Dylemat
Ohoho czyżby nocny rozdział?
Stwierdziłam, że rozdział dziś za czwartek, bo mam sporo sprawdzianów w tygodniu i na dodatek w czasie 9:00 więc nie przeszło by to, że rozdział chce wrzucić 😂😂😂.
Miłej nocki i dobranoc!
A tym co nie czytają w nocy miłego dzionka!
Perspektywa Erwina
Przytulił mnie i podniósł czego totalnie się nie spodziewałem tego po nim. Instynktownie moje nogi zaplotły się wokół jego bioder przez to między naszymi ciałami nie było ani trochę odstępu. Poczułem jak moje policzki zaczynają mnie piec więc schowałem swoją twarz w jego szyi. Wtuliłem się bardziej w niego gdyż był przyjemnie ciepły. Nagle poczułem zimną strukturę pościeli oraz wygodny materac. Mężczyzna odsunął się do tyłu jednak nie na tyle gdyż moje nogi na jego biodrach mu uniemożliwiały. Spojrzałem w jego oczy, a w moim brzuchu pojawiły się tak zwane chyba motyle gdyż byłem rozkojarzony, ale jednocześnie pobudzony. Nie wiem dlaczego, ale nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Nie sądziłem, iż moje serce zacznie tak szybko bić. Dzieliły nas milimetry. Z jednej strony chciałem spróbować, ale z drugiej strony nie byłem przekonany czy dobrze robimy. Jednak Monte uniknął naszego zbliżenia za co byłem mu wdzięczny, bo mogło to do złej rzeczy poprowadzić, której byśmy później mogli żałować. Mimo to wtuliłem się w niego gdy usnął, a ja leżałem w jego ramionach. Byliśmy po dwóch stronach barykady jednak te jego czekoladowe tęczówki, szczęka i budowa ciała miała coś w sobie, że nie dało się oderwać wzroku. Jednak nie byłem w takiej orientacji aby interesowali mnie mężczyźni, bo przecież lubię patrzeć za dupkami kobiet. Przymknąłem powieki wsłuchując się w spokojne bicie serca Grzesia. Wszędzie nie potrafię usiedzieć, ale przy nim moje ADHD się uspokaja. Może jednak ludzie wokół mają rację, że ja i Grzesiu może coś więcej. Spojrzałem na jego twarz jednak w mroku widziałem tylko kontury. Lecz z łatwością mogłem określić gdzie co jest. Jego tors grzał przyjemnie, a moja dłoń delikatnie głaskała, gładką skórę chociaż nie tak bardzo gładką gdyż w miejscach blizn ta struktura była inna. Jego ramię delikatnie zacisnęło się w mojej tali powodując, że wtuliłem się w niego bardziej.
-Dlaczego nie śpisz? - mruknął swoim ochrypniętym, cichym głosem przez który wzdłuż mego kręgosłupa przeszedł przyjemny dreszcz.
-Monte - wyszeptałem - czy między nami coś jest?
-W sensie? - spytał cicho, chowając swoją twarz w moich włosach.
-No nie wiem. Chce się dowiedzieć - odparłem.
-Jeśli ciekawi cię czy wolę mężczyzn czy kobiety to po prostu spytaj o orientacje seksualną - powiedział to tak prosto iż nie sądziłem, że jest zdolny na takie tematy rozmawiać otwarcie.
-Yhym - mruknąłem czując jego ciepły oddech na głowie. -Więc?
-Jestem bi - odpowiedział jednak nie dużo mi to mówiło - czyli lubię jedno jak i drugie - dodał jakby wiedząc, iż nie rozumiem. - Co cię wzięło na takie przemyślenia?
-Nie wiem...po prostu...no nie wiem - nie potrafiłem się określić.
-Czy to wszystko przez to iż ludzie o nas mówią?
-Może.
-Trzeba było bardziej paplać ludziom, że umawiasz się ze mną.
-Wiesz, że lubię cię prowokować.
-Dając przy tym mylne gesty? - spytał, a ja spróbowałem spojrzeć na niego.
-Mylne gesty? - zapytałem niepewnie, nie rozumiejąc zbytnio o jakie gesty mu chodzi.
-Nie będę ci tego tłumaczyć Erwinku - wyszeptał - sam zrozumiesz z czasem.
-Chce teraz! - burknąłem, ale on opatulił mnie swoimi ramionami wtulając w ciepłą klatkę piersiową. Nie opierałem się gdy mój policzek został oparty o jego tors. Zamruczałem cicho kiedy poprawił na nas pościel i nie puszczając mnie pocałował w głowę.
-A ja chce abyś poszedł spać. Późno jest - rzekł, a ja cicho westchnąłem ponieważ oczy zaczęły się mi kleić. Nawet nie wiem kiedy pochłonął mnie sen. W końcu mogłem na spokojnie usnąć. Obudziłem się jak miejsce obok było puste i zimne. Podniosłem się do siadu i rozejrzałem wokół pokoju w którym było czysto. Nie mogłem samego siebie zrozumieć. Z jednej strony moje ciało pragnęło dotyku, a mój rozum krzyczał nie. Nie rozumiem dlaczego on tak na mnie działa. Drzwi się otworzyły, a przez nie wszedł Monte z talerzami. Myślałem, że już poszedł do pracy, a okazuje się, że on był w mieszkaniu.
-Hej - mruknąłem i przetarłem oczy aby przebudzić się bardziej.
-Jak się spało? - spytał i położył na moich nogach talerz z jedzeniem. Natomiast on sam usiadł na łóżku obok.
-Dobrze - odparłem i wziąłem w dłoń swoje śniadanie. -Gdzieś ty nauczył się tak gotować?
-Trochę od mamy, a resztę w wojsku - odpowiedział.
-Rozumiem.
-A ty dlaczego nie umiesz gotować?
-Bo zawsze coś spale bądź zniszczę, a moje ADHD nie pozwala na dłuższą bezczynność.
-Przy mnie jakoś potrafisz ogarnąć ADHD jak to ty zwiesz! - uśmiechnął się i zaczął jeść jajecznicę z boczkiem oraz pomidorem. Ja w sumie to samo miałem na talerzu, więc również wziąłem się za jedzenie ciepłego śniadania. Pora śniadaniowa minęła nam na przyjemnej rozmowie i delikatnym dokuczaniu sobie co było praktycznie codzienną rutyną.
-Dziękuję było przepyszne! - podałem mu pusty talerz, który ode mnie przejął i wstał z łóżka, idąc zapewne do kuchni. Natomiast ja podszedłem do swojej torby w której miałem jeszcze czyste ciuchy. Nie zauważyłem nawet kiedy wtulił się we mnie pewien mężczyzna - Nie sądziłem, iż jesteś tak uczuciowy.
-Jeszcze dużo o mnie nie wiesz - wymruczał mi do ucha - co masz do prania to nastawie pralkę.
-Jesteś pewien? - spytałem.
-Jestem. Otworzysz pralkę jak skończy prać, a ja później powieszę na suszarce.
-Mogę powiesić przecież to nie jest duża filozofia - prychnąłem na niego.
-To bierz to co do prania - mruknął i odsunął się ode mnie. Wyciągnąłem prawie pół torby do prania i wszedłem do łazienki gdzie Monte wsadzał już kilka rzeczy do prania. -Połóż na ziemi zaraz zobaczę czy się wszystko zmieści.
-Yhym - mruknąłem i zrobiłem jak prosił. Na szczęście miał pojemną tą pralkę i zmieściło się wszystko ode mnie.
-Gdy skończy po prostu przekręcasz na środek i otwierasz drzwiczki - wytłumaczył ponownie na co kiwnąłem głową. -Gdybyś był głodny to zrobiłem ci spaghetti to będziesz miał na obiad tylko do podgrzania w mikrofali.
-Nie powiem Monte, ale rozpieszczasz mnie - zaśmiałem się cicho i spojrzałem na niego.
-Raczej dbam abyś nie jadł fast foodów cały czas - odparł i poprawił moje włosy na co przymknąłem oczy.
-Dia dba o to abym jadł śniadania.
-To ja zadbam o całego ciebie skoro jesteś i mieszkasz u mnie - gdy to usłyszałem poczułem jak moje policzki coraz bardziej mnie pieką. Jednak nadal nie otwierałem powiek aż nie poczułem dłoni na swoim policzku, która delikatnie zaczęła mnie głaskać. Spojrzałem na Monte w jego oczy w których zauważyłem delikatne rozbawienie. -Uroczo się rumienisz - mruknął, a dłoń z policzka przeszła na moje włosy.
-Wcale się nie rumienię! - chciałem się bronić, ale widząc jego uśmiechniętą twarz nie potrafiłem wymyślić nic sensownego.
-Wcale, a wcale - zachichotał - widać, że mój szampon działa. Masz teraz takie mięciutkie włosy!
-Jest już 8 - powiedziałem szybko aby nie zawstydzić się jeszcze bardziej.
-Kurwa znowu się spóźnię - westchnął - no trudno, odrobię to kiedy indziej - dodał i wyszedł z toalety zaś pralka zaczęła wirować powoli piorąc nasze brudne ciuchy. Powoli ruszyłem za nim widząc jak szybko się ubiera w ciuchy, które przygotował wcześniej. Mój wzrok lustrował całe jego ciało chociaż nie tak bardzo całe gdyż niektóre części były już zakryte przez ciuchy. Nie powiem ciekawiło mnie czy na plecach też ma jakieś blizny i czy prawdą jest ten tatuaż w dość intymnym miejscu. Tak się zamyśliłem, iż nie zauważyłem jak do mnie podchodzi i łapie mnie w uścisku, który oczywiście odwzajemniłem gdyż lubiłem czuć te ciepło, które biło od jego ciała.
-Nie rozwal mieszkania i nie rób tu swoich odpraw szatanistycznych.
-Nie obiecuje - zaśmiałem się cicho z jego słów, a on złożył na mojej głowie pocałunek, który zdażał się coraz częściej, ale mi to w sumie się podobało. Ukazywał w ten sposób, że się o mnie martwi mimo, iż nie musi. -Uważaj na siebie w czasie służby!
-To ja tym razem muszę ci powiedzieć iż nie obiecuje, bo wiesz jak to u mnie jest.
-Oj wiem, wiem aż za bardzo. Grzesiu bez wizyty w szpitalu to nie Grzesiu!
-Lecę! - odsunął się ode mnie i ruszył do wyjścia. Na moich ustach pojawił się uśmiech, bo nie powiem, ale takie poranki chciałabym mieć zawsze. Tak więc zająłem się sprzątaniem w domu aby Monte nie musiał tego po pracy robić. Nie zajęło mi to sporo czasu, ponieważ szybko się uwinąłem z tym, a na koniec powiesiłem pranie aby wyschło. Kiedy wszystko było dobrze wyszedłem z mieszkania w pełni ubrany w ciepłe ciuchy oraz w bluzę Grzesia w której pływałem, ale było mi w niej ciepło. Jechałem właśnie na zakrystie aby po załatwiać papierkowe sprawy, które odkładałem i troszkę się ich nazbierało. Poinformowałem swoich aby wiedzieli gdzie jestem w razie wu.
Z papierów wyrwał mnie powiadomienie wiadomości. Spojrzałem na telefon z zainteresowaniem.
#Na Burgershota wpadnij później! #
Wiadomość od Carbo zainteresowała mnie.
#Dlaczego? Coś się stało? #
#Spokojnie siwy! Po prostu spotkanie#
#O której? #
#Gdzieś tak o 15 #
#Dobra będę! #
Odpisałem mu i skupiłem się na ostatnich papierach. Pracę skończyłem około 13 więc mogłem wrócić do mieszkania i odgrzać sobie spaghetti, bo szczerze mówiąc nie miałem ochoty jeść burgerów. Przejadły mi się po prostu, a domowego jedzenia trochę czasu nie jadłem. Tak więc znalazłem się w mieszkaniu Grzesia, które w sumie bardzo polubiłem i dało się w nim żyć przyjemnie chociaż czasami było chłodno. Zamknąłem za sobą drzwi, ściągnąłem kurtkę oraz buty i wszedłem do salonu, a następnie do kuchni. W lodowce jak mówił był talerz z spaghetti, który wyciągnąłem i wrzuciłem do mikrofali na 3 minuty aby się zagrzało jedzonko. Westchnąłem gdy usłyszałem jak telefon dzwoni. Niechętnie przeszedłem do kurtki i chyba w ostatniej chwili odebrałem.
-Erwin dlaczego nie odpisujesz!?
-Hm? - mruknąłem zdziwiony, bo nic nie przychodziło mi na telefon.
-Dobra nieważne ubierz się jakoś na tą 15! Wiem, że jesteś u Grzesia! Zajeb mu jakaś koszulę w której nawet nie pływasz, bo raczej nic nie kupisz w tym czasie!
-Dia uspokój się i powiedz na spokojnie, bo zrozumiałem tylko, że koszula - ruszyłem do kuchni gdzie już mi mikrofala sygnalizowała, że pora jedzenia.
-Co grzejesz?
-Spaghetti Monte zrobił rano abym miał co jeść - odparłem i mogłem przysiąc, że Dia się głupio uśmiecha.
-Oooookej to smacznego - powiedział nagle rozweselony - ubierz się ładnie i najlepiej ukradnij jakaś koszulę Grzesiowi, bo ty nie masz żadnej, bo ci się spaliły.
-Yhym - mruknąłem siadając na kanapie, a w dłoni miałem talerz z smakowicie pachnącym jedzeniem. - Coś jeszcze?
-Bądź przed tą 15 jak się wyrobisz. Nie chcemy abyś jak to zwykle spóźniał się!
-Dobra dobra zrozumiałem - westchnąłem cicho - do później - rozłączyłem się nie dając mu nic dodać. Wziąłem się za jedzenie obiadu i musiałem to przyznać, ale Monte nadaje się do robienia takich smakołyków. Dość szybko zjadłem cały talerz i włożyłem go do zlewu aby później go umyć. Wszedłem do sypialni w której ostatnio sypiam z pewnym brunetem. Może na serio coś do niego czuje skoro tak blisko jesteśmy. Jednak podobną relację mam z Dią czy Sanem, a nawet z Nicollo. Jednak ta różni się trochę od relacji z zakonem. Przeszukiwałem półkę z koszulami aż w oczy wpadła mi czerwona koszula. Była o wiele mniejsza od Monte aż zaczęło mnie zastanawiać skąd ją ma i czy kiedyś w nią wchodził jeśli to była jego. Była delikatnie za wysoka na mnie, ale pasowała do mnie. Ubrałem ją więc szybko i wybrałem czarne dżinsowe spodnie do tego. Oczywiście podszedłem do lustra i zrobiłem zdjęcie siebie całego, które wysłałem do Monte.
#Ładnie mi w twojej czerwonej koszuli? #
Nie musiałem długo czekać na odpisanie mi bo byłem ciekawy co odpisze.
#Tobie w wszystkim ładnie! Tylko uważaj na tą koszulę! Oraz miłej zabawy z chłopakami! #
#Skąd wiesz? #
Napisałem ciekawy i zainteresowany tym faktem.
#Dia dzwonił czy nie chce wpaść, ale musiałem odmówić. Dziś niestety sajgon na komendzie! #
#Rozumiem powodzenia! #
#Dzięki Erwinku! #
Z uśmiechem na ustach poprawiłem koszulę i ruszyłem do wyjścia aby ubrać kurtkę oraz buty. Ekipa raczej nie spodziewa się po mnie takiego ubioru. Ponieważ przeważnie nie umiem dobrać do siebie ubrań, ale troszkę podglądnąłem Monte jak on dobiera i raczej jego technika działa. Zamknąłem drzwi na klucz i zjechałem windą na sam dół wychodząc drugą stroną bloku na parking, na którym zostawiłem swoje zentorno. Byłem w sumie na miejscu dziesięć minut przed czasem. Co nie zdarzało się za często abym był tak wcześnie, ale wszedłem od strony zaplecza, ściągając z siebie kurtkę i wieszając ją na wieszaku. Na zapleczu oczywiście było już słuchać rozmowy moich bliskich osób. Grzecznie oparłem się o framugę drzwi mając widok na swoją kochaną rodzinę. Kaszlnąłem aby zwrócić na siebie uwagę co poskutkowało iż popatrzyli na mnie jak na kosmitę.
-O kurwa chyba nam pastora podmienili, bo ubrał się jak człowiek! - powiedział niedowierzający Dorian, a wszyscy się za śmiali.
-Widać, że znajomość z Montanhą dobrze na ciebie działa! - Dia podszedł do mnie i objął mnie ramieniem w przyjacielskim geście.
-Od zawsze potrafiłem się ubrać! - burknąłem przewracając oczami.
-Nie zawsze - wtrącił się chiński mąciciel.
-Dobra powiedźcie mi lepiej co to za okazja i co będziemy robić?
-W planach jest najpierw tutaj spotkanie, następnie wybieramy się do kasyna trochę się zabawić i reszta to się okaże! - wyjaśnił wstępny plan na dzisiejszy wieczór.
Z jakiej okazji robiona jest impreza?
Czy pójdzie coś nie tak?
2106 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro