Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Udana akcja?

N OOOO CNY!!!
Właśnie tak!
Co tam u was! Jak minął wam piątek! Jutro weekendzik i fajrancik!
Jakieś macie plany na jutro?
Ja wziąłam się za konkursową pracę więc w kwietniu już wezmę się za pisanie kolejnej książki dla was<3
Jak coś mogę odpisywać później bo gram z moim diabełkiem
Życzę wszystkim dobrej nocy, a tym co czytają z rana miłego dzionka

Perspektywa Grzesia

Dość szybko uwinęliśmy się z bankiem teraz wszystko w rękach Vasqueza czy uciekniemy czy nie. Zawsze gdy patrzyłem na niego jak prowadzi zastanawiało mnie jakim cudem tak potrafił się rozluźnić i poruszać biegami aby nie zatrzeć silnika. Podziwiałem to choć poniekąd sam umiałem to jednak nie byłem tak dobry jak Carbo czy właśnie on. Speedo z czego zrozumiałem był kolegą Vasqueza z wyścigów więc z pewnością się dobrze znają. Choć ja chyba znałem go lepiej Albert Speedo należy do Black Riders ma przybranego brata, który zajmuję się ich gangiem złodziei. Może dlatego tak dużo jest wyścigów, bo chciał zarobić na to co jego brat pożyczył, a raczej zadłużył się u mojego ojca. Przykre, ale prawdziwe, bo teraz ich grupa musi zbierać dużo pieniędzy. Spojrzałem na Erwina i wpadłem na naprawę głupi pomysł, bo przecież w torbach mieliśmy z czterdzieści patyków to jedna druga tego co powinni uzbierać w końcu autami nie uzbierasz tego aż tak szybko.

-Hmm? - spytał, bo chyba wyczuł na sobie mój wzrok.

-Speeda grupa jest zadłużona u mego ojca - wyszeptałem mu do ucha tak aby nikt inny nie słyszał tego co do niego mówię.

-Chcesz mu oddać? - odparł cicho, a ja kwitnąłem głową na tak. Jeśli to miało pomóc to czemu nie mamy pomóc.

-Vaski nie wie o tym - szepnąłem - jednak z pewnością oddałby mu te pieniądze skoro dał mu możliwość przyłączenia.

-Może masz rację - kiwnął głową i spojrzał na Doriana, który nam się przyglądał. Erwin wyciągnął telefon i pokazał mu na niego więc ciemnowłosy wyciągnął swój. Nie patrzyłem co piszą, ale z pewnością omawiali plan choć może bardziej sytuację. - Dorek jest za - szepnął mi do ucha więc kiwnąłem do Doriana i zerknąłem do przodu gdzie Speedo przyglądał się niebieskookiemu.

-Dalej są na ogonie? - spytał więc zerkająłem w tył, a za na mi był jednen radiowóz.

-Ostatni wóz za nami - rzekłem, a on zaciągnął ręczny i zrobiliśmy dziewięćdziesiątkę w miejscu praktycznie, a następnie z palącymi oponami wpadł w wąski przesmyk między blokami. Wiadome było iż szeroki wóz nie wjedzie za nami więc zacząłem rozglądać się za kryjówką do schowania się choć na chwilę by przeczekać aż się znudzą gdy nie znajdą nas. - Skręć tu w lewo! - powiedziałem trochę za późno, ale Vasquez od razu zrobił sto osiemdziesiąt stopni i wjechał w kolejną uliczkę, a z niej w jeszcze jedną.

-Gdzie teraz?

-W lewo powinien być stary garaż, który nikt nie używa - odparłem i po chwili wjechał bez myślenia wprost do garażu. Erwin wysiadł szybko i zaczął ściągać drzwi w dół. Po chwili byliśmy zamknięci na świat, a ja odetchnąłem z ulgą. - Nigdy więcej nie robię z wami banku!

-Nie narzekaj Grzesiek! Jakbyś wrócił z nami do 5city to byś nie mógł czegoś takiego odwalić panie policjancie!

-Wiem - westchnąłem cicho i wysiadłem.

-Gdzie jesteśmy nie kojarzę tego miejsca - odezwał się Speedo na co podrapałem się po karku.

-Wiesz to stare miejsce spotkań Lordów - odparłem, a on odskoczył w tył.

-Nie powinno mnie tu być w sumie nas! - spanikował i zrozumiałem to bez problemu, bo Lordowie wzbudzali strach w ludziach. - Skąd o tym miejscu w ogóle wiesz?!

-Jest lordem - odparł Lych, a mężczyzna wycofał się od nas.

-Nie! - nagle powiedział Vasquez - Nie podlegamy pod Lordów! Jesteśmy mafią z innego miasta!

-Ale on jest!

-Rozumiem twój lęk wobec mnie, ale w przeciwieństwie do mego ojca nie mam zamiaru wyrządzić krzywdy nikomu!

-Ja pierdole jesteś Herdeiro - rzekł, a ja kiwnąłem niechętnie głową w potwierdzeniu jego słów.

-Monte nie jest jak reszta! - stanął w mojej obronie Erwin - Należy do naszej mafii, ale chwilowo walczy ze starą.

-Waszej?

-Jesteśmy Zakshotem nowym pokoleniem Mokotowa - rzekł Vaski uśmiechając się słabo - dlaczego do tej kryjówki? - zwrócił te słowa w moją stronę.

-Była najbliżej - odparłem - teraz helikopter będzie przeszukiwać okolice wraz z wszystkimi radiowozami. Lepiej aby nie kręcić się na zewnątrz dopóki nie minie godzina.

-To co mamy robić w takim razie przez ten czas? - spytał Erwin i wtulił się w moje ramię więc pocałowałem go w czoło.

-Jesteście razem? - białowłosy widocznie zdziwiony wpatrywał się w nas stojąc dwa kroki w tył od wszystkich.

-To skompilowane - odparł Dorian - nie powinno cię to tak interesować.

-Ookej - wycofał się do tyłu gdy Dorian ruszył w jego stronę, ale drogę zatarasował mu Vasquez.

-Odpczep się od niego Dorek - rzekł spokojnie, ale widocznie nie podobało mu się to iż straszy młodego. Był w końcu młodszy o siedem lat od Vasqueza.

-Nie kłóćmy się - rzekłem spokojnie i patrzyłem się na nich - nie tego chcemy czyż nie? Niech małe rzeczy nie różnią nas!

-Dobrze - prychnął gdyż był zbyt porywczy w pewnych momentach i to był taki właśnie moment.

-Albert tak? - spojrzałem na młodzika w końcu był trochę młodszy od Erwina w sumie o rok. Chłopak kiwnął niepewnie głową na tak.

-Skąd?

-Musiałem zapoznać się z twoją sytuacją pieniężną w sumie twego brata - oznajmiłem spokojnie i przeczesałem włosy do tyłu.

-Czego chcesz? - warknął i odsunął się ode mnie więc zrobiłem krok w tył aby nie naruszać jego strefy komfortu.

-Pieniądze nie są ani mi potrzebne ani im, ale tobie i twojej rodzinie z pewnością się przydadzą - zacząłem delikatnie - Morte nie da wam żyć jak nie za płacicie długu.

-Wiem to! - powiedział, ale w jego oczach widziałem lęk. Westchnąłem cicho widząc iż nie tylko po oczach mogłem zobaczyć ten lęk.

-Co oznacza, że dług? - spytał Vasquez i nie dziwiłem się, że o to spytał, bo nie został jako jedyny poinformowany o tym.

-Jego brat - zacząłem, ale wtrącił się w me słowa.

-Przybrany!

-Jego przybrany brat zadłużył się na dużą sumkę i nie wiem czy zdołają w takim krótkim czasie zdobyć tak dużą cenę skoro zajmują się samochodami - odpowiedziałem opierając się o maskę samochodu.

-Dlaczego tak dużo jest ostatnio wyścigów? - spytał zaszokowany i chyba za bardzo otoczyliśmy chłopaka w końcu nic nie zrobił, ale skoro już wylądował przy nas to czemu nie poznać go bliżej.

-Jakich wyścigów Vasquez? - zmrużył powieki Erwin, bo chyba tego się nie spodziewał.

-Od wieków wyścigi nocne organizują Black Ridersi - oznajmiłem - za czasów gdy ja byłem gówniarzem to właśnie oni organizowali wyścigi.

-Wiesz o tym? Przecież każdy organizator był zamaskowany!

-Jego ciężko jest oszukać nawet jeśli jest się zamaskowanym - odparł Dorian - on rozpozna każdego tak naprawdę.

-Nie ma przede mną tajemnic, których nie rozwiąże - odparłem uśmiechając się do chłopaka przyjacielko, a on rozluźnił się trochę.

-Cco ode mnie chcecie w takim razie?

-Padłeś nieszczęśliwą ofiarą naszych przyjaciół za co serdecznie cię przepraszamy - zaczął Erwin - ale nie mieliśmy pojęcia iż ciebie zgarną na zakładnika.

-Nikt w sumie się nie spodziewał w końcu miasto jest takie duże - rzekł Vaski i podrapał się po karku. Zaśmiałem się cicho iż nie widziałem jeszcze czegoś takiego w nim. Uważnie przyglądałem się jego ruchom i uśmiechnąłem się już wiedząc o co chodzi.

-Nnic się nie stało - odparł spokojnie - nie rozumiem o co chodzi nadal.

-Ja chyba wiem o co chodzi - rzekł i spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami - chcą oddać ci łup z banku aby wspomóc twoją grupę.

-Co?

-Vaski mówi prawdę - odrzekłem.

-Dlaczego Lord chce mi pomagać i wy?

-Ponieważ nie jesteśmy jak reszta tych wszystkich mafii co żyje zasadami - odezwał się Dorian.

-Dokładnie - powiedział dumnie Erwin.

-Nie mogę wziąć tych pieniędzy - powiedział cicho - sam uzbieram aby wesprzeć swoich.

-Tak naprawdę jakąś część ci z tego się należy - zacząłem spokojnie - w końcu wziąłeś udział w tym napadzie więc część jest twoja. Zapracowałeś na nie tak naprawdę.

-Nie mogę ich wziąć - widocznie uparł się na to więc patrzyłem w jego szare oczy.

-Nalegamy - odrzekłem spokojnie - jest poza tym przegłosowane, bo my wszyscy chcemy pomóc tylko.

-Nie mam wyboru? - spytał cicho, a wszyscy pokiwali głowami.

-Jestem liderem więc tak naprawdę nie masz dużo do powiedzenia.

-To dlaczego on się wypowiada? - wskazał na mnie, a Erwin widocznie spojrzał zdziwiony na mnie.

-Nie patrz się tak na mnie - odparłem i spojrzałem na telefon. Hank mi napisał, że teren czysty więc możemy jechać. - Zbieramy się! - zsunąłem się z maski auta.

-Już?

-Hank dał mi cynk, że odpuścili i wracają do swoich zadań - oznajmiłem spokojnie i ruszyłem do bagażnika auta wyciągając prawdziwe Lordowskie tablice. Zacząłem więc podmieniać z lewych tablic gdyż miałem świadomość, że nie zatrzymają nas.

-Teraz podmieniasz? - spytał zdziwiony Dorian.

-Jason nam podmienił, bo wiedział jakie auto mam zamiar wziąć.

-Ale co to da? - zapytał teraz Sindacco.

-Lordowskich nie tyka policja - wyszeptał Erwin, ale na tyle głośno aby wszyscy usłyszeli.

-Dokładnie tak - odparłem - mogą wiedzieć, że to my obrabowaliśmy ten bank, ale policja nie może nas zatrzymać. Boją się Lordów - rzekłem i lewe wrzuciłem do bagażnika, a następnie ze schowka na przodzie wyciągnąłem maskę Lordów i przypiąłem ją do spodni.

-Twierdzisz, że nie należysz do Lordów, ale nosisz maskę przy boku.

-Bo muszę - odparłem cicho - nie rozmawiajmy o tym tylko zbierajmy się! - rozkazałem więc w ten sposób ja byłem za kierownicą, a Erwin obok mnie gdy z tyłu byli chłopacy. Od razu skierowałem się na teren gangu, który obejmował ośkę za policją i terenem neutralnym. Na spokojnie bez pośpiechu siedziałem na miejscu kierowcy i widziałem te radiowozy co stawały w miejscu. Lecz szybko jechały dalej zamiast robić pościg za nami. Podjechałem prawie pod dom gangu choć nie wjechałem na ośkę.

-Pa? - powiedział niepewnie i wziął torbę wypchaną gotówką.

-Trzymaj się Speedo! - powiedział Vaski uśmiechając się szeroko do chłopaka, który odwzajemnił uśmiech.

-Siema! - mruknął Dorian, a Erwin tylko kiwnął głową.

-Jakby były jakieś problemy to mów - uśmiechnąłem się również do niego i chyba mile go zaskoczyliśmy.

-To co na piwerko? - spytał nagle Lych gdy odjechaliśmy z terenu.

-Ty tylko o jednym - prychnął Erwin, a ja pokręciłem głową na boki choć nie powiem kusiło.

-Nie powiem, ale dobry pomysł - gdy Vasquez poparł go aż zerknąłem do tyłu czy na pewno dobrze się czuje - no co?

-Ty i alkohol? - powiedział Erwin - Tobie chyba na głowę padło!

-Nie - prychnął - jedno piwerko jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziło!

-Dobra podjadę pod sklep i kupicie sobie piwo - oznajmiłem - jak będziemy w połowie drogi to zadzwoń po Die aby przyjechał po lordów zostawię otwartą bramę.

-Dobrze - odparł z uśmiechem na ustach. Czułem jak emanował szczęściem tylko jeszcze nie wiedziałem z jakiego powodu dokładnie. Nim się obejrzałem byliśmy po sklepie i chłopcy pili sobie piwo smakowe gdy ja kierowałem do domu. Starali się mi upchnąć choć trochę łyka to odmówiłem z prostego powodu. Nie chciałem łamać prawa ani zasad. Nie jeżdżę po alkoholu więc wolałem dojechać do domu cały i zdrowy. Było późno w sumie dochodziła dwunasta w nocy co oznacza iż dawno powinniśmy spać i po Erwinku powoli było widać, że opada z niego adrenalina co wiązało się z tym iż stawał się ospały. Wjechałem na teren zgaszonymi reflektorami w samochodzie i stanąłem niżej niż powinienem.

-Możemy tu tak po prostu być?

-Wszyscy już dawno śpią więc no nie ma problemu tylko ciszę zachowujcie - oznajmiłem, a oni kiwnęli głowami zgadzając się z tym co powiedziałem.

-Dom wydaje się być ogromny - wymamrotał Vasquez - wiesz z boku to tak ciężko było cokolwiek więcej widzieć.

-Ciekawie tu macie - rzekł Dorek cicho się śmiejąc i czekaliśmy aż Dia w końcu będzie. Erwin powoli przysypiał na stojąco opierając się o mnie.

-Daliśmy czadu! - powiedział Erwin trochę ożywając bardziej i zaśmiałem się z jego wybuchu.

-No wiadomo, że Mokotów jest najlepszy!

-Wy wiecie, że nie powinno tu was być? - głos Leona sprowadził chyba wszystkich do porządku, a ja kiwnąłem niepewnie głową.

-Spokojnie Leon czekamy tylko aż przyjedzie pod nich przyjaciel i tyle - wytłumaczyłem na szybko, a czarnowłosy poparzył na każdego po kolei.

-Twój ojciec jest w siedzibie jak wyjdzie z niej i ich zobaczy nie będzie zadowolony - upomniał mnie więc na spokojnie kiwnąłem tylko głową.

-Nie przejmuje się tym teraz Leonie - odpowiedziałem - może wyjść i tak nie będzie mógł mi nic zrobić.

-Możliwe - odparł i wszyscy usłyszeliśmy głos silnika, a po chwili na teren wjechał Dia w terenówce.

-Ooo Dia przyjechał! - zaśmiał się Vaski do pił trunek.

-Siemanko później się nie dało? - spytał się dredziaż wysiadając z auta.

-Jak widać nie dało się - zażartował Dorian i mieli dobry humor. Wybuchliśmy śmiechem.

-Zabwnę iż mamy dwóch Garcone tutaj - palnął Erwin i w sumie gdyby nie on to bym z pewnością nie zauważył tego już dziś.

-Garcone? - spytał Leon zdziwiony i spotkał na Dię.

-Dobry? - powiedział niepewnie mulat jakby obawiając się tego co przyniesie ta chwila.

-Skoro jesteś Garcone to podaj mi swój numer telefonu - zasugerował Leon, a Dia tak po prostu dał mu swoją wizytówkę. - Mam kilka pytań odnośnie twojej rodziny.

-Jasne - uśmiechnął się pogodnie i nie dziwiłem się tym, bo przeczuwałem iż to nie będzie jakieś normalnie gadanie przez telefon. - Dobra zbieramy się.

-Nie ma problemu uważaj na nich Dia - wymamrotałem do niego, a on kiwnął głową zgadzając się gdyż była już późna godzina i pora do spania. Pomogłem ich zaprowadzić do auta od razu niż aby dać im wolną rękę. Po chwili pożegnaliśmy się z nimi, a oni zniknęli w oddali. Erwin przysypiał mi na ramieniu więc wiozłem go na ręce, a on wtulił się w moją klatkę piersiową w taki przyjemny sposób. - Po co ci numer do Dii?

-Jestem ciekaw co może powiedzieć mi o jego rodzinie i czy jesteśmy naprawdę powiązani jakoś - wzruszył ramionami - radzę iść już do domu i kłaść się spać. Ojciec was potem sprawdzi czy na pewno jesteście w łóżku.

-A nie łóżkach? - spytałem cicho nie rozumiejąc czy popełnił błąd gramatyczny czy może specjalnie tak powiedział.

-Nie raczej mi nic się nie pomyliło do spania!

-Już idziemy - odparłem i ruszyłem do domu i od razu gdy przekroczyłem drzwi, skierowałem się do mojego pokoju aby rozebrać go z ciuchów oraz sam się ich pozbyć. Dość szybko to zrobiłem i nie wiem nawet kiedy wtuliłem się w plecy Erwina, który przysnął mi w dłoniach gdy go trzymałem. Nie miałem serca aby go budzić więc szybko usnąłem wtulony w jego trochę chłodne ciało.

Co może kryć się za poznaniem bliżej Dii?
Czy Duarte specjalnie czekał aż wrócą?

2262 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro