Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Będę tej nocy tylko twój

Witam serdecznie w czwartkowym rozdziale!
No na nocnym chyba było ciekawie!
Ten rozdział też jest interesujący i związku z tym jeszcze dziś wleci nocny! Więc widzimy się dziś jeszcze raz o 21!
Jak tam u was pogoda?
U mnie jest słonecznie!
Jakieś plany na ten dzionek?
Nie wiem czy powinnam pisać ostrzeżenie, ale jak coś to wiecie!

Miłego dzionka życzę wszystkim!

Perspektywa Erwina

Zgodnie z radą Heidi poszedłem do auta gdzie przebrałem się w czerwony garnitur pasujący do jej sukni oraz przebrałem na czarną koszulę pozbywając się koloratki i zostawiając ją w aucie. W ciemniejszych ciuchach czułem się znacznie lepiej więc gdy byłem gotowy dołączyłem do mojej partnerki na ten wieczór, bo była kolejka na dawanie podarunków. Kontem oka widziałem niebieski garnitur kilka osób przed nami i szczerze mówiąc byłem w cholere zazdrosny o to, że wybrał on tą K9 na ten dzień zamiast mnie. Westchnąłem cicho i popatrzyłem na niebo, które mieniło się złotem, czerwienią oraz pomarańczą i robiło się coraz ciemniejsze ustępując mroku. Po dłuższym czekaniu i słuchaniu wszystkich życzeń dla pary nowożeńców w końcu ja i Heidi mogliśmy życzyć dobrego jak nie najlepszego życia na wspólnej ścieżce.
Otrzymali skromny według mnie prezent ślubny w postaci auta oraz trunku wysoko procentowego.

-Mam nadzieję, że będzie dobrze wam się wieść na nowej drodze życia - powiedziałem i przytuliłem Sana uśmiechając się radośnie widząc go tak uradowanego i pełnego życia przy damie jego życia. Jak to zwykle bywało wszyscy otrzymali lampki z szampanem i każdy wzniósł toast za parę młodą. Kiedy te pierwsze chwile minęły, a ja wypiłem na duszka nawet smacznego szampana, odłożyłem pusty kieliszek na stolik i ruszyłem wraz z wszystkimi na dolny taras gdzie był parkiet do tańczenia wraz z konsolą didżejską. Barierki oświetlały małe lampki, które dawały bajeczny urok całego terenu położonego na górce. Stanąłem przy Dii i oparłem się o jego ramię gdy Heidi stanęła po mojej prawej stronie. San wprowadził Sky do utworzonego kółka. Z głośników zaczeła rozbrzmiewać piosenka na pierwszy taniec zaczynający wesele.

...dla siebie razem po blady świt
i tylko my, tak tylko my...

Ich ruchy były tak bardzo majestatyczne i płynne. Z jednej strony zazdrościłem im, że umieją tak tańczyć i odważyli się do tej piosenki zatańczyć.

...piękne chwile są tak ulotne
bezpowrotnie, jak na wietrze pył
Niech miłości smak zapiera dech
Jej dłonie chłodne ogrzej w dłoniach swych...

Wszyscy wpatrywali się w tańczącą parę na parkiecie, ale czułem na sobie czyiś wzrok i nie dawał mi on spokoju. W końcu odnalazłem źródło mojego zmieszania gdyż były to brązowe oczy Grzesia wpatrzonego się we mnie jak w obrazek. Przygryzłem wargę, ale sam zacząłem mieć problem z oderwaniem wzroku od tych oczu, które uzależniały swoją barwą.

...ty cała dal mnie
dal ciebie ja
i niech ta chwila jak najdłużej trwa
ze sobą razem, szampana łyk...

Bałem się jednak to tylko chwilowe zainteresowanie mną w końcu byliśmy skłóceni ze sobą, a ja nie chciałem bardziej pogarszać sytuacji. Piosenka była cudowna i tak bardzo opisywała moje uczucia wobec Grzesia.

...Dlatego kochaj mnie tak jakby kończył się świat
Niech ten moment cudowny wiecznie trwa
Dlatego pokochaj mnie choćby na chwile dwie...

Chciałem tylko aby znowu móc być przy nim. Wszyscy zaczęli gwizdać i klaskać gdyż piosenka się skończyła, a większość ludzi zniknęła z parkietu idąc w stronę bufetu i alkoholu. Widziałem jak ona do niego coś mówi przez to nasz kontakt wzrokowy urywa się. Nieliczni zostali wraz z państwem młodych na parkiecie. Sam wolałem zejść gdyż to nie było dla mnie. Wróciłem więc na górę i oparłem się o wysunięty najbardziej w dal murek. Mój wzrok utknął na Monte tańczącym z nią, a on był wesoły tańcząc z nią. Oparłem się bardziej o murek, ale uciekłem wzrokiem na horyzont gdzie słońce praktycznie nie było już widoczne i tylko trochę było widać jego poświaty za morza. Morza, które było widać pośród górek i lasów. Cudowny widok. Tak bardzo skupiłem się na tym, że nie zauważyłem jak ktoś podchodzi do mnie. Dopiero zrozumiałem co się dzieje gdy do dłoni została wręczona mi lampka z winem. Popatrzyłem niepewnie na Grzesia, który starał się jakoś zagadać do mnie aby roztopić te pierwsze lody. Jednak gdy chciałem w końcu go przeprosić przyszła ta suka, która przymilała się do niego co bolało i to bardzo bolało. Lecz starałem się to ukryć w sobie aby nie pokazać, że mnie to boli. Gdy kazała mu wybierać między jego znajomymi, a mną to pokazałem mu werbalnie, że może iść. Nie trzymam go w końcu jednak szedł za kobietą bardzo niechętnie. Ja sam dopiłem lampkę wina i dołączyłem do Carbo, Silnego, Dii oraz Labo. Mieliśmy wspólnie stolik z swoimi partnerami bądź bez z czego się cieszyłem, ale z drugiej strony nie miałem dobrego widoku stąd na całe otoczenie.

-To co pijemy? - zaśmiał się Carbo.

-Tobie chyba zdecydowanie wystarczy - odparł Labo.

-Popieram - dołączyłem się, ponieważ nawet nie było jeszcze jedzenia, a on był już nie trzeźwy.

-To chodźcie zatańczyć!

-Jak nie tańczę - odparłem cicho - dobrze o tym wiesz.

-Labuś?

-Nie teraz - odpowiedział, a Carbo, który na tą okazję przefarbował włosy na biało zerknął na Silnego, ale on pokiwał głową na nie.

-Diiiuś?

-Zgarnij może jakiegoś policjanta do zabawy, bo zaraz powinien być ciepły posiłek więc lepiej się spiesz!

-Dobra idę! - odparł i polecił w stronę gdzie był stolik policjantów. Kontem oka zauważyłem, że porwał Capele więc zacząłem mu mentalnie współczuć tego, że zostanie wymęczony przez białowłosego.

-Jak się bawicie?

-Jest spoko, podoba mi się taki klimat - odezwał się Labo i pił herbatę przez słomkę.

-Grzesiu powiedziałby pewnie, że weselny klimat - wszyscy wybuchli śmiechem i nawet ja parsknąłem śmiechem gdyż to udało się Dii. Ciepłe dania były dosyć ciekawe i nad wyraz smaczne więc zjadłem trochę więcej niż ostatnio jadałem, chociaż chłopaki mnie pilnowali z jedzeniem to nie zawsze dawali radę mnie upilnować abym zjadł wszystko. Po ciepłym posiłku większość ludzi poszła się bawić więc zostałem na górze obserwując wszystkich jak dobrze się bawili, a z drugiej strony obserwowałem Monte, który na parkiecie czuł się jak ryba w wodzie gdyż porywał każdą bądź każdego do tańca albo samotnie tańcował. Lecz jego ruchy były hipnotyzujące i takie niezwykle, a jak prowadził innych to było coś. Westchnąłem cicho i przymrużyłem powieki, nie mogąc nic zrobić ze swoim ADHD. Chciałbym w sumie pójść zatańczyć, ale z drugiej strony bałem się tego, co powiedzą inni i czy mój taniec jest odpowiedni.

-Hej Erwin co tu tak stoisz? -spytał Hank więc zerknąłem na niego kontem oka zastanawiając się co on tu robi zamiast się bawić na dole.

-Bo chce?

-Dlaczego nie zejdziesz zatańczyć z Grześkiem? - zapytał i oparł się o murek obok mnie.

-Bo nie umiem? - mruknąłem niezabardzo rozumiejąc jego słowa.

-Umiesz tylko coś cię blokuje - odparł - to dlatego nie?

-Sam się świetnie bawi z tyloma osobami - westchnąłem i spuściłem wzrok.

-Wiem, że nie jestem Sanem, ale powinieneś porozmawiać z Grzesiem widać jak patrzycie na siebie i jak bardzo iskrzy między wami - powiedział.

-Nie Hank. On woli ją - warknąłem ściskając ręce w pięści.

-Ją czyli kogo?

-Tą K9 - zdegustowany zerknąłem na to jak San gdzieś porywa bruneta.

-Ale on jej nie woli! Z pewnością słyszałeś na parkingu, że jego serce należy do ciebie! - powiedział do mnie prostu z mostu, ale czułem i tak się źle z tym co zrobiłem, a nie miałem nawet okazji aby go przeprosić.

-Yhym - mruknąłem - ja chyba Hank będę zmywał się do domu. Tak będzie najlepiej, bo i tak nie mam co tu robić - odparłem i podniosłem się do pionu.

-Ale jak to?

-Miłej zabawy - odparłem i ruszyłem w stronę budynku aby przejść przez niego nie zauważonym. Nie chciałem się tłumaczyć tym gdzie idę i dlaczego. Jeszcze dzieliła mnie jeszcze jedna ściana od wyjścia jednak gdy zauważyłem go moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej.

Oddychał ciężko wyglądał jakby przebiegł kawałek drogi aby mnie złapać. Powolnym krokiem ruszył w moją stronę i stanął przede mną patrząc się w moje złote ślepia, serce biło niemiłosiernie szybko widząc ten wzrok. Ten cudowny wzrok pełen uczuć i miłości, ale nie wiem co mnie skusiło aby spuścić głowę w dół. Nagle poczułem ten ciepły dotyk z jego strony na moim biodrze, a druga dłoń złapała mnie za podbródek i delikatnie zmusił mnie do spojrzenia na niego.

-Przepraszam, że wyrządziłem ci tak wiele cierpienia emocjonalnego Erwiś - powiedział cicho jednak czułem jakby serce miało mi wylecieć z piersi - jednak nie potrafię bez ciebie żyć i mimo tego co się wydarzyło. Wybaczam ci jak i za każdym razem gdy coś się stało. Wybaczam ci Erwiś - moje oczy zaszkliły się gdy zrozumiałem, że naprawdę mi wybacza, a moja warga delikatnie drgała z nadmiaru emocji. -Kocham cię Erwin - wyznał i połączył nasze usta razem. Niewiele myśląc odwzajemniłem pocałunek, a on przycisnął mnie bardziej do siebie tak, że nie było miedzy nami odstępu.

-Też cię kocham - wyszeptałem w jego usta - tęskniłem.

-Ja bardziej - mruknął i przez przypadek otarł się o moje krocze swoim kolanem. Jęknąłem cicho i założyłem ręce na jego karku,  przyciągnąłem bardziej do siebie. Nasze pocałunki były przepełnione tęsknotą i uczuciem. Nie chciałem wypuszczać go ramion i chyba on też o tym myślał. Nagle oparł mnie o ścianę i zaczął bardziej agresywniej całować co mnie tylko podnieciło, co musiał raczej zauważyć. Odsunął się od moich ust pozwalając mi nabrać do płuc powietrza, którego trochę mi brakowało. Jego ręce wędrowały po moim ciele i chociaż przez ciuchy to robił to jednak czułem ten palący dotyk jego dłoni, które w pewnym momencie wsunęły się pod moją koszulkę, a jego usta zaczęły znaczyć ścieżkę z pocałunków na mojej szyi.

-Monte nie tutaj - wyszeptałem, a jego dotyk nagle zniknął z mojego ciała, a nie tego właśnie oczekiwałem.

-Przepraszam - mruknął delikatnie się rumieniąc- zagalopowałem się troszkę.

-Ale ja tego chce - wyszeptałem czując jak i moje policzki robią się czerwone.

-Erwin wypiliśmy i na dodatek nie chce cię zranić - westchnął cicho.

-Nie zranisz - oznajmiłem - jebać to, że trochę wypiliśy Monte.

-Ale...- widziałem w jego oczach walkę między pożądaniem, a moralnością. Nie chciał robić od samego początku nic brew mojej woli jednak chciałem tego. Brakowało mi jego całego. Chciałem jakoś wynagrodzić mu te dni, które przeleżał w szpitalu, a przy okazji zapieczętować naszą miłość, która nie była szablonowa, ale była. Pragnęliśmy się nawzajem tylko ja musiałem sobie to uświadomić. Ostrożnie zbliżyłem się do jego ust i pocałowałem je delikatnie przygryzając dolna wargę. Z jego ust wydobył się cichy pomruk, a dłonie Monte wylądowały na moich pośladkach. Podniósł mnie w górę przez to objąłem go nogami wokół bioder i wtuliłem się w niego bardziej. Czułem jego perfumy do których miałem słabość i był jak amortencja, której potrzebowałem tylko te uczucia były prawdziwe. Nawet nie zauważyłem kiedy zaczęliśmy się przemieszczać, a wylądowaliśmy w jakiejś najdalej położonej łazience i to nie byle jakiej.

-Co my tu robimy? - wyszeptałem wtulony w jego ciepłe ciało.

-Do pokojów nie mamy jak się dostać - mruknął do mojego ucha, które przygryzł, a mnie zostawił na wysepce przed głęboką wanną, która chyba służyła do trzymania różnych rzeczy. Jednak obserwowałem uważnie Grzesia, który wrócił do drzwi i zakluczył je na klucz. Podszedł do umywalki gdzie były jedyne szuflady w tym pomieszczeniu i wyciągnął coś. Zainteresowany tym chciałem wychwycić co to ma, ale schował to do kieszeni, a sam znalazł się między moimi nogami. -Jesteś pewny? - wyszeptał do mojego ucha.

-Jestem i chce tego tak jak ty - mruknąłem w odpowiedzi bawiąc się jego muszką, a on przygryzł mój płatek przez to z moich ust wydobył się cichy jęk.

-Wiesz, że może cię to zaboleć? - mruknął ponownie.

-Wiem, ale wierzę, że będziesz delikatny wobec mnie jak to zwykle bywasz - odparłem, a on połączył nasze usta w spragnionym doznań pocałunku, a jego oczy patrzyły się na mnie jakbym był najcenniejszą osobą w jego życiu. Tak też się w sumie czułem gdyż jego wzrok zawsze mnie wszędzie szukał. Nawet nie wiem kiedy jego pocałunki zeszły na moją żuchwę, a z niej na szyję. Dałem mu lepszy dostęp do mojej szyi, ale głównie interesowała mnie buteleczka w jego kieszeni lecz Grzesiu złapał mnie za dłonie i warknął, przygryzając mą szyję.
Stękłem na jego czyn.

-Zostaw to ci się nie przyda - warknął.

-Chce wiedzieć co to - wyszeptałem, przymrużając oczy.

-Lubrykant - mruknął w odpowiedzi i puścił moje dłonie, ale widząc mój zgubiony wzrok pocałował mnie w usta - na lepszy poślizg aby nie bolało tak bardzo, bo niestety nie ma gumki.

-Aaaa - zdziwiony, ale i zaciekawiony zerknąłem w oczy Monte, które wydawały się być bardziej barwne jak nigdy dotąd. Nawet nie wiem kiedy pozbył się ze mnie marynarki, która wylądowała na podłodze obok.

-Do twarzy ci w tych kolorach - wymruczał w moją szyję do której znowu się do ssał, ale dłońmi zaczął odpinać moją czarną koszulkę - w białym to już aż za bardzo.

-Wiedziałem ten twój wygłodniały wzrok - jęknąłem cicho gdy zassał się na mojej szyi robiąc malinkę.

-Ale nareszcie jesteś mój - wyszeptał i zdołał rozpiąć moją koszulę.

-Tylko twój - potwierdzeniłem i przyciągnąłem go do siebie. Jego góra o marynarki zapewne została na zewnątrz więc miałem go całego dla siebie w opinającej go koszuli przez którą było widać jego doskonałe rysy ciała. Skoro on zaczął mnie rozbierać to chciałem i ja jego. W końcu te ciało należało do mnie jak i ja cały należałem do niego. Gdy pozbywałem się z niego koszuli jego dłonie przyjemnie pieściły moje ciało. Bardzo było mi tego brak i tego ciepłego ciała, które mnie pobudzało. Kiedy tylko zdarłem z niego już koszulę przylgnąłem do jego ciała.

-Kocham cię - wymruczałem - jesteś taki cieplutki. Brakowało mi ciebie cholernie tak bardzo - wyżaliłem się do niego.

-Po tej nocy nie będzie ci mnie brakować - wyszeptał do mego ucha przez to przeszły mnie przyjemne ciarki po ciele.

Zapytała bym się o coś was, ale chyba pierwszy raz nie wiem co dać w pierwszym pytaniu bo raczej wiecie co was czeka :3
Czy Hank i San specjalnie to zrobili?

2183 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro