Chce być przy nim
Witam serdecznie w wtorkowym rozdziale!
Znam już wynik głosowania i prawie jednogłośnie jest w większości przez was wybrany numer 2!
58 głosów na opcję numer 2!
9 głosów na opcję numer 1!
Dziękuję bardzo za wszystkie głosy i że tak wiele z was zagłosowało, bo wielu z was nie widziałam na komentarzach, ale bardzo dziękuję i witam serdecznie w community<3
Więc od dziś zaczynamy pięciodniowe wystawianie do samego końca!
Mam nadzieję, że dotrwamy wspólnie
Jak tam w ogóle samopoczucie u was?
Miłego dzionka życzę wszystkim!
Na dole rozpiska rozdziałów do końca książki :3
Wróciliśmy na komendę dosyć szybko. W dłoniach trzymałem aparat Capeli, który jak się okazało robił po tajemnie zdjęcia z całej akcji, jak i gdy San klęczał z wyciągniętym pudełeczkiem, a Sky miała na ustach dłoń. Naprawdę cudowne zdjęcia porobił.
-Dziękuję Dante, że zrobiłeś te zdjęcia.
-Aaa do usług - uśmiechnął się - jak chcesz je wydrukować to szybko musisz się pośpieszyć gdyż mają do 20.
-Wiem zdążę spokojnie Dante - odparłem i po chwili zajechaliśmy pod komendę - najpierw trzeba pozbyć się ciężkiego umundurowania.
Potem będę jechać na bombach aby je wywołać z aparatu.
-Nie powiem, ale zajebiście to przeprowadziłeś - uśmiechnął się i zaparkował wóz pod ścianą.
-Zawsze mogło być lepiej - stwierdziłem i wysiadłem z auta kierując się do góry aby się przebrać i odłożyć M4. Po dziesięciu minutach byłem gotowy do wyjazdu. - 105 status drugi - oznajmiłem na jedynce i corvettą wyjechałem z komisariatu policji kierując się do najbliższego fotografa aby wydrukował mi te zdjęcia. Zaparkowałem trochę niechlujnie na krawężniku, ale nie miałem czasu aby lepiej to zrobić. Wszedłem do środka i od razu w oczy rzuciły mi się ramki na półkach, foto-książki gadżety i wszystko co związane z magią fotografii.
-Dzień dobry! - przywitałem się chociaż nie widziałem nikogo. Dopiero po chwili za dalszej części pomieszczenia wyszła kobieta.
-Raczej dobry wieczór - odparła brunetka - w czym mogę pomóc?
-Chciałbym wydrukować zdjęcia z aparatu - oznajmiłem i położyłem sprzęt na ladzie.
-Rozumiem - rzekła i podpieła aparat pod coś. -Wszystkie te 15 zdjęć?
-Tak - kiwnąłem głową.
-Jaki rozmiar pana interesuje najbardziej?
-Taki aby nie był za mały ani za duży - odparłem przyglądając się kobiecie co wyciągnęła kilka kartek.
-Proponuje 10 na 15 idealne i zmieści się do każdej ramki - powiedziała. - Matowe czy błyszczący?
-W sensie?
-Matowe czyli jak pan tu może wyczuć jest chropowata struktura, a błyszczący jak mówi to jest gładka.
-A które lepsze?
-Jeśli dobrze widzę, że to oświadczyny to najlepsze błyszczący papier.
-Dobrze niech będzie - kiwnąłem głową zgadzając się na decyzję kobiety w końcu ona się zna na tym.
-Na kiedy, by to pan chciał?
-Potrzebuje to naprawdę mieć jeszcze dziś.
-Do końca mojej zmiany zostało z 15 minut - oznajmiła.
-Ja wiem proszę pani, ale naprawdę mi zależy.
-No dobrze - westchnęła - postaram się wykonać zdjęcia do tej dwudziestej. Jeśli pan chce poczekać tutaj to proszę się rozgościć - powiedziała i uśmiechnęła się, a po chwili zniknęła do prawdopodobnie pracowni. Nie mając niczego lepszego do roboty stwierdziłem, że poczekam skoro i tak zgłosiłem status drugi. -Czy to jest prezent dla kogoś skoro tak bardzo panu zależy?
-Tak obiecałem przyjacielowi, że wydrukuję mu zdjęcia z tego momentu - odpowiedziałem zgodnie z prawdą gdyż kobieta wydawała się być bardzo przyjazną osobą.
-Miło na pewno mu się zrobi gdy otrzyma od pana zdjęcia - powiedziała i kontem oka widziałem jak robi coś na komputerze.
-Też mam nadzieję - odparłem i usiadłem na fotelu wyciągając telefon z kieszeni.
-A co tak późno pan zdecydował się na wywołanie zdjęć z aparatu?
-Bo o 18 oświadczył się i jak pani widzi na zdjęciach SWAT i SERT brały w tym udział i trochę zajęło to czasu.
-Jasne rozumiem - odparła i przez resztę czasu spędziłem na rozmowie z kobietą gdyż dobrze nam się rozmawiało. -To będzie 10 dolarów - oznajmiła, a ja wyciągnąłem portfel i podałem jej daną sumę. - Proszę nie zginąć aby nie pogieły się!
-Rozumiem dziękuję bardzo ślicznie, ratuje mi pani życie.
-Nie ma za co! Miłego wieczoru!
Wyszedłem z studia fotograficznego i wsiadłem do corvetty od razu kierując się w stronę komendy. Miałem godzinę aby przygotować się do imprezy, która z pewnością już trwała.
-105 status 3 - zgłosiłem i przebrałem się w ciuchy cywilne.
-I jak załatwiłeś?
-Tak na szczęście można powiedzieć, że zdążyłem - odparłem poprawiając kurtkę. -Wybacz Dante, ale się spieszę.
-Leć i miłego spotkania z Knucklesem!
-Zajmij się sobą! - odparłem wybiegając z miejsca mojej pracy. Dosyć szybko przyjechałem pod dom i od razu bez wzlekania wziąłem prysznic. Czas mnie strasznie gonił, a nie byłem nawet ubrany czy dobrze wysuszony. Wyciągnąłem czarny garnitur z szafy i do tego niebieską koszule. Na szczęście nie musiałem prasować więc ten jeden plus z tego wszystkiego. Perfumem się spryskałem i zaczesałem włosy do tyłu. Była już praktycznie dwudziesta pierwsza, a ja nadal nie byłem na Burgershocie. Nie ubierałem kurtki, ponieważ miałem na sobie marynarkę. Wpadłem do auta i na bombach przyjechałem pół miasta, bo kto mi zabroni skoro spieszy mi się trochę. Zajechałem pod burgerownie gdzie w oczy od razu rzuciło mi się zentorno Erwina. Zaparkowałem na krawężniku gdyż nie było miejsca tak naprawdę aby na parkingu stanąć. Wyciągnąłem z auta zdjęcia i flaszkę szkockiej. Oświadczyny to nie byle jaka rzecz. Poprawiłem marynarkę i wziąłem głęboki wdech. Wszyscy mnie tu akceptują oprócz niego, ale nie chce zrezygnować z przyjaciół i wszystkiego dobrego właśnie przez niego. Byłem kowalem swojego losu i chciałem sam zdecydować o tym co mogę, a czego mi nie wolno. Otworzyłem drzwi przez które wszedłem do lokalu. Wszyscy nagle rzucili się na mnie do grupowego tulasa przez to uśmiechnął się widząc ich wszystkich całych i zdrowych.
-Zaraz kochani, ale najpierw nasi kochani jubilaci tego wyjątkowego dnia! - powiedziałem i uwolniłem się z ramion wszystkich, chociaż Erwin przyglądał się mi uważnie i czułem jego złoty wzrok na sobie. -To dla was - podałem butelkę Sanowi, któremu zaświeciły się oczy, a Sky dałem kopertę z zdjęciami.
-Co jest w środku? - zapytała ciekawsko biorąc kopertę ode mnie.
-Sprawdź - odparłem, a ona otworzyła kopertę wyciągając zdjęcia z środka i przeglądając je z uśmiechem.
-Piękne - wyszeptała i przytuliła się do mnie.
-Do usług - powiedziałem, a ona odsunęła się wtulając w bok Sana. Kontem oka zauważyłem chińczyka, który patrzył się na mnie za lady niezbyt zadowolony moją obecnością, ale miałem na niego wyjebane.
-Idziesz do Erwina? - spytał cicho mnie na ucho San.
-Pożera mnie wzrokiem więc muszę - zaśmiałem się odpowiadając również cicho.
-Idź.
-Idę - odparłem i ruszyłem w stronę opierającego się o stół Erwina. Kontem oka widziałem jak Kui patrzy się na nas jednak jego wzrok powoli łagodniał. Chyba, że mi się wydawało. Jednak widząc jak Erwin uśmiecha się coraz bardziej widząc jak idę do niego sam nie mogłem powstrzymać się od niewinnego uśmiechu. - Nie spodziewałeś się mnie tutaj co? - mruknąłem do niego, a on oparł dłoń o moją pierś.
-Nie, ale cieszę się, że jesteś lecz co z Kuiem? - ostanie słowo wręcz wyszeptał.
-Pierdoli mnie to co on ma do powiedzenia Erwiś - wyszeptałem i objąłem go w pasie dłonią przyciągając do siebie - liczysz się tylko ty - oparłem czoło o jego i patrzyłem się w jego złote ślepia. Natomiast on objął mnie dłońmi wokół karku i delikatnie zatopił dłoń w mojej czuprynie. Nie obchodziło mnie to czy będę mieć przejebane u Kuia, ale dałem mu słowo i go dotrzymam, mając przy swoim boku złotookiego. -Zostaniesz moim chłopakiem?
-Tak - wyszeptał. Złączyłem nasze usta razem, a on zamruczał zadowolony oddając pieszczotę. Wszyscy w pomieszczeniu zaczęli gwizdać jednak dla mnie liczył się tylko siwowłosy.
-No nareszcie! - odezwał się Dia i porwał nas do przytulasa.
-Nie pomagasz - mruknąłem do Dii i zaśmiałem się widząc jak wszyscy są szczęśliwi.
-Widać było, że was ciągnie do siebie! - oznajmił Carbo - Widać to było od początku.
-Teraz nie będzie omijania Erwina? - zaśmiał się Dorian.
-Nie będzie - odparłem wtulając w siebie bardziej Erwina. Rozmowa po chwili przeszła na co innego gdy tuliłem cały czas do siebie Erwina troszkę za bardzo zaborczo jednak jemu to nie przeszkadzało, a wręcz był zadowolony z tego. Kui był cały czas przy nas wszystkich, ale czułem na sobie jego wzrok od czasu do czasu. Zakon stwierdził, że to dobry moment na zabawę, a ja miałem świetną okazję, by porozmawiać z chińczykiem, który zniknął w kuchni. - Zaraz wrócę - poinformowałem i ruszyłem za chińczykiem.
-Skąd wiedziałem, że przyjdziesz - warknął patrząc się na mnie kontem oka. - Nie tak się ugadywaliśmy!
-Wiem, ale nie poradzę nic na to panie Kui. Nie widzę bez niego życia i on beze mnie. Nie będę rezygnować z miłości, bo tak mi kazałeś. Omijałem go i żałuję, bo przyswoiłem więcej bólu dla nas niż szczęścia.
-Myślałem, że dasz sobie spokój z Erwinem, bo sądziłem iż to jest po prostu głupie zauroczenie - westchnął - jednak teraz widzę, że to nie jest coś co powinno się powstrzymywać.
-Dotrzymam obietnicy i ochronie go przed niebezpieczeństwem, ale dopiero kiedy będzie przy moim boku - powiedziałem pewny swych słów. Od początku byłem pewny co czuje do Erwina, ale musiałem sobie to uświadomić. - Nie zrezygnuje z niego i będę walczyć o niego panie Kui!
-Dobrze - westchnął i kiwnął głową - mam nadzieję, że ochronisz go za wszelką cenę.
-Zrobię wszystko - odparłem pewny swych decyzji. Nie powiem, ale myślałem że Kui będzie bardziej sceptyczny.
-Następnym razem nie ukrywające się gdy będziecie się spotykać - westchnął przecierając zatoki palcami. Nie sądziłem, że wie. -Nie znaczy to, że ci ufam!
-Panie Kui ja naprawdę nie przynależę już do nich. Nie widzi pan, że samoistnie zostałem przyjęty do pańskiej rodziny i jestem jej członkiem? Wszyscy traktują mnie tu jak rodzinę, a oni są ważni dla mnie.
-Nie zmienia to faktu, że byłeś Lordem!
-Nie zmienia, ale teraz należę do zakonu, mimo iż jestem policjantem i kocham tą rodzinę! Kocham Erwina i nie odpuszczę drugi raz rodziny. Panie Kui jestem teraz innym człowiekiem! Proszę dać mi szansę, bo naprawdę zależy mi.
-Zastanowię się nad tym - odpowiedział, ale nie powiedział od razu nie więc chyba miałem szansę na to aby być z Erwinem. Nawet jeśli by się nie zgodził to nie odpuściłbym. -Powiesz mi gdzie są jakie i postrzególne miejsca oraz pomieszczenia z bazy Lordów?
-Mam sprzedać się na poprzednią rodzinę aby móc być w tej? Panie Kui nie jestem sprzedajną osobą.
-To zdradź tylko zabezpieczenia na obrębie ich siedziby!
-Nie wiem czy powinienem zdradzać takie rzeczy biorąc pod uwagę, że chce pan się na nich zemścić.
-Gregory nie należysz do nich, a sam powiedziałeś, że do nas więc jest prosta odpowiedź. Wiesz jakie mają zabezpieczenia?
-Wiem - mruknąłem cicho - ale nie wiem czy są aktualne.
-Nie ważne chce cię widzieć za kilka dni u mnie i powiesz wszystko co wiesz to jest tylko moja wola jeśli masz pełnoprawnie należeć do rodziny.
-Rozumiem - odparłem, drapiąc się po karku.
-Długo nas nie ma powinniśmy wrócić Gregory - powiedział i oparł dłoń o moje plecy delikatnie popychając w stronę drzwi do środka sali.
-Dobrze - mruknąłem i wróciliśmy do sali gdzie każdy patrzył się na nas jakby wyczekując na to co się stanie. Moja mina była delikatnie skwaszona jednak nie było aż tak źle tylko musiałem zdradzić swoją poprzednią rodzinę chociaż i tak zdradziłem uciekając z niej.
-Wszystko w porządku Monte? - spytał Erwin patrząc się na mnie to na chińczyka.
-Tak misiu kolorowy wyjaśniliśmy sobie tylko kilka spraw i już ci oddaje twojego chłopaka - uśmiechnął się i delikatnie poklepał mnie po plecach.
-Tak, wszystko w porządku - odpowiedziałem, a Erwin podszedł do mnie i wtulił się we mnie. Patrząc się morderczym wzrokiem na pana Kuia.
-Mam nadzieję - mruknął, a ja objąłem go szczelnie ramionami. Atmosfera z napiętej stała się w końcu luźna i wszyscy wrócili do zabawy. Zaciągnąłem Erwina na kanapę i zrobiłem tak aby siedział mi na kolanach. - Na pewno wszystko w porządku?
-Tak Erwiś po prostu porozmawialiśmy sobie odnośnie ciebie - odparłem i zacząłem całować jego szyję.
-Nnie przy wszystkich - wyszeptał i zarumienił się soczyście na policzkach.
-Dlaczego nie? Nie masz się czego wstydzić przecież - wyszeptałem do jego ucha, a on rozluźnił się kładąc bardziej na mojej klatce piersiowej.
-Wiem, ale ty i ja. Nie sądziłem, że kiedykolwiek kiedyś będziemy razem.
-Ja również - mruknąłem delikatnie obejmując go wokół brzucha. -Jednak cieszę się, że jesteś tu przy mnie.
-Wiesz, że to szybko się rozniesie?
-Niech się roznosi, bo nie mam czego się wstydzić gdyż cię kocham całym serduszkiem - powiedziałem do jego ucha, a on zrobił się cały czerwony na twarzy. Chciał coś odpowiedzieć, ale tylko zająknął się nie próbując dalej się wysłowić. - Nie musisz się tak bardzo rumienić diable rano tak się nie rumieniłeś.
-Daj mi spokój - mruknął cicho, a ja tylko pocałowałem go w policzek.
-Nie mam zamiaru - odpowiedziałem, a impreza trwała najlepsze. Jednak miałem na ranną zmianę więc nie mogłem w sumie nawet się napić chociaż wypiłem szampana za zdrowie naszych zakochanych chociaż nie wiem czy piliśmy za Sana z Sky czy za mnie i Erwina. Jednak o 23 miałem w planach zniknąć do domu i każdy o tym wiedział. Erwin troszkę wypił więc zastanawiałem się jak wróci, ale ten problem sam się rozwiązał gdy usnął mi w ramionach.
-Padł?
-A mówiłem aby nie brał niczego podejrzanego od Carbo bądź Dorka - stwierdziłem niedowierzając trochę w to co się dzieje tutaj. -Będziemy się zmywać skoro padł, a ja mam na ranną zmianę!
-Tylko uważajcie na siebie - oznajmił San - i dziękuję, że jesteś.
-Gdzie go kradniesz, bo ktoś śniadanie będzie musiał ze mną jeść! - wtrącił się trochę podchmielony mulat.
-Dia świetnie sobie radzisz z śniadaniami sam. - stwierdziłem przez śmiech - Zabieram go do siebie.
-Czyli nici z wspólnego śniadania?
-Innym razem - odparłem i poprawiłem sobie na rękach młodszego ode mnie mężczyznę, który spał. -Tylko nie przeginajcie z alkoholem.
-Jasne!
Pożegnałem się z nimi i zapakowałem Erwina na miejsce pasażera gdy ja siadłem za kółkiem. Byłem trochę zmęczony tym dniem, ale i też szczęśliwy iż spytałem się go o chodzenie ze sobą, a on zgodził się. Można powiedzieć, że jestem najszczęśliwszym mężczyzną jednak najpierw musiałem dojechać do mieszkania. Po krótkiej drodze pod blok byłem szczęśliwy, że istnieje coś takiego jak winda i wystarczy nią wjechać na odpowiednie piętro. Ciężko byłoby mi wnieść go na samą górę, ale gdybym nie miał wyboru i tak bym to zrobił. Na spokojnie dostałem się do mieszkania i rozebrałem siebie oraz jego z zbędnych ciuchów, chociaż w sumie tylko buty, bo marynarka służyła jako przykrycie dla Erwinka, a on nic nie miał więcej na sobie z nakrycia. Położyłem go na pościeli, a ja mogłem zamknąć drzwi od domu na spokojnie. Wróciłem do niego i rozebrałem go, a następnie ubierając delikatnie w czarną koszule. Sam rozebrałem się do bokserek i położyłem obok niego wtulając go w siebie, a na dodatek pocałowałem go w czółko na dobranoc.
Czy Kui otrzyma to co chce?
Kiedy będzie ślub Sana i Sky?
2299 słów
Rozkład jazdy chyba jest znany :3
Wtorek 9:00
Środa 21:00
Czwartek 9:00
Piątek 21:00
Sobota 9:00
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro