Wyjazd i obowiązek
Witam wszystkich serdecznie!!!
135 POGU lecimy do końca!
Jak tam u was? Jak wasze samopoczucie?
U mnie dość ciężko, bo się rozchorowałam bardziej i łykam tabletki aby się ratować, ale czy to coś daje to nie wiem. Więc mam nadzieję, że lepiej u was niż u mnie!
Oj jutro nocny gigachad będzie XD oraz oneshot z challenge i rozpiska ludzi jak zawsze na tablicy!
Życzę wszystkim miłego dzionka!
Egzekucja jak to zawsze poleciała w całym mieście, by każdy mógł zobaczyć śmierć grupy, która zaczęła być niewygodnym problemem dla wszystkich. Byli kolejnym z niektórych przypadków pokazowej siły Lordów. W końcu trzeba jakoś trzymać swoją renomę zimnych dupków co mają kontrolę nad wszystkim. Stałem przy mamie, która ubrana była w zwiewną kremową spódnice oraz koszulkę na ramiączkach. Słońce zachodziło za horyzont i wpatrywałem się w ósemkę poturbowanych ludzi stojących na śmierć. Zacząłem szybciej oddychać gdyż przypomniała mi się moja egzekucja i nawet nie wiem kiedy zaczęło brakować mi powietrza w płucach gdy rozległy się strzały. Nie byłem w stanie stanąć tam i strzelać do ludzi. Może byli winni, ale nie na tyle aby skazywać od razu ich na śmierć. Poczułem chłodne palce na swojej ręce, które zacisnęły się na mojej dłoni.
-Oddychaj - powiedział cicho, a ja kiwnąłem głową starając się brać pełny wdech i wydech. Miałem zamknięte oczy, ale widziałem wyobraźnią jak opadają ich ciała bezwładnie na ziemię. Nie sądziłem iż dostanę takiego ataku w końcu używałem broni, strzelałem z niej, ale jedna ściana potrafiła spowodować iż stracę oddech. Poczułem jak mnie ciągnie za dłoń gdzieś więc posłusznie ruszyłem za nim nie będąc w stanie nawet uchylić powiek. Jego dłonie ściągnęły mi maskę z twarzy, a następnie poczułem te jego słodkie usta na swoich. Mruknąłem zdziwiony, ale pogłębiłem pocałunek między nami, a dłońmi zsunąłem na jego talię aby był bliżej mnie. Potrzebowałem jego całego, jego bliskości aby mnie uspokoił. Po kilku minutach wtulania się w niego nareszcie poczułem iż jest lepiej, ale Erwin nie przestawał przeczesywać moich włosów. Było to tak uspokajające, że robił to odruchowo po prostu. Otworzyłem w końcu oczy i zobaczyłem, że jesteśmy w garażu co mnie zdziwiło.
-Co tu robimy?
-Jedno bezpieczne chwilowo miejsce do którego było najszybciej - odparł, a jego dłoń delikatnie zsunęła się w dół na mój kark i pociągnął mnie do pocałunku teraz bardziej namiętnego.
-Dziękuje - wyszeptałem wpatrując się w jego złote oczy, które mnie uspokajały.
-Nie masz za co Monte, zrobiłbyś to samo co ja na moim miejscu - uśmiechnął się, a jego dłoń delikatnie nadal sunęła mi po karku powodując przyjemne dreszcze.
-Masz rację - odparłem spokojnie i musnąłem jego policzek - już po egzekucji?
-Tak już po - odrzekł i wpatrywał się w moje oczy, a ja w jego.
-Ktoś nas widział jak tu wchodziliśmy? - zapytałem gdyż nie chciałem jednak być przyłapany w ten sposób z nim.
-Twoja mama tylko - gdy to powiedział drzwi garażu otworzyły się, a my spojrzeliśmy w bok.
-Coś tak właśnie czułem - ojciec nie wydawał się zadowolony z tego w jakiej pozycji nas przyłapał w końcu ja obejmowałem Erwina wokół tali, a on za mój kark - potrzebuje cię w siedzibie.
-Już idę - odpowiedziałem i zerknąłem na diabełka, który uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek.
-To ja idę zobaczyć czy pani Tilia nie potrzebuje pomocy w kolacji.
-Dobrze - odparłem mu i puściłem go ze swoich ramion, a on puścił mój kark. Niechętnie ruszyłem w stronę ojca, który nawet nie czekał po prostu ruszył do siedziby więc ruszyłem za nim dla swego bezpieczeństwa trzymając się trzy kroki za nim.
Drzwi jak zwykle otworzyły się z delikatnym oporem, ale nie przeszkadzało to aby wejść do środka. Po chwili ojciec oparł się o drewniany stół w literaturze u i patrzył się na mnie. - O czym chciałeś ze mną porozmawiać?
-Chciałem z tobą porozmawiać na dwa tematy - odpowiedział spokojnie i obserwowałem go uważnie czy jego ciało mówi prawdę czy jednak nie.
-Słucham więc - odparłem wpatrując się w niego.
-Pierwsza informacja chciałem cię poinformować, że za dwa dni wyjeżdżam odnośnie spraw z winem więc nie będzie mnie dzień i zostaniecie z matką - rzekł i zaskoczył mnie tymi słowami.
-Coś nie tak z winiarnią?
-Dostaliśmy propozycje od kogoś innego trochę dalej od miasta, ale równie dobre mają warunki - powiedział i wpatrywał się we mnie.
-Rozumiem - odparłem i obawiałem się tej drugiej informacji co ma mi do przekazania. Jeśli zaczął od tej dobrej.
-Dlaczego uciekliście z egzekucji?
-Ja - przełknąłem ciężko ślinę i podrapałem się po karku - dostałem ataku paniki. Erwin mnie uspokoił.
-Rozumiem - odparł i zdziwił mnie tym iż nie zaczął krzyczeć iż tak nie powinno być, że mamy trzymać się od siebie z daleka. - Drugą informacją jest iż będziesz musiał przypilnować wszystkiego gdy mnie zabraknie na te pół dnia jak nie dłużej.
-Ja mam?
-Tak - odparł - będziesz miał wizytę Kaia z Black Riders mają podobno pieniądze aby oddać naszej mafii więc będziesz musiał przejąć te zadanie.
-Ale Leon - nie dał mi dokończyć.
-Leon jedzie ze mną wraz z Marco - wyjaśnił - zostajesz sam z Knucklesem i matką. Chce abyś udowodnił, że dasz sobie radę z obowiązkami.
-Czy Erwin może mi przy nich towarzyszyć? - spytałem chcąc się upewnić czy będę mógł z nim spędzić ten czas.
-Wszędzie oprócz siedziby - odpowiedział po dłuższej chwili ciszy, która spowodowała iż me serce biło nienaturalnie szybciej.
-Rozumiem - kiwnąłem głową zgadzając się z nim i tak to dobre wyjście.
-Jesteś pewny, że mówił o Owenie? - nagle wypalił, a ja wyciągnąłem telefon wyłączając dyktafon, który miałem włączony. Miałem już przyzwyczajenie iż coś musi nagrywać rozmowę dla pewności jakby gdzieś popełniło się błąd. - Czyli Owen, a takim przykładnym policjantem był.
-Mafioza to mafioza nawet jeśli jest on gangusem. Nie ufa się nigdy jeśli nie jest się pewnym kogo się ma - oznajmiłem - od początku mi się nie podobał.
-Nie sądziłem jednak, że będziesz mieć rację.
-Osoba, która od tak sprzedaje kompana to osoba, której nie można za grosz ufać ojcze - prychnąłem - nie jeden raz się dało przejechać na takiej znajomości. Ten mężczyzna patrzy tylko na to aby jemu było dobrze, a nie na ogół.
-Cóż nie zawiódł mnie jeszcze w niektórych aspektach.
-Zdradził miejsca towarów i handlu. Nie policji, a nowej grupce. Chciał cię zniszczyć i pogrążyć.
-Możliwe, że masz rację, ale ty wiesz, że go czeka śmierć?
-Uciekł - odparłem - zapewne już uciekł albo ucieka bądź myśli, że go nie sprzedali - wzruszyłem ramionami - zależy w jaką wersję jesteś w stanie uwierzyć.
-W każdą jestem w stanie uwierzyć - odparł wstając ze stołu na którym siedział. Natomiast ja kiwnąłem głową zgadzając się z nim. Widać iż zaimponowałem mu swoim tokiem myślenia. - Jednak przekonam się na własnej skórze czy zdradził. Dorwę go w odpowiednim miejscu i czasie.
-Nie zabijesz go - odezwałem się zdziwiony słysząc co on mówi, a dostałem w odpowiedzi tylko kiwnięcie głową na tak - dlaczego? Wszystkich chcesz zabijać przecież ze zdrajców!
-Wystarczy, że zniszczę go w policji, a oni sami wyznaczą mu karę za przewinienia do których się dopuścił.
-Nie chcesz plamić sobie dłoni krwią zdrajcy - stwierdziłem, a on poklepał mnie po ramieniu.
-Tak - zaśmiał się - policja sama wymierzy karę dla niego. Nie wyjdzie z więzienia przez kilka lat jak nie na dożywocie...
-...bądź skażą go na karę śmierci - dokończyłem za niego.
-Dokładnie - uśmiechnął się szerzej - nienawidzę zdrajców wiesz o tym, ale takim potworem nie jestem.
-No nie wiem - odparłem cicho, a on spojrzał na mnie spod byka.
-Radzę uważać na słowa synu.
-Nie będę więcej - mruknąłem, a on wyszedł z głównej sali zostawiając mnie samego z własnymi myślami. Czułem rozdarcie w głębi siebie, bo zrobiłem coś czego nie chciałem, ale musiałem przeprowadzić jakieś tortury. Inaczej ojciec nie byłby łaskawy dla mnie jakby dowiedział się iż nie robię tego co inni. Gdy wszedłem do pokoju gdzie był Erwin od razu zauważyłem iż był w swoim raju. To było coś czego nie brzydził się i lubił. Mimo iż nie tolerowałem tego to jednak jemu pozwalałem na wszystko w końcu był moim diabełkiem, którego kocham i rozumiem jego rodzinę oraz to co musi robić. Sam nie byłem święty, ale głównie przez to miejsce. Ruszyłem do wyjścia z siedziby i bałem się w sumie tego wszystkiego co mnie może spotkać. Nie wiedziałem dokładnie jakie zadania ma ojciec, a na dodatek zostaje sam ze wszystkimi obowiązkami. Ruszyłem do mego pokoju i otworzyłem drzwi, a od razu zauważyłem Erwina siedzącego na łóżku i patrzącego się w dal przez okno.
-Długo cię nie było - wyszeptał i spojrzał na mnie.
-Jest dobrze po prostu chciał mnie poinformować o pewnych sprawach odnośnie mafii - odpowiedziałem na słowa siwowłosego. Usiadłem przy nim i objąłem ramieniem jego talię, a następnie wtuliłem go bardziej w siebie. Czułem jak jego głowa opada na moje ramię, a ja uśmiechnąłem się do niego.
-Tylko?
-Tylko - potwierdziłem.
-Zero krzyków, że my razem i ten? - mruknął wiedząc jak bardzo był przeciwny na nas i nasz związek.
-Bez - potwierdziłem spokojnie i oparłem głowę o jego.
-Kanapki czekają na stole abyśmy zjedli - oznajmił więc i spojrzałem na stół koło szafy.
-Ty też jesz co nie?
-Czekałem na ciebie - odparł Erwin, dlatego wstałem i porwałem go w stronę stołu z dwoma fotelami.
Po kolacji oczywiście szybko umyliśmy się i przygotowaliśmy do spania, a następnie Erwin położył się na mojej klatce piersiowej i przykrył nas kocykiem. Moje dłonie delikatnie sunęły po jego nagim ciele choć nie do końca, bo jego pośladki oraz strefę intymną zakrywały bokserki, których najchętniej bym się pozbył, ale nie mogłem. Musiałem się opanować i zapanować nad swoją rządzą, bo nie tylko on tęsknił za stycznością naszych nagich ciał. Za stosunkiem i okazywaniu przez niego dogłębnych uczuć. Po prostu zbliżenie było dla nas tak ważne jak powiedzenie sobie kocham cię, ale bez tego jednego elementu niby fundament naszej miłości był trwały lecz brakowało mu coś. Tym czymś był właśnie seks. Forma przyjemności, ale i miłości między dwoma osobami choć nie zawsze stosunek jest tak potrzebny w tym wszystkim lecz był ważny.
Kolejne dni to głównie przygotowanie ojca do wyjazdu i Marco nie podobał się ten pomysł, bo chciał spędzić ten czas z Mileną. W końcu to odpowiednia okazja do tego aby spędzić trochę czasu z dziewczyną, którą się kocha. Erwin jak co dzień pisał do Kuia, że jest okey i pytał czy trzeba coś załatwić bądź sprawdzić, ale myślę iż mężczyzna wystarczająco ma informacji na temat swojej jak i mojej mafii. W końcu był mącicielem i potrafił wykorzystać wszystko na swoją stronę. Oczywiście musiałem z ojcem chodzić od piątej aby sprawdzać teren czy towar, który miał być sprzedawany. Oczywiście miał zostawić mi kartkę z tym co powinienem wykonać i zrobić do końca dnia. Choć obawiałem się, że nie podołam temu. Lecz Erwin starał mnie wesprzeć. Dziś był dzień wyjazdu gdy ojca i świty jego nie będzie. Zjedliśmy wspólne śniadanie, a mężczyzna podał mi kartkę z rozpiską wszystkich moich czynności na dziś. Od razu zacząłem szybko czytać co mam do roboty, ale nie było tak źle jak myślałem.
-Mam nadzieję, że zajmiesz się wszystkim tak jak powinieneś - rzekł, a ja kiwnąłem głową zgadzając się z nim.
-Leon mi pokazał gdzie są papiery odnośnie spraw finansów więc dam radę - odpowiedziałem uśmiechając się do ojca gdy staliśmy przed wozami, które jechały jako ochrona dla niego.
-No ja myślę! - poklepał mnie po ramieniu, a ja uśmiechnąłem się tylko do niego. Wiedziałem, że muszę ogarnąć, bo potem będę ja brać za to konsekwencje z tego czego nie dopilnuję. Mama i Erwin stali na schodach gdy ja się odsunąłem, na moje miejsce przyszła mama i musnęła jego usta.
-Uważajcie na siebie dobrze? - powiedziała cicho i szanowałem ją bardzo za to iż była troskliwa wobec wszystkich, a przede wszystkim za to, że kochała mimo wszystko.
-Oczywiście Tilio - mruknął cicho i pocałował ją w usta ponownie - nie zasługuję na ciebie mój aniele.
-Nie wiesz jak bardzo - odparła i ruszyła do nas gdy ja obejmowałem Erwina wokół pasa. Nie przejmowałem się ojcem, bo wiedziałem iż nic z tym nie zrobi nawet jakby chciał. Po chwili odjechali zostawiając nas samych. - Czymś ci pomóc synu?
-To pobieżne sprawy mamo - odparłem - zajmuje się od razu nim będzie dwunasta, bo przyjeżdża ktoś z Black Riders.
-Mogę ci pomóc? - spytał Erwin, a oczy aż mu zabłyszczały.
-Tata wyraził zgodę, ale w siedzibie nie możesz być - oznajmiłem mu warunek, a on nie miał wyboru jak przystać na to inaczej. Ja również nie chciałem podpaść ojcu aby nie było potem więcej problemów. Wystarczająco już ich jest i nie chce dokładać kolejnych.
-To co pierwsze?
-Sprawdzamy czy winogrona są podlane i stan maszyn do pszenicy.
-Okey! - więc ruszyliśmy na pola by zrobić to co kazał ojciec. Na spokojnie sprawdziłem wszystko jak to ojciec robił dzień przed i szliśmy według planu. Nie wydało się to trudne, ale najgorsze wydawało mi się z magazynem. Na który oczywiście pojechaliśmy, bo musieliśmy. Dziś był termin pakowania towarów i musiałem sprawdzić czy wszystko jest jak najlepszym porządku.
-Witaj Herdeiro! - przywitał mnie ochroniarz, którego pamiętałem z ataku na magazyn przez białe garnitury.
-Witam - mruknąłem mając ubraną maskę na twarzy - jestem tu z polecenia Wielkiego Morte.
-Oczywiście było o tym mowa - kiwnął głową i otworzył drzwi do środka.
-Dziękuje - mruknąłem wchodząc do środka, a za mną szedł Erwin. Magazynie było kilkanaście osób, które pakowały towar więc patrzyłem uważnie na każdego to co robi. Było sporo tu marihuany bądź kokainy. Powoli na spokojnie przejrzałem wszystko aby sprawdzić ilość towarów i czy dobrze są rozdzielone. Nie lubiłem paprać się w tym wszystkim, ale widząc jak Erwinowi świecą się oczy zmrużyłem powieki.
- nie wolno Erwin! Nie pamiętasz co się dzieje potem po narkotykach u ciebie?
-Pamiętam - mruknął - nie chce znów popełnić ten sam błąd co wtedy.
-Tym razem nie dam ci tego wciągnąć - rzekłem cicho i pogłaskałem go po ramionach.
-I dobrze - odparł - co dalej w planie zadań?
-Mam w sumie tylko spotkanie - odparłem - więc mamy czas potem dla siebie nim coś nie wpadnie.
-Cieszę się - uśmiechnął się do mnie - mam już chyba plany na te wolne.
-Jakie plany? - zmrużyłem powieki, ale on tylko oblizał kły.
Czego może spodziewać się Gregory po Black Riders ?
Co Erwin na w planach?
2214 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro