aż logować na stronę ゜:(つд⊂):゜。
Miłego dzionka!

Perspektywa Erwina

Po kolacji on poszedł się umyć, zaś ja umyłem naczynia i podszedłem do torby zastanawiając się w co ja mam się ubrać skoro nie mam piżamy, a Monte pewnie nie wziął żadnej koszuli, ale jakie było moje zdziwienie jak ową znalazłem w torbie. Bez skrupułów wziąłem ją i się ubrałem w nią, biorąc do niej świeże bokserki. Gotowy do spania byłem jednak z ciekawości włączyłem na wiadomości, aby przekonać się co dzieje się w mieście. Po kilku minutach oglądania z łazienki wyszedł Monte ubrany w spodnie dresowe i z gołą klatką piersiową. Pomimo tego ile razy ją widziałem już to jednak jego blizny zawsze wydają się inne. Podroczyłem się z nim troszkę w co oczywiście wszedł. No i wyszło, że jutro idziemy do sklepu kupić mi ciuchy z jednej strony byłem zadowolony, bo ciężko byłoby mi samemu coś normalnego dobrać. Monte poszedł do pokoju gościnnego się położyć na łóżku więc stwierdziłem, że też pójdę spać. Wyłączyłem telewizor i światła w kuchni oraz salonie. Wszedłem do swojego pokoju i stanąłem czując jak zimno jest w pomieszczeniu. Warknąłem wkurwiony gdyż kaloryfer był całkowicie wyłączony i nie chciał działać mimo iż go odkręciłem. Chwilę zastanawiałem się co zrobić z tym ale stwierdziłem, że dziś na to nie mam siły i położyłem się w łóżku, które było lodowate. Myślałem, że je ogrzeje w jakiś sposób, ale nic się nie zmieniło oprócz tego, że mi było jeszcze bardziej zimniej. Sfrustrowany wyszedłem z pokoju nie zamykając go. Mój kocyś był chyba w pokoju gościnnym na fotelu. Na szczęście on nie ucierpiał po tym wybuchu, chociaż był delikatnie przy smażony z rogów to jednak dało się je pozbyć poprzez wypranie. Westchnąłem cicho i otworzyłem drzwi do pokoju gdzie spał Grzesiu. Raczej nie obudziło to go jednak patrząc na koc i to, że jestem wychłodzony raczej on dużo mi nie da ciepła w salonie na kanapie. Usiadłem na krańcu łóżka przynajmniej tu było ciepło. Spojrzałem na Grzesia, który uchylił oko patrząc się na mnie.

-Nie chciałem cię budzić - mruknąłem cicho i delikatnie się zawstydziłem chociaż nie powinienem tak zareagować jednak spuściłem głowę w dół.

-Co się stało? - wyszeptał swoim zachrypniętym głosem, przez który dreszcz przeszedł po moim ciele.

-W moim pokoju padło chyba ogrzewanie i zimno - mruknąłem nie patrząc się na niego jednak usłyszałem jak wypuszcza powietrze z siebie, a następnie podniósł pościel do góry. Samoistnie uśmiech pojawił się na moich ustach, a ja wpakowałem się pod ciepłą pościel. Mruknąłem zadowolony, a po chwili zdziwiony czując ramię na swojej tali i przyciągnięcie przez które wylądowałem praktycznie przy klatce piersiowej mężczyzny. Niewiele myśląc wtuliłem się w niego czerpiąc przyjemność z ciepła, którym się ze mną dzielił.

-Jutro sprawdzę co z tym kaloryferem, a następnym razem po prostu powiedz, że chcesz spać ze mną - gdy usłyszałem jak sennie to mówi poczułem jak policzki zaczynają mnie piec. Poczułem pocałunek na głowie, który ostatnim czasem Monte sygnalizuje mi też, że pora spać.

-Dobranoc Grzesiu - wymruczałem cicho zadowolony z ciepła, a jego bijące spokojnie serce usypiało mnie powoli do snu. Nie wiedząc kiedy usnąłem. Obudziło mnie ciche kaszlenie przez które otworzyłem oczy i spojrzałem na Grzesia. Po chwili jego napad kaszlu minął, a ja korzystając z tego, że jego telefon był na wyciągnięcie ręki sprawdziłem godzinę i dochodziła dopiero ósma rano. Moja głowa spoczywała na klatce piersiowej bruneta przez to czułem jak bierze oddech nosem i go wypuszcza ustami. Jego ramię obejmowało mnie w tali przez to było mi ciepło jednak trzeba było wstać powoli. Może zrobiłbym kanapki dla nas skoro on śpi i robił mi przez ten czas jedzonko, chyba pora się odwdzięczyć. Zwinnie uciekłem z łóżka i opuściłem po cichu pokój idąc od razu do kuchni. Otworzyłem na wstępie lodówkę i wyciągnąłem szynkę, ser, pomidora, ogórka i rzodkiewkę. Oczywiście też masło, bo na czymś trzeba bułki posmarować. Przeciąłem bułki na pół i zacząłem je smarować masełkiem. W sumie zwykle jadłem to co Dia mi przynosił na śniadanie, a tak to zaczynałem dzień od napicia się kawy bądź herbaty zaś jadłem dopiero obiad o później porze. Jednak od regularnych posiłków już nie dało się uciec, bo żołądek już sam domagał się śniadania. Nastawiłem czajnik z wodą aby przygotować kawę na dzień dobry. Wyciągnąłem dwa kubki z szafki i kawę, którą zasypałem czarny i czerwony kubek. Wróciłem do kanapek aby pokroić na nie po pomidorku, rzodkiewce i ogórku. Sześć części bułki dla Grzesia i cztery dla mnie, bo ja tak dużo nie jadam jak on i zastanawia mnie gdzie on to mieści chociaż w sumie jest go trochę. Posiada też kaloryfer na swoim brzuchu, ale mimo mięśni nie jest on tak twardy jak myślałem, bo wygodnie się śpi na nim oraz ogrzewa przyjemnie. Ciekawi mnie czy zawsze jest taki gorący i czy przy pewnej czynności będzie jeszcze bardziej czy będzie trzymał ten sam stopień ciepła. Pokręciłem głową na boki uświadamiając sobie o czym ja pomyślałem. Nawet nie zauważyłem kiedy skończyłem ozdabiać kanapki, a czajnik wydał z siebie odgłos sygnalizujący, że woda jest gotowa. Za lałem kubki wodą, ale nie do końca, ponieważ chciałem dolać trochę mleka. Usłyszałem ciche kroki z pokoju, więc wyjrzałem za lodówki z której właśnie wyciągałem mleko.

-Dzień dobry Pastorku - mruknął Grzesiu na przywitanie i uśmiechnął się, rozciągając swoje mięśnie.

-Siemka Monte - odwzajemniłem jego uśmiech i zamknąłem drzwiczki od lodówki podchodząc do blatu gdzie stały dwa kubki z kawą. -Śniadanie nam zrobiłem - powiedziałem i spojrzałem na niego, a on usiadł na krześle barowym.

-Zrobiłbym przecież śniadanie dla nas.

-Ale ja zrobiłem, bo ty już się dla mnie narobiłeś jedzenia - rzekłem i postawiłem przed nim jego kubek z kawą, a następnie talerz z kanapkami.
-Przynajmniej to umiem zrobić.

-Dziękuję smacznego Er - mruknął i wziął łyka kawy na pobudzenie.

-Nie masz za co - uśmiech sam mi wszedł na usta, bo raczej docenił to, że starałem się.

-Mam mam, bo nikt mi śniadania od długiego czasu nie robił - zdziwiłem się na jego słowa i sam upiłem łyka kawy.

-Serio? - kiwnął głową na tak i w gryzł się w bułkę - To co dziś robimy?

-Na pewno muszę zrobić trening - rzekł - zajmę się tym twoim kaloryferem w pokoju może po prostu potrzeba tylko odpowietrzyć - nie powiem zdziwił mnie tym, że zapamiętał to z nocy - i pójdziemy do sklepu aby wybrać ci ubrania, których nie masz. Potem nie wiem co będę robić, a co?

-Pytam tylko - odparłem z uśmiechem gdyż planował ze mną spędzić pół dnia co było miłe, bo nie musiał.

-A ty jakie plany? - zapytał.

-Raczej zerowe, ale może coś się wymyśli z chłopakami - mruknąłem kończąc swoje śniadanie i tylko została mi kawa do picia, jak i jemu.

-Dziękuję za śniadanie jeszcze raz - powiedział i podniósł się z krzesła. Do pił kawę z kubka.

-Nie masz za co - odparłem i wziąłem wszystkie naczynia do zlewu.

-Daj ja umyję, a po tym zrobię krótki trening - rzekł, a ja spojrzałem na niego z zdziwieniem.

-Monte nie musisz!

-Ale chce, a ty się ogarniesz za ten czas - rzekł i podszedł do mnie, zatopił dłoń w moich włosach przez to przymrużyłem powieki - poza tym chce z powrotem moją koszulę.

-No dobrze - mruknąłem i spojrzałem w jego oczy - to idę się przebrać w to co mam w torbie - oznajmiłem i podszedłem do fotela gdzie przeniosłem wczoraj torbę. Wyciągnąłem czarne spodnie dżinsowe i podkoszulkę. Skierowałem się do łazienki aby w sumie wziąć prysznic, bo wczoraj się nie myłem i przydałoby się odświeżyć przed wyjściem na miasto. W ten sposób wylądowałem pod prysznicem, a woda spływała po moim nagim ciele, przyjemnie ocieplając je. Zagryzłem wargę czując jak mój członek delikatnie dryga gdy pomyślę o brunecie i jego gołej klatce piersiowej. Westchnąłem cicho gdy zrozumiałem, że za bardzo się zagalopowałem z myślami i teraz mam problem. Mruknąłem cicho gdy moja dłoń zaczęła pieścić przyrodzenie, które pragnęło uwolnienia. Moje ciało pragnęło go chociaż mój umysł nie wiedział co ma myśleć. Z jednej strony chciałbym zaryzykować, a z drugiej strony bałem się zrobić pierwszy krok. Mimo, że był on bi zawsze mógł powiedzieć, że nie jestem w jego typie albo uganiać się za kobietą. Sfrustrowany mocniej ścisknąłem swojego członka i syknąłem z bólu. Nie powinienem wyładować złości na sobie, a tym bardziej na najczulszym miejscu na ciele. Starałem się zastąpić czymś innym myśli jednak zacząłem się po prostu męczyć z tym, że nie potrafiłem spowodować wytrysku. Zdegustowany wróciłem myślami do bruneta i momentu ze szpitala gdy zaczął całować moją szyję. Uwolnienie przyszło szybciej niż myślałem gdy przypominałem sobie te ciepłe, mokre pocałunki. Nie zauważyłem nawet, że ciężko dyszę w sumie dawno nie dogadzałem sobie, ale to nie jest to samo co ktoś to robi. Spukałem z siebie swoje płyny i z kabiny. Szybko opuściłem prysznic bojąc się, iż ponownie będę musiał myśleć niegrzecznie o pewnym brunecie, który był w mieszkaniu. Wytarłem się w swój ręcznik i ubrałem w czyste ubrania. Wyszorowałem zęby i wyszedłem z pomieszczenia do salonu gdzie jak się okazało Monte robił brzuszki delikatnie się krzywiąc zapewne przez "rany".

-Monte ranisz się w ten sposób - powiedziałem kładąc koszulę na oparcie kanapy.

-Muszę zrobić serię - odpowiedział mi nie przestając robić brzuszków.

-Nie możesz kiedy indziej?

-Nie pracuje, więc muszę utrzymać formę czyli muszę robić ćwiczenia - wytłumaczył i podniósł się do siadu.

-Nie znaczy, żeby robić ćwiczenia w ten sposób - powiedziałem - trzeba posmarować ci maścią ciało.

-Nie trzeba - mruknął w odpowiedzi i patrzył się w moje oczy, a ja zarumieniłem się samoistnie widząc jego ciepły wzrok skupiony na mnie.

-Trzeba Grzesiu i nie ma nie! - odparłem i wziąłem maść ze stolika do którego podszedłem, a po chwili znalazłem się przy Grzesiu, który usiadł w siadzie skrzyżnym. Usiadłem za nim i zacząłem smarować jego ciało starając myśleć o czymś innym niż o tym co robię.

-Wydajesz się być zamyślony, o czym myślisz?

-O tobie - odparłem niewiele myśląc- to znaczy myślę o tym aby w smarować dobrze tą maść!

-Co cię gryzie? - nie odpuszczał więc moją drugą myśl podałem.

-Dia powinien napisać albo zadzwonić, a od niego cisza od wczoraj - westchnąłem, bo w sumie to też mnie gryzło.

-Zadzwoń do niego skoro się martwisz.

-Za bardzo ryzykowne - rzekłem wiedząc, że bezpieczniej będzie dla niego tam.

-Dlaczego?

-Lords of the world nie przepadają za ludźmi mojego pokroju.

-Co to oznacza? - spytał, a ja przeszedłem na przód zastanawiając się jak go na smarować maścią skoro tak siedzi. Nim obejrzałem się on zaciągnął mnie na swoje nogi. - Serio pytam wiesz, że to zostaję między nami tylko.

-Moja poprzednia grupa do której należałem miała otwarty konflikt z nimi - mruknąłem patrząc się na jego klatkę piersiową i smarując ją - jedyni byliśmy, którzy odważyli się sprzeciwić. Jednak złapali nas pewnego razu i szefa zabrali do siebie. Na następny dzień został rozstrzelany na wizji na żywo - westchnąłem cicho gdyż nienawidziłem z całego serca owej grupy. Straciłem kogoś kto przyjął mnie do siebie pod skrzydła i pokazał świat jaki może być brutalny i jak powinienem się przed nim chronić.

-Przykro mi z tego powodu Erwin - wyszeptał cicho.

-Nie powinno ci być - odpowiedziałem i popatrzyłem w jego czekoladowe tęczówki, które mnie uspokoiły - zapłacą życiem za zabranie osób, które były mi bliskie.

-Osób?

-Po stracie lidera zaczęli wystrzeliwać nas jak kaczki aż w końcu wszyscy zdecydowaliśmy, że pora zaszyć się w mroku albo opuścić dom.

-Ja nie...nie wiedziałem - powiedział z trudem. Czystą dłonią pogłaskałem go po jego policzku.

-Nie wiedziałeś, bo nie mówiłem - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się niemrawo do niego.

-Czujesz pewnie nienawiść do tych osób? - powiedział trochę jak zapytanie chociaż nie do końca.

-Tak - zgodziłem się z nim, a jego oczy nagle straciły w sobie życie i ten niepowtarzalny blask - Co się stało? - spytałem nie rozumiejąc jego reakcji.

-Ja wiem, że jesteś gangsterem i mafiozą, ale czy warto maczać dłonie w krwi ludzi?

-Dla zasady muszę Grzesiu odpłacić im za zabicie jednego z nas. Nie mogę pozwolić na to aby nie pomścić kogoś kto był dla mnie niczym ojciec.

-Czyli od kogo byś zaczął? - mruknął nie patrząc się na mnie. Czasami nie rozumiałem jego zachowania gdyż mówił bez trudu o mafiozyjnych sprawach, a z drugiej strony wydawał się być przerażony zdolnością do zabijania.

-Od jego prawej i lewej ręki - odrzekłem bez trudu - tylko jedna uciekła i nie wiadomo gdzie jest. Jednak... - zamyśliłem się wpadając na super pomysł - ty masz dostęp do wszystkich ludzi! Wystarczy, że wpiszesz odpowiednie dane!

-Jeśli chodzi ci o Lordów to nie ma szans - odrzekł - dane policyjne nie mają nic o tożsamości ludzi, którzy pracują dla organizacji przestępczej.

-Nic?! - zdziwiłem się i skierowałem jego twarz tak aby patrzył na mnie.

-Nic - mruknął patrząc się w moje oczy, a jego czoło opadło na moje.

-Czyli nie pomożesz mi odnaleźć informacji o nich?

-Musiałbyś jechać do Coco, a tam ani ja ani ty nie chcemy być!

-Dlaczego ty nie chcesz? - spytałem z zaciekawieniem.

-Mam źle wspomnienia z tym miastem - dotknął blizny, która zrobiła jego ciało od samego początku naszej przyjaźni.

-Rozumiem czyli boisz się tam wrócić?

-Można powiedzieć, że nie chce rozdrapywać starych ran, a ty z pewnością nie chcesz iść na pewną śmierć - tu musiałem mu przytaknąć, ponieważ jakby ktoś mnie tam rozpoznał od razu skazał bym się na rozstrzelanie przy ścianie śmierci. Każdy znał ją bardzo dobrze i każdy kto tam stawał nigdy nie wracał do domu chyba, że jako duch.

-Mam dziwne wrażenie, że o czymś mi jeszcze nie mówisz - mruknąłem gdyż w jego niektórych historiach była zawsze gdzieś luka pomijająca pewien szczegół i to istotny szczegół.

-Gdybyś poznał całą prawdę o mnie mógłbyś ją wykorzystać w zły sposób. Gdyż co było kiedyś to historia, co będzie jutro to wielka niewiadoma, a co jest teraz to jest teraz Erwin. Najważniejsze jest to, że możemy być tu ze sobą i cieszyć się z tego, że żyjemy oraz jesteśmy zdrowi... No prawie zdrowi.

-Nie ważna jest dla mnie twoja historia Monte chce po prostu poznać cię lepiej, a twoje wcześniejsze życie pozwala mi to określić kim tak naprawdę jesteś!

-Jestem policjantem z nieciekawą przeszłością i przyszłością - powiedział tajemniczo.

-W sensie?

-Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie - odparł i pocałował mnie w czoło - a teraz chodźmy do sklepu kupmy ci coś do ubrania.

Czy dowiemy się co skrywa Monte?
Czy Erwin pozwoli sobie na kochanie policjanta?

2312 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro