Wracam do ciebie
N OOOO CNY właśnie tak 😎
Witam serdecznie wszystkich!
Jak tam majóweczka? Jakieś ciekawe plany na nią czy brak?
U mnie szczerze mówiąc brak no, ale co poradzić.
Będzie czas na pisanie przynajmniej
Czyżby "Carberla"
Życzę wszystkim dobrej nocy, a tym co czytają z rana miłego dzionka
Perspektywa Carbo
Nie byłem przekonany co do tej imprezy gdyż obawiałem się trochę o życie swoich najbliższych. Nie miałem nawet ochoty tak bardzo pić, ale może jak będą jakieś dobre trunki to się zastanowię nad tym co zrobić dokładnie. Wziąłem głęboki wdech gdyż ubrałem się w ciemno szary garnitur ubrałem też tą maskę biało złotą i pasowała do mnie, choć nie lubiłem się aż tak stroić. Zastanawiałem się czy brać czarny kowbojki kapelusz ojca i wiedziałem iż niektóre rzeczy stąd chce zabrać ze sobą do domu. Przez przypadek w szafkach gdy przeglądałem cały pokój znalazłem nasze zdjęcie rodzinne gdy byłem małym gówniakiem i wszystko było piękne. Ojciec może nie był ideałem, ale nikt w tym świecie nie jest idealny.
-Carbo! Wyłaź z tej łazienki i daj się ogarnąć! - za drzwi dopadł mnie krzyk Silnego więc niechętnie wyszedłem z łazienki poprawiając na odwal się włosy.
-No już uspokój się tym Josephem! - burknąłem cicho wychodząc z pomieszczenia gotowy. Zszedłem na dół i od razu wpadłem na wujka.
-Widzę, że jesteś gotowy!
-Tak wuja, ale zastanawiam się czy to jednak dobry wybór - westchnąłem cicho gdyż niby byłem chętny, ale z drugiej strony nie byłem pewien. Niby Grzesiek tłumaczył, że to teren niczyj więc nie można na nim używać broni czy robić walk zbrojnych, ale zawsze komuś mogło się zmienić poglądy, a podobno mają być tam wszyscy. Mogła by wyjść z tego nie za miłą krwawa jadka, której najbardziej się szczególnie boję. Nie chcę by ktoś z naszych umarł przez właśnie to zgromadzenie. To, że ścigamy się z ludźmi to tylko ściganie do którego nie szczególnie się przyznaję, ale wiadomo iż Vasquez typowo już jeździ na te wyścigi tylko dla jednej osoby. Widziałem ten jego wzrok na Quicknessie i nie dziwiło mnie to trochę gdyż widać było, że interesują go trochę mężczyźni.
-Dostaliśmy zaproszenie więc jedźmy tam już.
-Bez broni?
-Bez to jest jeden warunek Nicollo więc go spełnimy, bo niestety musimy być jak reszta!
-Rozumiem - westchnąłem cicho - zastanawiałem się aby ubrać kapelusz kowbojki ojca czy to zły pomysł.
-Wiem, że uwielbiasz ubierać takie rzeczy, ale lepiej tym razem nie wyróżniać się aż tak bardzo!
-Ale i tak będziemy się wyróżniać! - oburzyłem się gdyż maski były na tyle różne od naszych strojów i co najważniejsze różniące się od wszystkich mafii, które żyją pod rządami Lordów.
-To nie wyróżniajmy się aż tak, chcę tylko usłyszeć werdykt Morte!
-Przecież wuja podpisał traktat i wygraliście wolność Grzesia, dlaczego macie czekać na werdykt?
-Bo on decyduje to co powie wśród wszystkich mafii ma znaczenie! Jeśli powie, że Gregory stanie na mafii udupi nas wszystkich!
-Spokojnie tato! - w naszą rozmowę wtrącił się fioletooki.
-Jestem spokojny Peter tylko mówię to co może być! Ten bankiet jest czymś na wzór wyjścia z bagna i Gregory dobrze to wie, bo ojciec chciał go wrzucić na głęboką wodę na tym bankiecie!
-Czyli może złamać wszystkie ustalenia dla zmuszenia Grzesia by został Lordem? Przecież rozpęta wojnę z nami! - burknąłem marszcząc niezadowolony czoło, bo chciałbym już wrócić do domu i naszych codziennych zajęć oraz obowiązków, a przede wszystkim do Dante. Stęskniłem się za nim i mogłem stwierdzić, że mi się podoba nawet jeśli on był nie pewny wobec wszystkiego, ale ja mogę poczekać.
-No właśnie i wiem, że broń nie jest legalna, ale z tego co wiem to ochrona będzie mieć więc jak coś to będziemy kraść broń od ludzi. Nie ufam w ogóle Duarte i nie będę, bo zbyt wiele straciliśmy przez Lordów, nie chcę stracić i was! - podszedł do mnie i poprawił mi kołnierz uśmiechając się słabo.
-Damy radę tato! Nie ma co się bać w końcu my to Zakshot nowe pokolenie Mokotowa!
-Gdyby wszystko było takie proste jak się tylko wydaje, ale nie jest - mruknął Kui i pogłaskał mnie po ramieniu odsuwając się ode mnie. - O 17 jest bankiet i przydałoby się wyrobić z tym aby tak być przed tą godziną.
-Tak jest tato już poganiam wszystkich! - ruszył biegiem w korytarz połączony z salonem.
-Chyba będzie dobrze co nie wuja?
-Przekonamy się - odparł i słyszałem jak na teren wjeżdża auto więc Hank przyjechał - no to już jesteśmy w komplecie. Auta są gotowe do dziesięciu minut zbiórka jedziemy na trzy wozy.
Zgodnie z wyznaczonym czasem byliśmy przygotowani do wyjazdu. Droga była dość szybka, choć można powiedzieć, że też się dłużyła przez odległość, która nad dzieliła od dworu wiśniowego. Pisałem z Dante gdy prowadził Kui samochód gdyż chciał prowadzić, bo był nerwowy i chciał się na czymś skupić.
#Czyli znikasz na bankiet i nie będzie cię?#
Uśmiechnąłem się do telefonu zastanawiając się co mu odpisać.
#Będę miał telefon przy sobie więc jak będziesz chciał pisać to dostanę powiadomienie!#
#Ja i tak mam służbę więc zobaczę czy będę miał czas#
Zmarkotniałem trochę, ale odpisałem mu na szybko, bo byliśmy już na miejscu. Wuja podał zaproszenie ochronie, a oni nas wpuścili po sprawdzeniu czy nie wchodzimy z bronią i rozumiałem ostrożność, bo w końcu tyle mafii będzie w jednym miejscu. Wystrój był dość ciekawy tak samo iż mieliśmy stoliki blisko siebie, ale bez trudu zmieściliśmy się w dwóch po ośmiu. Gdy zaczęło się to od razu wszystkich wzrok skupił się na antresole oraz schody. Jednak po słowach Lorda lidera chyba wszystkim nam spadł kamień z serca i również Grzesiowi wraz z Erwinem.
Potem wszystko działo się wszystko tak szybko iż nie wiedziałem co tak naprawdę się dzieje. Usiadłem przy stoliku i patrzyłem się w tańczących ludzi zastanawiając się nad tym co mam tu robić. Nawet pić mi się nie chciało. Siedziałem i nudziłem się aż do momentu gdy dosiadł się do mnie Hank.
-Dlaczego się nie bawisz?
-Jakoś nie mam ochoty. Nie znam tu nikogo i chyba nie chcę znać.
-To może Carbo do Dante zadzwoń?
-Ma służbę - mruknąłem cicho oparty o dłonie i patrzyłem się w stronę parkietu. Zastanawiałem się nawet czy nie wziąć coś do jedzenia, ale ten cały stres związany z tym miejscem całkowicie działał na mnie źle. Mimo, że było naprawdę tu ładnie to nie umiałem się rozluźnić.
-Znam Dante na tyle, że z pewnością odbierze od ciebie idź mu pokaż otoczenie. Może nie mówi za dużo co lubi, ale takie miejsca mu się podobają oraz klimaty - oznajmił mi i podał mój telefon, który wyciągnął mi z kieszeni, a ja nawet nie zauważyłem tego.
-No dobrze - mruknąłem i wziąłem swój telefon wstając od stołu. Powoli zacząłem iść w stronę wyjścia na ogród i zastanawiałem się, bo niby czułem coś do niego jednak nie wiedziałem czy na pewno on czuł też do mnie. Nie sądziłem jednak, że kwiaty wiśni są takie zaskakująco zjawiskowe. Wybrałem kontakt Dante i zacząłem dzwonić. Denerwowałem się gdyż nie wiedziałem co tak naprawdę robi i czy mu nie przeszkadzam w tej chwili.
-No cześć Nico o co chodzi?
-Masz czas czy nie za bardzo? - spytałem od razu po tym jak się przywitał.
-Zaraz mogę sobie stanąć na poboczu i zgłosić status drugi - odpowiedział więc od razu się rozluźniłem choć trochę gdyż nie zlał mnie.
-Poczekam - odpowiedziałem i usiadłem na ławce pod drzewem wiśni.
-103 status 2 - usłyszałem jak zgłasza przerwę więc uśmiech pojawił mi się na ustach, a po chwili telefon zaczął wibrować gdyż prosił o kamerkę więc odebrałem pokazując na siebie - ooo wyglądasz bardzo dobrze!
-Dziękuje ty też niczego sobie w mundurze - widziałem jak rumieni się bardziej po moich słowach.
-Yhym - mruknął i zaczął przyglądać się chyba górze ekranu, bo było widać połowicznie kwiaty więc podnosiłem wyżej kamerkę, a on zachwycił się. - Nigdy nie widziałem z bliska drzewa wiśni!
-Naprawdę? - spytałem z zaskoczeniem i obróciłem kamerkę w stoję ogrodu by zobaczył całość, a raczej tyle ile było w tej części ogrodu.
-Wiesz to nie jest takie proste drzewo tym bardziej, że kwitnie tylko jeden miesiąc! - rzekł spokojnie - Ale nie sądziłem, że są inne odmiany.
-Jak widzisz są! - odparłem wstając z ławki i zacząłem mu wszystko pokazywać, a tak naprawdę i ja poznawałem te miejsce gdyż nigdy nie byłem tu.
-Wow - widziałem jak z zafascynowaniem patrzy się w ekran i widziałem ten delikatny uśmiech na jego ustach. Może Hank miał rację odnośnie tego zadzwonienia, bo w jakiś sposób uszczęśliwiłem go.
-Ciesze, że ci się podoba! Jeśli będziesz chciał to zabiorę do takich podobnych miejsc!
-Ale mam pracę - mruknął cicho na moje słowa.
-To wypiszę ci urlop u ojca i tyle będzie! Kradnę i nie mają nic do powiedzenia!
-A co z bankami i tym, że jesteś kierowcą?
-Vasquez znalazł sobie przyjaciela - zaśmiałem się - ciekawe na ile będzie przyjacielem niż coś wyjdzie wyżej, ale jest driverem więc nawet ja zniknę na jakiś czas to mają dwóch kierowców!
-A mnie nikt nie zastąpi na 103!
-Grzesiek cię na chwilę zastąpi - zaproponowałem, ale widziałem jego zmieszanie w oczach więc zmieniłem kamerkę na moją twarz - no weź w końcu zrobisz coś innego niż służba! Wakacje też ci się należą!
-Ja? Hmm zastanowię się dobrze? - mruknął i widziałem na jego policzkach delikatne rumieńce. Czułem się cudownie iż przeze mnie się rumieni.
-Masz tyle czasu ile potrzebujesz! - odpowiedziałem od razu - To gdzie teraz skręcamy? - spytałem gdyż stanąłem na rozdrożu dróg.
-W lewo - odparł na me pytanie więc też ruszyłem w alejkę zmieniając wizję kamerki i po chwili wędrówki w przód naszym oczom ukazała się altaną, która była obrośnięta czerwonymi różami. Nie powiem białe drewno idealnie podkreślało urok róż i zieleni. Po prostu niedowierzałem iż takie miejsce jak to istnieje, bo ile lat i pracy trzeba było poświęcić by to tak wyglądało i wyrosło - jak cudownie to wygląda.
-Jeśli chcesz możemy tu przyjechać to zobaczysz to na żywo! - zaproponowałem, ale on wzruszył ramionami niepewnie.
-101 do 103 - padł komunikat na radiu przez to westchnąłem cicho gdyż wiedziałem co to oznacza.
-Idź Dante nie będę ci przeszkadzać - uśmiechnąłem się słabo gdyż zależało mi choć trochę na nim oraz jego bezpieczeństwu, a nie chciałem by miał źle w pracy przez to iż rozmawia ze mną.
-Ty nie pij tylko za dużo i uważaj dobrze? Macie wrócić cali do domu.
-Już pojutrze się zobaczymy więc będzie dobrze!
-Już pojutrze?! To będzie trzeba coś zorganizować na powrót Grzesia i Hanka oraz wasz!
-Jutro może omówimy to hmm? Stęskniłem się trochę za tobą - powiedziałem delikatnie się rumieniąc, a on patrzył w telefon z szokiem.
-101 do 103 odbierz ten komunikat ile razy mam go nadawać?
-Odpowiedz mu i uważaj na siebie - posłałem mu buziaka i rozłączyłem się cały czerwony na twarzy przez to schowałem twarz w dłoni, ale miałem ochotę piszczeć jak zakochana dziewczyna. Lecz im dłużej zastanawiałem się nad tym to naprawdę coś czułem do niego. Może zauroczenie może coś więcej, ale dopóki nie spróbujemy tak naprawdę nie przekonamy się czy na pewno darzymy się czymś więcej niż przyjaźnią. Wróciłem więc do stolika i cieszyłem się chwilą, chociaż moje myśli były gdzie indziej. Jednak wraz z silnym wymyśliliśmy aby trochę rozluźnić Kuia i podpić go trochę alkoholem co o dziwo się udało nam. Oczywiście wszyscy dobrze się bawili Labo i Dia rozmawiali sobie z Marco, landrynki robiły żarty wszystkim, a Gregory i Erwin tańczyli całą noc w swych ramionach. San i Sky również bawili się na parkiecie jak co niektórzy. Zabawa trwała w najlepsze i nikt nie był dla siebie wrogiem więc ten jeden plus choć niektórzy uważnie nas obserwowali lecz tylko to robili. Gdzieś około drugiej czy coś takiego byliśmy w domu, a raczej willi Mokotowskiej. Oczywiście napisałem Dante iż wróciliśmy i nawet nie wiem kiedy usnąłem padnięty pod kocykiem w łóżku.
Obudziłem się gdzieś około dwunastej popołudniu trochę późno, ale może i lepiej, że teraz się wyspałem niż aby jutro wracać padniętym. Przebrałem się w świeże ciuchy i rozczepałem włosy. Zszedłem na dół gdyż mnie suszyło i miałem ochotę wypić litr wody oraz popić tabletkami. Na dole o dziwo zobaczyłem Vasqueza i Speedo jeśli zapamiętałem jego nazwisko.
-Hej?
-Tabletki są na stole i woda również!
-Dzięki Vaski, ale co on robi w Mokotowskiej willi?
-Ppan Chak pozwolił mi wczoraj z wami jechać - powiedział niepewnie i zestresował się, a tego nie chciałem.
-Nie denerwuj się - zaśmiałem się cicho - czuj się jak u siebie!
-Dzięki? - mruknął niepewnie, ale nie za bardzo mnie to interesowało. W końcu to był wybór Erwina bądź Kuia czy dołączy do nas czy nie, ale z przyjemnością będzie musiał się wykazać czymś więcej niż tylko jazdą samochodem.
Nawet nie wiem kiedy dzień minął tak szybko, a ja umówiłem z Dante odnośnie powrotu, bo mieliśmy jutro wyjechać o dziewiątej rano i gdzieś około osiemnastej bądź dwudziestej mieliśmy być w naszym mieście. Na spokojnie oczywiście wszyscy się spakowaliśmy i posprzątaliśmy po sobie tak aby zostawić to co tu zastaliśmy w takim samym stanie. Choć nie do końca gdyż niektóre rzeczy związane z ojcem zabierałem ze sobą. Jedynie kapelusz co miałem należał do niego, ale teraz należy do Dante więc ja ze sobą biorę ojca czarny kapelusz kowbojski. W nocy przyjechał Hank wraz z Grzesiem, bo on też oddał wszystkie rzeczy związane z pracą tutaj i widać iż było mu trochę żal opuszczać te miejsce. Zjedliśmy śniadanie i jako iż jechałem w samochodzie wraz z Kuiem oraz Dią. Jako jedyni wjechaliśmy na teren Lordów. Kui chciał powiedzieć kilka słów do Morte, a Dia pożegnać się z wujkiem i podać mu adres zamieszkania. Siedziałem w samochodzie wiedząc, że za kilka minut wyjedziemy. Erwin wraz z Grzesiem byli spakowani i wszystko wydawało się być w porządku. Cieszyłem się, że wracamy do naszego życia, bo takie wakacje nie były dla mnie tym bardziej z mafiami. Nie słuchałem co mówią do siebie widziałem jak Dia przytula Leona jeśli dobrze pamiętam jego imię, a Erwin wraz z Grzesiem oraz Kuiem kończyli rozmowę z rodzicami policjanta.
Na spokojnie wyjechaliśmy jednym ciągiem w stronę autostrady. Prowadziłem wszystkich gdyż w końcu to ja jechałem tym sposobem ostatnio do domu gdyż był najszybszą drogą. Nie spieszyło się nam więc zatrzymywaliśmy się kilka razy na stacji aby coś zjeść bądź załatwić potrzeby. Droga trochę się dłużyła, ale większość wiedziała, że jedziemy pod komendę gdyż właśnie tam miała odbyć się impreza przywitalna. Gdyby ktoś mi powiedział kilka miesięcy temu iż zakocham się w mężczyźnie to bym wyrzucił z mostu by widzieć jak spada. Jednak te wszystkie sytuacje wraz z ślubem Sky i Sana gdy miałem pokój z Dante mimo iż żartowałem trochę to droczenie się z nim było czymś cudownym. Mimo wszystko rano opierał się na mnie delikatnie przysypiając i w sumie ja też byłem zmęczony, ale cieszyło mnie jego bliskość. Około osiemnastej wjechaliśmy na teren 5city, a Kui z mojego telefonu napisał do Dante. Oczywiście zdziwiony był mocno Grzesiek gdy wjechaliśmy na teren komendy.
-Co tu robimy? - spytał od razu wysiadając z samochodu, a nagle rozbrzmiał huk i serpentyny spadały z nieba. Pół policji stało przy bocznym wejściu co od razu wiedziałem.
-WITAJ W DOMU - rozbrzmiał krzyk i po chwili wszyscy rzucili się na Grzesia. Natomiast ja poszedłem od razu do Dante i złapałem go delikatnie w tali.
-Stęskniłem się - mruknąłem cicho do niego, a on spojrzał na mnie delikatnie się rumieniąc.
-Jja też - wyszeptał cicho i spojrzał w moje oczy. Delikatnie położyłem dłoń na jego policzku, zbliżyłem się bardzo blisko jego ust i musnąłem delikatnie jego wargi swoimi. Nie wiem co myślałem, ale chyba nie myślałem nic po prostu dałem się ponieść chwili gdy nikt na nas nie zwracał uwagi. Jego policzki przybrały kolor czerwieni, a w jego oczach widziałem zmieszanie.
-Chyba coś do ciebie czuję Dante i nie wiem czy czujesz to samo, ale poczekam jeśli potrzebujesz czasu by to przetrawić - wyszeptałem cicho wpatrzony w jego cudowne niebieskie oczy.
Czy Dante powie to samo?
Czy już będzie tylko dobrze?
2542 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro